Artykuły

Calais III
Pilatovic 15.07.2003 03:31 858 czytelników 0 komentarzy
0
Plan maksimum, czyli awans w dwóch sezonach do pierwszej ligi został zrealizowany. Niestety w takich przypadkach zawsze są jakieś ofiary. U nas ucierpiała kieszeń prezesa, albowiem mimo wielkich sukcesów, zadłużenie klubu narastało i narastało. W tym momencie zbliżaliśmy się do granicy 2,5M, a na dodatek jeszcze nie wpłynęły pieniądze za wygranie ligi. Mam nieodparte wrażenie, że już nigdy nie wpłyną. Z tego powodu przez długi czas nie mogłem dokonać żadnego transferu. Niby miałem do dyspozycji 250k, ale jak przyszło co do czego, zarząd stwierdził, że oferta jest nierealistyczna (150k za zawodnika wartego 60k). Na szczęście pieniądze za prawa do transmisji telewizyjnych na pewno nas nie ominą, a niewykluczone że będzie tego sporo.

Opis transferów przedsezonowych rozpocznę od ofert, które napłynęły do klubu. Już w poprzedniej części pisałem o negocjacjach w sprawie odejścia Lucianiego. Sedan jednak nie było w stanie wyłożyć 1,9M (nasz obrońca miał minimum fee w wysokości 2M). Po kilku tygodniach udało mi się ustalić z nim warunki nowego kontraktu. Będzie zarabiał wiele więcej, a wspomniana klauzula wynosi teraz 5M. Do skutku nie doszedł również transfer Brandes. Chateauroux nie dało rady zgromadzić stu tysięcy funtów, po kilku dniach piłkarz odszedł więc z klubu z własną kartą zawodniczą (to samo spotkało Delvera i Dutitre). Rennes miało ochotę na Bedaniego, a ja nie miałem zamiaru blokować transferu, gdyż zawodnik ten potrzebny do szczęścia nam nie jest. Próbowałem wymienić go na innego piłkarza Rennes, ale nie wiele to dało. Ci widząc, że nic nie wskórają wyłożyli karty na stół i zaoferowali 1,2M. Chwilowe niedotlenienie mózgu, jakie przytrafiło mi się na myśl o tak ogromnych pieniądzach, poważnie mi zaszkodziło i ofertę tę najnormalniej w świecie odrzuciłem. Broniący naszej „świątyni” w pierwszej połowie pierwszego sezonu Schille powrócił do National, na czym zarobiliśmy 100k. Ponieważ Rennes wykazywało zainteresowanie Angelem Pagotto (minimum fee tylko 900k) podpisałem z jedynym bramkarzem Calais nową, bardzo lukratywną, sześcioletnią umowę.

W tym roku poszedłem na całość jeżeli chodzi o zatrudnianie piłkarzy z wolnego transferu. Jako pierwszy zjawił się w klubie lewy obrońca Ivan. Nie będzie on grał w pierwszym składzie, ale powinien być wartościowym zmiennikiem dla Gonzaleza. Po prawej stronie defensywy szaleć będzie niejaki Michalovski. Wzmocnił nas również słynny napastnik Lilian Laslandes, który nie miał miejsca w Sunderlandzie. Za innego napastnika - Daniela Meslina zapłaciliśmy 95k. Z kolei Mickael Bessaque (DM C) będzie musiał walczyć o miejsce w pierwszym składzie. Zresztą postarałem się o konkurencję dla tego piłkarza, o czym niżej. Należało też zabezpieczyć się na wypadek nie zdolności do gry Pagotto. ściągnąłem więc przeciętnego bramkarza Saliou Diallo. Pod koniec czerwca dołączyli do nas: Peter Sampil (S C) i Pierre Issa (D C). Następnie przybyli jeszcze Vukomanovic (DM RC), Niciński (DM/F LC) i Beck (S C). Karierę postanowił zakończyć Baltusnikas. Poczciwy staruszek rozegrał w żółto-czerwonych barwach kilka dobrych spotkań, ale na pożadną grę w pierwszej lidze nie byłoby go już stać.

Dla nas nowy sezon rozpoczął się od przelania pieniędzy za prawa do transmisji telewizyjnych. Sześć milionów funtów postawiło nas na nogi, dzięki temu mogłem też, za 300k kupić bramkarza Penneteau, który jak pewnie pamiętacie bronił u nas w poprzednim sezonie. Za 150k trafił do rezerw obiecujący boczny obrońca Yao Senaya z Ales. Także do rezerw, ale z wolnego transferu przyszedł niemiecki napastnik Quatmann. Opuścił nas Emmanuel Vasseur (wreszcie), którego nieodpłatnie zatrudniła drużyna Dijon. Z Corinthians wypożyczyłem piłkarza na którego czaiłem się praktycznie od początku swojej kariery - bramkarza Danilo Vicente Acevala. Trochę mi to pokrzyżowało plany, gdyż teraz stanie się on prawdopodobnie pierwszym bramkarzem, a jest przecież FGN-em.

