Artykuły

Węgierska przygoda #4
jakubkwa 15.06.2005 23:32 1758 czytelników 0 komentarzy
2
Rozdział 8 – Syndrom dnia wczorajszego. Nigdy więcej paprykówki – to była pierwsza myśl, jaka nasunęła mi się po przebudzeniu. Czułem się okropnie. Dał znać o sobie „zespół dnia poprzedniego”, zwany popularnie kacem. Jednak „kac” to słowo stanowczo zbyt małe na określenie stanu, w jakim się znajdowałem. Koszmarny ból i zawroty głowy, niezaspokojone pragnienie (znane w pewnych grupach jako tzw. „kapeć w mordzie” – dop. aut.), mdłości, zmęczenie fizyczne i psychiczne – tak, miałem te wszystkie objawy typowego kaca. Niestety, oprócz tego dopadła mnie denerwująca czkawka, a z każdym czknięciem powracał ohydny smak sprawczyni mojego upodlenia – wódki paprykowej.
Leżałem bez ruchu nie mogąc ni wstać, ni zasnąć. Zza zasłony przebijały się drażniące mnie w tym momencie promienie słoneczne. Ich natężenie jednoznacznie wskazywało, że jest już dawno po świcie. „O której mieliśmy być na stadionie? O jedenastej? Chyba tak... A może o dwunastej?” – kotłowało mi się w głowie. Spojrzałem na stojący na stoliku zegarek. Była dokładnie 10:37. Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Prosz... – wykrztusiłem.
- Gotów? – spytał Gabriel wchodząc z uśmiechem do pokoju, jednak kiedy mnie zobaczył, mina mu nieco zrzedła – Cholera, Kwaśniak, co ty jeszcze robisz w łóżku? Przecież na jedenastą mamy być w klubie!
- Już wstaję... – powiedziałem, próbując się podnieść. Nieskutecznie, niestety.
- Widzę właśnie... – zatroskał się – Hmm... Poczekaj! Zaraz wracam.
Rzeczywiście, wrócił zanim zdążyłem zorientować się, że wyszedł.
- Mam tu coś, co postawi cię na nogi!
Spojrzałem na tacę, którą trzymał w rękach i zobaczyłem na niej znaną mi już paprykówkę. Zebrało mi się na wymioty.
- Zabierz to... Nie tknę wódki przez następne... Nie tknę w ogóle, nigdy już nic wódki nie wezmę do ust... A już na pewno nie paprykowej...
- „Czym się trułeś, tym się lecz” – Gabriel przypomniał mi stare przysłowie – Łykaj stary. Zobaczysz , od razu się lepiej poczujesz. A tak w ogóle to nie rozumiem, dlaczego nie polubiłeś paprykówki. Przecież dużo dzięki niej zyskałeś...
- Co masz na myśli?
Skinął głową na stolik. Spojrzałem we wskazane miejsce i zobaczyłem kartkę papieru. Sięgnąłem po nią. Była czysta. Pytającym wzrokiem zwróciłem się w kierunku Gabriela...
- Odwróć ją... – powiedział czytając mi w myślach.
Ach tak... Rzeczywiście, z drugiej strony była zapisana. Znajdowały się na niej konkretnie numer telefonu i podpis „Ágnes” . Na wspomnienie, choć mgliste, nadawczyni tej informacji, serce zabiło mi mocniej. Bez słowa sięgnąłem po kieliszek...

Rozdział 9 – Stadion i sztab
Łamiąc wszelkie przepisy ruchu drogowego zmierzaliśmy na stadion. Morfi wysadził nas przed wejściem, a sam pojechał zaparkować na znajdującym się nieopodal parkingu. Z zewnątrz nie wyglądało to zbyt ciekawie...



Było już sporo po jedenastej, więc czym prędzej przekroczyliśmy bramę i udaliśmy się na płytę boiska...



...gdzie czekali już na nas moi współpracownicy. Było ich dokładnie trzech: trener István Szalai, fizjoterapeuta Krisztián Papp oraz odpowiedzialny za wyszukiwanie nowych zawodników Zoltán Lázár. Wszyscy trzej pracowali w klubie od dawna i muszę przyznać, że dziwnie się czułem w ich towarzystwie. Każdy z nich był ode mnie bowiem starszy o jakieś 30 lat... Co oni musieli o mnie myśleć? „Gówniarz przychodzi – znajomy prezesa – i będzie się rządził!” I na dodatek tak myśląc, mieli rację...
Zanim przeszliśmy z boiska na salę konferencyjną, dokładnie przyjrzałem się miejscu, w którym będziemy rozgrywać połowę ligowych meczy. Felső Tiszaparti Stadion, jak poinformował mnie Gabriel,
miał około 8000 miejsc. Murawa była w fatalnym stanie, a i trybuny pozostawiały wiele do życzenia. Krzesełka – owszem były, ale nie za wiele...



