Artykuły

Interlokucja wirtualnego bytu
nesete 29.01.2010 10:10 3722 czytelników 0 komentarzy
7

Hej, Ty tutaj. Tak, tak, do Ciebie mówię. Powiem krótko, uwielbiam te delikatne wibracje i Twoje rozgrzane paluszki. Nie rozglądaj się tak, nie widzisz mnie? Puściłbym do Ciebie oczko, ale nie masz mojego zdjęcia. Zresztą, nawet nie otworzyłeś mojego profilu - wrzuciłeś mnie do rezerw, mówiąc przy tym, że skazujesz mnie na wieczne potępienie. Ładnie to tak? Głupio Ci teraz? Dalej nie wiesz, kto do Ciebie mówi? To ja, Twój anonimowy piłkarz, zapchajdziura, ten którego nie szanujesz. Nie pytaj dlaczego mówię, wysłuchaj mnie.

Zastanawiałeś się kiedyś, skąd pochodzę? Dlaczego gram w piłkę? Pewnie nawet nie wiesz, gdzie się urodziłem i wychowałem - researcher zapomniał dodać te informacje do bazy. Ty i tak nie sprawdzisz, masz mnie gdzieś. W końcu gram tylko w rezerwach. Wiesz co mnie boli? Fakt, że jestem pionkiem, nieudolnie zmajstrowanym graczem. Pewnie nawet nie mam rzeczywistego odpowiednika. I choćby dlatego zasługuję na odrobinę współczucia. Wyciągnij do mnie rękę, pomóż mi, bądź filantropem. Daj pograć, wszak po to istnieję. Ja wiem, że tego nie zrobisz, jesteś miękki, choć sądzisz inaczej. Patrzysz tylko na moje współczynniki. Mruczysz pod nosem, tu za mało, tam za dużo, pewnie się nie nada. Niech nie gra, niech marnuje swój żywot, wiecznie podając bidony lepszym. Fajnie się bawisz, jesteś niczym sam Bóg - władasz mną i moimi przyjaciółmi. Musiałem czymś Ci podpaść, coś zrobić nie tak, skoro skazujesz mnie na zapomnienie. A może to ślepy los? Może dla Ciebie nie są ważne relacje, uczucia, a empatia dla Ciebie nie istnieje? Jesteś wyrachowany, okrutny. Kalkulujesz, przeliczasz mnie, niczym głupią rzecz, a później stwierdzasz: beznadzieja! Gorszego nie będzie! I tyle. W nosie masz gdzie pójdę, co będę robił później. Ty nic nie wiesz, nie rozumiesz. Mam matkę na utrzymaniu, mam rodzeństwo. Pochodzimy z biednej rodziny. Mieszkamy w slumsach. Daj zarobić, daj choć cień szansy na sukces. A może się spełnię, mam ukryte atrybuty, nie wiesz...wiesz jednak. Nie grasz uczciwie, prześwietlasz mnie, moje umiejętności. Z góry wiesz, co w życiu osiągnę. Ale mylisz się, mogę to zmienić! Naprawdę!

