Artykuły

NUFC 14: Zwierzyna w akcji cz.1
Rob Zwierzyna 26.10.2007 00:53 10568 czytelników 0 komentarzy
7
Wstęp
14 czerwiec 2014 godzina 13:00

Hawaje. Lekka bryza wiejąca od morza, jak balsam wpływała na moje skołatane długim sezonem w Legii Warszawa, nerwy. Siódme z rzędu mistrzostwo, Puchar kraju, a na zakończenie, nikomu niepotrzebny, Puchar Ligi. Było ciężko, ale dobrze wyszło. Nareszcie trochę oddechu.
Z zamyślenia wyrwał mnie urokliwy widok kelnerki, która kręcąc biodrami opasanymi spódniczką z trzciny (cholera zresztą wiec, z czego) płynęła do mnie z kolejnym kolorowym drinkiem z parasolką. Zamknąłem na chwilę oczy. Trwaj chwilo trwaj! Już przygotowałem w myślach tekst typu „Jak pani dziś pięknie wygląda!” (nie ma to jak oryginalność), ale otworzyłem oczy i zobaczyłem z przerażeniem, że hawajska piękność zamieniła się w łysego prezesa Zygo (skąd się tu wziął, przecież go wywalili), który w towarzystwie nowego prezesa Miklasa (jeszcze go kibice nie wysłali na wycieczkę w kosmos) nachylił się nad moją umęczoną twarzą i zaskrzeczał „Kanikuły, zawtra ja na wsjo zabju...”
Obudziłem się z gromkim okrzykiem. Koszmar. Chciałem się zerwać z łóżka, ale powalił mnie totalny zgrzyt w mojej głowie spowodowany przez dwóch złośliwych krasnali uzbrojonych w wiertarkę udarową i młot kowalski. Znowu usłyszałem „Kanikuły... !” Skąd ja to znam...Ciężko wracająca świadomość pozwoliła mi na zlokalizowanie dźwięku – to moja komórka, jak oszalała tańczyła obok (dzięki ci Panie) butelki „Nałęczowianki”. Pociągnąłem solidny łyk osłabiając wyczyny krasnala z wiertarą i odebrałem telefon

Halo! – mój głos przypomniał mi wydarzenia wczorajszego dnia – świętowaliśmy koniec sezonu i były gromkie wyczyny wokalne. Chyba wygrałem dużą butlę „Jasia” i w ten sposób zaprosiłem krasnali...
Mr. Zwierzyna? – zapytał mnie głos z drugiej strony z wyraźnym angielskim akcentem
Speaking – zebrałem się na wyżyny mojego angielskiego. Na szczęście włączył się tłumacz
Witam serdecznie. Dzwonię w imieniu prezesa Newcastle FC, pana Chris’a Hockley’a.. W dniu wczorajszym, bez podania przyczyny, opuścił nasz klub, długoletni menadżer, pan Suchacki. Ponieważ od dłuższego czasu obserwujemy pana dokonania w dziedzinie piłki nożnej, podjęliśmy decyzję, żeby zaproponować panu prowadzenie naszej drużyny w następnym sezonie. Nasza decyzja jest ostateczna i ponieważ gonią nas terminy prosimy o szybką decyzję.

Obydwa krasnale jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozpoczęły pracę na bardzo wysokich obrotach. Ja w Newcastle? Chłopaki robią sobie jaja, jak z tym dzwonkiem w telefonie (w międzyczasie przypomniałem sobie ten przebój z przed 7 lat, jak zaczynałem przygodę z Legią)

Chłopaki nie róbcie sobie żartów z umęczonego sezonem trenera! – byłem autentycznie zły z powodu zniknięcia Hawajki ze snu.

Chłopaki?! – usłyszałem słabo ukrywane zdziwienie - Rozumiem, że jest pan zaskoczony naszą propozycją. Dajemy panu 24 godziny na zastanowienie. Proponujemy roczny kontrakt w wysokości 28 000 funtów tygodniowo i budżetem transferowym równym 30 milionom funtów. Skontaktujemy się jutro o godzinie 13:00 pańskiego czasu. Proszę o przełączenie na faks. Wysyłam panu umowę podpisana jednostronnie przez naszego prezesa. Licząc na pozytywna odpowiedź pozdrawiam serdecznie. See you.

Uruchomiłem faks. Po chwili zaczęły z niego wysypywać się kartki z kontraktem. To chyba jednak nie żart.

W ciągu pół godziny rozprawiłem się obydwoma gnomami (to byli chyba bracia bliźniacy) przy pomocy dwóch „Gardanów” i nowej butelki „Nałęczowianki”. Przeczytałem kontrakt. Standard. Może poza obiecanym samochodem, domem nad morzem (naprawdę to napisali, ach ci „Angole”) i dziesięciokrotnie większą pensją niż w Legii. Zachęcające. „No risk no fun”, pomyślałem. W razie, czego podkulę ogon i wrócę za rok do Legii. Kibice chyba mi wybaczą. Szkoda tylko, że nie mogę wygarnąć Miklasowi, co myślę o jego ciągłych odmowach na moje prośby o lepsze szatnie, boisko treningowe i odnowę, ale ch... z nim. Jeszcze to usłyszy.

