Dla jednych synonim słowa "gazeta", przez innych pogardliwie nazywana "wybiórczą". Taka jest, nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat, "Gazeta Wyborcza".

Cała ta kontrowersyjność wzięła się z wielkiego poszanowania zasad demokracji. U Adama M. publikować może zarówno prawicowiec - nieprzypadkowo trzymano się tak długo loga Solidarności na górze strony - jak również członek radykalnej lewicy (choćby cykl felietonów Magdaleny Środy). Nad wszystkim góruje zasada - chyba nieznana włodarzom TVP i TVN-u - o wolności wypowiedzi i prasy. Wolności nie tylko od władzy, lecz również od silnego lobby.

Na Scenie widocznie uznano, że w/w telewizje osamotnione być nie mogą. Złe wzory, a zło to czai się na samej górze, są kopiowane przez innych, dotąd wydawałoby się niewinnych. Zamiast demokracji na obraz późnej postrewolucyjnej Francji mamy raczej sytuację, której moglibyśmy spodziewać się tylko po wybiórczym spojrzeniu na avatary niektórych członków rządu. Zamiast dyskusji mamy wytarte formułki*, miast argumentów - inwektywy**.

"Kto nie znami ten przeciw nam"? 

Mimo tego całego zamieszania, oskarżeń o naiwną - lub też, to oczywiście pokrętna logika, cyniczną - próbę dogodzenia wszystkim, "Gazeta Wyborcza" odniosła jednak niewiarygodny sukces, z biuletynu wyborczego przekształcając się w najbardziej poczytną gazetę codzienną odrodzonej Polski.

Niedawno sam Wicepremier nawoływał redakcję FM Zone "Nie idźcie tą drogą". Dzisiaj nie nawołuję - pytam, pal licho patos i odwołania globalne:

Chcemy iść w kierunku Niemiec, czy może wybieramy się do Moskwy lub Mińska...?

*- Z głupkami nie rozmawiam, przed głupkami trzeba się bronić.

**- Dawno nie czytałem czegoś równie głupiego.

PS Żeby była jasność - nikomu nie odbieram prawa do atakowania czyichkolwiek tekstów. Chodzi tylko o mentalność wyższą od tej Kalego.