Informacje o blogu

Gotuj z Ziemniakiem

FM Revolution

LOTTO Ekstraklasa

Polska, 2015/2016

Ten manifest użytkownika SuperZiemniak przeczytało już 1484 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

- ...bane.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

 Przydałaby się kobieta. Jak zawsze z rana przy śniadaniu przemknęła mi przez głowę taka myśl. Człowiek wstałby na gotowe, nie musiałby smażyć samemu tych rozbełtanych jajek, a i brudną patelnię można by było zostawić w bardziej kompetentnych rękach. Od razu uprzedzę - nie, nie jestem szowinistą, tylko leniem. Kobieta nie jest tylko narzędziem przydatnym w kuchni. W łóżku też się przydaje.
 
 Wstawiłem brudny talerz po żółtej paćce do zlewu obok zalanej patelni. Niestety mój umysł automatycznie spłodził suchara, którego jedynym plusem było to, że usta mi się choć trochę wykrzywiły ku górze. Co łączy tę patelnię z nesete? Obydwoje są w tej chwili zalani. Uśmiech jednak szybko zszedł mi z twarzy, gdy przypomniałem sobie, że obiecał mnie podwieźć dzisiaj na nasz debiut w Ekstraklasie. Zostawiłem nieumyte naczynia i pobiegłem szybko wrzucić rzeczy do torby. Dobrze, że nasz klub ma pralnie i dostarczają nam świeże, wyprasowane trykoty wprost do szatni, inaczej musiałbym koniecznie znaleźć sobie kobietę.
 Po kilku minutach czekałem już na widok znajomej beemki podjeżdżającej pod blok. Nie zawiodłem się i za chwilę miałem już przed sobą oblicze nesete widniejące za odsuniętą przyciemnianą szybą. Oczywiście z bananem na twarzy.

- Wskakuj do wora Pyrko! - starał się zażartować mój bezdomny przyjaciel.

 Wsiadłem bez słowa. Nie chciałem tego komentować, bo nie uśmiechało mi się lecieć teraz z buta na przedmeczowe zebranie. Wybrałem mądrze, bo po 10 minutach jazdy i wesołej paplaniny lekko wczorajszego kierowcy, byliśmy już na miejscu. Stadion Graveyard Plaza. Urocza nazwa, pasująca do stanu obiektu. Jedyne co go odróżniało od prawdziwego cmentarza to kibice, którzy zachowywali się nieco żywiej niż pensjonariusze przybytku wiecznego spoczynku. Może dlatego, że mogło ich się tam pomieścić około dwudziestu tysięcy, a to już całkiem sporo.
 W szatni była już większość naszych kolegów po fachu, nawet Bolson przybył przed czasem za sprawą rządów nowego menadżera. Ojciec Sceny siedział spokojnie na fotelu postawionym na środku pomieszczenia z laptopem na kolanach. Czekając aż się przebierzemy przeglądał jeszcze notatki z taktyką naszego przeciwnika i profile każdego gracza, który miał dzisiaj wybiec przeciwko nam na boisko. Gdy wszyscy usiedliśmy, podniósł się i zaczął przemowę:

- Panienki gotowe?! - zagrzmiał jak syrena przeciwmgielna i od razu uniósł też rękę. - Nie odpowiadajcie, bo to jasne, że nie. Naturalnie, ograliście te obydwie "niby-drużyny", z którymi mieliśmy sparingi, ale to nic nie znaczy. Niektórzy z Was i tak zdążyli się pogrążyć - spojrzał na mnie, Ceyvola i Andrew z pogardą w oczach. - A niektórzy zdążyli się połamać - siedzący na trybunach bartekr pewnie i tak odczuł moc wlepionego w sufit wzroku Ojca.