Kolejne fakty, z jakimi zaznajomił mnie Gabriel, to brak boisk treningowych i drużyn rezerw czy juniorów. To nawet lepiej – nadmierna eksploatacja murawy mogła doprowadzić do tego, że już w połowie sezonu nie będzie się ona nadawała do niczego. A tak można było przeboleć nawet cały rok. Nie było się jednak co oszukiwać – lepszą infrastrukturę widziałem w czwartoligowych zespołach polskich.
- Wiesz Gabriel, przydałby mi się jeszcze asystent... – wymamrotałem w drodze na konferencję.
- Spróbuję kogoś w miarę tanio załatwić. Jakieś specjalne wymagania?
- Najlepiej, żeby umiał trenować bramkarzy. I nie był za dużo starszy ode mnie...
- Zobaczę co da się zrobić. Chodźmy szybciej, bo media się niecierpliwią.
Zbliżyliśmy się do drzwi. Zmrużyłem oczy przygotowany na błysk fleszy po ich otwarciu...



Rozdział 10 – Konferencja
Konferencja prasowa to za dużo powiedziane. Na spotkanie z nowym trenerem drugoligowej drużyny przyszło 3 (słownie: trzech) redaktorów prasowych. Nie było więc fleszy, kamer, nawet mikrofonów. Może to i lepiej? Przynajmniej nie było powodu, żeby się stresować... Rozmowa była dość swobodna. Zaczął Gabriel:
- Witam panów. Mam przyjemność przedstawić nowego menedżera naszego zespołu. Przybył do nas z Polski.
I zaczęło się...
- Jak się pan nazywa?
- Jakob Kwaszniak – odpowiedziałem spoglądając porozumiewawczo na Gabriela.
- To chyba nie całkiem polskie nazwisko?
- Zgadza się. Podobnie zresztą jak imię. Mój dziadek był Węgrem, ojciec posiadał już dwa obywatelstwa, jednak za ojczyznę uważał właśnie wasz kraj.
- A pan który kraj uważa za swoją ojczyznę?
- Ja zdecydowanie Polskę, aczkolwiek jestem dumny ze swoich węgierskich korzeni – kątem oka spostrzegłem, że twarz Gabriela rozjaśnił uśmiech.
- Ma pan jakieś doświadczenie?
- Odbyłem kilka staży w polskich klubach, jednak muszę przyznać, że będzie to moja pierwsza samodzielna praca.
Dziennikarze wyglądali na zdziwionych tą odpowiedzią.
- W takim razie pytanie do prezesa Ferencza: dlaczego zdecydował się pan na zatrudnienie debiutanta?
- Nie było innych chętnych – odpowiedział Gabriel uśmiechając się.
- Nic dziwnego... – wymsknęło się jednemu z redaktorów.
- Co pan ma na myśli? – spytał prezes.
- Kto by chciał przejmować pewniaka do spadku. Spójrzmy prawdzie w oczy – już dzisiaj można wpisywać FC Szeged na listę przyszłorocznych trzecioligowców...
- To się jeszcze okaże – przerwałem mu.
Dziennikarz-pesymista spojrzał na mnie, początkowo zdziwiony, po chwili jednak zaczął się śmiać w sposób tak szyderczy, że chciałem wstać i walnąć go prosto w tę roześmianą gębę.
- Naprawdę wierzy pan w możliwość uniknięcia degradacji? – spytał nie potrafiąc powstrzymać śmiechu.
- Tak. Jeśli mi się nie powiedzie, odejdę ze stanowiska.
- Albo pana wyrzucą.
- Albo.
Wtrącił się inny reporter:
- Kto więc będzie asem atutowym w pańskiej drużynie? Czyja gra przyczyni się do utrzymania zespołu w drugiej lidze najbardziej?
Pytanie to lekko zbiło mnie z tropu. Nie mogłem narazić się na kolejną porcję szyderstw mówiąc, że jeszcze nie widziałem drużyny w akcji. Gabriel również niespokojnie spojrzał w moją stronę. Odpowiedziałem:
- Proszę pana, piłka nożna to gra zespołowa i to właśnie w kolektywie tkwić będzie siła naszego zespołu. Realizowanie przedmeczowych założeń taktycznych – tego będę wymagał od swoich podopiecznych i nie zawaham się posadzić na ławce piłkarzy nawet lepszych indywidualnie, jednak niepotrafiących grać zespołowo i wykonywać poleceń.
Moja wypowiedź chyba zrobiła niezłe wrażenie na zgromadzonych. Kolejne pytanie brzmiało:
- Szykuje pan już jakieś transfery?
- Nie mogę odpowiedzieć na
to pytanie. Nie mówię o transferach do momentu ich finalizacji. Mogę jedynie nadmienić, że jestem zwolennikiem teorii głoszącej, iż lepiej wychować sobie napastnika, niż go kupić.
- Czy taka polityka klubu wynika z pustek w kasie?
- Jeśli chodzi o sprawy finansowe, to lepiej się w nich orientuje prezes Ferencz.
- Panie prezesie?
- Rzeczywiście w klubie się nie przelewa, ale kasa nie jest również całkowicie pusta. Na pensje starcza...
- A na wzmocnienie zespołu?
- W granicach rozsądku, czemu nie? – odpowiedział prezes.
Zadano jeszcze kilka pomniejszych, mało znaczących pytań, po czym Gabriel oficjalnie zakończył konferencję. Dochodziła dwunasta, udałem się więc na płytę boiska, gdzie miałem przeprowadzić pierwszy trening ze swoim zespołem. Swoim – jak to pięknie brzmi...

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution