Jeśli szukasz młodego, utalentowanego, szybkiego, taniego i perspektywicznego playmakera, to właśnie go znalazłeś. Damián Emmanuel Lizio - bo o nim mowa, urodził się we Florydzie (ach jak to dumnie brzmi). Jednak nie chodzi tu o słoneczny amerykański stan, tylko o jakąś bliżej nieokreśloną dziurę w kształcie trójkąta, umiejscowioną gdzieś w Argentynie. W młodości Damian trafił do River Plate, gdzie gra po dzień dzisiejszy. Nie można go nazwać żółtodziobem, gdyż ma już za sobą debiut w pierwszej drużynie „Campeones”. Lizio wręcz zadziwia bajeczną techniką. Oglądając jeden z jego występów zastanawiałem się ile jeszcze pogra w River. Aż dziw bierze, że jeszcze nie odszedł do porządnego europejskiego klubu. Przy okazji, mam dobrą wiadomość dla miłośników lig angielskich. Damian za pierwszą pensję kupił na bazarze obywatelstwo francuskie, więc nie będzie żadnych problemów z uzyskaniem dla niego pozwolenia na pracę. Z zakupem Lizio także nie powinniście mieć kłopotów. Oferta w wysokości kilkudziesięciu tysięcy euro plus mały procencik od następnej sprzedaży sprawi, że działaczom klubu z Buenos Aires zaświecą się oczy. Damian raczej nie zostanie nowym Riquelme, ale z powodzeniem będzie wzmocnieniem niejednego zespołu. Chłopak jest ambitny, szybki, błyskotliwy, zdeterminowany i niewysoki. Dobrze podaje, strzela z dystansu i gra z pierwszej piłki. Niestety nie wiem czy przejdzie do polskiej Ekstraklasy - nie sprawdziłem tego. Ja na jego miejscu bym przeszedł. Radzę ściągnąć Damiana jak najszybciej, ponieważ jego cena może szybko wzrosnąć. Szczerze powiedziawszy, gdy po raz kolejny odwiedzałem Argentynę myślałem, że więcej perełek tam już się nie da znaleźć. Oto właśnie widzicie jak bardzo się myliłem.