Początki - 18.06.2014

Następnego dnia podpisałem kontrakt, odesłałem na numer podany na faksie, złożyłem wymówienie na Łazienkowskiej 3, pożegnałem się z administracją budynku (chłopaki już wyjechali na wakacje) i pojechałem do domu się spakować. Nie było łatwo, ale czas na nowe wyzwania.
Po podróży, której wspominać nie będę (dalej nie wierzę, że kilkadziesiąt ton może sobie latać, a musiałem być trzeźwy) dotarłem do siedziby klubu. Z okien taksówki obejrzałem to portowe miasto. Niewiele widziałem, bo deszcz skutecznie zalewał okna samochodu.
Wysiadłem pod stadionem. Pięknie. Na oko z 60 000 tysięcy miejsc. Nieźle. Żeby się tylko nie zbłaźnić.
Prezes okazał się być miłym, dobrze utrzymanym, starszym panem. Dokończyliśmy formalności i zostałem zaproszony na długą (tak wyglądało, bo zabrał ze sobą 0,75l niebieskiego „Jasia”) rozmowę. Usiedliśmy w wygodnych kanapach i zaczęliśmy rozmowę.
Chris Hockley (CH) – Jak się panu podoba w Anglii ? Pierwszy raz na wyspach ?
Rob Zwierzyna (RZ) – Nie. Dawno temu w czasach studenckich byłem kilka razy, ale nie ruszałem się poza Londyn – uśmiechnąłem się nerwowo oczekując reakcji – W Newcastle pierwszy raz..
CH spojrzał na mnie wyrozumiale – ma pan 44 lata, więc faktycznie to dawno temu. Mam nadzieję, że szybko się pan zaaklimatyzuje, bo nie ukrywam, że zależy nam bardzo na odzyskaniu mistrzostwa Anglii. Jesteśmy ambitnym klubem i każdy sezon to wyzwanie. W zeszłym sezonie mieliśmy doskonałą frekwencję, ponad 60 tysięcy kibiców i nie chcemy zejść z tego poziomu. Pana poprzednik postawił poprzeczkę bardzo wysoko i nie będę ukrywał, że zależy mi bardzo na utrzymaniu tego poziomu. Jakie są pana plany odnośnie drużyny?
Miła atmosfera zniknęła jak bańka mydlana. Nawet nie otworzył butelki, a ja już czułem się okrążony przez ambicje pana prezesa. No cóż nikt nie daje 28 tysięcy funtów za piękny wygląd, tym bardziej, że moje 106 kilo przy wzroście 176 cm nie prezentowało się za urodziwie
RZ – Przede wszystkim muszę zapoznać się z zespołem, zarówno trenerskim jak i zawodnikami. W tej chwili piłkarze są na urlopach, więc zacznę od sztabu szkoleniowego. Zebrałem trochę informacji i wygląda to nieźle. Trzeba jednak uzupełnić sztab o kilku scoutów. Mam również swój pomysł na organizację treningów. Podzielę zawodników według ich pozycji na boisku i zaaplikuję im odpowiedni reżim treningowy eksponujący ich najlepsze cechy. Bramkarze mają bronić, ale też muszą pamiętać o taktyce ustawiania się i muszą dobrze grać nogami, obrońcy muszą położyć większy nacisk na grę głową i wślizgi, jak również muszę dogrywać dobre piłki do pomocników. Pomocnicy muszą dobrze panować nad piłką, być dobrze ustawionymi i współpracować ze sobą. Napastnicy – wiadomo – muszą strzelać bramki. Ostatnia grupa to ludzie od czarnej roboty – defensywni pomocnicy. Odbiór, odbiór i odbiór. Poza tym wszyscy muszą ganiać po boisku, jak psy. Jestem zwolennikiem dobrego przygotowania fizycznego i w Pana klubie (trochę lizusostwa nie zaszkodzi) nie będzie inaczej.
CH – Widać, że ma pan koncepcję. To dobrze, bo czasu nie za wiele. A jak wygląda taktyka w pana wydaniu?
RZ – Nie będę wprowadzał rewolucji. Klasyczne 4-4-2, ale z dużą ilością ustawień indywidualnych. Gramy pressingiem na całym boisku, z ograniczeniem dla linii obrony i nękamy przeciwnika dużą ilością podań bezpośrednich. Nie znam jeszcze piłkarzy, ale zazwyczaj ustawiam w ataku dużego z dobrą „głową” i małego szybkiego. Nie dopasowuję się do przeciwnika – to oni mają tańczyć jak im zagramy!!!
CH – W porządku. Zapał jest widoczny. To dobry znak. Życzę powodzenia. Im rzadziej będziemy się widywać tym dla pana lepiej. Do widzenia.
Zawiało chłodem. Sympatyczny staruszek zamienił się w lodowatego biznesmena. Butelka była dalej zamknięta i wydawało mi się, że prezes już mnie nie zauważa. Wyszedłem.
Na szczęście okazało się, że w sztabie trenerskim jest Maciek Żurawski. Szybko nawiązaliśmy wspólny język (w końcu ktoś otworzył butelkę), pogadaliśmy o motorach i po chwili przeszliśmy do omawiania drużyny. Przedstawiłem Maćkowi swój pomysł. Trochę się skrzywił, ale zaraz zaczął opowiadać o zawodnikach.
MŻ – Robi (butla zaczęła działać i przeszliśmy na „ty”) pamiętaj przede wszystkim o kapitanie. Taylor to nasza ostoja w defensywie. Bramkarza nie muszę przedstawiać – prawdziwy gigant, a w rezerwach jest jeszcze Czapliński. W ataku jest Nimani....
RZ – Chcę go przesunąć na skrzydło do pomocy - przerwałem
MŻ – Zrobisz jak chcesz. Da sobie radę. To fajny gość. W ataku jest oczywiście Defoe i Higuain. Dobrzy chłopcy. Powinieneś ich polubić.
RZ – Ok. Super. Jak wrócą z urlopów to się poznamy. A teraz polej...
Następnego dnia obejrzałem biuro (oj lubił luksusik ten Suchacki) i kazałem sekretarce dać ogłoszenia w sprawie nowych scoutów. Potem znalazłem notatki BARTOSH!a i zatopiłem się w lekturze. Zapowiadało się ciekawie.

Przygotowania 1.07.2014

Rozpoczęły się mistrzostwa świata. Wysłałem jednego ze scoutów na obserwacje, a sam w towarzystwie Maćka zainstalowałem się w biurze przed olbrzymią plazmą (dzięki BARTOSH!). Oczywiście Polska nie grała, ale chciałem zobaczyć jak spisują się moi chłopcy.
W międzyczasie okazało się, że Jeremy Menez, uniwersalny pomocnik, zakończył aklimatyzację


Ogłoszono również, że piłkarzem roku według kibiców NUFC został Nimani. Zobaczymy, co pokaże w następnym sezonie.
Zatrudniłem też 4 scoutów. Muszę mieć możliwość szybkiego uzupełnienia składu w przypadku kontuzji. Sezon długi, więc trzeba się zabezpieczyć. Na razie pogoniłem Tottenham i Liverpool, które chciały podkupić Kyle’a Blacka. Napastników nigdy za dużo.
Przedłużyłem też kontrakt z Grekiem. Lubię mieć dobre rezerwy. Jak będzie płakał to go wypożyczę.
Niestety opuścił nas obrońca Fabio Gudde (15M portretów królowej matki), więc trzeba się rozejrzeć za obrońcami na rynku.
Niestety Anglikom odbiło i doszli do finału mistrzostw świata. W związku z tym nie mam w składzie Mancienne, Kinga i Defoe przed pierwszym sparringiem. No cóż trzeba sobie radzić.
Mój asystent Oleg Luzhnyi zaplanował wycieczkę do Szkocji – Dundee – może być.
Mecz bez historii. W praktycznie rezerwowym składzie łatwe 4:0, „New Shearer” strzelił dwie bramki, a oddaliśmy 20 strzałów na bramkę. Może być, czekam na podstawowych graczy.
Równolegle Niemcy zdobyli 3 miejsce ogrywając 2:0 Francję. Mój nowy nabytek (o tym potem) strzelił na 2:0. Nie mogę się na niego doczekać...
Postanowiłem zrezygnować w tym sezonie z przygotowań nad siłą i szybkością. Większość nie miała urlopów i grała w MŚ. Nie ma, co ich zamęczać. Będą musieli wejść w sezon z marszu.
ANGLIA mistrzem świata!!! 1:0 z Hiszpanią. Chłopcy wrócą w szampańskich humorach. Trzeba będzie uważać...
W końcu wrócili. Zrobiłem małe powitanie, pogratulowałem Kingowi i spółce zwycięstwa, a Stein’owi tytułu zawodnika mistrzostw i przystąpiłem do przemowy:
Witam panów. Nazywam się Rob Zwierzyna. Proszę się do mnie zwracać po prostu Coach. Wasz poprzedni menadżer zdecydował się na odejście z klubu podczas waszej nieobecności i prezes w jego miejsce desygnował mnie. Jestem bardzo szczęśliwy z możliwości pracy z tak wspaniałymi zawodnikami jak Wy. Wierzę w naszą drużynę i chciałbym żebyście uwierzyli we mnie. W trakcie przygotowań przedstawię założenia taktyczne i pierwszą jedenastkę. Dodam, że preferuję dużą rotację w składzie i każdy będzie miał szansę, żeby zaprezentować swoje umiejętności. Życzę sobie i Wam dużo szczęścia i zapraszam na trening.
Ekipa nie wyglądała na bardzo poruszoną moją przemową, ale posłusznie poszli na trening. Objaśniłem trenerom poszczególne zadania i ruszyliśmy. Po pierwszych obserwacjach postawiłem na następującą jedenastkę:


Pierwsze 3 sparringi okazały się spacerkami – Bohemians i Watreford Utd (Irlandia) pogoniliśmy odpowiednio 5:0 i 7:0. Potem przyszedł wyjazd do Francji i wygrana 2:0 z Bordeaux. Generalnie pierwsza jedenastka się sprawdza, ale Alonso jako zmiennik prezentuje się bardzo interesująco. Sezon długi, więc będzie miał szansę.