Wybierasz do gry tych, których lubisz. Jesteś stronniczy, jesteś niesprawiedliwy. Wmawiasz sobie, że to tylko rozgrywka. Dobrze się nawet bawisz. Pomyśl czasem o mnie, o moich braciach. Nie będzie Ci do śmiechu.
Wpuszczasz mnie czasem na murawę. Dotykam trawy, jest taka zielona, realna. To moje sny, spełnienie marzeń. Ale jak mam pokazać swoje umiejętności? Każesz grać szeroko, a krzyczysz, że nie ma mnie w środku boiska. Mówisz, graj ostro, a czepiasz się za kartki. Do tego wykrzykujesz polecenia z ławki, ale jak mam cię usłyszeć, jestem na drugim końcu boiska. W ferworze walki nie słyszę Twych uwag, nie widzę Twych gestów. Ale są gorsze rzeczy - popełniasz błędy. Nic mi do tego, to normalne. Ale obarczasz mnie nimi. Tak, wmawiasz sobie, że wiesz, co robisz. A wszystko, co złe, to my, wirtualni piłkarze. Na zawsze uwięzieni w okrutnym świecie, złożeni z cyferek, bez duszy. Nie patrzysz na moją grę przez pryzmat mojego świata, oczekujesz chłodnej kalkulacji. A może mam osobiste problemy? Zakochałem się, to wspaniała kobieta. Ale Ty o tym nie wiesz, nie interesuje Cię to. Zdradziła mnie, wiesz, zdradziła. Nakryłem ją w moim łóżku z innym. W moim własnym łóżku! Moje serce krwawi, uruchomiony do życia przez maszynę, wykreowany przez liczby, cierpię. A Ty wymagasz. Żadnej taryfy ulgowej, żadnej litości. Jesteś gorszy od niej, gorszy od niego. Dla Ciebie liczą się wyniki, liczą się zwycięstwa. Jesteś okrutnym bogiem - tym, który wymaga ofiar. Z nas, ludzi, choć wymyślonych, to jednak ludzi.

Zbiorem cyfr mnie nazywasz, dobrze więc, ale i zbiór może odczuwać, jak widać. Nie jestem przedmiotem, choć tak mnie traktujesz. Zaprzeczysz? Nie musisz, widzę Twoją minę. Chcesz wzmocnić drużynę, jedziesz na targ, targ niewolników. Moje zdanie się nie liczy, moja wiara też. Zastępujesz mnie innymi, bez mrugnięcia okiem, zmieniasz nas jak rękawiczki. Gorzej nawet, bo o rękawiczki dbasz. Mój znajomy miał pecha, doznał poważnej kontuzji. Wszyscy na Ciebie liczyliśmy, na wsparcie. Że powiesz dobre słowo, zapewnisz i pomożesz, może nawet odwiedzisz jego rodzinę. Rozwiązałeś z nim kontrakt. Nie będziesz przecież trzymał darmozjada. To okrutne. Jestem Twoim niewolnikiem, wyrzucisz mnie lub sprzedasz za kilka błyszczących monet. Tyle dla Ciebie jestem wart. Nie pożegnasz mnie, nie zatęsknisz. Pozbędziesz się i wymażesz z pamięci. Już nie będę istniał, nie będę problemem bądź rozwiązaniem. O okrutny losie, gdzież mi żyć przyszło?! Pośród światów wirtualnych żywot mój trwa, na cienkiej nici przędzony. Ty ją zrywasz, nawet nie widząc szkód. Jesteś niczym dziecko w ogrodzie. Liczy się tylko zabawa.
Dla ciebie przyjemność i satysfakcja, to statystyka, chłodne liczby, okrutnie obnażające nasze braki. Zwłaszcza moje. Coś wylicza mi ocenę, po każdej grze. Uczciwie to tak, po przecinku jakość mojej gry ocenić? Wszak się tak nie da, kto to szacuje? Wiesz? Nie, a mu ufasz. Bo opinię wystawić jest łatwo, gorzej zrobić to rzetelnie. Na sparingach dajesz mi trochę pograć, kopnę piłkę celnie czasem, dobrze odbiorę. Kilka razy strzelę, ale ty zobaczysz mały wycinek całości. Ten kawałek, gdzie akurat błąd popełniłem. To nieuczciwe! I niedorzeczne! Bądźmy rozsądni, nie jesteś robotem, myśl głową i sercem, nie matematycznymi wzorami.

