Był cały zastęp Serbów, teraz kolej na Francuzów. Przy okazji transferu Jorisa Delle przejrzałem kadry kilku klubów. W oko wpadło mi dwóch zawodników. Pierwszym z nich jest Leo Schwechlen. Nie, Le Talleca znalazłem w całkowicie innych okolicznościach. Piłkarz AS Monaco urodził się 5 czerwca 1989 roku w Montbeliard. Podobno jest wychowankiem AS Monaco. Coś czuję, że jest troszeczkę inaczej. Leo według mnie kręcił się koło Sochaux. Chyba, że miętę czuł do Bayernu Monachium. Dlaczego akurat do tego klubu? Nazwisko Schwechlen brzmi bardziej niż podejrzanie. To jakiś szwabski syn jest. Leo kumpluje się z kilkoma aktualnymi lub byłymi piłkarzami Monaco. Do tzw. „bandy penisa” należą oprócz niego: Distel Zola, Djamel Bakar, Loic Dufau, Dominique Malonga i Yohan Mollo. Francuz jest bardzo obiecującym i zdeterminowanym piłkarzem. To silny, skoczny, sprawny i waleczny zawodnik. Świetnie gra głową, kryje, odbiera, podaje i wykonuje rzuty wolne. Może spokojnie grać w środku obrony oraz po jej lewej stronie. Od biedy poradzi sobie także na pozycji stopera. Ogromną zaletą Schwechlena jest potencjał. Zwróćcie uwagę, że już na początku gry wygląda bardzo dobrze. Boje się pomyśleć jak będzie się prezentował po kilku latach. Warto zaznaczyć, że w grze Leo szybko trafia do kadry U-19 Francji. Ekwiwalent za wyszkolenie Francuza wynosi tylko 425 tysięcy euro. Czuję, że da się go wyciągnąć za mniejsze pieniądze. Niestety cena Schwchlena drastycznie wzrasta po podpisaniu przez niego zawodowego kontraktu. Po dwóch, trzech latach wyciągnięcie go z Monaco może być kłopotliwe dla mniej zamożnych klubów. Nie wiem czy Leo przejdzie do klubów z OE. Przez skórę czuję, że nie ale z drugiej strony nie takie miśki trafiały do mojej Polonii. Kłaniam się nisko i życzę wszystkim krotoszynianom wesołego Chanuka.