Informacje o blogu

"Red debil's"

Slovan Liberec

HET liga

Czechy, 2009/2010

Ten manifest użytkownika Adam93 przeczytało już 925 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Nowe życie [#1]12.11.2009 19:24, @Adam93

0

Panie i Panowie, zapraszam  na najlepszą przygodę Waszego życia.

Podczas tej przygody przeżyjecie niebywałe emocje. Ta niezwykła historia wprowadzi Was w nieznany świat gwiazd, bezdomnych, bogatych, biednych, szczęśliwych i pechowców. Mam nadzieję, że zostaniecie z nami do końca tej niezwykłej opowieści.

 

Ta historia zacznie się jak każda inna, od narodzin:

Urodziłem się w małym miasteczku, w Brazylii. Wychowywałem się w nędzy. Codzień szukałem jakiegoś zajęcia. Paląc Słońce przeszkadzało za każdym razem, gdy już sobie wymyśliłem jakąś zabawę, podczas biegania strasznie się pociłem, a gorący piasek nie pozwalał tarzać się w nim.

Moja mieścina znajdowała się niedaleko wody, mój ojciec był rybakiem. Bardzo chciał, abym i ja poszedł w jego ślady. Za każdym razem,  budził mnie rano, ubierałem się i biegłem za nim wciągając jeszcze na siebie brudną i przepoconą koszulkę. Po południu wracaliśmy na ląd. Ja prosto z łódki biegłem ile sił w nogach, aby złapać kolegoów wracających ze szkoły. Rzadko mi się udawało, ale gdy w końcu mogłem z nimi porozmawiać o dzisiejszych zajęciach, byłem szczęsliwy jakbym sam do niej chodził. Oni wracali do domu, przebierali się i mogli się bawić, a ja musiałem pomagać w domu. Kończyłem, gdy oni już szli na obiad, mi zostawał rozgrzany piasek i zabwa w samotności. Pewnego niewyjątkowego gorącego dnia, Słońce zalewało już miasto swoim światłem, ja wracałem z ojcem do domu. Ze strachem w oczach zapytałem- "Tato, czemu ja nie chodzę do szkoły?". Spojrzał  na mnie, wziął łyk wody i zaczął mi wyjaśniać- "Przez szkołę nic nie osiągniesz, to jest miejsce dla idiotów, którzy myślą, że coś im to da. Nawet jak skończysz tutaj szkołę nie będziesz mógł iść do innej, pochodzisz z biednej rodziny." Nie było to przekonywujące więc kontynuowałem- "Ale tato, inni chodzą do szkoły". Ojciec znowu na mnie spojrzał, tym razem ze złością, nie chciał mi nic wyjaśniać. Zaczął krzyczeć, zabronił więcej o to pytać. Gdy już dobiliśmy do brzegu, ja ze łzami w oczach wracałem do domu. Położyłem się na starym metalowym łóżku, cieńka poduszka zaczęła wsiąkać moje łzy. Chwilę po tym jak przestałem "wrzeszczeć", usłyszałem kroki ojca, wszedł do mojego pokoju, poprosił, abym mu pomógł przy rybach. Nie miałem ochoty, więc odmówiłem. On zaczął mi mówić, żebym się nie obrażał o byle głupoty. Wyszedł, ja do wieczora zostałem w pokoju. Opuściłem go dopiero na kolację. Podczas niej nie odezwałem się do ojca.