W międzyczasie dokonałem 3 transferów:
Stefan Bröcker za 7,5 miliona funtów


Jacques Faty za 9 milionów funtów


oraz Andriy Rusol za 1,9 miliona.


Musiałem uzupełnić skład o środkowych obrońców i znaleźć zmiennika dla Nimaniego, choć nie wiem czy będzie tylko zmiennikiem.
Tak podbudowany przystąpiłem do pierwszego poważnego sprawdzianu – sparing z Barceloną przed własna publicznością.
Przyszło ponad 33 tysiące ludzi. St. James’ Park żyje! Niestety w pierwszej połowie chaos. Widać, że obydwie drużyny dopiero się przygotowują do sezonu. Nikt nie może uporządkować gry. Co prawda wychodzimy 2 raz sam na sam, ale Defoe i Stein solidarnie psują. Zobaczymy, co będzie w drugiej połowie.
Początek bez zmian. Walka w środku pola z przewaga NUFC. Wprowadzam zmienników. Bröcker za Nimani’ego, Alonso za Menez’a i Thiago za Kinga. Zmieniam też parę napastników. Walczymy dalej. 50 minuta, 60, 70, 76 i ........nareszcie GOL GOL GOL !!! Thiago bombą z 30 metrów demoluje Cecha w bramce. Higuain zagrał do Schwarz’a ten oddał na wolne pole do Thiago i siata!
Kontrolujemy przebieg gry. Widać, że chłopcom odpuściły nerwy (wyglądali na mocno zdeterminowanych przed meczem). Bardzo fajnie wygląda współpraca bocznych obrońców z pomocnikami. Środkowi twardo trzymają tył. Barcelona oddała jeden strzał w tej połowie. W 89 minucie małe zamieszanie w naszym polu karnym, Taylor wybił skórę, Black zgrał do Higuaina w okolicach połowy boiska. Francuz poleciał jak pocisk i strzelił na 2:0 - super. Tak mamy grać. Prosto i szybko.


Po meczu jestem zadowolony. To niby tylko sparring, ale dobrze graliśmy w obronie, co zawsze jest ciężkie do ustawienia. Chłopcy tez się podbudowali, bo widzą, że idziemy w dobrą stronę.
Teraz parę dni treningu, sparring z Legią (muszę się pożegnać z chłopakami) i zaczynamy ligę. Początek wymarzony – Coventry, West Bromwich i Portsmouth. W środku Superpuchar z Romą. Nie mogę się doczekać.
Następnego dnia fatalny komunikat. UEFA wywaliło Legię z pucharów. Podobno przez kibiców, ale czuję w tym zgrabne łapki prezesa Miklasa. Zostali zastąpieni przez (o zgrozo!!!) Wisłę Kraków. Tu jednak los okazała się sprawiedliwy i wylosowali Lazio Rzym. Dobrze im tak. Dwa następne sparringi potwierdziły (na razie) słuszność koncepcji. 2:0 z Legią i 5:0 z AZ Alkmaar dowiodły tego. Defoe i Stein są w formie – razem zdobyli 13 bramek i 6 asyst. Niestety głupiej kontuzji (uraz pięty) nabawił się Nimani i straciłem go na 3 tygodnie. Za 7 dni liga...

Rozgrywki - 16.08.2014

Zostaliśmy uznani przez lokalnego bukmachera Totalbet.com (nie mają Profesjonala?) za faworytów (razem z Arsenalem) do końcowego zwycięstwa w lidze. Dalej Chelsea, Liverpool, Manchester City i Tottenham. Na szczęście z tymi drużynami gram od 6 kolejki (Liverpool, Manchester United i Tottenham) więc mam czas na ogranie drużyny w lidze.
Na razie Arsenal zaliczył falstart przegrywając 2:1 z Tottenhamem Tarczę. Wszystko jest możliwe więc.
Atmosfera w szatni znakomita. Chłopaki czują się dobrze. Nowi się fajnie wprowadzili – łącznie ze mną. Co prawda Maciek ostrzega, żebym się za bardzo nie podniecał, bo Anglia to zupełnie inna piłka, ale ja wiem swoje. Tym bardziej, że przyniósł ze sobą butlę. Będzie dobrze!