Spotkania towarzyskie wypadły słabo. Tak jak przed rokiem widać było brak zgrania
zespołu, jedynie ostatni mecz z Blois mógł mnie ucieszyć, choć wciąż wiele brakowało do ideału. W pierwszym sparingu pokonaliśmy Velles 3-0. Wyróżniał się w nim John Machethe. W drugim, z Thouars (3-4), naszym jedynym mocnym punktem był Grzegorz Niciński. Trochę lepiej zagraliśmy przeciwko Chartres. Wygraliśmy zdecydowanie 4-0, a na boisku brylował Bogaczyk. Wspomniany mecz z Blois wygraliśmy 3-1, a najwidoczniejsi byli Bogaczyk i Laslandes, przede wszystkim jednak Machethe. Ogólnie najlepsze wrażenie pozostawił po sobie właśnie Machethe (9,33), a także Bogaczyk (9,00), Meslin (8,00) i Luciani (7,67). Dwójka nowych piłkarzy - Issa i Senaya poddali się zabiegom. Obaj będą jednak gotowi na nasz debiut w Division 1 (choć szansę na grę ma tylko Issa).

W sumie nic to nam jednak nie dało i sezon rozpoczęliśmy od porażki. Trudno było jednak przewidywać coś innego skoro na własnym terenie podejmował nas mistrz z zeszłego sezonu - Olympique Lyonnais. Już w 3. minucie objęliśmy prowadzenie po golu z rzutu karnego Gonzaleza. Kilka minut później wyrównał Sidney Govou. W 31’ po indywidualnej akcji Lenglet znowu wyszliśmy na prowadzenie, ale tuż przed przerwą raz jeszcze wyrównał Lamouchi. W 61’ za słabo spisującego się Lucianiego wprowadziłem Ba. To był błąd, bo już chwilę później Sonny Anderson przedryblował Gonzaleza oraz właśnie Ba i zrobiło się 2-3. Trzy minuty później Pierre Issa faulował Govou w polu karnym i sędzia drugi raz wskazał na "wapno". Sam poszkodowany ustalił wynik meczu na 4-2. Mimo to jestem zadowolony z tego spotkania. Oddaliśmy sześć strzałów, raz sędzia nie zauważył faulu w "szesnastce" na Lenglet. Zawiodła defensywa i gdyby nie to, moglibyśmy pokusić się o punkt.

Na własnym terenie sześć dni później podejmowaliśmy Sochaux. Od pierwszych sekund przypuściliśmy szturm na bramkę broniących się gości (8 minut/6 strzałów), ale ich bramkarz był jak z muru. Potem spotkanie się wyrównało i skończyło bezbramkowym remisem. W pojedynku z Guingamp do remisu doprowadziliśmy dopiero w ostatniej minucie. Warto dodać, że do przerwy przegrywaliśmy 0-3(!). Bohaterem był Bogaczyk, który strzelił dwa gole, a także Bedani – rezerwowy, zdobywca decydującego gola. U siebie z Lorient zagraliśmy tak żałośnie, że powiem Wam tylko wynik - 0-1.

Do kolejnego spotkania (z Marsylią) dojdzie dopiero za trzy tygodnie dlatego też mogę (muszę) coś (wiele) zmienić. Od naszego najbliższego rywala wypożyczyłem młodego, wszechstronnego pomocnika o nazwisku Ehret. Zainteresowanie innych klubów zaczął wzbudzać nasz paragwajski bramkarz i jeśli nie wyjdzie mi jeden przekręt, to z Olympique bronić może już ktoś inny. Na jakiś czas udało się go zatrzymać, ale możliwe, że błędem było wystawienie go w spotkaniu ze znajdującą się w fatalnej formie Marsylią. Goście zremisowali dzięki Dutruelowi, choć na punkt zupełnie nie zasłużyli. Bramki strzelili Bogaczyk i Machethe, a w ostatniej minucie świetną okazję do pogrążenia swojego klubu zmarnował Ehret. Kontuzji i to aż na miesiąc doznał Okocha. Kilka dni po tym meczu jakiś brazylijski zespół kupił Acevala.

