Informacje o blogu

Manifest użytkownika feliks1997

Breidablik Kopavogur

Pepsideildin

Islandia, 2015

Ten manifest użytkownika feliks1997 przeczytało już 1670 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Od stycznia do maja17.12.2014 19:56, @feliks1997

7
 

Okres przygotowawczy, czyli sparingi, taktyka i transfery

 Zaczniemy od końca, czyli od zmian personalnych, jakie zaszły w zimowym okresie przebudowy zespołu. Nie poszliśmy śladem sporej ilości drużyn i nie przehibernowaliśmy tego czasu, lecz ze sporym wyczuciem przystąpiliśmy do udoskonalania naszej kadry. Przyszło czterech, odeszło też czterech - tak w skrócie można to opisać. Najpierw zawodnicy, którzy zawitali na Kópavogsvöllur:

- David (David Thor Asbjornsson) - stoper wyciągnięty z Fylkir, które w poprzednim sezonie nie uchroniło się przed spadkiem. W zamyśle to właśnie on miał zająć miejsce obok Freyra na środku obrony. Kosztował nas całe 28 tysięcy euro.
- Egill (Egil Jonsson) - klasyczny środkowy pomocnik, następca Stefana, zdecydowanie bardziej od niego uniwersalny i mogący się pochwalić pewnymi umiejętnościami w ofensywie. Wyciągnięty za darmo z mistrza kraju KR (zawodnik z pięcioma gwiazdkami potencjału!), co marnie świadczy o ich talentach negocjacyjnych.
- Asgeir (Asgeir Thor Ingolfsson) - kupiony w zasadzie na ostatnią chwilę, kiedy doszedłem do wniosku, że sam Guessan (którego atrybuty mocno poleciały w dół i postawa w sparingach nie gwarantowała równej formy) nie zapewni nam skutecznej i efektownej gry na lewym skrzydle. Może grać na każdej pozycji w ofensywie, u mnie ma pewne miejsce na lewym skrzydle. Przyszedł za 10 tysięcy z beniaminka Haukar.
  A na koniec, największa sensacja transferowa:
- Emil (Emil Palsson) - młodziutki, ofensywny pomocnik, który nie kosztował nas ani grosza. Kreatywny, pomysłowy i nieprzewidywalny. Jak na swoje umiejętności, nie posiada wysokich żądań finansowych. Jego poprzednim pracodawcą była ekipa z FH, jednak najwyraźniej "nie poznała się na jego umiejętnościach.
  Transfery Egilla i Emila były już zaklepane w Listopadzie 2014 roku.
  Jedni przychodzą, inni odchodzą robiąc im miejsce. Nie doszło jednak u nas do wielkiej rewolucji transferowej. Odeszli ci, którzy grali mało i niewiele wnosili do naszej gry. Damir, Ellert, Royrane i Baldur - ich występy w poprzednim sezonie można policzyć na palcach jednej ręki. A w perspektywie wzmocnień opisanych powyżej, utrzymywanie ich w klubie mijało się z celem. Pożegnaliśmy ich bez sentymentów, a wraz z nimi odeszła dwójka nierokujących nadziei na przyszłość juniorów.







 Jeśli chodzi o taktykę, to zmieniło się tylko tyle, że postanowiłem położyć większy nacisk na wszechstronność, skutkiem czego utworzyłem trzy ustawienia. Nauczony doświadczeniem poprzedniego sezonu, doszedłem do wniosku, że nie ma sensu bawić się w ataki pozycyjne i inne badziewia. Dwie taktyki 4-2-3-1, jedna ostrożniejsza, gdzie mieliśmy kontratakować, druga kładąca większy nacisk na przejęcie inicjatywy. Ostatnia taktyka, 4-2-4, mylnie nazwana 4-4-2, służy do szaleńczych ataków, kiedy mecz układa się nie po naszej myśli. Wprowadzenie drugiego napastnika, kosztem ofensywnego środkowego pomocnika, stwarza większą przestrzeń i koncentruje większą ilość zawodników w polu karnym rywala, dzięki czemu mamy większą szansę na sfinalizowanie któregoś z dośrodkowań (na których opiera się cała nasza filozofia gry.










