Artykuły

Pełnokrwisty kogel-mogel #4
Seju 16.01.2010 21:10 4971 czytelników 0 komentarzy
1

V

BOLESNE PRZEBUDZENIE

Otwierając oczy następnego poranka mocno się zdziwiłem. – Jakoś tutaj inaczej… - wysyczałem przez dziwnie zaschnięte gardło. Ciężko mi było się podnieść z łóżka, które też wyglądało nieswojo, w dodatku było niesamowicie twarde. Myślałem, że nadal śnię, dlatego nie robiłem żadnych problemów. Problem stworzył dopiero zarys twarzy pewnego starca, który był mi skądś znany i raczej nie kojarzyłem go zbyt pozytywnie.

- Tym razem nam pan nie ucieknie! – krzyknęła uśmiechnięta młoda kobieta. Była ubrana na biało.

- Ale… o soo chozi? – wybełkotałem.

- Pan jeszcze nie kojarzy? Wezwać lekarza może? – zakłopotała się.

- Nie nie, spokojnie. Jestem w szpitalu, tak? Tylko nie wiem, co ja tutaj robię – odpowiedziałem. Zdałem sobie sprawę z tego, że w jakiś sposób znalazłem się w szpitalu, z którego niecały miesiąc temu zwiałem.

- Był pan w kiepskim stanie. Leży pan tutaj bez słowa od kilku dni. Baliśmy się o pana – poinformowała kobieta.

- Jak to, kurwa, baliście? Przecież ja jestem poważnym człowiekiem, mam obowiązki, mnóstwo pracy, ludzi, którzy mnie potrzebują, a wy się, kurwa, baliście? Nie mam czasu na te pierdoły, wychodzę.

- Nie może pan…

- Mogę, wypisuję się. Na własne żądanie… Czy jak to tam było. Muszę podpisywać? – zapytałem zdenerwowany.

- Tak. I to nie jeden dokument – odparła śmiejąc się szyderczo. Wraz z nią w śmiech wpadła cała sala, złożona z piętnastu starych, zniszczonych osób. Ich rechot był okropny. Zdenerwowałem się do bólu. Wstałem, chwyciłem kulę, która najprawdopodobniej służyła jednej z pacjentek do poruszania się i stanąłem na środku pokoju. Okropnie śmierdziało starością. Rzuciłem wzrok na dziadka, który zrywał boki ze śmiechu. Byłem coraz bardziej przerażony. Cisnąłem wreszcie kulą prosto w głowę starca, który spadając z łóżka uderzył silnie o zimne, kafelkowe podłoże. Wskoczyłem na łóżko, którego poduszka nabrała już czerwonej poświaty. Nie przestawali się śmiać, czułem się źle, miałem ochotę wyskoczyć przez okno, do czego namawiała mnie piękna pielęgniarka. Podbiegłem do niej i uderzyłem w ramię; padła na parapet, krzycząc z bólu. Zacząłem ją kopać. W końcu chwyciłem kobietę za nogi i wypchnąłem przez okno. Głośny wrzask brzmiał coraz ciszej, aż w końcu ucichł, poprzedzony silnym uderzeniem. Odwróciłem się rozzłoszczony w stronę reszty osób. Nastała grobowa cisza. Wszyscy patrzyli na mnie z lękiem. Czułem się ważny. Czułem się pewny i przebiegły. Wiedziałem, że nic mi za to nie grozi, bowiem działałem w słusznej sprawie. Wtem przeraził mnie głośny huk.

- Dodzwonić się do ciebie nie idzie, co ty wyprawiasz?! – przed moimi oczami stanął prezes. Silnie zdenerwowany.

- Przepraszam. Ja… Nie wiem…

- Zaspałeś na mecz? Człowieku, ogarnijże się wreszcie! Gdzieś wczoraj balował?

- Nigdzie, szefie! – krzyknąłem spocony i jednocześnie szczęśliwy z przebudzenia we własnym mieszkaniu. – Sam nie wiem jak to mogło się stać. A… jak mecz?

