Informacje o blogu

Droga na szczyt

1. FC Köln

1. Bundesliga

Niemcy, 2014/2015

Ten manifest użytkownika jacob_93 przeczytało już 1332 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

FSV Mainz – pierwszy rywal w kolejnym sezonie Bundesligi. Podbudowani dobrymi rezultatami w sparingach liczyliśmy na udane otwarcie. W wyjściowej „jedenastce” na inauguracyjne spotkanie  z nowych graczy znalazł się tylko Enzo Reale. Wypadł niestety przeciętnie, już po pierwszej połowie został zastąpiony przez Jajalo. W momencie wyjścia Chorwata na murawę prowadziliśmy 1-0. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy świetnym rajdem popisał się Büttner, dograł do Jonga Tae-Se, a ten nie miał problem z umieszczeniem piłki w bramce gospodarzy. W 57 minucie Jong udowodnił, że nie należy mieć obaw o jego dyspozycję strzelecką, idealnie wykorzystując prostopadłą piłkę od Mato Jajalo. Niestety po drugim golu daliśmy się zepchnąć do defensywy. Do 73 minuty spisywaliśmy się dobrze broniąc dostępu do własnej bramki. Wtedy właśnie Mainz złapało kontakt za sprawą Maxima Chupo-Motinga. Ten gol uskrzydlił ich jeszcze bardziej, w ostatnim kwadransie przycisnęli nas niesamowicie. Gdyby mecz trwał 5-10 minut dłużej, prawdopodobnie odrobili jednobramkową stratę. Szczęśliwie dowieźliśmy korzystny rezultat do samego końca. Równie słabo jak Reale wypadł także Gebhart, wprowadzony  w drugiej części gry. Jak widać potrzebne im było trochę czasu, aby dostosować się do nowego otoczenia.

Już po pierwszej kolejce nastąpiła przerwa na I rundę pucharu Niemiec. Dla zespołów z najwyżej klasy rozgrywkowej te mecze powinny być czystą formalnością. Okazało się jednak, że nie dla wszystkich. Na przykład taki Bayern Monachium nie poradził sobie z Eintrachtem Braunschweig, odpadając po serii rzutów karnych. Jeśli chodzi o nas, w pojedynku z Ulm postawiliśmy głównie na zawodników, którzy mieli nikłe szansę na grę w lidze, takich jak Basala-Mazana, Appiah, Jesic czy Canesin Matos. Wypadło to nieźle, chociaż żaden z nich nie wpisał się na listę strzelców. Rozstrzelaliśmy ich 5-0 po trafieniach Pukkiego, Lautoy, Clemensa oraz dwóch samobójach. Jeden z nich padł już w pierwszych sekundach rywalizacji. W losowaniu II rundy trafiliśmy na drugoligowy Augsburg. Liczyłem, że tym razem uda nam się rozegrać więcej niż trzy mecze w tych rozgrywkach, jak to miało miejsce w ostatnich dwóch sezonach.

Współpraca z TSV Monachium trwała zaledwie półtora roku. Po 10 latach „Lwy z Monachium” wywalczyły upragniony awans do elity i trzeba było zerwać umowę. W bezpośredniej rywalizacji pokazaliśmy im, jak wiele czeka ich pracy, aby skutecznie powalczyć o utrzymanie. Dwucyfrowy wynik nikogo by nie zdziwił, gdyby tylko taki padł. A to zabrakło wykończenia akcji, a to skórę ratował im bramkarz – w sumie oddaliśmy aż 30 strzałów. Jak na taką liczbę ostateczny wynik prezentował się skromnie. Wysoką formę cały czas potwierdzał Bacuna, rzucając tym samym spore wyzwanie Clemensowi, dotychczasowemu pewniakowi do gry. Sprowadzony 2 lata temu z Groningen zawodnik długo czekał na zaistnienie w Köln i odbieranie mu teraz miejsca w składzie nie byłoby w porządku. Zwłaszcza, że przy każdej kolejnej kontuzji cały czas dawaliśmy mu sygnały, że wciąż na niego liczymy. W przypadku tego zawodnika opłacało uzbroić się w cierpliwość. Na uwagę zasługiwało również premierowe trafienie Gebharta, który w doliczonym czasie wykończył zabójczą kontrę.