 Jako że futbol islandzki nie cieszy się zbytnią popularnością w Polsce (choć może to się zmieniło odkąd Stjarnan wyeliminowało Lecha z LE) myślę, że warto przybliżyć wam kilku zawodników, na których opieram zespół Breidabliku.

Gunnleif - 39-letni bramkarz i opoka drużyny. W poprzednim sezonie był wicekapitanem, w tym tą funkcję przejął od niego Freyr, ale tylko ze względu na to, że zapewne jest to dla Gunnleifa jego ostatni sezon. W poprzednim sezonie bronił na tyle kapitalnie, że Lagerback powołał go do kadry. Nam kilkukrotnie ratował tyłki i wykazywał się sporą zwinnością. W zasadzie bezbłędny, nie puszcza szmat i nie podaje piłki przeciwnikom do nogi.

Freyr - cały zespół może leżeć na boisku i pozwalać by rywale robili, co im się żywnie podoba, ale Freyr będzie harował i wybijał piłki przeciwnikom spod nóg. Niezwykle wartościowy defensor, nie przegrywa pojedynków jeden na jeden, a czasem nawet popisze się bramką po stałym fragmencie gry.

Arnor - uniwersalny boczny obrońca, gra raz na jednej, raz na drugiej stronie i bez względu na sytuację, trzyma poziom. Raz czy dwa zarobił czerwoną kartkę, ale pomimo dość agresywnej gry i sporej ilości fauli, zazwyczaj zapewnia nam spokój na tyłach.

Margeir - kapitan, ostoja i król środka pola w jednym. Nie ma dla niego przegranej piłki, nie ma dla niego ważniejszej wartości niż Breidablik. Póki co nie ma zamiaru opuszczać naszego klubu (może też dlatego, że w ekipie U-19 występuje jego brat?) i dopóki będzie grał u nas, ma moje pełne poparcie. Niezależnie od opinii asystenta i trenerów, jeżeli wychodzi w pierwszym składzie, to gra do końca. Prawdziwy lider.

Lydsson - jedyne czego mógłbym od niego jeszcze wymagać, to stabilizacji formy i skończenia z kontuzjami. Ćwierć sezonu tracił na ich leczenie, drugie ćwierć na dochodzenie do formy i najczęściej dopiero gdzieś tak w połowie pokazywał na co go stać. Mimo tego nie wyobrażam sobie bez niego pierwszego składu drużyny, bo nie mamy kogoś choćby w połowie tak kreatywnego jak on.

Harald - koronny dowód na to, że to nie umiejętności czy atrybuty decydują o postawie. Wedle ocen trenerów, najzwyczajniej w świecie nie mógłby on liczyć na coś więcej niż ławkę rezerwowych. Tymczasem u mnie w poprzednim sezonie był postacią wiodącą. Strzelał, dośrodkowywał, ścigał się z obrońcami i wykonywał swoją robotę. W perspektywie przybycia Asgeira i Emila stracił miejsce w wyjściowej jedenastce, aczkolwiek w przypadku kontuzji, któregoś z nich, natychmiast wskakiwał do składu.

Aziz Kemba - w pierwszych tygodniach bardziej przypominał tego napastnika z KMN o przegranym meczu naszej reprezentacji z Andorą. Wolny, z dwóch metrów trafiał w słupek, nawet w stuprocentowych sytuacjach ładował w bramkarza i wiele wskazywało na to, że będzie to niewypał stulecia. Na szczęście w drugiej części sezonu udowodnił na co go stać

 Zanim jeszcze przystąpiliśmy do walki w IPWL, rozegraliśmy kilka sparingów. Myślę, że nie warto przytaczać bardziej szczegółwych opisów, bo po samych wynikach widać, że kolejne zwycięstwa w styczniu i lutym przychodziły nam bez większych problemów.




