Czy kiedykolwiek podczas rozgrywki w Football Managerze gola strzelił wam Islandczyk, który akurat nie był fenomenalnym, fantastycznym i po prostu najlepszym z tego kraju graczem - Gylfim Sigurdssonem? Nie? A może po prostu go nie zauważyliście? Pewnie po prostu nie umiecie wymówić jego nazwiska. Nie ma problemu - ja też nie umiem. Kolbeinn Sigþórsson, bo jego sylwetkę dzisiaj przedstawię, przyszedł na świat w Rejkjawiku 14 marca 1990 roku. Karierę rozpoczął w 2006 roku w Handknattleiksfélag Kópavogs (powodzenia w wymawianiu), ale wyniósł się stamtąd już po roku, gdyż zainteresowało się nim AZ Alkmaar. Dopiero w 2010 roku odpalił na dobre i w 32 spotkaniach wbił 15 bramek, co wobec odejścia Luisa Suareza przyciągnęło uwagę Ajaxu. Kwota transferu to rzekomo 4,5 miliona euro, a Kolbeinn powiedział, że jego marzeniem była praca z Dennisem Bergkampem, bo od dziecka uwielbiał Arsenal. W kadrze Islandii zadebiutował tydzień po 20 urodzinach i od razu pokonał bramkarza Wysp Owczych. A jak się prezentuje w Football Managerze? Sigurdssona z niego nie będzie, ale Kolbeinn na pewno stanie się uznaną marką w Europie, przynajmniej wirtualnie. Oczywiście jak na napastnika przystało, nie ma problemów z wykańczaniem akcji, może też postraszyć celną główką. Jeśli nikt nie wykreuje mu dobrej pozycji, swoim dryblingiem sam to sobie zrobi, zwłaszcza że dysponuje niezłą techniką. Psychicznie bez zarzutu, wszystko co jest mu potrzebne, ma na dobrym poziomie. Sprawny, szybki, zwinny, niestety niezbyt wytrzymały. Innymi słowy - świetny cofnięty napastnik. Niestety, dopiero co dołączył do Ajaxu, więc z transferem w pierwszym okienku może być problem, ale potem warto zainwestować kilka milionów euro i patrzeć, jak Islandczyk ładuje gola za golem. Każdy może sobie mieć jakiegoś Włocha, Niemca czy Argentyńczyka, ale Islandczyk - to jest to!