- Srak! Remis. A, właśnie – zauważyłem, że przypomniało mu się coś ważnego. Usiadł na krześle, spojrzał na mnie, a następnie kontynuował. – Od dziś masz asystenta.

- Kogo?! – krzyknąłem z pretensją w głosie. Nie lubiłem pomocy. Zwłaszcza ludzkiej.

- Spokojnie. W dzisiejszym meczu twoją drużyną kierował mój przyjaciel, a twój… kierowca autobusu. W zasadzie niczego nie zmieniał, ale jakieś tam pojęcie ma i za małą dopłatą będzie mógł cię zastępować… Tylko nie myśl, że możesz sobie spać do woli! Będziesz miał pomocną dłoń, po prostu. W dwóch zawsze, że tak powiem, raźniej. – rzekł z uśmieszkiem. Było mi głupio, ponieważ zostawiłem swoją drużynę bez opieki, w dodatku sprawdzenie nowych graczy ograniczyło się do jednego sparingu. Musiałem więc zadecydować na ślepo.

Udałem się również na mecz białoruskich bezrobotnych piłkarzy, na którym miałem nadzieję znaleźć kogoś wartościowego.

Zasiadłem na trybunach przy takich osobistościach jak Eduard Baltruszewicz, Wiktor Hanczarenka, czy Alaksandar Chackiewicz. Nigdy nie przypuszczałem, że tego typu spotkania wiążą się z takim zainteresowaniem. Liczyłem się również z tym, że jeżeli jeden z zawodników wybije się ponad resztę, to ciężko mi będzie walczyć mając tak nikły budżet. Mimo tego zasiadłem wygodnie na krzesełku czekając na dobry mecz. Spotkanie zakończyło się remisem: 1-1. W oko wpadł mi jeden zawodnik, którego postanowiłem ściągnąć na testy. Był to Alexandr Shubladze. Zawodnikiem spotkania został jednak ogłoszony Sergey Pyrkh – środkowy pomocnik, były zawodnik klubu FK Homel, a przy tym strzelec jednej z bramek. Również postanowiłem się nim zainteresować, choć doskonale wiedziałem, że jego transfer jest dla nas mało prawdopodobny.

Mój scout przysłał mi raport. Nareszcie. Po jego odczytaniu nie byłem jednak zbytnio zadowolony. - No cóż, muszę liczyć na siebie – pomyślałem zgniatając bezwartościową kopertę.

Do mojego zespołu dołączyło trzech zawodników, których wcześniej testowałem.

Byłem niezmiernie szczęśliwy z transferu Daurbekova, który szybko otrzymał przydomek „Strzała”. W dniu, w którym podpisywali swoje kontrakty, rozgrywałem ostatni sparing przed inauguracją rozgrywek ligowych, dlatego bardzo zależało mi na ich występie. Naszym przeciwnikiem był nie byle kto, bo samo MTZ-RIPO Mińsk. Wyjściowa jedenastka wyglądała następująco: Lisovskiy, od lewej: Kravchenko, Antsypov, Karatai, Khodyko – Denisyuk, Kashkar, Kotsur, Gorohov – Strzała, Tsernienko. Wyszliśmy bardzo skoncentrowani na to spotkanie. Poradziłem moim graczom grać swoje, aż do momentu dalszych wskazówek. Byli świadomi klasy przeciwnika, a ja nie chciałem, by po utracie jednej bramki kompletnie oddali inicjatywę. Nowi zawodnicy wydawali się być zdeterminowani. – Do boju, chłopaki. Pokażmy im, że Wiedrycz stanowi jedność! – krzyknąłem motywująco wychodząc z szatni. Gracze po chwili pojawili się na murawie, a w zasadzie na lodowisku. Nasz stadion był zasypany śniegiem.