Lubisz na mnie narzekać, wprost uwielbiasz. Każdy błąd komentujesz, wyzywasz, przeklinasz. A ja staram się dla Ciebie, bardzo. Rozumiem Twoje zaangażowanie, doceniam je. Skreślasz mnie jednak natychmiast. Narzekasz, gdy strzelam z dystansu. Twierdzisz, że nie potrafię, że za niskie mam na to współczynniki. A ja mówię nie, udowodnię Ci. Potrafię zdobyć bramkę i zrobię to. Nie będzie o mnie decydować czyjaś opinia, nie dam się. Nim coś ustrzelę, zdejmujesz mnie z boiska. Jeszcze zganisz za nie wykonanie rozkazów. Ale ja myślę... wiem, że to był mój dzień, mój czas chwały. A Ty to odebrałeś, zabrałeś mi szansę i nadzieję. Takim jesteś właśnie bogiem. Omylnym, ślepym i okrutnym.

I jeszcze te Twoje żarty. Że biegam jakbym kij połknął, że się ślizgam, że się zawieszam. A czego oczekujesz? Nikt nie jest idealny, piłka to nie sport stylu tylko walki. Musisz się bardziej postarać, jeśli chcesz mnie zranić, takie prztyczki na mnie nie działają. Nabijaj się z kopnięć prostą nogą, nazywaj mnie drewnem. Tylko nie wyrzucaj do rezerw, nie sprzedawaj, gdy pobiegnę w złą stronę. Nie wiń mnie za błędy rzeczywistych ludzi. Jestem wirtualnym tworem, ale pomyśl, że jakim bym nie był, myślę i czuję. Nie zapominaj o tym.
Powiem Ci jedno, mieszają Ci się rzeczywistości. Najpierw mnie uwielbiasz, czasem kapitanem mianujesz. A później, otchłań i zapomnienie. Ale to nie ja zagrałem ręką, to nie ja kogoś oplułem. Nie jestem człowiekiem, którego miano noszę. Jestem jednostką odrębną, z własną świadomością. Nie łącz mnie z nim, ja gram inaczej, robię inne rzeczy. Tutaj jest wirtualny świat, mój świat. Wykorzystaj to, nie równaj wszystkiego do rzeczywistości, daj popłynąć po falach wirtualnego świata. Można na tym tylko zyskać.

Dokąd idziesz, gdzie się wybierasz? Odchodzisz? Już? Odsyłasz mnie w niebyt, mam zbyt niewyparzony język. O to chodzi? Nie chciałem Cię urazić, wracaj! Wyłączasz mój świat, zamykasz wieko. Czuję ten chłód, to dziwne sztywnienie. Zaczyna się od kończyn, delikatnie pnie się w górę. Nie ruszam już palcami, powoli otacza mnie ciemność. Odłączasz mnie, słyszysz? Słyszysz?! Tak, nic nie mów. Widzisz, jest tak zimno, że usta mi sinieją. Delikatny obłoczek wydobywa się spomiędzy warg. To mój oddech, jeszcze nie jest za późno. Coraz zimniej, zimniej. I tak ciemno. Boże, jak ciemno. Masz władzę, masz wszystko, nie wyłączaj, daj nam żyć. Zapomniałem, to dla Ciebie nic nie znaczy. Wiem, co zaraz będzie - pustka, wielkie nic. Moje życie musi mieć sens, musi coś znaczyć. Ale co? To nie może być tak płytkie, nie mogę być stworzonym dla zabawy. Mam świadomość, mam uczucia. Odczuwam, jestem istotą żyjącą. Mój byt musi coś znaczyć. Może jestem tylko trybikiem, ale tworzę większą całość. Kręcisz głową, mylę się? Po co mnie stworzyłeś?! Gdzie jest moje miejsce? Gdzie mój świat?! Tak, tak, uśmiechaj się, Twój sługa kona, stworzysz sobie nowego. Nic nie jestem wart. Powoli czuję jak ogarnia mnie smutek, pustka jest wokół, cała nieodgadniona. Jestem taki senny, powieki mi się kleją, nie chcę, nie mogę...to nie może się tak skończyć...


Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.