Podopieczni Mariusza Grefkowicza, którzy cztery lata temu zostali wice-mistrzami świata, na tegorocznych mistrzostwach nie zachwycili i odpadli już w fazie grupowej turnieju.

Główną przyczyną jest na pewno brak skuteczności, bowiem Rumunia nie była gorsza od rywali, jednak masowo marnowała sytuacje w dwóch pierwszych kolejkach, a jak mówi stare piłkarskie porzekadło - niewykorzystane sytuacje się mszczą i zemściły się.

"Na pewno nie jestem zadowolony, bo jak tu być zadowolonym. Wiedziałem, że na powtórkę z ostatnich mistrzostw nie ma co liczyć, ale po cichu wierzyłem w ćwierćfinał. To nasza ogromna porażka, jednak mam zamiar nadal pracować z tą reprezentacją" - powiedział Grefkowicz

Pierwszy mecz Rumunia rozegrała z Ekwadorem. Już w dziewiątej minucie rywale wyszli na prowadzenie, po błędzie defensorów. Po tym golu, rywale nie stworzyli już żadnej okazji bramkowej, ba nie oddali nawet strzału - jednak masowy atak Rumunów nie przyniósł efektu.

W drugiej kolejce ekipa Grefkowicza zagrała z Niemcami. Spotkanie było bardzo wyrównane, rywale wszyli na prowadzenie w 71 minucie. Najlepszą okazję miał w 93 minucie Popescu, który wyszedł sam na sam, okiwał bramkarza i nie trafił do pustej bramki. Tym samym przy wygranej Ekwadoru, zespół polskiego menadżera odpadł z turnieju.

Ostatni mecz z Meksykiem był bardzo interesujący. Rumunia wygrała 5-3 po dwóch golach Burcea, jednym Filipa, Vajdy i Radoi'ego.

Mistrzem świata tak samo jak cztery lata temu została Anglia, która ograła w finale Niemców 3-2. Co dziwne Anglicy po tym turnieju zwolnili menadżera, który w przeciągu czterech lat zdobył dwa razy mistrzostwo świata i raz mistrzostwo europy.