Do Lille jechaliśmy pełni strachu, ponieważ zespół ten przez moment był liderem w ligowej tabeli. Najpierw znany francuski sędzia Gilles Veissiere nie podyktował "jedenastki" za ewidentny faul na Lenglet, potem gospodarze objęli prowadzenie i wydawało się, że już się nie podniesiemy. Hasło do walki rzucił Bogaczyk, który na trzy minuty przed gwizdkiem na przerwę wyrównał po pięknym strzale zza pola karnego. W drugiej części obraz gry nie zmienił się. Były momenty przewagi gospodarzy oraz ładnych akcji gości. Wreszcie w 69’ nieupilnowany Lenglet zdobył gola czym zapewnił nam pierwsze – historyczne - zwycięstwo w Division 1! Godne uwagi (ale raczej nie pochwały), że drużyna zagrała bardzo zdecydowanie i ostro, czym na pewno zaskoczyła rywala. Mimo to sędzia był dla nas łaskawy i chociaż my faulowaliśmy dziesięciokrotnie, a Lille tylko kilka razy, to w kartkach lepsi byli gospodarze (3 do 2). W trakcie meczu kontuzji doznał Bessaque, a jego zmiennik
Mapeza był jednym z lepszych piłkarzy na boisku. To swego rodzaju fenomen, że piłkarze, którzy wywalczyli awans do drugiej ligi (Lenglet, Bogaczyk, Mapeza) teraz w pierwszej lidze nadal stanowią o sile zespołu. Mimo słabego początku pewien jestem, że gdy tylko do pełnej formy dojdą nowo zakupieni piłkarze wszystko się zmieni. Muszę przyznać, że tego lata spieprzyłem zupełnie trening (za długi urlop) i teraz za to płacimy.

Co do płacenia i ogólnie finansów klubowych to jest tak fatalnie, że szkoda gadać. Spojrzałem ile zarobiliśmy i wydaliśmy w poprzednim miesiącu i do tej pory nie mogę wyjść z szoku. Podczas gdy na pensje piłkarzy i całego staffu wydajemy ok. 900k miesięcznie, na biletach zarabiamy 30-40k(!!!). Z tego powodu z kasy klubu co miesiąc wypływa jakieś 750-800k funtów, a to dobrze nam nie wróży. O meczu z St-Etienne również nie można powiedzieć nic dobrego. Gospodarze przeważali przez całe spotkanie i odnieśli zasłużone zwycięstwo 3-1 (Lenglet). My drugie zwycięstwo zanotowaliśmy przed własną publicznością. Dwa dni po spotkaniu z Saint Etienne pokonaliśmy Auxerre 4-2. Mimo szybko straconej bramki do roboty wziął się Lenglet i w ciągu dwóch minut wyprowadził nas na prowadzenie. Goście wyrównali, ale druga połowa stała pod znakiem naszej zdecydowanej przewagi, udokumentowanej golami Michalovskiego i Bedaniego. Także sporą przewagę mieliśmy w meczu rozegranym dwa tygodnie później. Rywale z Monaco byli w fatalnej formie i po trzech spotkaniach bez strzelonej bramki polegli 0-1. Zwycięską bramkę zdobył John Machethe. Ostatnie minuty graliśmy w osłabieniu po niepotrzebnej czerwonej kartce dla Meslina. Dzięki tym trzem punktom awansowaliśmy na szóste miejsce. Na szczęście tuż przed kolejnym meczem FFF cofnął karę meczu naszemu napastnikowi. Spotkanie w Sedan rozpoczęło się od bramki Lenglet, potem gospodarze nacierali aż w drugiej części wyrównali. Meslin nie wiele nam pomógł, ale udało się utrzymać dobre, szóste miejsce.

Tydzień później podejmowaliśmy PSG. W pierwszej części mieliśmy przygniatającą przewagę, ale bramki nie zdobyliśmy. W drugiej połowie zaatakowali goście i przyniosło im to prowadzenie. Gra całego naszego zespołu nieco się załamała, ale kilka minut później udało się wyrównać (Machethe). Na ostatnie 10’ wpuściłem Liliana Laslandes. To on w 89. minucie piękną główka zapewnił nam kolejne trzy punkty. Na stadionie Les Costieres w Nimes doszło do masakry gospodarzy. Mimo początkowej przewagi Nimes, Calais objęło dwubramkowe prowadzenie. Najpierw trafił Bogaczyk (pięćdziesiąty gol dla Calais), a prowadzenie podwoił Lenglet. W drugiej połowie za sprawą sędziego gospodarze doprowadzili do wyrównania. Arbiter najpierw nie podyktował karnego za faul na Lenglet, a później za zwykłe pociąganie za koszulkę sprezentował go gospodarzom. Ci skorzystali z prezentu i po chwili było nie 1-2, a 2-2! Między tymi bramkami za Okochę (drugi jego występ po kontuzji) wprowadziłem Ehreta. Dokonałem tej zmiany dlatego, że Okocha zamiast walczyć raczej zostawiłby wszystko tak jak jest (determination 6). Wejście Ehreta bardzo nam pomogło - trzy minuty po wyrównującej bramce, Lenglet z którym nie radzi sobie żadna defensywa, wyprowadził nas na prowadzenie. Sędzia chyba zrozumiał, że nie da się pokonać Calais tego dnia i w 75. minucie po faulu na Ehrecie szybko gwizdnął i wskazał na jedenasty metr (czyżby bał się apelacji?). Karnego pewnie wykonał Gonzalez i było już po meczu, choć to wciąż nie koniec bramek. Po kolejnej fenomenalnej akcji i strzale Lenglet, bramkarz Nimes "wypluł" piłkę, a celnie dobił ją Ehret. Chwilę później rzut wolny wykonywał Gonzalez, a w podobnej sytuacji do tej Ehreta znalazł się Vukomanovic i ustalił wynik na 6-2! Przed spotkaniem nakazałem napastnikom cofać się, gdy piłka znajduje się w środku boiska, co przyniosło wiele dobrego. Awansowaliśmy wprawdzie na czwarte miejsce, ale muszę się liczyć z tym, że mające zaległe spotkania Nantes i Sedan, prawdopodobnie wyprzedzą nas po ich rozegraniu. Euforia po takim zwycięstwie pozwoliła piłkarzom na małą dekoncentrację i przeciwko Metz
zagraliśmy słabiutko. Dwa jedyne celne strzały z tego meczu znalazły na szczęście drogę do siatki rywali i wygraliśmy 2-0 (Machethe, Lenglet).

