Pepsi? Fanta? 7 Up? Mirinda? A, już wiem, Miranda! Jak można zapomnieć nazwisko tego wielce utalentowanego wychowanka Coritiby. Zapewne za żarty z jego nazwiska użyłby swoich świetnych warunków fizycznych i pokazał mi gdzie raki zimują. João Miranda de Souza Filho urodził się 7 września 1984 roku (równo cztery lata po Emre Belözoğlu) w miejscowości Paranavai. Dziesięć lat później skierował swe kroki do Coritiba Football Club. W 2005 przeszedł do FC Sochaux. Tęsknił jednak za cieplutką Brazylią i od 2006 roku siedzi w Sao Paulo. We Francji złożył podanie o nadanie mu obywatelstwa. Niestety, czas nie pyta - nie stoi, ale i na zawołanie nie przyśpieszy. W grze Miranda nie posiada jeszcze drugiego obywatelstwa. Jego atrybuty naprawdę robią wrażenie. Świetne kryje, gra głową i dobrze odbiera. Do tego jest agresywny, zdeterminowany, w pełni skoncentrowany i przewidujący. Współpraca z partnerami podczas meczu powinna układać mu się bardzo dobrze. Brazylijczyk świetnie się ustawia, a jego siła i wytrzymałość potrafią wywołać u kibiców nieustający orgazm. Ciężko przewidzieć czy przejdzie do naszej rodzimej Orange Ekstraklasy. Ponoć Miranda nie lubi zapachu kleju z kopert, w których daje się pieniądze piłkarzom, aby ”odpuścili” rywalowi. Zawsze jednak pozostaje opcja „opona”. Brazylijczyk jest młody ale niemal w pełni ukształtowany. Na pewno sprawdzi się w najlepszych klubach europejskich. Nie sprowadzajcie go tylko do Bayernu Monachium, bo się zmarnuje.