Kubeł zimnej wody. Defoe i Thiago wylatują z powodu kontuzji. Na szczęście tylko na tydzień. Za to Stein na 4 tygodnie.
Obawiałem się tego początku. Na szczęście chłopcy stanęli na wysokości zadania i ograli Coventry 2:0 (bramki Kyle Black i Higuain). Było trochę chaosu, ale bezpośrednie podania Kinga i Bocaly’ego załatwiły sprawę. W końcówce opadliśmy z sił, co trochę mnie martwi, ale to efekt MŚ. Niestety straciłem drugiego gracza z lewej strony – Bröcker na tydzień. A zaczynają się mecze co 3 dni... Teraz West Brom i Roma w Superpucharze.


Trup pada gęsto. Tym razem mnie już dobili – Menez’owi złamali nogę. Mam go z głowy do końca sezonu! Sześciu ludzi z podstawowego składu w szpitalu ! Jak tak dalej pójdzie sam wejdę na boisko. Czas zrzucać kilogramy...
West Brom dostało za to karę – 3:0, a powinno być dużo wyżej. Szkoda mi Meneza – muszę znaleźć następcę...
Tak jak przewidziałem Wisła dostała baty od Lazio, a NUFC dostało się do grupy LM z Feyenoordem, Rangersami i Panathinaikosem. Same średniaki...
Jedziemy do Monako. Swoją droga, kto to wymyślił, żeby tam grać mecz o Superpuchar. Sami zblazowani playboye, drogo jak diabli i nikogo na trybunach. No cóż – komercja.
Przed meczem powiedziałem chłopakom, że w nich wierzę. Od początku atakujemy. Co prawda King trochę śpi i co chwila traci piłkę, ale reszta wygląda nieźle. Roma gra tylko długie piłki, z którymi sobie radzimy bez problemu. Niestety Higuain i „New...” nie wykorzystują sytuacji, ale czuję, że zaraz coś wpadnie. W końcu sędzia dyktuje rzut wolny 25 metrów od bramki. Podchodzi Kyle, strzał „ala Mila” z Man City i JEEEEEST, wychodzimy na prowadzenie. Niestety King do spółki z Taylorem pomagają Romie jak mogą. W końcu kolejna długa piłką zostaje przepuszczona przez naszego kapitana i w 40 minucie NUFC traci pierwszą bramkę pod moją wodzą. Trudno, idziemy pogadać.
W przerwie tłumaczę chłopakom, że musza strzelić tylko jedną bramkę, bo Cygan dwa razy przez wieś nie przechodzi i Romie też się drugi taki numer nie uda. Proszę o zwiększenia tempa i pressingu. Od początku atakujemy, Roma nie istnieje, ale skuteczność fatalna. W 60 minucie wprowadzam rekonwalescentów – Thiago (King dalej szuka na boisku szkieł kontaktowych), Bröcker’a (Cerci na lewej gra piach) i Defoe (Kyle już podpiera się nosem). Ciśniemy, ale bez zmian. Sędzia dolicza 4 minuty i zaczynam myśleć o dogrywce. 90 minuta 18 sekunda. Gordon (bramkarz Romy) wybija piłkę, „Postrach” Rosina przejmuje ją w środku pola i holuje do przodu. Wyję, żeby podał do Francuza (Higuain), ale galopuje dalej, dojeżdża do końcowej linii i wrzuca w piątkę, Higuain uderza z głowy, Gordon paruje do boku, a tam już czeka Defoe!!!! Wielkie kule ognia! Mamy Superpuchar.
Trochę martwi mnie postawa Kinga i Taylor’a, ale dam im jeszcze szansę. Teraz czas na ligę.