Do Bordeaux pojechaliśmy bez Juliena Lenglet. Dzięki świetnej grze Penneteau, czerwonej kartce dla koreańskiego piłkarza gospodarzy i ponownie niezłej skuteczności odnieśliśmy zwycięstwo 2-1. Bramki strzelili Bessaque i Amiotte (chwilę po wejściu z ławki gol z rzutu wolnego). W ostatnich minutach siły się wyrównały, bo kontuzji doznał Issa. Warto zaznaczyć, że na trybunach co chwila wybuchały przeraźliwe gwizdy. Wszystko przez to, że nasz piłkarz - Laslandes najlepsze lata gry spędził właśnie na Parc Lescure. Dziwne, że kibice tak bardzo za nim „przepadają”. Zwycięstwo to dało nam awans na miejsce trzecie. Liderem jest Saint Etienne, na miejscu drugim plasuje się Lens, natomiast za nami m.in. Nantes i Lyon. Nie traktowałbym tej tabeli zbyt serio. Podczas gdy my mamy rozegranych już 14 spotkań, tracący dwa punkty Lyon ledwie 11, a mające szansę nas wyprzedzić 17(!) Bordeaux tylko i wyłącznie 9!

Polacy w eliminacjach do mistrzostw Europy grali słabiutko, mimo to udało się awansować do baraży. Tam los był łaskawy i przydzielił nam Szwajcarów. W pierwszym meczu bramki nie padły. W rewanżu po dwóch trafieniach Olisadebe i jednym Juskowiaka pokonaliśmy rywala 3-1 i wreszcie zakwalifikowaliśmy się do finałów.

Dzięki świetnym wynikom w ostatnich spotkaniach media zaczęły się zastanawiać czy zamierzamy walczyć o tytuł. Postanowiłem nie zabierać głosu w tym temacie, bo jest o wiele za wcześnie aby to ocenić. Po raz drugi zmieniłem też asystenta. Włocha Agrestiego zmienił na tym stanowisku francuski fachowiec - Thierry Ardisson. Do tej pory świetnie spisywał się nasz bramkarz Penneteau. Zawiódł jednak wszystkich w meczu z naszym najgroźniejszym aktualnie rywalem - RC Lens. Jak widać po tabeli było to spotkanie kolejki, ale niestety właśnie teraz dopadły nas kontuzje. Zagrać nie mogli Issa i Machethe, a Bogaczyka nie wystawiłem bo był w słabej dyspozycji. Mimo to stworzyliśmy więcej czystych sytuacji. Dużo dobrego wniósł Grzegorz Niciński, który w ostatnich minutach zastąpił wyjątkowo słabego Lenglet. Lens prowadziło 2-0 gdy w 80. minucie sędzia podyktował rzut karny dla nas. Pewnie wykonał go Gonzalez i nasze nadzieje odżyły. Do końca spotkania stworzyliśmy jeszcze trzy sytuacje, ale nic z nich nie wynikło. Zszokowała mnie reakcja zarządu, który chyba drugi raz od czasu jak jestem w klubie zakomunikował mi, że nie jest zadowolony z gry i wyniku jaki osiągnęła drużyna. Sytuacja o tyle dziwna, że gra była całkiem niezła, rival club to jednak rival club, a kto się na piłce nie zna już się nie pozna :P To nie był koniec ciężkich spotkań. Tydzień później zjechała na nasz kameralny stadionik była drużyna Romana Koseckiego - Nantes. Pierwsza połowa to koncert gry w naszym wykonaniu. Prowadzenie 2-0 (Isabey, Machethe), niewykorzystany rzut karny (Machethe) i kontuzja Lenglet (miesiąc). W drugiej wszyscy nagle przysnęli i mało brakowało, aby Nantes doprowadziło do remisu. Wygraliśmy jednak 2-1 i umocniliśmy się na trzeciej pozycji.