- Tak więc, tylko jeden z tych osobników dostąpił łaski pozostania w pierwszym składzie - wskazał na mnie. - Ty! Średni Ziemniak zostajesz do pary z Remem. Ciesz się, że twoi zmiennicy byli jeszcze gorsi od Ciebie! Reszta nie miała tego szczęścia. Mejt! Messinho! Wchodzicie za tamte piłkarzyny. Macie gryźć piach w razie potrzeby!
- Chyba trawę Ojcze - zaprotestował Pucek. Odważny człowiek.
- Jeszcze słowo i zobaczysz osiemnastkę meczową jak świnia bekon! - mowy motywacyjnej nie było końca. Ważącemu sto kilo Lucasinho pociekła ślinka na wzmiankę o bekonie. - A teraz won na boisko! Macie pogonić tę Pogoń!
 
 Wybiegliśmy jak stado hartów plus jedno ważące sto kilogramów harcisko. Ogłuszył mnie ryk kilkunastu tysięcy gardeł. Niewiarygodne, że mamy aż tylu zagorzałych kibiców. Przez tą myśl nogi zrobiły mi się jak z waty, a kolana jak z galarety. Same słodkości, a sprawiają, że człowiek trzęsie się jak osika. Stanęliśmy w rządku, pośpiewaliśmy jakieś wesołe piosenki, zbiliśmy piątki z sędziami i przeciwnikami, Rem przy rzucie monetą wygrał nam piłkę, a potem mogliśmy się ustawić na pozycjach. 
 Gwizdek sędziego pozbawił mnie wszelkich dolegliwości ruchowych, moje nogi wróciły do stalowej normy, a nesete na środku boiska rozpoczął nasz pierwszy mecz Ekstraklasy. Nie za dobrze, bo już kilkanaście sekund później piłkę przejęła Pogoń. Rozpędzili się po skrzydle i już za chwilę musiałem wyskoczyć do interwencji głową.
 Cholera! Minąłem się z piłką! Za mną Mané strzela.... Ufff, nad poprzeczką. Już pierwszy zawał za mną, a jeszcze 90 minut gry. Rem klepie mnie w plecy.

- Nie bój się, to debiut nas wszystkich i tak pewnie przejebiemy!
 
 No to mnie uspokoił! Pokiwałem głową, ale postanowiłem się spiąć. Kapitan job twoju mać. Przez siedem kolejnych minut popisywaliśmy się stalową defensywą i staraliśmy się kontrolować przebieg gry. Wychodziło nam to średnio, tak samo jak przeciwnikom. Po kolejnej wrzutce, tym razem Rem musiał wyskoczyć. Wywalił piłkę poza pole karne, a potem byłem zbyt daleko, żeby widzieć co się dzieje. Zobaczyłem tylko, że piłkę od A. de Rapha dostał zachi i dobiegł mnie krzyk:

- Uwaga! Bezdomny!

 Pogoń zbaraniała, przeciwnicy stanęli i zaczęli wypatrywać przedstawiciela źle pachnącej mniejszości na boisku. W tym momencie Zgred zagrał piękne podanie do nesete, którego nikt nie zauważył. Co za podstęp! Nesete wyszedł sam na sam, banan na ustach, pewność siebie i...... JEST! Zapakował prosto w dolny róg bramki, a bramkarz rzucił się w przeciwną stronę. Niesamowite! Pierwszy strzał i gol! Prowadzimy! 
 Nagle straciłem dech w piersiach. Pociemniało mi przed oczami, ból żeber był nie do zniesienia, upadłem. Kilka sekund później, choć zdawało mi się, że minęło więcej czasu, Rem z Brudasem mnie podnieśli. 
 
- Lucasinho! - darł mordę nasz kapitan. - Nigdy więcej go, ani nikogo innego, nie ściskaj z radości!
- Przepraszam szefuniu - wielkolud potrafił być rozbrajający.
- Dobra, nic się nie stało, prowadzimy, ale to jeszcze nie koniec. SuperZiemniak musimy być twardzi na środku obrony!
- Wolałbym mieć wszystkie żebra w całości - cicho zaprotestowałem, ale wziąłem się w garść. 