Drużyna Mińska, występująca w czerwonych koszulkach, atakowała od początku, jednak jakże wielkie było moje zaskoczenie, kiedy tylko Denisyuk umieścił piłkę w bramce strzeżonej przez Denisa Dechko. Na przerwę schodziliśmy z przewagą, pewni siebie, co zgubiło nas już na początku drugiej części meczu. W chwilę po wznowieniu gry napastnik gości pokonał naszego golkipera doprowadzając do wyrównania. Pod koniec spotkania dokonałem dwóch zmian – Lekko utykających Strzałę i Kotsura zmienili Golovko i Bondarenko. Parę minut po dokonaniu zmian właśnie Bondarenko padł przed polem karnym, popchnięty przez obrońcę gości. Do piłki ustawionej na osiemnastym metrze podszedł niezawodny Denisyuk i wpakował ją po raz drugi do siatki bezradnych graczy z Mińska. Odnieśliśmy ważne zwycięstwo, napawające optymizmem przed rozgrywkami ligowymi. Po meczu podziękowałem zawodnikom, chwaląc każdego z osobna. Wygrać w takich warunkach jest ciężko i choć wydawało się, że to gospodarze mieli przewagę, moi gracze zasługiwali na podziękowania.

Dziewiętnasty marca był zbiorowiskiem przeróżnych informacji, z których większość była bardzo optymistyczna. Pierwszą i – mam wrażenie – najważniejszą było podpisanie umowy z klubem Naftan Nowopołock. Nasi kompani będą zasilać klubowe szeregi uzdolnionymi młodymi graczami, którzy nie łapią się do gry w ich wyjściowej jedenastce, a  także wpłacać na nasze konto sumę €6.58 tys. rocznie. Naszym jedynym zobowiązaniem jest rozegranie meczu sparingowego z Nafanem na naszym stadionie. Wydawało mi się, że umowa jest bardzo dobrze skonstruowana. Tego dnia dowiedziałem się również, że nasze szeregi zasilił Sergey Pyrkh, czyli strzelec bramki w meczu białoruskich bezrobotnych. Nieciekawą wiadomością była kontuzja Strzały. Daurbekov doznał stłuczenia głowy podczas jednej z sesji treningowych. Za około dziesięć dni powinien już jednak wrócić do treningu, dlatego nie popsuło to mojego, świetnego tego dnia, humoru. Wieczorem doszła do mnie kolejna informacja – Andrey Urupin, młody, perspektywiczny pomocnik, dołączył do nas na zasadzie wypożyczenia. Pierwsze profity współpracy z Nowopołockiem zagościły w naszej szatni.

Byłem zadowolony, ponieważ to, czego tak bardzo obawiałem się przed sezonem, czyli braki kadrowe, nie dolegało już nam w nawet najmniejszym stopniu. Teraz nie miałem pojęcia kogo wystawić na pierwsze spotkanie w sezonie, w którym podejmować mieliśmy FK Mińsk.

Postanowiłem przeprowadzić rozmowę z moim asystentem. Doszliśmy do wniosku, że warto byłoby postarać się o jeszcze dwa mecze sparingowe, ponieważ nasi zawodnicy nie są w pełni formy i przydałoby im się takie rozbieganie. Yuriy postanowił wziąć to na siebie, czego skutkiem było rozegranie dwóch sparingów – pierwszego, z Dynamem Brześć, które zgodziło się przyjechać na nasz zaśnieżony ciągle stadion, oraz drugiego i jednocześnie ostatniego w okresie przygotowawczym, podczas którego zmierzyliśmy się z drużyną o nazwie Bereza. Oba sparingi wyszły nam na dobre, bowiem zorientowałem się w umiejętnościach nowych zawodników, a reszta widocznie poprawiła swoją kondycję.

Obudził się Tsernienko, co bardzo dobrze wróży. Po powrocie Strzały będzie na pewno ciekawie. Udało mi się dogadać z prezesem w kwestii transferu Shubladze, na którym bardzo mi zależało. Ten ofensywnie usposobiony pomocnik również dobrze zaprezentował się w spotkaniu graczy bez klubu, dlatego postanowiłem jako pierwszy wyciągnąć po niego rękę. Ostatni tydzień przygotowań do sezonu był bardzo napięty. Praktycznie nie miałem nawet paru godzin wolnego, by usiąść, odpocząć, trochę odsapnąć od tej piłki. Z futbolem nie miałem do czynienia przez ostatnie dwadzieścia lat mojego życia. Wcześniej, jeszcze jako dzieciak, grałem w małym szkockim klubie - White Horse AFC. Byłem żywiołowym skrzydłowym i choć często sadzano mnie na ławce rezerwowych, to zawsze ceniono we mnie ambicję. Dziś obudziło się we mnie coś, co kiedyś było moim atutem: chęć pokazania, że to ja jestem tym najlepszym.