W meczu z Bastią przewagę mieli rywale, ale zdobyliśmy jeden punkt. Bramkę na wagę remisu strzelił Bogaczyk. Zupełnie co innego było kilka dni później na naszym stadionie (choć lepiej nazwać to terenem pod stadion), kiedy podjęliśmy innego beniaminka - Montpellier. Bramkarz tej drużyny - Enjoiras w poprzednim sezonie (może to pamiętacie) w jednym spotkaniu z nami zagrał na [3], by w rewanżu dostać notę [10]. Tym razem złapał "czwórkę" i to także w dużej mierze dzięki jego błędom pokonaliśmy rywala 4-1. Cały zespół (wyjątek to Isabey) rozegrał świetne spotkanie, a bramki strzelili Laslandes, Okocha (dobrze zaczął grać gdy posadziłem go na ławce) oraz Gregory Niciński (dwie).

Spotkanie dziewiętnastej kolejki (przeciwko Sochaux) do ciekawych, delikatnie mówiąc, nie należało. Mimo to na wysokości zadania stanęli Bessaque i Niciński (po golu) i wbrew woli arbitra (za kopnięcie Gonzaleza gracz Sochaux dostał żółtą kartkę)
wygraliśmy 2-1. Dało to nam awans na miejsce drugie, tuż za Lens. Pieniądze, które otrzymaliśmy na początku sezonu starczyły na krótko. Już jesteśmy z bańką „na czerwono” i nie mam pewności jak długo aktualny zarząd będzie to znosił.

Wiadome jest za to, że w roku 2003 czeka nas jeszcze jedno spotkanie - u siebie z Guingamp. Grający defensive_counterem goście mieli trochę więcej szczęścia (słabszy dzień naszego bramkarza), co pozwoliło im wygrać 2-0. Dodatkowo osłabieni byliśmy brakiem nie tylko Lenglet, ale także Bogaczyka, Bessaque i Nicińskiego.

W zimowej przerwie postanowiłem pożegnać się z Daguim Bakarim. Napastnik ten strzelił dla nas 15 bramek (przy średniej 7,17), a w tym roku i tak kończył mu się kontrakt, którego z pewnością by nie przedłużył. Właściwie tylko pierwsze pół roku jego pobytu w klubie było udane. Potem znacznie obniżył loty i już w Division 2 miał problemy ze zdobywaniem bramek. Mimo to miał spory wkład w naszym wyścigu po sukces. Rozwiązałem też kontrakt Szcepaniaka, łącznie kosztowało to nas ponad 300k.

Powrót na boiska nastąpił 10 stycznia. W pucharowym meczu pokonaliśmy Metz 3-0. Wszystkie bramki padły w pierwszych 13. minutach (Meslin dwie, Bessaque), a bohaterem meczu ogłoszono oczywiście Meslina ([10]). Na ligowe boiska pierwszy raz po przerwie wybiegliśmy tydzień później. U siebie podjęliśmy St-Etienne i spotkanie to określić trzeba jako "nie do wygrania". Bramkarz gości dostał [9], kontuzje Bogaczyka i Okochy zupełnie pokrzyżowały mi plany (ta druga oznaczała grę w 10-kę przez ostatnie 10’), w ostatniej minucie zaliczyliśmy poprzeczkę (w jedynej sytuacji gdy ich goalkeeper nie interweniował), co złożyło się na niesprawiedliwe 0-0.

Ciekawy przebieg miało pucharowe (French Cup) spotkanie z Dijon. Prowadziliśmy 1-0 (Lenglet), ale gospodarze wyrównali stan meczu w 67’. Gra nam nie szła i postanowiłem dokonać zmian. Ponieważ było to pierwsze po wyleczeniu kontuzji spotkanie w wykonaniu Machethe postanowiłem, że ten mało istotny mecz zagra on do końca, a zejdzie Lenglet. Nagle przypomniałem sobie, że w takich sytuacjach (jak rozpoczynanie gry ze środka boiska) znakomicie radzi sobie właśnie Lenglet. Dałem mu więc dwie minuty na zmianę wyniku spotkania. To niesamowite, ale nasz napastnik nic sobie nie robiąc, zaraz po wznowieniu gry uciekł trójce próbujących zatrzymać go piłkarzy i skończył akcję celnym strzałem! Zaraz potem zmienił go Bedani. Do końca spotkania bramkę zdobył jeszcze Peter Sampil i awansowaliśmy do dziesiątej rundy.

Po 45. minutach ciekawego spotkania remisowaliśmy z Lille 1-1 (Machethe). Nic by nie straciłby kibic, który opuściłby stadion w przerwie, a to z bardzo prostego powodu - druga połowa była zupełnym przeciwieństwem pierwszej i mecz skończył się wynikiem remisowym. Gorzej wyszedł na tym menedżer Lille - Claude Puel. Ewentualny zły wynik w zbliżającym się spotkaniu z Auxerre może kosztować go utratę posady. Nadal graliśmy w PL, a za przeciwnika w rundzie trzeciej wylosowano nam Guingamp. Wynik tej konfrontacji „ustalili” bramkarze, niestety nie w rzutach karnych, a swoją postawą w trakcie spotkania. Mój bramkarz - [6], ich bramkarz - [9]. Oba celne strzały gospodarzy skończyły się golami. Nam natomiast nie pomógł nawet Lenglet (po utracie gola podobna akcja jak ta przeciwko Dijon). Decydująca bramka padła w dogrywce, a trzeba powiedzieć, że już na początku spotkania Gonzalez nie wykorzystał "jedenastki". W tej samej rundzie Lille przegrało z Auxerre i zgodnie z obietnicą pracę stracił Puel.