W końcu kontuzje dają o sobie znać. Tracimy pierwsze punkty. Portsmouth okazało się trudnym orzechem do zgryzienia (Angole chyba nie znają tego grepsu) i ledwo, ledwo zremisowaliśmy. Co prawda prowadziliśmy po składnej akcji Schwarza, Kyle’a i wykończeniu Defoe, ale to gospodarze mieli inicjatywę. Przy wyrównującej bramce nie popisał się Ustari i zakończyło się remisem 1:1.
Miałem nadzieję, że u siebie z odwiecznym rywalem, Middlesbrough, pójdzie nam lepiej, ale nie udało się. Najpierw Kyle Black już w 6 minucie złapał kontuzję. Dwadzieścia minut później Ustari znowu się nie popisał i 0:1 (Samaras z głowy). Na szczęście Defoe okazał się równie dobrym asystentem, jak egzekutorem i pięknie zakręciwszy obroną M’Borough, wyłożył piłkę Nimani’emu. W drugiej połowie ciśniemy, ale wszystko jest bez przekonania. Na domiar złego, jedna z nielicznych kontr gości kończy się strzałem z 25 metrów, a Ustari stał jak zaczarowany... Już godziłem się z porażką, gdy Mancienne po rzucie rożnym ustalił wynik na 2:2. Końcówka podniosła mi ciśnienie, gdy w 88 minucie Ustari skręcił nogę w kolanie (2 miesiące przerwy) i Defoe musiał go zastąpić między słupkami, bo wcześniej wykorzystałem zmiany. Mimo to dowieźliśmy remis do końca. Kibice zadowoleni z emocji, ja trochę mniej. Poczekam jednak z ruchami, gdyż jedziemy do Glasgow spotkać się Rangersami na inaugurację LM.
I znowu remis. Tym razem 0:0. Mieliśmy parę okazji, ale generalnie graliśmy słabo. Jednak kontuzje osłabiły mnie trochę. Pokazał to dobitnie mecz z Boltonem, który z rekordem 1-1-3 nie zachwycał. Jednak w tym meczu NIE ISTNIELISMY!!! Już w 8 minucie Czapliński sfaulował klienta w polu karnym. „K.......a !!!!” zakrzyknąłem gromkim głosem. Nie wzbudziło to większych emocji na ławce, bo zrozumiał mnie tylko Żurawski. Jednak Czapliński broni rzut karny, Evandro wybija piłkę Hiquain podaje do Stein’a, a ten po 50 metrowym rajdzie strzela bramkę. O ja „p....lę” wyrwało mi się po raz kolejny, z efektem podobnym do poprzedniego. Niestety bronimy się przez resztę meczu. W końcu „Czapla” kapituluje w 78 minucie. Znowu remis, ale tym razem jestem zadowolony.
Dobrze, że jest sześć dni do meczu z Liverpool’em (dla mnie to będzie wykładnik naszych możliwości). Patrząc, na to, co działo się w ostatnich meczach, widzę, że chłopakom ewidentnie brakuje poweru. Nie mam do siebie pretensji, o brak przedsezonowych przygotowań, bo to była droga tylko do zamęczenia zespołu. Drużyna dojdzie do poziomu w ciągu sezonu (mam nadzieję, że bez dużych strat w tabeli), a dłuższy odpoczynek przed sezonem zaprocentuje w końcówce. Oby...
Przed meczem z „The Reds” miałem wiele obaw, ale postawiłem na skład bazowy ze Stein’em i Defoe w napaści. I tym razem nie zawiodłem się. Nie mogli mi nic zrobić. Wygraliśmy 1:0 po pięknej bramce Higuain’a tylko, dlatego, że Reina miał dzień konia i obronił 8 strzałów (16 oddanych) moich chłopaków. Super! Jestem bardzo zadowolony. Bardzo...


Była to jednak chwilowa euforia. Mamy kryzys i nie gramy dobrze. Zaczynam się martwić o zespół. Zmiany taktyczne nie były zbyt głębokie, a męczymy się. Niby wszystko jest w porządku, a punktów nie przybywa. Wyprawa do Manchesteru zakończyła się ciężkim laniem. 3:1 to najniższy wymiar kary dla nas. Snujemy się po boisku i to jest przyczyna.
Dodatkowo zremisowaliśmy jeszcze u siebie z Tottenhamem (1:1) i Chelsea (2:2), tracąc gole w końcówkach. Po 10 kolejkach jesteśmy na 4 miejscu. Niespodzianką jest Charlton.