Do klubu wpłynęła oferta za Denisyuka, jednak €6 tys. to nie były pieniądze godne naszej podpory. Nie sprzedałbym go wtedy nawet za dwa razy większą kwotę. Był dla mnie bezcenny. Czwartego kwietnia nastąpiło zakończenie okienka transferowego, więc mogłem zabrać się za małe podsumowanie. Do klubu dołączyło sześciu zawodników, za których w sumie zapłaciliśmy… okrągłe zero. Dwóch napastników – Tsernienko i Daurbekov to zawodnicy, na których liczyłem chyba najbardziej. Od ich skuteczności będzie zależało bardzo wiele. Kashkar to wszechstronny obrońca, którego na pewno niejednokrotnie jeszcze wykorzystam do wystawiania pierwszej jedenastki. Pyrkh, Shubladze i Urupin to pomocnicy, z których na razie pierwsza dwójka wydaje się być najbliższa grze od pierwszych minut. Z transferów jestem zadowolony, ponieważ stawiałem sobie na cel przede wszystkim wzmocnienie linii ofensywnej i sądzę, że plan został wykonany w stu procentach. O tym, czy moje wnioski są słuszne dowiem się zapewne w dalszej części sezonu, jednak wtedy o tym nie myślałem.

- Czas wreszcie odpocząć, przespać się, odsapnąć… - powiedziałem sam do siebie, wchodząc do pokoju. Wiedziałem, że nie będę miał zbyt wiele czasu na relaks, ponieważ już za trzy dni, ósmego kwietnia, czekało mnie otwarcie ligi. FK Mińsk, czyli zespół, z którym mieliśmy się zmierzyć, również dokonał sporej liczby wzmocnień, a jednym z istotniejszych było pozyskanie młodego środkowego obrońcy – Arama Abdukadera Abd-Al.-Madzhida, czyli po prostu Madzhida. Białorusin z algierskimi korzeniami cechuje się ponoć bardzo dobrą grą fizyczną, imponuje również odbiorem. O tym, na co go stać, przekonałem się już niebawem. Teraz jednak nie miałem ochoty na piłkę. Było już ciemno, lecz nie zapalałem światła, wręcz przeciwnie – pogasiłem wszystkie możliwe oświetlenia, by całkowicie odsłonić duże okna, dzięki którym blask księżyca rozjaśnił mój pokój. Było bardzo klimatycznie. Usiadłem na drewnianym fotelu, przysunąłem się nieco bliżej parapetu i spojrzałem na niebo. Znowu myślałem o ojcu. Kilka miesięcy wcześniej, kiedy jeszcze siedział kilka metrów ode mnie na drewnianym stołku, wydawało mi się, że nic nas nie łączy. Teraz jednak martwiłem się o niego bardziej niż kiedykolwiek. Było mi źle, dlatego postanowiłem tego nie ciągnąć. Rozebrałem się do naga, wykąpałem, a następnie położyłem się na pościelone wcześniej łóżko.

Dziesiątego kwietnia byłem bardzo zdenerwowany. Wiedziałem,  że czeka mnie debiut w meczu o punkty, przy pełnych trybunach. To było duże wyzwanie. Przed stadionem dopadła mnie grupka reporterów, od których nie zamierzałem się uwalniać.

- Spragnieni futbolu kibice na pewno zaznaczyli sobie w kalendarzach dzień inauguracji nowego sezonu. Jest pan podekscytowany? -  zapytał pierwszy mężczyzna, podstawiając mi dyktafon pod same usta.

