Informacje o blogu

Quot capita, tot sententiae

AFC Tubize

Jupiler Pro League

Belgia, 2008/2009

Ten manifest użytkownika Dzwoniu przeczytało już 1690 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Przygody w Tubize #703.10.2009 19:16, @Dzwoniu

4

Piękna akcja! Brawo! Tam teraz zagraj! No i bramka! - wydzierałem się na treningu, który odbywał się w naszym ośrodku koło stadionu. Był to piękny, zabytkowy obiekt i dzięki hojnej ręce pana prezesa nie zapuścił się jeszcze aż tak bardzo. Trawa sięgała zawodnikom zaledwie do kolan. Długość treningu też potrafiła być zmienna, ale to i tak zależało od wytrzymałości baterii w latarkach, bo niestety  o tej porze roku potrafiło się już szybko ściemniać...

- Trenerze, może wreszcie ustawimy te bramki i poda nam trener piłkę? - z zamyślenia wyrwał mnie Vandelanoitte.

- Nie - odparłem. - Na razie ćwiczcie na sucho. Bez piłek i bez bramek! Zresztą dobry piłkarz i bez piłki sobie poradzi.

Swoją drogą trzeba będzie kupić nowe futbolówki. Ta zielono-czerwona z napisem „Futbal" mocno się już poniszczyła. Może uda mi się uzyskać jakiś rabat w Tesco na nową, inaczej może być ciężko.

Na koniec rzuciłem każdemu zawodnikowi po koktajlu buraczkowo-brokułowym i wszyscy polecieli przebierać się za najbliższe drzewko. Nie, wcale bliskość Holandii nie mogła spowodować jakichś deprawacji wśród moich zawodników. Choć swoją drogą to ciekawe skąd te ślady po pejczu na plecach Gruszczyńskiego. Będę musiał się go o to spytać.

************

„Czy odpowiedź A to na pewno twoja ostateczna decyzja? - pytał Hubert Urbański. -Pytanie brzmi: Ile wynosi suma dwóch dwójek. Odpowiedziałeś, że 4. Gramy o 200 zł. Czy jesteś tego pewien?" Oglądałem właśnie Milionerów, gdy zadzwonił telefon. Znowu jakiś pismak, tym razem z gazety o wyjątkowo dźwięcznej nazwie „Goniec Piłkarski Tubize":

-Witam pana. Mam do pana kilka pytań. Na początek : Co pan sądzi o wzmocnieniach? Mówi się, że powinien pan wzmocnić ekipę zimą za łączną sumę około pół miliona euro. Co pan o ty powie?

- Hehe, no widzi pan - odparłem. - Za pół miliona to ja się dogadam z 10 sędziami podczas 10 meczów ligowych. A poza tym mamy bardzo dobry skład. Wszyscy to fajne chłopaki, mają fotoblogi, konta na NK, mnie w znajomych... Czego chcieć więcej.

- Myśli pan o reprezentacji Polski?

- Tak... Zawsze wtedy gdy rano huczy mi pod domem młot pneumatyczny podczas budowy dróg i mam tylko jedną myśl „ZABIĆ!".

- E, chodziło mi raczej, czy chciałby pan zostać selekcjonerem?

- Po pierwsze nie chcę. A po drugie - nawet gdybym chciał, musiałbym najpierw trzy razy wymasować dupę Piechniczkowi oraz skosić trawnik i zrobić manicure Engelowi. No i wytrzeć dupsko pana Laty kiedy skończy swoje przygody na kiblu. Dlatego uważam, że Stefek Majewski idealnie się do roli selekcjonera nadaje.

- Przylgnęła do pana opinia osoby unikającej kłopotliwych pytań...

- Cóż za nonsens - odparłem.

- W takim razie - spytał dziennikarz. - Proszę powiedzieć czy to prawda, że Omar Mussa źle się czuje w Tubize?

- Następne pytanie proszę - powiedziałem.

- Nie mam już więcej pytań. Żegnam się z panem - i rozłączył się.

Zaraz po nim zadzwonili do mnie przedstawiciele jakiejś kopalni z Doniecka, twierdzili, że widzieli ogłoszenie w gazecie, a oni potrzebują kilku kopaczy od zaraz. Bez żalu zwolniłem im 5 zawodników ze starego składu Tubize.

**************

Na drugi dzień prezes otrzymał dotację na klub. Tak, znowu! Jak ten człowiek to robi! Tym razem pieniądze zyskał na wybudowanie nowych zabytków w Tubize. Jakby tego było mało otrzymał order za zasługi.

- Musiałem go jednak przetopić.

- Jak to?! - zakrzyknąłem. Siedziałem właśnie w gabinecie Langendrisa i dyskutowaliśmy o przeznaczeniu finansów na punkty ligowe.

- Po pierwsze mogli mi go ukraść. A po drugie zarobiłem sporo nowych pieniążków do mojej kolekcji. No już, nie patrz na mnie tak dziwnie...

Odszedłem wpatrzony w ziemię. Cóż to znaczy? Dlaczego prezes pozbywa się honorowego orderu? Ile punktów będę miał za pieniądze uzyskane z funduszów państwa? Czy uda mi się utrzymać formę di Gregorio. I gdzie ja do cholery jestem?!

Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem puszczę. Na lianie pędził do mnie wściekły małpiszon z bananem w ręku. Uciekałem, biegłem, pędziłem w drugą stronę, kiedy zobaczyłem przed sobą Leo Beenhakkera:

„Przeprowadzę cię na jasną stronę księżyca - powiedział i pociągnął mnie za rękę".

-Trenerze, trenerze - ciągnął mnie za rękę Barisic. - Uderzył się pan w ten słup, trzeba głowę wysoko trzymać.

- Uhh, dzięki - powiedziałem.  Znajdowałem się w szatni zawodników po treningu przeprowadzonym przez mojego asystenta. Wstałem i otrzepałem się, a reszta drużyny, która stała nade mną udała się pod prysznic.

Nagle odezwał się telefon. Zaciekawiony odebrałem. W słuchawce gadał jakiś kobiecy głos:

- Słuchaj strasznie drogie to futro.

- Ile? - zapytałem.

- Pięć tysięcy euro - odparł głos.

- No to spokojnie, bierz, stać nas - powiedziałem.

- Super! Wiedziałam, że się zgodzisz!

Po wyłączeniu rozmowy udałem się do łazienki i od progu zawołałem:

- Czyj to telefon?

- Mój - podbiegł Masina i wyrwał mi telefon. Poleciał do szatni skąd ze słuchawki dały się słyszeć głosy : Szuja! Kto daje i zabiera!

- Naprawdę nie wiem co jej odbiło - powiedział Dennis wracając do łazienki. - Czemu sobie ubzdurała, że pozwalałem jej kupić futro za pięć tysięcy...

**************

Przed meczem ze Standaredem musiałem wymyślić jakąś mocną motywację dla drużyny. Trzeba było zrobić coś co natchnie ich do zwycięstwa. Przez cały poprzedni dzień strzelaliśmy i rzucaliśmy toporkami do podobizn Witsela, ale to ciągle było za mało. Przechodziłem akurat koło biblioteki, kiedy wpadłem na genialny pomysł. Musiało zadziałać, ale tej broni chciałem użyć dopiero, gdyby sprawy układały się nie po naszej myśli.

**************

- Chłopaki, mamy trzy cele - mówiłem w szatni. - Wygrać, zdobyć bramkę więcej od przeciwnika, stracić bramkę mniej od przeciwnika. Jeśli dorzucicie do tego trzy punkty będzie fantastycznie!

Uzbrojeni w tasaki, pały i noże wyszliśmy na murawę. Po krótkiej rozmowie i użyciu solidnych argumentów, które mieliśmy w rękach sędzia zgodził się na posiadanie tych przedmiotów przez nas.

W pierwszej połowie niewiele się działo. Poza momentem kiedy na Witsela zamachnął się Gil i trafił w Haydocka, który z połamanymi żebrami odjechał na sygnale do szpitala. Wpadłem do szatni. Pora było zastosować swoją tajną broń.

- Koniec z wami - krzyczałem .- Siedzieć mi wszyscy. Mazzu, zamknij drzwi. I cisza.

Otworzyłem „Przeminęło z wiatrem" i zacząłem czytać:

„-Dżordżu - rzekła z nostalgią Scarlett. - Aliści niewiele się znamy. Cóżeś waść, iż ino kawałka ciastka herbatnikowego podać mi nie chcesz, a zjednać mnie jeno pragniesz.

- Niewierna jesteś, moja Scarlett - odparł Żorż. Jego ramiona falowały w gniewie, a twarz przybrała okrutny grymas. - Żan Pol z pewnością ci to wytłumaczy. Bo to on jest zdrajcą.

- Ach, Dżordż - jęknęła omdlewając Scarlett. Jej białe ciało zadrżało i upadło na ziemię ze stukiem, przypominającym jako żywo stukanie dzięcioła o drzewo.