Podopieczni Guy Roux tacy straszni jednak nie byli i w lidze dali urwać sobie punkty. Raz jeszcze trafił Lenglet, choć wynik oraz postawa moich graczy w pierwszym meczu mogłyby wskazywać, że byliśmy faworytami, a tu ledwie remis. Z ciekawości zajrzałem do statystyk z kilku poprzednich spotkań i doszedłem do przerażającego wniosku. Przez ostatnie 660 minut gry moi bramkarze (głównie Penneteau, ale także Pagotto który bronił w ostatnim meczu) odnotowali (uwaga!) 3(!) udane interwencje na tylko 10(!) oddanych
przez rywali celnych strzałów. My dla odmiany oddaliśmy 45(kolejny wykrzyknik) celnych strzałów i zdobyliśmy 2(!) bramki więcej od naszych przeciwników. Najlepiej zobrazuje to porównanie skuteczności:

- Calais: 20%
- rywale: 70%

Ale ja to zmienię... Bardzo dobrze rozpoczęło się dla nas spotkanie z Nimes. Już w 3. minucie pomocnik Nimes, niejaki Samuel Fenillat, sfaulował w polu karnym Bessaque, a karnego wykorzystał Laslandes. Do końca meczu mimo kilku sytuacji gola nie zdobyliśmy. Nimes natomiast miało problemy z trafieniem w bramkę, a gdy już raz im się to udało na posterunku stanął Diallo (tamci dwaj dostali ostrzeżenia i poszli na jakiś czas do rezerw). Niestety ze skutecznością wiele się zrobić nie dało, cieszą mnie jednak trzy punkty. Konflikt (a raczej sprzeczkę) między mną, a Penneteau od razu próbował wykorzystać menedżer St-Etienne. Zaoferował za naszego bramkarza 1,1M, ale ponieważ nie zamierzam się go pozbywać ani popaść w jeszcze większy konflikt postawiłem cenę zaporową w wysokości 3M.

Nieprawdopodobny przebieg miało spotkanie dziesiątej rundy pucharu Francji z Toulouse. Ponieważ mogłem wystawić tylko trzech piłkarzy nie będących obywatelami krajów UE nie zagrali, ani Okocha, ani Niciński, ani tym bardziej nasz najlepszy w tym sezonie zawodnik - Pierre Issa, który już od paru tygodni siedzi z reprezentacją i gra w African Nations. W Tuluzie przywitał nas śnieg i mocny opór starych "przyjaciół". Mimo takiej pogody spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie, ale dzięki bramkarzom gole długo nie padały. W 90. minucie przy stanie 0-0 nasz bramkarz Diallo ([9]) doznał kontuzji. Niestety we Francji w pucharach, tak samo jak w National na ławce rezerwowych jest miejsce tylko dla trzech kopaczy. U mnie siedziało tam trzech piłkarzy z pola, właściwie to już nie siedzieli, bo wcześniej dokonałem wszystkich zmian. Rysowała się dogrywka, w dziesiątkę i bez bramkarza!!! Z opresji wyciągnął nas jednak Yao Senaya. W ostatniej doliczonej minucie znalazł się nieupilnowany w polu karnym i pięknym strzałem zapewnił nam zwycięstwo! I znowu cieszyłem się jak dziecko, a przecież spotkanie to nie miało prawie żadnego znaczenia.

Sam się nie spodziewałem, że kolejny horror czekał nas będzie już cztery dni później. W meczu Monaco - Calais piłkarze obu drużyn oddali łącznie 27 strzałów (18/9 dla nas), ale padła tylko jedna bramka. W 86. minucie po ewidentnym błędzie Westervelda (w całym spotkaniu spisywał się wyśmienicie, podobnie jak Penneteau) bramkę na wagę trzech punktów zdobył John Machethe. W spotkaniu tym drużynę z Księstwa poprowadził... Claude Puel, który wyraźnie nie miał ochoty się obijać i będzie teraz walczyć o utrzymanie pierwszej ligi dla Monaco. W bardzo ważnym meczu z sąsiadem z tabeli - Sedan zabrakło nam jednak woli zwycięstwa i przegraliśmy 1-2 po dwóch błędach Penneteau (bramkę dla nas strzelił pod koniec meczu Laslandes). Szybka rehabilitacja nastąpiła w meczu z Marsylią. Wygraliśmy 2-1 na terenie rywala - po bramkach Vukomanovicia i Bessaque. Niespodziewanie punkty straciły Lyon, Nantes i Sedan, co daje nam jeszcze szansę na walkę o tytuł.

