Czy ktoś, kiedyś słyszał o pewnym dżentelmenie o nazwisku Daniel Alves? Chyba każdy szanujący się fan piłki nożnej powie, że owszem. Ale czy ktoś słyszał o grającym na co dzień w barwach Schalke 04 piłkarzu o kobieco brzmiącym przydomku Rafinha? Oczywiście, że nie. Powiem szczerze, że ja tez nic o nim nie wiedziałem dopóki nie zacząłem grać klubem z Gelsenkirchen. Marcio Rafael Ferreira de Souza to podstawowy prawy obrońca Schalke. Jego atrybuty idealnie odzwierciedlają jego talent. Mimo, że i tak są bardzo wysokie po paru sezonach wzrastają. W obronie Rafinha spisuje się cudownie. Świetnie włącza się do akcji ofensywnych - gdy pochodzi z piłka do przeciwników ci nagle zatrzymują się i trzęsą ze strachu, Rafinha przechodzi ich jak pachołki. Brazylijczyk świetnie kryje, odbiera, podaje, dośrodkowuje, drybluje i…wykańcza akcje. Marcio Rafael ma tylko dwie wady - przejdzie tylko to mocnego klubu i to duże pieniądze. Jeżeli gracie bardzo dobrym europejskim klubem, a nie stać Was na wydanie 45 milionów euro na Daniego Alvesa, możecie spróbować sprowadzić Rafinhę (oczywiście jeżeli macie w zanadrzu wolnych co najmniej 20 melonów). Efekt będzie ten sam. Jak to kiedyś mówiono w reklamie bodajże proszku "Dosia" "Skoro nie widać różnicy to po co przepłacać?" .