Informacje o blogu

Quot capita, tot sententiae

AFC Tubize

Jupiler Pro League

Belgia, 2008/2009

Ten manifest użytkownika Dzwoniu przeczytało już 1154 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Przygody w Tubize #514.09.2009 16:40, @Dzwoniu

3

Po raz drugi miałem okazję gościć w programie panów Iwanowa i Borka. Przy okazji tej wizyty zostałem poproszony o wykonanie pewnej ankiety, którą można byłoby zaprezentować na antenie i przy okazji zarobić na SMS-ach od widzów.

- Witamy dziś ponownie w naszym programie pana Zdzicha Trenera - tak brzmiało pierwsze pytanie, zadane przez Mateusza Borka. - Od naszego spotkania niewiele się zmieniło. Nadal jesteście objawieniem rundy, świetna lokata, niesamowita gra di Gregorio. Jak pan to zrobił z taką bandą patałachów?

- Zacznijmy od tego, że nie patałachów - odparłem. - Nawet artysta w gównie nie wyrzeźbi, a ja zbudowałem naprawdę fajny skład z dobrych graczy, którzy na pewno nie są słabi. A po drugie dzień dobry.

-Padły zarzuty korupcyjne wobec pana... - powiedział Iwanow.

- Jaka korupcja? - krzyknąłem oburzony. Co za burak, skąd on to wie. - My tylko razem z panem prezesem wspaniałomyślnie wspomagamy bardzo słabo przecież zarabiających sędziów.

- Przejdźmy na chwilę do tematu reprezentacji - rzekł Borek. - Polska reprezentacja z naturalizowanym Joeyem Robertsonem z szóstoligowego Burton, którego ojciec widział kiedyś pocztówkę z panoramą Warszawy, nie sprostała oczekiwaniom i zamiast 5 zajęła ostatnie 6 miejsce w grupie eliminacyjnej. Niestety, nie udało się przeskoczyć w tabeli Lichtensteinu, poleciała więc głowa Leo Beenhakkera. Kto zatem za niego i jak pan ocenia grę naszej reprezentacji w eliminacjach?

- Cóż, grupa była bardzo trudna -odparłem. - Wiadomo, z takimi siłami jak Albania czy Wyspy Owcze nie mieliśmy się szans mierzyć, natomiast dwa remisy z Lichtensteinem nieco rozczarowują. Co prawda, ten pierwszy, wyjazdowy i osiągnięty po heroicznym boju był świetnym wynikiem, o tyle nasza gra w drugim spotkaniu nie była dostatecznie dobra. Mówi się trudno, liczymy, że uda nam się awans na Euro 2012, bo choć jesteśmy gospodarzami, wszystko się może zdarzyć. Kto selekcjonerem? - zastanowiłem się. - Mamy wielu młodych zdolnych trenerów, oczywiście ja jestem najlepszy w kraju, a myślę, że także jeden z lepszych w Europie, ale skromność nie pozwala mi na przyjęcie takiej posady, szczególnie, że przerastam ją o lata świetlne.

- Tradycyjnie już spytamy pana na koniec o przyszłość drużyny. Jak to będzie wyglądało, jakie cele? - spytał Iwanow.

- Nie wiem naprawdę co osiągniemy - odpowiedziałem. - To zależy jak długo pan Langendris będzie dawał pieniądze na sędziów... to znaczy na wysokie premie dla piłkarzy. Mam nadzieję, że jeszcze coś osiągniemy.

- Dziękujemy panu Zdzichowi, a my tymczasem zapraszamy na ankietę przygotowaną przez naszego gościa. Pytanie brzmi : Czy masz coś przeciwko temu, aby Tubize zagrało w europejskich pucharach? Odpowiedź A: Tak, nie mam nic przeciwko. Odpowiedź B: Nie, nie mam nic przeciwko. Głosujcie!