W 11 rundzie (1/8 finału) pucharu Francji rozprawiliśmy się z Monaco. Na zwycięstwo 2-0 złożyły się gole strzelone w pierwszej połowie przez Meslina i Okochę. Dwa dni później rozegraliśmy arcyważne dla układu tabeli spotkanie z PSG w Paryżu. Pierwsza część to nieustające ataki gospodarzy „Parku książąt”, ale wynik nie zmienia się. Dopiero w ostatnich minutach zaatakowało Calais, ale do przerwy było 0-0. W drugiej połowie Paryżanie stanęli w miejscu i do ataków ruszyli goście. Dobrą zmianę dał Okocha, który wchodząc za Vukomanovicia wzmocnił siłę ataku. To właśnie od Nigeryjczyka zaczęła się akcja po której cieszyliśmy się z prowadzenia. Dał nam je Lenglet, zdobywając tym samym swoją 50 bramkę dla prowadzonego przeze mnie klubu. Okazało się, że był to jedyny gol tego meczu, gol dający nam zupełnie niespodziewane trzy punkty.

Między szóstym, a dziesiątym marca przyszło nam rozegrać aż trzy spotkania. O dwóch pierwszych
już napisałem, a teraz czas na ostatnie - u siebie z Troyes. Słabsza dyspozycja Machethe sprawiła, że nie stworzyliśmy wielu sytuacji, ale do szczęście potrzebowaliśmy ledwie jednego gola, którego zdobył Senaya, kolejny mecz wygraliśmy więc 1-0. Nasz terminarz był bardzo napięty, dlatego kolejne spotkanie rozgrywaliśmy już trzy dni później. Mimo to udało się wywieźć z Metz punkt, choć zwycięstwo było bardzo blisko. Jedyną bramkę dla naszego zespołu zdobył Vukomanovic, który jednak doznał także kontuzji wyłączającej go z gry na trzy tygodnie. Dzięki temu, że inne czołowe zespoły mają do rozegrania po kilka zaległych spotkań po raz pierwszy w historii klubu objęliśmy prowadzenie w Division 1!

Wreszcie mogliśmy nieco odpocząć. Po siedmiu dniach przerwy wyjechaliśmy do Saint Etienne na mecz pucharu Francji. Już w 3. minucie pauzujący w poprzednim spotkaniu Machethe (odpoczywał) dał nam prowadzenie. Do końca pierwszej i na początku drugiej połowy oba zespoły stworzyły jeszcze kilka sytuacji, ale świetnie dysponowani byli obaj bramkarze. W 55. minucie gospodarze jednak wyrównali. Mecz skończył się remisem i potrzebna była dogrywka, a następnie rzuty karne. Gospodarze mylili się w pierwszej i trzeciej serii, co przy 100% skuteczności Calais dało nam miejsce w półfinale. Równie, a nawet lepiej zaczęło się ligowe spotkanie z Bordeaux. Po 11. minutach było już 2-0 (Issa, Bogaczyk), ale w dalszej części oddaliśmy pole rywalom, a ci to wykorzystali i skończyło się na 2-2. Podobny przebieg miało spotkanie z Troyes. Do przerwy prowadziliśmy 2-0 (Meslin, Issa), ale w drugiej połowie gospodarze bliscy byli powtórzenia wyczynu Bordeaux. Na szczęście moi piłkarze zachowali zimną krew i mimo absencji kapitana Lucianiego, odnieśliśmy zwycięstwo 2-1. Luciani natomiast pauzować będzie przez miesiąc.

Przed niezwykle ważnym i zarazem trudnym meczem z Lens doznaliśmy kolejnych osłabień. Kontuzje "złapali": Sylla, Ivan, Bogaczyk i przez to w spotkaniu tym zagrać musieli tacy piłkarze jak Huriez (w środku obrony z Issą) czy Quatmann (wszedł z ławki). Na przekór wszystkiemu okazało się, że były to dwie kluczowe postacie tego meczu! Po wejściu w 65’ tego drugiego nasza gra ożywiła się, a efektem był dający nam prowadzenie gol Jay Jaya Okochy z 69. minuty. Chwilę później po rzucie rożnym wykonanym przez Lenglet piłkę w siatce umieścił Huriez. Goście szybko odrobili straconą bramkę, ale przegrali mecz 1-2. Fenomenalnie w obronie grał Huriez i zasłużenie uznano go graczem meczu. Warto zaznaczyć, że był to debiut Hurieza w pierwszej lidze. Zwycięstwo to było dla mnie niejako prezentem z okazji spędzenia z klubem 1000 dni.

