Flaszka, flegma, flak, już wiem - Fleck. Pomyślicie zapewne, o kim ten dzieciak pisze. Otóż mały John to jeden z największych talentów szkockiej piłki. Już patrząc na nazwę klubu w którym gra widać, że chłopak zostałby mocno poturbowany przez Artura Boruca, gdyby napadł na kobietę w ciąży. W dodatku na jego widok chluba Polski z pewnością by się przeżegnała - oczywiście nie ma w tym żadnych podtekstów religijnych. Przejdźmy do konkretów. Urodzonego 24 sierpnia 1991 roku w Glasgow Jasia, do klubu wprowadzał wujek. Stary Fleck grał w Rangersach i reprezentacji Szkocji w latach 80 (jak dobrze mieć układy). Szybko okazało się, że dzieciak nadaje się do piłki nożnej bardziej, aniżeli do pracy na zmywaku. Nasz Janek szpanuje techniką, potrafi strzelić i to nie tylko z bliska. W dodatku jest niezwykle zdeterminowany, agresywny, błyskotliwy i kreatywny. Nigdy nie płacze po porażkach, potrafi podtrzymać kumpli na duchu. Na pewno nadawałby się na gimnastyczkę artystyczną - o czym świadczy jego zwinność. Szkockie media porównują wychowanka Rangersów do Wayne’a Rooneya. Panowie są do siebie podobni nie tylko z twarzy. Kwota za jaką możecie wyciągnąć Flecka wynosi około 100 tysięcy euro. Z pewnością nie jest to dużo. Pamiętajcie jednak, że ekwiwalent za jego wyszkolenie wynosi aż 850 tysięcy euro. Kupujcie Johna i patrzcie jak niszczy rywali, niczym nasze ciągle psujące się F-16. Niech Fleck będzie z wami.