Wyszedłem ze studia i skierowałem się do domu. Wracając do domu zauważyłem, że na drodze jest jakaś pikieta. Okazało się, iż byli to ekolodzy protestujący przeciwko położeniu kostki chodnikowej, gdyż miało to zagrażać istnieniu jakiegoś unikatowego przedstawiciela prawie wymarłego już gatunku ślimaków. Ekolodzy oflagowali się, okopali na drodze, kilku przykuło się łańcuchami do tego ślimaka i zablokowali drogę.  Kiedy znalazłem się w pobliżu przyjechała policja z armatką wodną i ja również zostałem trafiony. Wściekłość, gniew momentalnie eksplodowały. Wyrwałem najbliższą kostkę chodnikową i z okrzykiem rzuciłem się ku białym kaskom z okrzykiem „Vive la Liberte!". Za mną pobiegł tłum osób, krzyczeli różnie „Vive La France", „Ślimaki to nie przysmaki", „Brać dziada" i najpopularniejsze „J**** policję!".

Bilans walk nie był zły. Skończyło się na stłuczonej głowie, bo kiedy akurat powalałem drugiego policjanta kopniakiem w brzuch, a pierwszy leżał już na ziemi z kostką chodnikową na nodze, dostałem pałą w łeb.

**************

- Co za szmaty z tych dziennikarzy! - krzyczał prezes.

Siedziałem akurat w jego gabinecie, był ranek następnego dnia. Wpłaciłem kaucję i mogłem wyjść. Na biurku leżał najnowszy numer belgijskiego „FuckTu". Na wielkim zdjęciu na okładce widniałem ja ściskający akurat wielki kamulec w ręku. Źle to wyszło, wygląda na to, że jestem szefem bandy.

- Pójdziesz do nich i to odkręcisz - powiedział Langendris. - Przecież prasa musi dobrze o nas pisać. Leć i zapłać temu dziennikarzowi, w końcu masz w tym wprawę.

Udałem się więc od razu do redakcji „Fucktu". Od razu znalazłem redaktora i podszedłem do niego:

- Ekhem, lub Tubize i ja sam chcielibyśmy wspomóc państwa redakcję pewną sumą pieniężną - zacząłem.

- Chodzi panu o przekupstwo? - wypalił od razu dziennikarz. - Nie ma szans, jesteśmy niezależnym głosem prawdy. Myśli pan sobie, że wystarczy sypnąć trochę kasy i każdy będzie robił to co pan chce?

- Zawsze mi się to sprawdzało...- odrzekłem speszony.

- No i słusznie - rozpromienił się dziennikarz. - Wolny głos wolnym głosem, ale przecież z tego wolnego głosu nie wyżyjemy. Dawaj pan kasę i już robimy dodruk numeru i sprostowanie w następnym.

Następnego dnia tytuły „Fucktu" głosiły  już zupełnie co innego : „Bohaterski obrońca zagrożonych gatunków!" „Bezczelny rząd niszczy przyrodę! Głos sumienia i wolności objawił się w trenerze z Tubize!".

„No, to już jest to!" - mruknąłem zadowolony pod nosem i zabrałem się za rozpracowywanie następnego rywala - Genku.

***************************

Przed następnym meczem zostaliśmy jednak poważnie osłabieni. Przyszedł do mnie Josip Barisic z bardzo poważną prośbą:

- Panie trenerze - powiedział. - Otóż u mnie w rodzinie zaczyna się pora wykopów i muszę jechać do Chorwacji im pomóc. Dlatego nie będę mógł wystąpić z Genk.

- Trudno - westchnąłem. - Poradzimy sobie jakoś bez ciebie. Ale mam prośbę. Przyślij mi jakąś ciepłą kurtkę z Chorwacji, niedługo zima w Belgii, a tu za cholerę nic taniego znaleźć nie można.

- W porządku panie trenerze, do zobaczenia - pożegnał się mój lewy obrońca.

Po dwóch dniach przyszła do mnie przesyłka z Chorwacji od Barisicia. Chłopak przesyłał nie tylko kurtkę, ale także postarał się i napisał krótki liścik do mnie:

Drogi trenerze!

Jeśli ten list do pana nie doszedł to proszę dać mi znać, wtedy wyślę nowy. Piszę szybko, bo wiem, że trener nie lubi czytać powoli.