Tydzień później mieliśmy już za sobą oba jesienne pojedynki z beniaminkami. Heidenhiem sensacyjnie trafiło do Bundesligi, uzyskując dwa awanse w ciągu ostatnich dwóch sezonów. Nastawiając się na łatwy pojedynek wystawiliśmy dość eksperymentalną „jedenastkę” bowiem w środku przyszłego tygodnia jechaliśmy do Dortmundu. W drużynie zadebiutował na lewej obronie Dejan Jagic i od razu mógł pochwalić się asystą. Znów na listę strzelców wpisał się Gebhart oraz dwukrotnie Clemens. Niemiecki skrzydłowy pokazał, że nie ma zamiaru składać broni w pojedynku z Bacuną. Najchętniej wstawiłbym ich obu do składu, ale biorąc pod uwagę nie mniejszą rywalizację na innych pozycjach, nie było to raczej możliwe. Ogólnie mecz bez historii. Znów udało nam się złamać barierę 30 strzałów, ale skończyło się tylko na 3-0.

Nasz dotychczasowy bilans spotkań z Borussią Dortmund wyglądał następując: 0 zwycięstw, 1 remis i 3 porażki.  Jak na razie nie rywalizowaliśmy z potęgami, ale nikt nam nie powie że nie byliśmy w gazie, do tego prezentowaliśmy przyjemną dla oka piłkę. Nadarzyła się zatem świetna okazja do odniesienia zwycięstwa nad obrońcą tytułu. Na murawie niestety nie potrafiliśmy narzucić własnego stylu gry. Przez pierwsze pół godziny udawało nam się skutecznie rozbijać ataki gospodarzy, ale w końcu przyszły zabójcze 8 minut, w czasie których dwukrotnie zaskoczył na Großkreutz oraz Lewandowski. Gdy wydawało się, że taki rezultat utrzyma się do końca pierwszej części gry, tuż przed zejściem do szatni gola dającego cień szansy na korzystny wynik po zmianie stron zdobył Jong Tae-Se. Borussia stwarzała zdecydowanie więcej sytuacji, ale gdy byliśmy już przy piłce, potrafiliśmy ją mądrze rozegrać. Jedna z takich sytuacji przyniosła bramkę kontaktową po strzale Bacuny. Ostatecznie przegraliśmy 2-3, ale dało się zauważyć kilka pozytywów. Moi podopieczni walczyli o każdy metr boiska i taką grę chciałem widzieć w następnych meczach.

Niespodziewanie na czwarte zwycięstwo w lidze musieliśmy czekać do końca września. Werder Brema, jak żaden inny zespół wyraźnie nam leżał. Nie inaczej było i tym razem. Zaczęło się od samobójczej bramki Sokratisa Papastathopoulosa. Jak na złość piłka nie chciała później przez długi czas wpaść do bramki gości. Werder zdołał to wykorzystać. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła do piłki wyskoczył Leonard Kweuke i uprzedzając Wesleya Lautoę doprowadził do remisu. Decydujące trafienie padło w 87 minucie. Büttner często wpadał w dołek formy, a wtedy zastępował go Jesic. Wystawienie 20-letniego Serba okazało się trafionym pomysłem, bo to właśnie on został autorem tej bramki. Wcześniej zdarzyły nam się jednak dwie głupie straty punktów. Tydzień przed podjęciem na własnym stadionie Werderu wypuściliśmy z rąk pewne trzy punkty w Hannoverze, tracąc w 91 minucie gola na 1-1. W jeszcze bardziej prymitywny sposób polegliśmy ze Stuttgartem. Nie oddali ani jednego strzału na naszą bramkę. Po całkowicie niegroźnym zagraniu pomiędzy naszych stoperów doszło do kuriozalnego nieporozumienia pomiędzy Geromelem, a Lautoą. Obaj rzucili się jednocześnie do wybicia tej piłki, ostatecznie kopnął ją ten drugi,  ta trafiła w Brazylijczyka i wtoczyła się między słupki…  Jak widać wciąż nie mogliśmy ustabilizować formy. A może po prostu takie są realia Bundesligi?


Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.