Moim skromnym zdaniem każdy trener powinien znaleźć miejsce dla klasycznego rozgrywającego, który w odpowiednim momencie rozegra akcję szybszym tempem, czasami zwolni i ogólnie będzie kreował całą grę ofensywną. Dlatego też postanowiłem poszukać jakiegoś nieoszlifowanego diamentu, który sprawdzi się w takiej roli. Wybór padł na Amerykę Południową, a ze względu na to, że za takiego gracza zawsze uchodził Juan Roman Riquelme, przyjrzałem się bliżej Argentynie. Tam też znalazłem pewnego interesującego młokosa... Manuel Lanzini urodził się 15 lutego 1993 roku, w Ituzaingo. Jest on wychowankiem River Plate Buenos Aires. Gra na pozycji ofensywnego pomocnika, bardziej znanego, jako playmakera. Nie imponuje warunkami fizycznymi: mierzy raptem 167 centymetrów i waży 63 kilogramy. O dziwo, jego atrybuty stoją na bardzo wysokim poziomie, a już zwłaszcza drybling, gra z pierwszej piłki, podania, technika, dodatkowo jest bardzo błyskotliwy, kreatywny i szybki. W dodatku jest także dobrym wykonawcą stałych fragmentów gry. Przez te nieszczęsne warunki fizyczne gra jednak fatalnie głową, nie jest zbyt skoczny ani też silny i ma problemy z równowagą i ustawianiem się. Słabo prezentuje się także jego wykańczanie akcji, tym bardziej więc odradzam uczynienie z niego napastnika. Jego atrybuty jasno mówią jaką rolę na boisku powinien otrzymać: klasyczna „10” bądź też wysunięty rozgrywający, z zadaniem rozgrywania piłki to jego żywioł. Nie jest to specjalnie drogi zawodnik, jakieś 2 miliony euro powinny załatwić sprawę. Manu może być mózgiem Waszej drużyny, którą poprowadzi do sukcesów. Zaufajcie mu, więc i czym prędzej go zakupcie.