Informacje o blogu

Bez taryfy ulgowej

Hiszpania

sezon 2010

Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 1532 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

 


 

 

 W tekście : rzecz o tym jak się z ajriszami męczyły hiszpańczyki

 


 

Luksemburg dostał wciry i zsunął się w otchłań grupy B, a nadszedł czas na wycieczkę do Belfastu. Przed podróżą doszło do tyciuńkich zgrzytów w zespole - Bojan stwierdził że boi się IRA. Na to odezwał się Sergio Ramos twierdząc iż nie ma już IRA, za to jest PIRA. Bojan odparował iż wszystko mu jedno co go wysadzi w powietrze, IRA czy PIRA. Casillas zaczął uspokajać kolegów że IRA (lub PIRA) nie zajmuje się wysadzaniem hiszpańczyków, jeno angielszczyków. Wtrąciłem się do tej idiotycznej dyskusji i stanowczo zażądałem by zamknęli jadaczki. Lot minął już spokojnie.

 

Na miejscu przywitał nas deszcz, a w sumie to ulewa. Nu, obojętnie jak zwał, lało jak skufysyn. Bojan ponownie zaczął zrzędzić - że niby IRA uwielbia taką pogodę, ponieważ jest idealna do przeprowadzania zamachów. Sergio Ramos zaczął forsować swoją tezę iż to ETA a nie IRA (lub PIRA) uwielbia wysadzać ludzi gdy pada deszcz, a już szczególnie do tego celu nadają się hiszpańczyki. Zaczęły się przepychanki. Wskoczyłem w to towarzystwo, pojechałem po obu jak żona po pijanym mężu - i wykopałem ich na ławę, gdzie obejrzą sobie grę kolegów w meczu z ajriszami. W miejsce Sergio Ramosa zagra Iraola, a zamiast Bojana... nie wiem kto, ponieważ rzadko Bojan ma okazję u mnie zagrać. Niemniej jednak - ponownie zapanował spokój i można było się w zgodzie i przyjaźni rozlokować w hotelu.

 

Hotel był milusi, kilka kilometrów za miastem. Pachniało w nim cynamonem oraz czymś zbliżonym do rozlanego, kilkudniowego piwa. Ów zapach poszedł sprawdzić mój asystent, Pepe Grande. Poszedł i jakby się pod ziemię zapadł. Wrócił dopiero wieczorem, zrobiony na sztywno. Okazało się iż spotkał Rasiaka, którego to Rasiaka wujek jest dalekim kuzynem cioci Grande, a więc dalekim krewnym. Nu to ucieszyli się na ten moment wielce i uchlali swojską wiśniówką made in Babunia Drewinia. Na wieczornej pogawędce Grande powiedział tylko dwa słowa. "Nie" oraz "tak". "Nie" na pytanie czy chce się napić piwa, "tak" na pytanie czy jest tak blady ponieważ musi do WC.

 

W czasie gdy mój asystent ćwiczył mięśnie brzucha w wuceku, ja przeprowadziłem odprawę przedmeczową oraz wskazałem mocne i słabe strony zespołu gospodarzy. Irlandia Północna to wszak nie ogórcy z Luksemburga, mają kilku ciekawych zawodników. Roy Carroll - solidny golkiper, jak na standardy ajriszowe. W obronie rządzi młody Czerwony Diabeł, Jonny Evans. Wysokie to, szybkie i bardzo skuteczne w destrukcji. W pomocy Steven Davis - mały i sprytny ludek, szybki, świetnie wyszkolony technicznie. W ataku cwaniak Kyle Lafferty i sprinter Martin Paterson. I mimo iż więcej umiejętności mają od nich moi juniorzy z kadry U-19, to i tak są to zawodnicy którzy potrafią namieszać. Skończyłem przedstawianie żołnierzy wroga, obudziłem śpiącego w kącie sali asystenta i zarządziłem wymarsz na stołówkę. Po skończonym posiłku dałem piłkarzom czas dla siebie.

 

Drugi dzień zgrupowania powitał nas, o dziwo, deszczem. Ulewą. Oberwaniem chmury. Woda lała się przez pół dnia, do tego zerwał się potężny wiatr, taki co to drzewa jak zapałki przewraca. Pape Grande, wciąż bardzo blady i niezbyt żywotny, zaczął biegać po mieście i szukać hali sportowej na której moglibyśmy przeprowadzić trening. Piłkarzyki rozlazły się po ośrodku wypoczynkowym i jęli podrywać hostessy, sprzątaczki, recepcjonistki oraz kucharkę, która okazała się dziadkiem przewodniczącego Platformy (od tyłu można się było pomylić, zarzekał się później Torres).

 

Nieco po południu maraton Grande przyniósł rezultat w postaci hali sportowej na obrzeżach Belfastu. Ruszyliśmy tam autokarem który okazał się być rzęchem jakich mało. Nieustannie zwalniał, stawał, farfał, ryczał i klekotał. Kierowca uśmiechał się szeroko, palił śmierdzące papierosy i co kilka kilometrów wlewał w siebie kilka łyków piwa, które to piwo trzymał w termosie pod fotelem. Pod koniec podróży cały autokar był już pogrążony w modlitwie.