 

Islandzki Puchar Wyższych Lig czyli pierwszorzędny poligon doświadczalny

 Dwa lata z rzędu sensacyjnie triumfowaliśmy w tych rozgrywek. W tym roku zanosiło się na koniec naszej dominacji. Dobrowolnie zamierzaliśmy oddać ten tytuł, bo jednak zmieniły się nasze priorytety. Trzeba było ograć sporą, ponaddwudziestoosobową kadrę, trzeba było poobserwować postawę zawodników pod kątem taktyki i chcąc nie chcąc trzeba było się przygotować na porażki. W dodatku sytuacja była na tyle marna, że do naszej grupy ponownie trafiło najwięcej ekip z Ekstraklasy. W innych grupach rywalizowały po trzy ekipy z najwyższej klasy rozgrywkowej, zaś w naszej zgromadziło się ich aż pięć, w tym FH i Valur, bez żadnych beniaminków. Marnie oceniałem nasze szanse na awans i zdroworozsądkowo skupiłem się na ogrywaniu zawodników.
 Zaczęło się w miarę przyzwoicie, bo od wygranej 3:1 z Njardvikiem po hat-tricku Kemby. Później przyszła hańbiąca porażka z Valurem 0-5 po naprawdę beznadziejnej grze i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki zwycięstwo w podobnym stosunku z Fjolnirem. Drugiego hat-tricka ustrzelił Kemba a o swoich umiejętnościach przypomniał Harald. Wiele wskazywało, że z ekipą Selfoss pójdzie łątwo, lekko i przyjemnie, lecz niestety na każde nasze trafienie, rywale odpowiadali i mimo wizualnej przewagi, skończyło się remisem 3:3. Po części była to też zasługa eksperymentalnie złożonej defensywy. Niestety z Framem dostaliśmy solidny lomot i bez większej nadziei spoglądaliśmy na oddalającą się wizję gry w ćwierć finale. Ostatnie dwa mecze prezentowały się najtrudniej, ale przynajmniej rozgrywaliśmy je u siebie. Na pierwszy ogień poszła ekipa IBV. Mecz był twardy, wyrównany, na kwadrans przed końcem panował jeszcze remis, ale ostatecznie zwyciężyliśmy po trafieniach Kristinna (lewego obrońcy, który w poprzednim sezonie był wypożyczony gdzieś do Szwecji) i Haralda.
 Jak prezentowała się sytuacja przed ostatnią kolejką? Na bezpośredni awans nie mieliśmy już szans, bo Valur i FH nas zdystansowały.  Jako że grupy A i B rozgrywały swoje spotkania przed nami, mogliśmy przeanalizować sytuację odnośnie awansu z trzeciego miejsca. W grupie A, IA - zeszłoroczny triumfator Pucharu Islandii zgromadził na swoim koncie 14 punktów (my przed ostatnią kolejką mieliśmy 10), a w grupie B, Vikingur Reykjavik w ostatniej kolejce zremisował, dzięki czemu wyprzedzał nas w wirtualnej tabeli raptem o punkt. Mieli lepszy bilans bramkowy, więc tak czy owak należało wygrać, ale mieliśmy świadomość, że wygrywając ostatnie spotkanie załatwiamy sobie awans do ćwierćfinału.Cały szkopuł tkwił w tym, że naszym rywalem było... FH.

