Informacje o blogu

Kronika przeciętności

Stenhousemuir

Ladbrokes League One

Szkocja, 2014/2015

Ten manifest użytkownika clueless przeczytało już 1206 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Dyktator [1]18.05.2015 23:49, @clueless

13
"Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę."
- Ezechiel 25:17
 
William Darroch skorzystał z chwili ciszy, by jeszcze raz omieść wzrokiem pomieszczenie. Lubił to robić, choć znał na pamięć jego każdy kąt. Ścianę po jego lewej stronie zdobiły liczne proporczyki drużyn ze wszystkich zakątków Szkocji. Zdecydowanie najbardziej wyeksponowany, zawieszony na honorowym miejscu był ten przedstawiający herb Glasgow Rangers. Ogranie drużyny broniącej wywalczonego w poprzednim sezonie Pucharu Zdobywców Pucharów z pewnością było osiągnięciem, jakim można było, a w tym przypadku nawet należało się chwalić, nawet jeśli miało to miejsce w nędznym i powszechnie wyszydzanym Pucharze Ligi. Dokładnie naprzeciw Williama, nad drzwiami - zegar z herbem klubu pośrodku tarczy. Bordowe obramowanie zlewało się ze ścianą w tym samym kolorze. Z prawej strony - oprawione w ramkę zdjęcie w dużym formacie przedstawiające piłkarzy w klubowych trykotach ustawionych w trzech rzędach na tle głównej trybuny Ochilview Park. W jego prawym dolnym rogu rażący amatorsko dobraną czcionką podpis - Stenhousemuir F.C. 2013/2014.
- A więc - Darroch skupił wzrok na ubranym w błękitną koszulę, krótkowłosym mężczyźnie po trzydziestce po drugiej stronie biurka. - Dlaczego chciałby pan zostać menedżerem Stenhousemuir?
- Bo jako jedyni w całej Professional Football League nie macie menedżera - rozmówca odparł niemal od razu, zaskakując Williama swoją bezpośredniością. - Nie przyjechałem tutaj, by opowiadać piękne historie, panie Darroch. A już na pewno nie będę robił z pana idioty, próbując przekonać pana o wyjątkowości pańskiego klubu.

Nie można było nie zgodzić się z takim postawieniem sprawy. Jako człowiek chodzący po świecie przez ponad sześćdziesiąt lat William Darroch zdążył już zaakceptować swoje miejsce na ziemi. Nie był mu przeznaczony splendor i światła reflektorów. Pełnienie funkcji prezesa Stenhousemuir niczym nie różniło się od zarządzania jakimkolwiek innym klubem na peryferiach poważnej piłki. Miało to pewne plusy - nie trzeba było martwić się chmarami natrętnych dziennikarzy z całego świata, organizacją wyjazdów międzynarodowych, obracaniem kwotami przyprawiającymi przeciętnego podatnika o apopleksję czy też regulacjami UEFA dotyczącymi temperatury i ciśnienia wody w szatniach dla gości. Przetrwanie na zadupiu futbolu wymagało zupełnie innych umiejętności. Darroch nie mógł liczyć na bogatych inwestorów z krain mlekiem i ropą płynących, zamiast tego był zmuszony świecić oczami przed zarządcami niewielkich, lokalnych firm, by ci zgodzili się przekazać na konto klubu kilkadziesiąt tysięcy funtów rocznie w zamian za umieszczenie swojego logo na froncie koszulek. Stadion, choć daleko mu było do molochów zamieszkiwanych przez najpotężniejsze kluby Europy, również wymagał troski - Darroch nie miał pojęcia, ile może kosztować zdrapywanie ptasich odchodów z krzesełek i pozbywanie się rozmaitych cieczy z betonowych konstrukcji trybun, dopóki po raz pierwszy jako prezes nie otrzymał rozliczenia od klubowych sprzątaczy. O Ochilview Park należało dbać, by przyciągnąć na mecze widzów - a tych niezwykle łatwo było odstraszyć przesadzoną o parę funtów ceną biletu albo odchodami wylewającymi się z zapchanych sedesów w stadionowych kiblach. Zresztą - kto chciałby przychodzić na Stenhousemuir? No i jeszcze trzeba było z czegoś płacić piłkarzom - najlepiej w miarę regularnie i możliwie blisko wyznaczonego terminu, inaczej można było spotkać się z rozmaitymi nieprzyjemnościami na czele z Football Association tylko czekającą na znalezienie kozła ofiarnego, z którego można by było uczynić przykład dla całej reszty. Nie każdy byłby w stanie ciągnąć ten wózek od sezonu do sezonu. Tak, zarządzanie takim klubem z pewnością należało do zajęć niezwykle barwnych i pełnych wspaniałych przygód. Nie zaznał życia ten, kto nigdy tego nie spróbował.