Wykopki to ciężka praca. Całe szczęście jest dosyć ładna pogoda, padało tylko dwa razy w tym tygodniu - raz od poniedziałku do środy, a za drugim razem od czwartku do niedzieli.  W paczce posyłam również kurtkę, o którą trener prosił. Dowiedziałem się jednak, że guziki, które są żeliwne, przeciążają nieco paczkę i sprawiają, że jest  w innej kategorii płatności. Dlatego oderwałem je i wsadziłem do kieszeni kurtki.

Pozdrawiam

Josip

PS. Chciałem panu posłać jeszcze kilka chorwackich kartofli, ale niestety już zakleiłem list.

„To w końcu tylko piłkarz, nie będę za wiele od niego wymagał" - pomyślałem. A skoro już udało mi się przełamać i pomyśleć, postanowiłem pójść za ciosem i wymyślić, jak osłabić rywala, przed bardzo ciężkim meczem mojej drużyny. Postanowiłem patrzeć na przykład własnej drużyny i zadałem sobie pytanie: „Co stanowi siłę drużyny, kto jest w niej najważniejszy i najlepszy, alfą i omegą"? Odpowiedź była prosta : trener. Należało więc pozbyć się ich trenera Ronnego Van Geneugdena. Proste, ale jak? Po pewnym czasie do głowy przyszedł mi plan tak szatański, że aż z podekscytowania postanowiłem wypić szklankę Domestosu. Pierwszym etapem było zaprzyjaźnienie się z trenerem Genk, co nie powinno sprawić mi problemu. Na drugi dzień zadzwoniłem do niego:

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

- Słucham? - spytał zdziwiony Ronny. - Kto mówi?

- To ja. Zdzicho Trener, z Tubize - odparłem. - Chciałem się z panem zaprzyjaźnić, wiadomo niezgoda rujnuje i tak dalej. No więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego.

- Ale ja miałem urodziny już miesiąc temu.

- To tym bardziej proszę mi wybaczyć - powiedziałem. - W ramach zadośćuczynienia proszę przyjąć wycieczkę do Krakowa i ekskluzywną przejażdżkę limuzyną, która zawiezie pana na turystyczne serce tego miasta.

- Już cię lubię chłopie - wykrzyknął podekscytowany Ronny. - To kiedy, co i jak?

- Dziś, wieczorem, na lotnisku. Wysiądziesz w Balicach, a stamtąd limuzyna zawiezie cię do dzielnicy Nowa Huta. Aha i pamiętaj - koniecznie na wszystkie pytania tamtejszej młodzieży odpowiadaj po polsku : „Spokojnie panowie, ja tylko z Warszawy". To znacznie ułatwia życie, ludzie tam słyną z szacunku do mieszkańców stolicy.

- W porządku, dzięki ci za wszytsko - powiedział na koniec trener Genk. Biedny głupiec dał się złapać w sidła. Odłożyłem słuchawkę, zatarłem zadowolony ręce i położyłem się na fotelu z rękoma za głową.

Następnego dnia odebrałem telefon:

- Halo Zdzich? - głos Ronnego brzmiał bardzo słabo . Okazało się, że leży w szpitalu z połamaną nogą, dwoma żebrami i ogólnymi stłuczeniami. - Idąc tą dzielnicą spotkałem jakiś pięciu chłopaczków z czerwonymi szalikami z wielką białą gwiazdą. Spytali : „Wisła czy Cracovia?" a ja odpowiedziałem dokładnie tak jak radziłeś. No i nie wiedząc czemu dali mi po ryju. Wygląda na to, że jutro mecz poprowadzi mój asystent.

- Nie przejmuj się nimi, to pewnie byli jacyś pijacy - powiedziałem ze spokojem, choć w głębi duszy cieszyłem się, że mój plan się udał. - No trudno, skoro cię nie będzie, to ciebie nie będzie.  W końcu wyjechałeś z miasta. Jakoś sobie poradzicie. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz - zakończyłem.