-Cóżem uczynił - zakrzyknął przy użyciu swych muskularnych strun głosowych młody Dżordż. - Nie tak dawno ta oto luba Scarlett uśmiechała się do mnie pod wąsem, leży teraz jeno zemdlona, a ja cóż począć - obcesowo się z nią obszedłem. Powiedz o Scarlett, co teraz czynić mam!

- Ucałuj mię najdroższy - wypowiedziała z tytanicznym trudem Scarlett.

- Nie mogę - przeraził się Dżordż. - Znamy się dopiero  4 lata, a ja jestem Anglikiem. Musimy się lepiej poznać, jeno daj mi szansę...."

- Kto chce dalej słuchać? - spytałem. Cisza. - No to teraz jazda i macie mi to wygrać bo będę wam codziennie czytał to w całości! Aha i upolujcie wreszcie tego Witsela.

Ruszyliśmy z animuszem, ale nadal nie potrafiliśmy strzelić gola. Polowanie na Witsela również nie wychodziło, aż nadeszła 76 minuta, kiedy to di Gregorio dopadł Belga, ale ten odbiegł od niego, zasłonił się Ivanem de Camargo i to ten oberwał maczetą i musiał z przyczyn obiektywnych opuścić boisko. Zaraz potem - stało się! Tomislav Mikulic fauluje Gruszczyńskiego w polu karnym, wściekły Tomek załatwia mu pałką pobyt w szpitalu, a Yasin Karaca zdobywa gola z karnego! 1:0 utrzymuje się do końca i wygrywamy ultra ważne spotkanie! Ja jednak miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia.

- Choć tu ty dredzie pieprzony - krzyczałem za Witselem przepychając się przez tłum piłkarzy w przejściu do szatni. - Tak, do ciebie mówię małpiszonie. Wracaj prostować banany do Afryki! Te, Defour, z drzewa go ściągnąłeś, żeby ci dupę wylizywał?!

Obaj zawodnicy Standardu podeszli w moją stronę. W zasadzie miałem dwie opcje : wycofać się albo uciekać. Postanowiłem wykonać trzecią - odwrót taktyczny. Wbiegając na boisko krzyknąłem do schodzących Karacy, di Gregorio i Gruszczyńskiego : Łapajcie tych dziadów! I rzuciłem się pędem przed siebie do porzuconego przez Niemców podczas inwazji na Belgię karabinu maszynowego. Okazał się niepotrzebny, bo odwróciwszy się zobaczyłem Witsela z głową Defoura w dupie. Tak się załatwia to u nas!

- To za Wasyla! - krzyknąłem waląc Witsela prosto w piszczel. W efekcie strasznie rozbolała mnie ręka, okazało się, że Belg ma ochraniacze na sobie.

Zaraz potem moi piłkarze zawlekli obu delikwentów do szatni, a ja ze spuchniętą ręką udałem się od razu do domu. Pry wejściu czekała na mnie niespodzianka. Wreszcie przyszła ta autobiografia Grzesia Rasiaka napisana przez Romka Kołtonia. Odpakowałem i od razu zabrałem się do lektury. Nie ma to jak dobra powieść humorystyczna na dobranoc...  Same tytuły rozdziałów były intrygujące:

„Ratujmy lasy deszczowe - czyli Grzegorz nie może znaleźć klubu"

„Od zera do zera - przygody Rasiaka w reprezentacji Polski"

„Jak Grzegorz został Rasiakiem - rozważania nad sensem życia".

***************

Następnego dnia z rana wpadł do mnie di Gregorio:

- Cześć trenerze, wpadłem podziękować, za fantastyczne przygotowanie mnie do sezonu. Przyniosłem nawet parę filmów...

- Gladiator, Rocky i James Bond? - spytałem.

- Niee - odparł zadowolony Joris. - „Żyrafy z Szafy", „Lemury z Dziury", „Ptaki...

- Ptaki z Paki?

- Nie - odpowiedział di Gregorio. - Po prostu „Ptaki". To co - oglądamy?

Nie miałem najmniejszej ochoty oglądać podrzędnego kina niskobudżetowego. Jako, że Joris był zdecydowanie większy i silniejszy ode mnie zdobyłem się na całą odwagę jaką posiadałem i z wielkim wysiłkiem powiedziałem :

- Chętnie.

I cóż. Trzeba było oglądać. Dzień zmarnowany, a trzeba przecież jeszcze zorganizować zjazd koła nałogowych zbieraczy pączków i sosu do bagietek. Trudno, jutro się tym zajmę...

 


Proszę o komentarze. Poprzednia część.

 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.