Koniuktura z pewnością nie sprzyjała Darrochowi... ani komukolwiek innemu. Każdy, kto bliżej interesował się tematem już dawno temu mógł przewidzieć nadchodzący regres szkockiej piłki. Od czasu, gdy w roku 1985 po zwycięstwie w Premier Division Aberdeen opuścił niejaki Alex Ferguson, tytuł mistrza kraju wędrował z rąk do rąk pomiędzy dwoma klubami z Glasgow. Przez lata pogłębiała się przepaść między Old Firm a pozostałymi drużynami w lidze. Dominacja na krajowym podwórku nie przekładała się na sukcesy w europejskich pucharach - w Lidze Mistrzów szczytem marzeń było wyjście z grupy. Od pewnego czasu coraz głośniej zaczynało się mówić o problemach finansowych w szkockim futbolu, lecz te głosy dość długo udawało się lekceważyć i spychać na boczny tor. Przyszedł jednak moment, gdy problemu nie dało się już zignorować - w roku 2012 gówno uderzyło w wiatrak. Proroctwo Majów ziściło się w niebieskiej części Glasgow. Po długich deliberacjach władze zadecydowały o degradacji Rangers do Third Division - na czwarty, najniższy w piramidzie poziom rozgrywek. Rok później pod zarządem komisarycznym znalazło się Heart of Midlothian. Co prawda klubowi ze stolicy udało się uniknąć likwidacji, jednak odjęcie piętnastu punktów poskutkowało spadkiem do drugiej ligi. Ten sam los spotkał ich derbowego rywala, Hibernian - ci z kolei po zajęciu przedostatniego miejsca w Premier League przegrali w barażach. Najwyższa liga została kompletnie zdominowana przez Celtic, który jednak wskutek braku rywala zdolnego podjąć jakąkolwiek rywalizację również znacząco stracił na sile. W niepamięć trzeba było puścić heroiczne boje z Milanem czy Barceloną w Lidze Mistrzów. Hierarchia została wywrócona do góry nogami - Rangers, zamiast bić się o tytuł, będą zmuszeni walczyć o awans do Premier League, który wcale nie będzie tak oczywisty - w końcu zmierzą się między innymi z dwoma klubami z Edynburga, które jeszcze parę lat wcześniej rywalizowały o miejsca w europejskich pucharach. Mistrz kraju natomiast musiał koncentrować się na jak najlepszym zaprezentowaniu się na arenie międzynarodowej, by Szkocja mogła myśleć o posiadaniu dwóch miejsc w Lidze Mistrzów - przywileju, który utraciła przez spadek w rankingu UEFA.