 Nabraliśmy pewności siebie, nagle nasza defensywa stała się nieomylna, pomocnicy tak kreowali grę, że siłą woli odrywałem oczy od ich zabaw z piłką. Musiałem się skupić. Cholera... leci za plecy. Doskoczę! Tak, strąciłem piłkę do Bartona. Ten pięknie przyjął piłkę, odwrócił się i przycrossił na jakieś 30 metrów do Mejta. Obrońcy o nim zapomnieli! Skupili się na nesete, który zdawał się zwiedzać stadion. Będzie sytuacja sam na sam! WPAAADŁOOOO! Co się tu wyrabia! Wygrywamy w 13 minucie dwoma bramkami z Pogonią, Lucasinho w ostatniej chwili spojrzał na surowego Rema, co uratowało resztę moich żeber. Ojciec Sceny biega jak Usain Bolt wokół boiska i tak samo jak on miał dobre tylko pierwsze 100-200 metrów, a potem spuchł. 

 Znowu zaczynają od środka, zrobiło się nudno, nabrali respektu, więc gra toczy się w środku pola. Próbuję nie usnąć z nudów. Matko i Ojcze Sceny, nic się nie dzieje już od jakichś dwudziestu pięciu minut. Rzut z autu przy naszym polu karnym, coś się tam porobiło i nagle Frączczak dośrodkowuje! Messinho na szczęście jest na posterunku i wybija piłkę. Niestety piłka ląduje po jakiejś odbitce pod nogami Mané, ten strzela bez namysłu! Lucasinho nie sięga, upada i robi dół w murawie, z którego nie może się szybko wydostać. Słupek! Piłka leci prosto do Zwolińskiego, który ma przed sobą pustą bramkę... Takiego wała! WON do piekła, kurwo wściekła! Wchodzę z bara, a byłem rozpędzony jak TGV, przeciwnik leży, ale chwyta mnie przy okazji za nogę i ciągnie w dół! Na szczęście Brudas zachowuje trzeźwy umysł i ekspediuję piłkę w ogólnym kierunku uwięzionego na Marsie Matta Damona. Przynajmniej umysł ma trzeźwy.

 Schodzimy na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem. Ciekawe co Ojciec Sceny nam powie.

- Gracie chujowo! - no tak, z nieba do piekła w tempie ekspresowym. - Macie szczęście, że oni  jeszcze chujowiej.
- No, trochę tu wieje - nesete nie przejmował się słowami krytyki. Sądzę, że był zbyt znieczulony, by coś ogarnąć.
- Cicho! - wrzask Ojca wyrwał mnie z rozmyślań. - Oddajecie za mało strzałów. Tylko dwa celne i to, że padły dwa gole to już niecna sprawka bramkarza przeciwników. Teraz macie spiąć dupy i zastosować technikę obrony Częstochowy. To znaczy grać tak samo, tylko lepiej w obronie, bo zaatakują nas z większą mocą. To pewne jak to, że de Raph się dzisiaj obija. Ogarnij się! - ostatnim wrzaskiem zakończył naszą odprawę i wróciliśmy na boisko, gdzie czekali na nas spięci piłkarze Pogoni.