- Tak, jestem. Jestem niezwykle podekscytowany i liczę na zwycięstwo. Musimy jak najlepiej otworzyć ten sezon – odparłem.

- No właśnie, a jak pan ocenia szanse na zwycięstwo w dzisiejszym spotkaniu? - dorzuciła reporterka.

- Oczekuję, że to my będziemy dyktować tempo tego meczu. Liczę więc na zwycięstwo, o czym zresztą już wspomniałem.

- Wielu fachowców uważa…  - zaczęła kolejna -… że forma, w jakiej będzie Dmitriy Denisyuk, może mieć kluczowe znaczenia dla losów tego spotkania. Zgadza się pan z nimi?

- Myślę, że mogę się z nimi zgodzić – rzuciłem. Byłem świadom znaczenia mojego lewego pomocnika i nie zamierzałem tego ukrywać. Kolejne pytanie dotyczyło nadchodzącego sezonu, a właściwie tego, czy jesteśmy do niego należycie przygotowani. Stwierdziłem, że tak, przecież wszystkie sparingi i treningi nie poszły na marne. Mam już mniej więcej wyklarowany obraz pierwszego składu i na jego podstawie w trakcie sezonu będę walczył o wyniki. Reporterzy zadali mi jeszcze kilka krótkich pytań, na które starałem się odpowiadać jak najbardziej szczerze.

Po zakończeniu wywiadu wszedłem do klubowego budynku, który tego dnia tętnił życiem. Na każdym kroku odczuć można było emocje związane z inauguracją rozgrywek ligowych. Prezes tylko podał mi dłoń, poklepał po ramieniu i życzył szczęścia. Wyszedłem na stadion, by przyjrzeć się stanowi murawy. Kibice zbierający się już na trybunach przedwcześnie zaczęli nas dopingować. Wróciłem do klubu, przeszedłem do sektora z szatniami, by wejść wreszcie do miejsca pobytu moich graczy. Przywitałem się z nimi z uśmiechem na twarzy, a następnie zapytałem o ich dyspozycję. Pomimo tego, że łydki każdego z nich drżały z tremy, wszyscy chcieli grać. Wystawiłem więc wyjściową jedenastkę bardzo podobną do tej z ostatniego naszego spotkania.

Zawodnicy udali się na murawę, a ja posiedziałem jeszcze chwilę w szatni próbując się uspokoić. Wyszedłem wreszcie, by spojrzeć na mały, jednak przepełniony stadion. Kibice głośno reagowali na każdą akcję, dlatego emocje były dla mnie naprawdę niepowtarzalne. Przez pierwsze trzydzieści minut atakowaliśmy, choć bez większego zagrożenia. W czterdziestej minucie przed fantastyczną okazją stanął Denisyuk, jednak piłkę z linii bramkowej wygarnął bramkarz gości. Próbował Tsernienko, próbował Strzała - bezskutecznie. Po pierwszych czterdziestu pięciu minutach na stadionie w Reczycy kibicom nie było dane ujrzeć piłki w siatce. Druga połowa zaczęła się od szaleńczych ataków gości, którzy wyszli wyraźnie zdeterminowani. Opadli jednak z sił już po kilku chwilach, co dało nam przewagę. Nasi obrońcy, zwłaszcza Kravchenko, grali tego dnia bardzo dobrze, dlatego goście pod koniec meczu ograniczali się już tylko do strzałów z dystansu wiedząc, że i tak nie przedrą się przez skondensowaną obronę graczy w żółtych koszulkach. Wynik już nie uległ zmianie – otwarcie sezonu za nami i choć z lekkim niesmakiem, to muszę przyznać, że jednak udane. Nasi zawodnicy nie są na tyle zgrani, by rządzić i dzielić w lidze, więc każdy punkt będzie mnie zadowalał. Po pierwszym spotkaniu znaleźliśmy się na dziesiątej pozycji w ligowej tabeli, choć oczywiście wiedziałem, że muszę to brać z przymrużeniem oka. Faworyci wyklarują się dopiero po czterech, pięciu kolejkach, a do tej pory wszystko będzie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Przynajmniej tak sądziłem.


Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.