12 kwietnia 2015, Kopavogsvullur, ostatnia kolejka IPWL w grupie C, Breidablik vs FH

 Wyszliśmy na boisko zdeterminowani i przekonani o konieczności odniesienia zwycięstwa, w dodatku w najmocniejszym składzie. Bez większego kombinowania, nasza strategia polegała na wbiciu rywalom bramki, a później murowaniu, względnie kontratakowaniu. Plan nie wypalił ze względu na pewnego krnąbrngo Szkota nazwiskiem Lennon. Trafił do bramki w 35 minucie, a my za bardzo nie wiedzieliśmy co zrobić. Na szczęście wspomógł nas sędzia dyktując karnego, a my zamieniliśmy go na bramkę. Starczyło to raptem na chwilę, bo czterech minut potrzebował napastnik spokrewniony z Beatlesem by trafić po raz drugi. Nie zdążyłem się nawet wkurzyć, a już dziwacznym strzałem z dystansu Kemba wyrównał. Na przerwę schodziliśmy z remisem i z nadzieją, że będzie lepiej. Lepiej było już po dziewięciu minutach - Emil, który wcześniej nie imponował ani błyskotliwością, ani skutecznością, tym razem błysnął skutecznym rajdem i wyprowadził nas na prowadzenie. Za szybko na szampany - pięć minut później zamieszanie w polu bramkowym z udziałem piętnastu zawodników i samobój Gunnleifa próbującego ratować sytuację. Byłem bezradny i czułem, że na każdą naszą bramkę, oni są w stanie odpowiedzieć i po prostu złośliwie nie mają zamiaru pozwolić nam wygrać.
  Mecz zbliżał się do końca. Ryzykowna zmiana taktyki na 4-2-4 i w 86 minucie, wprowadzony Arni potężnym strzałem zza pola karnego wyprowadza nas na prowadzenie. Do końca wynik nie uległ zmianie i mogliśmy fetować nie tylko awans, ale też zwycięstwo ze znacznie bardziej utytułowanymi rywalami.
 

18 kwietnia 2015, Kaplariki, Ćwierćfinał IPWL, Grindavik - Breidablik

 Nie należy wchodzić dwa razy do tej samej rzeki? Cóż, najwyyraźniej nasze ekipy były na siebie skazane. Gramy w dwóch różnych ligach, a to już nasze trzecie spotkanie odkąd zostałem menedżerem Breidablik. Rywale wygrali grupę A, więc należał im się szacunek, jednakże wciąż to była różnica klas, dlatego oczekiwałem, może nie przyjemnego, ale zwycięstwa. Początek należał do nas, ale tylko jeśli chodzi o walory estetyczne, bo poza klepaniem piłki nie stwarzaliśmy żadnego zagrożenia. Nic nie zapowiadało dwóch wstrząsów, jakie zafundowaliśmy sobie sami pod koniec pierwszej połowy. Najpierw David wyleciał z boiska za bezmyślny wślizg (42 minuta), a chwilę potem, już w doliczonym czasie gry, Grindavik wykorzystał karnego. Nic nie wskazywało, żebyśmy mieli jakiekolwiek szanse choćby na dogrywkę. Rywale mieli przewagę liczebną, rozgrywali piłkę mądrze, ostrożnie i nie ryzykowali. Mentalnie chyba byli już w półfinale... Chyba jednak trochę zbyt wcześnie, bo w pierwszej minucie doliczonego czasu, rezerwowy Yeoman przechwycił piłkę wybitą przez naszego bramkarza i wyrównał atomowym strzałem z dystansu! Rywale wyglądali na zdezorientowanych i niemal przez całą pierwszą część dogrywki nie mogli się pozbierać. Byliśmy na prostej drodze ku karnych, ale niestety zamieszanie przy stałym fragmencie skończyło się bramką Bjorgvinssona. Sędzia dopilnował, aby wcześniejsza sytuacja się nie powtórzyła i pokazał niezasłużoną czerwień Gisliemu i ostatecznie przegraliśmy.
 

 


 Potem jeszcze rozegraliśmy kilkanaście sparingów, które nieodmiennie kończyły się naszymi zwycięstwami. Byliśmy gotowi do walki o jak najwyższą pozycję w lidze!



 


 









 


Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.