 Rozpoczęli. 2-1. Zaraz, co?! Przecież minęło 45 sekund, a tyle to nawet Bolson wytrzymuje! Zwoliński niesie piłkę na środek boiska. Pamięć zaczyna wracać... piłka na skrzydło, messinho spóźniony, wrzutka między mnie a Rema, gol. Cholera, musimy się spiąć! Gramy dalej, mija trochę czasu, ale toczymy grę w środku pola, nie pozwalamy się zdominować. Zaczynają mnie już boleć nogi od twardej gry i dupa od wślizgów. Ojciec się wścieka, słyszymy teatralny szept Piotra Sebastiana, który sugeruje zmianę Brudiego, bo popełnia dużo błędów. 
 W 60. minucie robi się poważnie, bo Pogoń wykorzystuje wszystkie zmiany. Wcześniej na boisku pojawił się Małecki, a teraz meldują się także Rudol i jakiś gość o trudnym nazwisku. U nas tylko spięty Bolson truchta przy linii i szykuje się najpewniej do wejścia za Brudasa. Miałem rację, pierwsza zmiana.
 Zaczynamy się rozpaczliwie bronić. Kto zamienił graczy Pogoni na Real Madryt?! Co i rusz z Remem wywalamy piłki z naszego pola karnego, blokujemy atomowe strzały, a w 68 minucie ratuje nas słupek. Znowu. Ojciec dostaje furii, wysyła do boju banitów, którzy przegrali walkę o miejsce w składzie. Ceyvol i Andrew zmieniają odpowiednio AdR i messinho. Pierwszy ze zmienionych dostaje ostrą reprymendę od całego sztabu za lekceważące podejście do meczu. Drugi ledwo oddycha, więc jemu się nie obrywa.

 Nie tracimy bramki, a już jest 82 minuta. To cud, bo bombardują nas przez całą drugą połowę. Andrew, który ma z nas najwięcej sił, wybija kolejną już piłkę. Jakimś cudem po pięknym zagraniu Bartona ląduje ona u Ceyvola. Rozpędza się.... przebiega całe dziesięć metrów i zagrywa do zachiego. Ten z pierwszej piłki do nesete, który znowu znalazł się na wprost bramkarza! Ale co on robi! Z bananem na ustach wykręca piruet z obrońcą na plecach i zagrywa na lewo do Mejta! Bramkarza nie ma w bramce, spodziewał się strzału nesete i skrócił kąt! Pusta bramka .... TAAAK! Udało się! Oni z przodu grają cudownie! Już tego nie przegramy, wiemy to, więc dajemy się wyściskać Lucasinho, a Panowie z przednich formacji biegną do Mejta z gratulacjami. Nesete też zbiera klepnięcia w plecy, ale zdaje się być nieobecny. Radośnie patrzy i pozdrawia trybuny. Czy to koniec?
 Minęły cztery minuty, BartuS traci piłkę, gdy jesteśmy tylko we czterech z tyłu. Staje jak wryty i nie wraca! Czemu?! Trzech na dwóch! Nie dajemy z Remem rady, piłka idzie na skrzydło, gdzie nikogo nie ma, a tam jest Taku! Strzela z prawie zerowego kąta... piłka ląduje w bramce. Błąd wielkoluda. Znowu jest nerwowo, a Ojciec chyba kogoś zabił, bo przy linii bocznej zrobiła się burda, a kapitan leci z pianą na ustach do BartuSa, który stracił piłkę na połowie boiska przeciwnika i to olał. 

 Bronimy się całą drużyną, gramy na czas tak perfidnie, że aż mi wstyd. Sędzie dolicza dwie minuty, mamy piłkę na ich połowie. Nesete przyjmuje piłkę i nagle rozbrzmiewa gwizdek sędziego. Koniec! Mejt kończy to spotkanie z dwoma bramkami i staje się naszym bohaterem. Schodząc do tunelu słyszymy jeszcze jakieś uwagi Piotra Sebastiana do naszej postawy.



Olać to! Liczy się tylko to, że ograliśmy Pogoń i zdobyliśmy trzy punkty w debiucie! Chrzanić krzyk Ojca Sceny. Liczy się doping naszych wspaniałych kibiców - FM Rev! FM Rev!


  
 (Na potrzeby opowieści napisałem, że graliśmy ten mecz u siebie. Tak naprawdę ograliśmy Pogoń na wyjeździe, co jest jeszcze większym wyczynem! Pozdrawiam wszystkich, którzy przeczytali do końca. Aye Aye! - dop. autora)

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.