- Pragnę tylko przypomnieć, że jest pan jednym z kilku kandydatów na tę posadę - Darroch rozsiadł się wygodniej w skórzanym fotelu, próbując swoją postawą zyskać przewagę nad mężczyzną po drugiej stronie. - Nie mnie oceniać, czy klub czymkolwiek wyróżnia się na tle innych drużyn w lidze, ale to ja będę musiał rozstrzygnąć, czy pan wyróżnia się na tle swoich rywali.
Mężczyzna uśmiechnął się, patrząc prosto w oczy Williama. Ponownie nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią.
- To nie jest Ibrox, a wy nie jesteście Rangersami. Tutaj nie chodzi o tytuły ani znane nazwiska. Tu gra toczy się o przetrwanie. O utrzymanie w ryzach bandy kopaczy ze sflaczałą piłką zamiast mózgu, którym wydaje się, że będą podbijać świat. Nie sprowadzę panu Gazpromu ani Qatar Airways, nie zrobię tutaj Europy. Ale ze mną przetrwacie. Swoje pan w życiu przeszedł, obaj wiemy, że na tym poziomie trzeba mierzyć siły na zamiary.
Darroch przez chwilę milczał. Mimowolnie, lecz świadomie wysyłał w ten sposób sygnał swojemu rozmówcy - było to nieme potwierdzenie jego słów.
- Co zatem chciałby pan osiągnąć? - w końcu zapytał. - Gdzie widziałby pan klub za, powiedzmy, trzy lata?
- Tutaj, na Ochilview Park. Cały czas w grze, a nie na śmietniku historii przez przepłacanie i błędną ocenę sytuacji. Pierwszy sezon będzie przejściowy, bo ja nie zamierzam odpuszczać tej bandzie biegającej po boisku. Ale planuję utrzymać ich w League One, a jeśli to osiągniemy, to może uda się coś tutaj zbudować.
Darroch znów nie odpowiedział, tym razem spojrzał jednak wyczekująco.
- Drużynę, która będzie wiedziała, czego chce - mężczyzna kontynuował. - Zespół piłkarzy, a nie kopaczy. Ekipę, która będzie miała tożsamość, z którą będzie można się identyfikować i która przyciągnie ludzi na ten stadion. Facetów, nie niemowlaków. Jesteśmy w Szkocji i chcę, żeby ta drużyna grała po szkocku, z pasją, z zaangażowaniem, z oddaniem. Żebyśmy obaj mogli się nią cieszyć.
- W porządku - prezes nerwowo poruszył się w fotelu. Całą dominację szlag trafił i on doskonale o tym wiedział. - A co z panem? Jaki jest pana długofalowy cel?
- Ibrox - odpowiedź była błyskawiczna. - Chcę pracować na Ibrox, zostać menedżerem Rangersów, stworzyć pakę, która pobije Celtic, która go roz... - po raz pierwszy od początku rozmowy młody mężczyzna zaczął nakręcać się i stracił opanowanie. W porę jednak zdążył się opamiętać. - Która będzie mistrzem Szkocji.
- Więc Stenhousemuir jest dla pana przystankiem?
- Bądźmy poważni. Nigdy nie dorobicie się Fergusona. Będziecie mieli szczęście, jeśli trafi się wam chociaż Moyes.
Darroch zorientował się, że zadał głupie pytanie. Zaczął odczuwać presję. Zaskoczyła go szczerość i bezpośredniość tego gościa naprzeciwko. Choć parę dni wcześniej po raz pierwszy w życiu usłyszał w ogóle jego nazwisko, ten nagle przemówił z pozycji autorytetu. William zdał sobie sprawę, że jako potencjalny pracodawca nie powinien w ten sposób ulegać swojemu podwładnemu. Ale było w nim coś, co wytwarzało w pomieszczeniu specyficzną aurę. Coś, co kazało Darrochowi wysłuchać człowieka, który mógłby być jego synem.
- W zeszłym sezonie pełnił pan rolę asystenta menedżera w Kilmarnock. Dlaczego teraz decyduje się pan na samodzielne prowadzenie klubu?
- Wcześniej nie mogłem. Papierologia, licencje. Wie pan.
- Czuje się pan gotowy na taką rolę?
Kolejne głupie pytanie. Darroch niemal zacisnął zęby - zdał sobie z tego sprawę tuż po tym, jak je zadał. Poczuł, że musi to skończyć, zanim wyjdzie na idiotę.
- Inaczej bym tutaj nie siedział.
- Dobrze więc - prezes podniósł się z fotela, wyciągając rękę w stronę rozmówcy. - Na dziś to tyle, w najbliższych dniach podejmiemy ostateczną decyzję. Dziękuję panu za przybycie.
Mężczyzna ścisnął dłoń Darrocha, po czym od razu skierował się do wyjścia.
- Do zobaczenia.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.