W Lidze Mistrzów na szczęście nie ma problemów. Łatwe 3:1 na wyjeździe z „Koniczynkami” z Grecji awansowało nas na pierwsze miejsce w tabeli.
Przed Pucharem Ligi ogłosiłem zebranie drużyny. „Nogi nie chodzą” to jedyne, co usłyszałem od zawodników. Niezbyt mnie ta odpowiedź zadowoliła. Seryjnie marnowane sytuacje nie mogą wynikać tylko z braku nóg.
Panowie do roboty. Sezon ucieka, a my tracimy głupio punkty. Musimy wziąć się w garść, bo za chwilę nie będzie, co zbierać. Macie 2 dni wolnego i przemyślcie sobie to wszystko.
Może trochę za dużo wymagam od drużyny, ale cel jest jasno postawiony. Ma być Mistrzostwo!
Pierwszy mecz po rozmowie nie udał się do końca, ale byłem mimo wszystko zadowolony. Zaczęliśmy w końcu biegać. Gdyby nie kretyńska czerwień dla Thiago w 8 minucie meczu pewnie byśmy wygrali. Skończyło się dobrze znanym wynikiem (1:1) i po karnych odpadliśmy. Może to i lepiej, bo kadrę mam nie za szeroką i dodatkowe mecze nie są mi potrzebne do szczęścia.
Wreszcie seria zwycięstw! Watford 3:1, Panathinaikos 3:0 i Blackburn na wyjeździe 2:0! Widać, że drużyna zwiera szyki. Ustari wrócił do bramki po kontuzji, za niezbyt pewnego „Czaplę” i to chyba wpłynęło na morale ekipy. Teraz tydzień do następnego meczu, więc zaprosiłem Maćka na małe, co nieco
Jak tam Maciuś nastroje? – spytałem mało oryginalnie,
Powoli – odpowiedział błyskotliwie Żuraw
Chodzi mi o drużynę, Zaczyna to trochę lepiej wyglądać, nie?
Szczerze ? – spojrzał na mnie nasz były reprezentant i napełnił szkło
No raczej – pociągnąłem solidny łyk – Z kim, jak nie z tobą mogę tu szczerze pogadać?
Widzisz. Wygraliśmy kilka meczy, ale patrząc z boku to nie gramy olśniewająco. Marnujemy strasznie dużo sytuacji. A chłopakom brakuje luzu.
To, co mam zrobić? Zabrać ich na dziewczęta i drinki? Przecież to profesjonaliści – byłem solidnie zły na takie gadanie.
Spróbuj trochę wyluzować przed meczem w szatni. Za bardzo ich spinasz
A bardziej konstruktywnie? – naciskałem grzechocząc lodem w pustym szkle
Nie mamy w drużynie klasycznego odgrywającego. Napastnicy są za mali na taką rolę, a dodatkowo nie mają poweru. Musimy zmienić koncepcję ataku – spojrzał na mnie tym razem niepewnie.
Dobra Żuraw. Pomyślę. O zobacz – szklanka się popsuła...
Ta dyskusja dała mi trochę do myślenia. Zobaczymy jak będzie z Reading. W poprzedniej kolejce ograli Chelsea...
Reading okazało się papierowym tygrysem. Już w 15 minucie Defoe przechwycił piłkę na środku boiska i po 50 metrowym rajdzie zdobył bramkę. Do końca meczu kontrolowaliśmy sytuację i po dwóch strzałach Stein’a wygraliśmy 3:1. Uff !!! Nie tracimy kontaktu z czołówką. To dobrze, bo przed nami wyjątkowo skuteczny w tym sezonie Charlton, który trzy kolejki wcześniej upokorzył lidera (MU) 3:0.
Mecz z Reading dał mi jednak wiele do myślenia. Przede wszystkim beznadziejnie grają boczni obrońcy. Bocaly kręci numery, jak chłopak z A klasy. Przy wyrównanych w sumie meczach takie błędy to katastrofa!!! Ponieważ mam jeszcze trochę budżetu, a do okna transferowego nie daleko szykuję dwie niespodzianki z Brazylii. Bale i Francuz muszą poczuć oddech konkurencji, bo się obijają!
Drugim problemem jest środek pola. Na razie grają King ze Schwarzem, ale nie jestem z nich zadowolony. Niemiec jest jeszcze młody, ale z powodu absencji Diego (złamana noga), był jedynym kreatywnym graczem z dobrym poziomem odbioru w kadrze. Do zespołu jednak wrócił Brazylijczyk i dam mu szansę w następnych meczach
Londyn okazał się przyjaznym miastem. Mancienne otworzy wynik po dośrodkowaniu z rogu, a King zdominował środek pola. Wygrywamy 2:0 (Higuain w końcówce) i gonimy Manchester.
23.11.2014 gościliśmy zawsze nieobliczalny Everton. Początek należy zdecydowanie do nas. Thiago, Nimani, Schwarz i Alonso kręcą chłopcami z Liverpool’u, jak Portugalczycy, Polakami w 2007 roku. Dodatkowo obudził się Stein i szybko wykorzystał dobre podania Alonso i Thiago. W 24 minucie jest 2:0 i .... zaczynam się martwić. Kompletnie stanęliśmy. Nie wiem, o co chodzi. Środek pola przestał istnieć, a było tak miło. Pięć siwych włosów później, Bocaly fauluje w niegroźnej sytuacji człowieka w niebieskiej koszulce, a Arteta zamienia karnego na bramkę. Smród!!!. Karzę chłopakom podostrzyć grę i dojeżdżamy do przerwy z najniższą przewagą.
W szatni widzę, że wcale nie wyglądają na zmęczonych! Śmiechy, muzyka – pełna fiesta. Wywaliłem stół z napojami i kazałem Maćkowi tłumaczyć. Po piątym słowie Żuraw się zaczerwienił i zamilkł, a ja kontynuowałem polskie k..., ch... itp. Może nie zrozumieli, ale chyba ich zaciekawił kolor moich oczu mocno kontrastujący z bladą twarzą, bo nagle zrobiło się cicho i chyłkiem wybiegli na boisko. Wrażenie mogła zrobić też strużka piany, która pojawiła się w kąciku moich ust...
Ostatecznie dociągnęliśmy do końca. Ważne 3 punkty.
Najbardziej uśmiałem się rano, gdy zobaczyłem tytuły w prasie


Chyba oglądali inny mecz!!!
Sześć dni później gościmy aktualnego Mistrza. Arsenal we własnej osobie. Bardzo potrzebują punktów, więc będzie ciężko. Tym razem nie musiałem grajków mobilizować, bo od razu zabrali się do roboty. Pressing na 30 metrze od bramki gości i strzał za strzałem. Jednak dopiero w 35 minucie Stein dobija uderzenie Defoe i wychodzimy na prowadzenie. Arsenal nie oddał ani jednego strzału! Po przerwie jednak od razu zimny prysznic – Vela i 1:1. Znowu Bocaly nie upilnował klienta w polu karnym, a do okienka transferowego jeszcze miesiąc !
Ale nic to Baśka, myślę. Jesteśmy w sztosie, więc zaraz coś wpadnie. Niestety show rozpoczął Stekelenburg, bramkarz Arsenalu – obronił w tej połówce 5 setek! Dzięki niemu londyńczycy wywożą szczęśliwy remis