A więc plan się powiódł. Będą osłabieni. Zadowolony udałem się moim służbowym samochodem na stadion, gdzie już za godzinę miał się rozpocząć mecz. Ubrany w firmowy dres AFC Tubize jechałem spokojnie, aż nagle coś strzeliło mi pod kołem. Okazało się, że złapałem gumę. Wysiadłem więc z auta i zacząłem lewarowa samochód. Nagle obok zatrzymało się inne auto i wysiadł z niego jakiś dres obwieszony łańcuchami. Musiałem rzeczywiście dziwnie wyglądać w moim dresiku skoro podszedł do mnie i zapytał:

- Ej kolo, co robisz?

- Odkręcam koło - odpowiedziałem.

Łysol wziął kamień, rozbił mi szybę i powiedział do mnie:

- To ja wezmę radio, OK?

- Cholera, to mój samochód ! - krzyknąłem. - Aż takim idiotą jesteś? Mam wezwać policję?

- JP na 100% - wymruczał dres.
- Tak, też wiem, że jutro poniedziałek. Ale nie za bardzo wiem, co to ma do rzeczy. Odwal się od mojego samochodu, bo zawołam kolegów! - i pokazałem na grupkę sześciu  łysoli w szalikach Tubize zmierzających na stadion.

- No dobra, OK, idę - odparł speszony drech.

- Wcale, kurwa, nie OK! - wrzasnąłem. - Rozwaliłeś mi szybę. Panowie jednak się tobą zajmą.

I kiedy łobuz dostawał  po dupsku, ja udałem się dalej na stadion. Nie wchodziłem nawet do szatni, zawodnicy powinni sami czuć się ostro zmotywowani. Stojąc tak z asystentem przy linii bocznej zobaczyliśmy naszych piłkarzy wybiegających z tunelu na boisko w Genk. Za chwilę usłyszałem szept podekscytowanego Mazzu:

- Patrz Zdzicho, ale teraz podanie do Gruszczyńskiego, ten odgrywa do di Gregorio i GOOOOL! Świetna akcja! A teraz popatrz, krótkie dośrodkowanie, wycofanie do Masiny i piękna bramka! Ale nasi fantastycznie grają! A co to za wrzawa teraz? - rozejrzał się zdezorientowany.

- To rywale wychodzą na boisko - pokazałem na graczy Genk wylewających się z tunelu na murawę.

Speszony Felice nic nie powiedział tylko pokornie usiadł w kąciku ławki rezerwowych i już był gotów pociąć się pompką do piłek i bidonem gdyby nie szybka reakcja naszego masażysty, który złapał Mazzu za ręce i przywiązał do siedzonka. Ja natomiast wytrwałem przy linii i obserwowałem grę piłkarzy.  Już po 9 minutach podbiegł do mnie Alan Haydock:

- Trenerze, ja chcę siusiu.

- No nie - jęknąłem. - Nie masz naprawdę kiedy?!

- Ale ja muszę!

- No dobra, leć.

Haydock pobiegł do szatni, a ja nie anonsowałem zmiany, gdyż liczyłem, że zaraz wróci na boisko. Niestety 3 minuty później osłabieni tracimy gola. Wściekałem się na Alana, a kiedy po następnych 3 minutach nie wracał, dokonałem zmiany. Niewiele to jednak pomogło, bo nasza gra nadal wyglądała fatalnie i w 36 minucie dostaliśmy drugą bramkę. Strzelcem - Joao Carlos.

- Nigdy nie będziesz Belgiem czarnuchu! - krzyczałem wściekły. - A do tego masz brzydką twarz!

- Ja?! - Carlos podszedł do mnie.

- Tak, ty! - odkrzyknąłem. - Maciek z Klanu to przy tobie prawdziwy amant!

- Oż, ty szmato - sapnął Joao i zamachnął się. Udało mi się uniknąć ciosu, ale oczywiście zaraz potem padłem na murawę z okrzykiem jęku. Prawdziwa szkoła Kryśki Ronaldo, nie ma co. Sędzia widząc to co prawda oszczędził piłkarza, ale mimo jego usilnych protestów powiedział, że sprawą zajmie się komisja dyscyplinarna.