Trochę pechowo ułożył nam się terminarz bo półfinałowe spotkanie pucharu Francji z Lorient rozegraliśmy dwa dni po pojedynku z Lens. Męczyliśmy się 120 minut, ale żadna ze stron nie zdobyła bramki. Spora w tym zasługa Hurieza, który tak jakbym go wypuścił z zamkniętej klatki kąsa rywali (znowu MoM). Karne trwały aż 8 serii i niestety po niecelnym strzale Machethe wygrali je gospodarze 5-4. W konkursie "jedenastek" zawiedli także: Bessaque, Senaya i Ehret. Oprócz wielkiego zmęczenia wszystkich piłkarzy, kontuzji doznał Pierre Issa. Jeszcze bardziej niż ta porażka wkurzyło mnie to co stało się podczas meczu z Nantes. Sędzia najpierw nakazał powtórzenie rzutu wolnego w sytuacji gdy Gonzalez zdobył bramkę, a potem za pociąganie rywala za koszulkę ukarał młodego Carboniego czerwoną(!) kartką. W takich warunkach nie mógł się ten mecz skończyć innym wynikiem jak porażką. Po spotkaniu FA ukarała klub i mnie za krytykowanie pracy sędziego :D A wszystko w sytuacji gdy punkty straciły i Sedan, i PSG. Ewentualne zwycięstwo skomplikowałoby sytuację w tabeli, a tak prawie wiadomo, że mistrzem będzie Lyon. Wracając jeszcze do sędziego - pana Othmane, wszystko się wyjaśniło, gdy ujrzałem że jest on klasyfikowany na przedostatnim miejscu wśród sędziów francuskich z oceną 4,20. Ale to spotkanie to jeszcze nic! Po dłuższej przerwie (13 dni) podjęliśmy Bastię. W 59. minucie przy stanie 1-1 z boiska wyrzucony został drugi(!)
piłkarz gości i wydawało się, że droga do ich bramki jest otwarta. Ale nic podobnego! Najpierw mój zespół 20. minut przystosowywał się do zaistniałej sytuacji, a potem gdy już do reszty zamknęliśmy Bastię w ich polu karnym w samym doliczonym czasie Rosjanin Filimonov wykonał pięć takich interwencji, że za każdą należał mu się tytuł MoM. Końcem końców przypadł nam w udziale punkt i marzenia, że może za rok skuteczniej powalczymy o tytuł.

Sezon trwał jednak nadal. Pozostały jeszcze trzy kolejki, w których to trzeba było zdobyć maksymalną ilość punktów, aby w przyszłym sezonie zagrać z najlepszymi w Lidze Mistrzów. Pierwszy krok do tego żeby w europejskich pucharach nie grać zrobiliśmy dwa dni po meczu z Bastią. Na własne życzenie przegraliśmy z Lorient 1-2 (Lenglet). Podobnie było w spotkaniu z Montpellier, gdzie prowadziliśmy już 2-0, ale dzięki "wspaniałej" grze Penneteau tylko zremisowaliśmy. Na szczęście nad czwartym Sedan mamy bezpieczną, trzy punktową przewagę, którą będzie im ciężko odrobić w ostatniej kolejce. Zagramy w niej z nowym - starym mistrzem czyli Lyonem. W przedostatniej serii spotkań pokonali oni najgroźniejszego rywala w walce o tytuł – Paris Saint-Germain.

A z mistrzem poszło nam nadspodziewanie łatwo. Po jednym z lepszych meczów w naszym wykonaniu w tym sezonie, pokonaliśmy Lyon 3-1 (Issa, Okocha, Machethe) czym zapewniliśmy sobie trzecie miejsce i miejmy nadzieję - grę w Champions League. Także rozgrywki pucharowe dobiegły końca. Puchary trafiły do Guingamp i drugoligowego Clermont. Puchar UEFA zdobył Arsenal, a LM wygrała Roma.

Za trzecie miejsce otrzymaliśmy 3,6M co pozwoliło nam wyjść na moment na plus. Z ligi spadły Bastia, Sochaux i Nimes, a awansowały Nancy, Beauvais i Le Mans. Naszym najlepszym piłkarzem był Luciani (7,65). Zresztą cała defensywa grała solidnie i do obrońców mam najmniej zastrzeżeń. Pozytywnie zaskoczyli mnie: Penneteau (mimo tych kilku wpadek), Machethe, Lenglet, a zawiedli: Vukomanovic (6,69), Okocha i Meslin. Największy udział przy zdobywaniu przez nas bramek miał Lenglet (najwięcej goli - 16 i asyst - 8). Tym razem już tak bardzo nagrodami nas nie obsypywano. Penneteau uznany został najlepszym francuskim, młodym (Under-23) piłkarzem tego roku. Na drugim miejscu sklasyfikowano Lenglet. Nasz bramkarz był także na drugim miejscu wśród najlepszych golkiperów w Division 1. Do najlepszej jedenastki tego roku trafił Luciani, a na "ławkę" Penneteau i Issa. W stosunku do ilości bramek i asyst, Lenglet miał niską średnią, ale mimo to kibice uznali go za najlepszego piłkarza Calais tego sezonu.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.