Jestem jednak zadowolony, bo przez 90 minut gnębiliśmy kandydata na mistrza.
W międzyczasie dokończyliśmy fazę grupową LM. W meczach bez historii ograliśmy Rangersów 3:1 (a prowadzili, he he) i Feyenoord 3:0. Bez problemu wygrywamy grupę


Zostałem też uhonorowany tytułem menadżera miesiąca


Po meczu z Feyenoord’em mam 17 dni do następnej kolejki ligowej. Razem z Maćkiem robimy chłopakom testy wydolnościowe i szybkościowe. Moja teoria się sprawdza, by wyniki są mocno takie sobie. Muszę się zdecydować na kolejny ruch. Udałem się do prezesa.
Witam – był chyba w dobrym nastroju – co pana sprowadza ?
Mały problem panie prezesie – zastrzygłem uszami, bo zawsze tak robię, jak się denerwuję – zrobiłem drużynie testy i kiepsko to wygląda
I oczekuje pan, że ich wezmę do galopu – staremu drgnęła powieka, pewnie bawił się na całego
Gdzież bym śmiał. Mam plan 10 dniowego obozu w Japonii przed klubowymi mistrzostwami świata. Chcę ich poganiać trochę po górach i zrobić siłę. Problem w tym, że może się to odbić na wynikach meczów w Japonii. Potrzebuję tego, jeśli mam zdobyć mistrzostwo Anglii.
No cóż – prezes zmarszczył czoło, co w jego przypadku graniczyło z wybuchem złości – jeśli nie ma innego wyjścia to jakoś to przeboleję
Dziękuję – wrzasnąłem i ulotniłem się z szybkością wodospadu zanim stary zmieni zdanie.
Następnego dnia zapakowaliśmy się w samolot i po 16 godzinach walki z żołądkiem przybyliśmy do kraju Kwitnącej Wiśni.
Rano wyjaśniłem chłopakom mój plan. Przyjęli to lepiej niż myślałem i Żuraw zaczął ich ganiać po okolicznych górach.
7 dni później (na szczęście nikt się nie zepsuł) zagraliśmy w półfinale z America z Meksyku. Nie szło (wcale nie dziwne), ale śliznęliśmy się do finału 3:2 i cztery dni później wracając do Anglii mogliśmy śpiewać chóralnie świętując wygrana w KBŚ.


Chyba zbytnio świętowaliśmy, bo po 37 minutach przegrywamy 0:2 u siebie z Coventry. Faty, mój nowy nabytek, strzela samobója i nie jest dobrze. W przerwie powtarzam numer z pianą i oczami, i mimo, że w 60 minucie tracimy na 3 miechy Nimaniego (zerwany mięsień łydki) w 90 minucie Diego ratuje remis. Dobre i to, tym bardziej, że MU zaczął gubić punkty – w 5 meczach zdobył ich tylko cztery!!! Gonimy!!!
3 dni później z Aston Villą u siebie scenariusz się powtarza. Jedna kontra i bach! Przegrywamy. Na szczęście chłopaki nie czekali na mój popisowy numer w przewie i po bramkach Bocaly’ego z karnego, Bröcker’a (wspaniale zastąpił Nimani’ego – ściął ze skrzydła w pole karne, minął trzech ludzi i pacnął w samo okno) oraz „New Shearer’a wygrywamy 3:1.
Do końca roku gramy z dołem tabeli – West Bromwich Albion i West Ham. Chłopaki czują jeszcze w nogach obóz i mecze, co 3 dni, bo przegrywamy 0:1 z WBA. Ślę modlitwy i zostaję wysłuchany – 91 minuta – rajd Alonso po prawym skrzydle, dośrodkowanie i Defoe daje nam jeden punkt. Ponieważ mecz wypadał centralnie w 2 dzień świąt Bożego Narodzenia nie wydzierałem się na chłopaków tylko bardzo grzecznie im podziękowałem. Naprawdę zaczynamy grać jak profesjonaliści - do samego końca!
Dodatkowo 4 dni później daliśmy koncert w Londynie – Młoty dostały 5 bramek („New Shearer” Black *3 (!), Bröcker (umie uderzać wolne) i Mancienne z rogu), odpowiedziały dwoma i rok 2014 kończymy na 1 miejscu w tabeli mając jeden mecz mniej rozegrany niż Manchester!


Dałem chłopakom dzień wolnego i sam poleciałem na Sylwestra do Warszawy! Trzeba wydać trochę ciężko zarobionych funciaków...

Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.