Poza tym ekscesem nic się potem wielkiego nie zdarzyło, przegrywaliśmy 0:2 i graliśmy kompletny piach, beton, cement. Do tego okazało się, że Haydock wychodząc na boisko z toalety, zobaczył w telewizji kolejny odcinek „Pierwszej Miłości" i postanowił oglądać dalej. Wbiegłem więc do szatni rzucając bardzo mocne, dosadne i wyjątkowo brzydkie słowa:

- Kurczę pieczone, gracie jak banda urwipołciów - krzyczałem. - Małe platfusi ki, motyla noga. Nie potraficie do jasnej anielki piłki prosto kopnąć. To bardzo nieładnie z waszej strony, wy huncwoty. A ty - wskazałem na Haydocka - ty łobuzie jeszcze się ze mną policzysz. Po meczu cała drużyna zapakuje się do autokaru, a Alan pociągnie go uszami do Tubize. I więcej masz tak nie robić! A teraz gargamelki wracajcie na boisko i ma być poprawa!

Widać było w drugiej połowie, że ta ostra reprymenda zdecydowanie poskutkowała. Zaczęliśmy grać zdecydowanie lepiej, chociaż nadal nie udało się nam strzelić gola. Aż w 71 minucie wykorzystałem swoją tajną broń. Przy ławce rezerwowej stanął mój dobry znajomy z podstawówki Tiger Woods (tak, kiedyś był biały) i miał za zadanie trafienie bramkarza rywali piłeczką. Sam na sam wybiegał właśnie Tomek Gruszczyński, a Tiger popisał się idealnym hedszotem, jak mówią gracze w CS'a. „Gruszka" strzelił gola i zmniejszyliśmy straty. Niestety zaraz potem ochrona zgarnęła Woodsa i skonfiskowała jego kij. Trudno, musimy sobie radzić sami. Już w 81 minucie cieszyliśmy się z remisu. Di Gregorio wykopywał piłkę, a bramkarz rywali tak się na nią zapatrzył, że aż jej nie złapał. Widać, że uderzenie Wooda zrobiło swoje. Wynik utrzymaliśmy do końca, remis 2:2, cieszyło, bo trudny rywal i do tego wyjazd. W szatni panowały więc znakomite nastroje. Już nawet Alan Haydock liczył, że mu się upiekło. Nie ma szans, będzie robił to co powiedziałem. Drużyna ruszyła powoli autokarem (spróbujcie sami pociągnąć autobus uszami, nie da się tutaj szybko), a ja udałem się jeszcze na konferencję prasową.

- Co to się dzieje z autokarem pańskiej drużyny - spytał pierwszy dziennikarz. - Wchodząc tu, widzieliśmy, że ciągnie go Alan Haydock...

- Ja widać jestem bardzo ekologiczny, jest to nowy sposób oszczędzania paliwa i nie trucia atmosfery - odparłem. - Jak widać jest to bardzo dobry i zupełnie bez wysiłkowy sposób, co zresztą widać po naszych uśmiechniętych zawodnikach - pokazałem przez okno na roześmiany autokar.

- Przejdźmy na chwilę do meczu. Padły oskarżenia, że najpierw sprowokował pan, a potem zasymulował uderzenie przez Joao Carlosa.

- Ależ to jego wina - powiedziałem. - Całkiem słusznie powinien zostać zdyskwalifikowany. Jestem człowiekiem niesamowicie tolerancyjnym i w ostateczności mogę się ewentualnie zgodzić na to, aby Murzyn grał z białymi w piłkę. Ale żeby strzelał nam gole - co to, to nie.

Po skończonej konferencji pora było wracać do Tubize. Udałem się więc do swojego samochodu i ruszyłem w drogę...

 


 

Proszę o opinie i komentarze. Poprzednia część. Zapraszam do udziału w sondzie :D

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

SONDA

Czy misie koala są misiaste?

Zagłosuj

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.