 

Trening minął bez większych zgrzytów, jeden tylko Casillas marudził coś o drzazgach wbijających mu się w rzyć. Po szybkim prysznicu załadowaliśmy się ponownie do autokaru śmierci i ruszyliśmy do ośrodka. Większość trasy minęła spokojnie, tym razem kierowca bardziej skupił się na jeździe - prawdopodobnie dlatego iż skończyło mu się piwo w termosie.

 

Zajechaliśmy do ośrodka. Wysłałem piłkarzyków i kadrę trenerską na kolację, a sam ruszyłem pod prysznic. Okazało się iż nie ma ciepłej wody. Kuląc się i sycząc wziąłem więc zimny prysznic, po czym pobiegłem sprintem do pokoju by się obłożyć kocami, ręcznikami, ubraniami i butelką wina. Kilkuminutowa kuracja rozgrzewająca sprawiła iż poczułem się błogo. Na tyle błogo, że usnąłem momentalnie, lekko tylko majacząc  o wieczornej odprawie.

 

Poranek wpadł przez okno i zaświecił mi w patrzałki ostrym słoneczkiem. W głowie jakiś troll ambitnie ćwiczył na kilku bębnach marsz żałobny Chopina. Zegarek orzekł godzinę jedenastą minut dwadzieścia. Wstałem z łóżka tak dynamicznie, jak dynamiczny jest silnik „małego fiata”. W trybie slow motion ruszyłem do łazienki by oddać naturze to, co dzień wcześniej w siebie wlałem. Po kilku minutach męczarni ruszyłem do stołówki. Miejscówka okazał się być opuszczona nawet przez stoliki. Ki diabeł, pomyślałem i ruszyłem powoli na boisko treningowe. A tam moje chłopaki siedziały na rzyciach i oglądały w skupieniu niebo. Szlag mnie nagły trafił, ryknąłem straszliwie i zagoniłem ich do roboty. O 19 mecz, a te ogórcy sobie siedzą, no co to ma być?

 

 

 

Godzina 19, stadion Windsor Park. Jedenastki obu zespołów już na placu, arbiter gwiżdże i jadymy z koksem. Ajrisze w delikatnym szoku, nie wiedzą za bardzo co mają grać. Moje chłopaki bawią się piłką. Za bardzo się bawią, strzałów jak na lekarstwo, za to dużo klepki. Jak już mieliśmy okazję do strzału, to zawsze znalazła się na jego linii albo noga, albo ręka, albo głowa Irlandzkiego obrońcy. Biegałem z furią przy linii bocznej i darłem się jak oszalały kretyn.

 

W  28 minucie Torres zdenerwował się na swoich kolegów i ruszył samotnie jak Hans Kloss w ostatnim odcinku. Poleciał na dwudziesty metr i pieprznął tak, że o mało siaty nie urwało. Strzał zdziwił Carrolla, ale zdążył się rzucić, choć bardziej dla efektownego zdjęcia niż dla efektywnej obrony. Irlandia Północna - Hiszpania 0:1! Na trybunach cichutkie "Ole, Ole". 

 

 

Do przerwy wynik się nie zmienił. W szatni spokój i troszkę radości, nawet Sergio Ramos i Bojan jakby weselsi. Na drugą połowę wychodzimy napakowani jak kabanosy. A tu niespodzianka. Ajrisze rozpoczynają operację „Ni chuja nie wlezieta w nasze pole karne”. No jakże tak? Blokować bramkę? U siebie? Nieładnie, bardzo nieładnie. W takim razie ustawiam chłopaków maksymalnie na „ofens”. Mają cisnąć do przodu jak niemieckie czołgi pod Kurskiem. I ciśniemy, ciśniemy. I nic. Zielone ludki blokują jak w transie. Czyli czas na zmiany. W 55 minucie przeprowadzam zmianę potrójną. Z placu zeszli Sergio Busquets, Andres Iniesta oraz strzelec bramki Ferdek Torres. W ich miejsce wbiegli z animuszem Xavi, David Silva i Roberto Soldado.

 

I cóż to dało, zapytacie? Ano nic. Irlasy pobudowały okopy, zasieki i broniły się dzielnie, my tłukliśmy w ich obronę jak w mur. I tak wyglądała cała druga połowa. Mój zespół w ataku, oni w obronie. Wynik już się nie zmienił i wywieźliśmy z Belfastu ważne trzy punkty. W Hiszpanii smutek i rozczarowanie, wszyscy liczyli na taką strzelaninę jaka była w meczu z Luksemburgiem. Niech się pałują, ważne są trzy punkty.

 

 

 

 

 

 W pozostałych meczach w grupie B jedna niespodzianka i dwa mecze bez rewelacji. Niespodzianka to remis Czechów z Estonią (ach ta Estonia!) 0:0. Walia rozwalcowała Armenię 4:1, a Serbia wymęczyła 2:0 w meczu z Luksemburgiem. Mój zespół umacnia się na pierwszym miejscu w grupie. Dobrze rokuje przed spotkaniami z Walią i Serbią.

 

 

 

  


 

 

w następnym odcinku - obtłukiwanie Walii

 


  

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.