Jednym z moich kolegów był niejaki Martin Sprysak. Pochodził z Czech, był zakochany w... piłce nożnej. Jego rodzice uciekli do Brazylii przed sądem. Jego matka miała na sumieniu parę przewinień, jakieś kradzieże, jedno zabójstwo. Gdy pierwszy raz przyniósł skórzaną piłkę, nie wiedziałem do czego służy. Najpierw zacząłem nią podrzucać, On ją zrzucił na ziemię i kopnął w dal. Nie widziałem w tym nic fajnego, dopóki nie zaczął jej podbijać. Wykonywał różne sztuczki, odbijał głową. Chciał umieć to co Martin. Poprosiłem o naukę o niego, zgodził się bez większych przeszkód. Po paru tygodniach potrafiłem całkiem nieźle odbijać piłkę wyprostowaną nogą, potem przyszedł czas na głowę. Co dzień wracałem z bólem głowy, miałem przez długie godziny zadarte oczy w górę, Słońce nie ułatwiało wcale tego zadania. W końcu i ja mogłem się popisać przed nim czymś. Ojciec jednak widząc mnie kopiącego piłkę, nie był zadowolony, dostawałem do niego nie raz. Jednak ja nie chciałem kończyć przygody z nią. Była to jedyna kobieta, którą dotychczas kochałem, mojej matki nie pamiętam. Zmarła przy porodzie.

Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj, dzień jak każdy inny. Słońce grzało niemiłosiernie, nie było sposobu, aby się przed nim skryć. Zza rogu wyłonił się długi autobus, niesamowicie głośno warczał. Parę metrów dalej zgasł, w tym samym momencie było słychać kierowcę, krzyczał w niebogłosy, klął ile miał sił w płucach. Chwilę po tym, zobaczyłem starszego mężczyznę wychodzącego z autokaru, zaprosił do wyjścia innych mężczyzn. Jak się potem okazało byli to właśnie piłkarze. Na pewno nie dam rady sobie przypomnieć ich imion, a tym bardziej nazwisk. Jedyna nazwa zapamiętana, to był napis na pojeździe- "Brasil". Ja w tym samym czasie cały czas ćwiczyłem z Martinem. Kopaliśmy najmocniej jak potrafimy, aby się popisać przed "przyjezdnymi". Od razu naz zauważyli, podeszli do nas, chwilę porozmawiali. Spytali się czy mamy w pobliżu jakieś boisko, spojrzeliśmy się na nich i wybuchnęliśmy śmiechem. Odpowiedzieliśmy, że oczywiście nie ma nigdzie boiska, inaczej na pewno byśmy na nim byli. W tedy i na ich twarzach pojawił się uśmiech, był to jednak uśmiech politowania. Odeszli na parę minut do autokaru, wyszli z jakąś torbą, podarowali nam ją. Były w niej sprzęt sportowy różnej maści. Zanim na dobre odjechali obiecali, że wrócą tu, aby starać się o wybudowanie boiska. W tedy nie robiliśmy sobie nadziei, bardziej cieszyły nas prezenty od nich. Jednak oni nie kłamali. Około pół roku po ich wizycie, zjawili się u nas Panowie w czarnych garniturach. Przyjechali rozmawiać o budowie stadionu. Długo trwały rozmowy, jeszcze dłużej budowa boiska. Po dwóch latach mogłem poczuć dopiero zapach prawdziwej murawy. Obiekt był znakomity. W okół boiska z natryskiem były ławki, bieżnie i budynek, do którego mieli wstęp tylko ważniejsi ludzie. Jako, że nie chodziłem do szkoły, przebywałem na boisku całymi dniami, czasami Martin zrywał się z lekcji, abym pograć ze mną. Jak się potem okazało, przez te grywanie ze mną stracił rok w szkole. Mieliśmy w tedy po 15 lat. Czeski kolego postanowił rzucić szkołę i na dobre zająć się piłką. Jego rodzice nie interesowali się nim za bardzo, ja jednak miałem większą opiekę. Nie mogłem zajmować się niczym innym tylko rybołóstwem. Tak też było gdy miałem już przeszło 22 lata. Nie miałem wykształcenia, znałem się tylko na rybach i trochę na piłce. Martin w tym wieku już był w Europie, grał w jakiś słabych drużynach, były podobno mało opłacalne, ale spełnił swoje marzenia. Któregoś lata wrócił do Brazylii, zaprosił mnie do Czech. Oczywiście odmówiłem, nie mogłem zostawić mojej ojczyzny dla wycieczki. Nie dawał za wygraną, cały czas nękał mnie prośbami, abym z nim jechał. W końcu nie wytrzymałem i się zgodziłem. Przeprosiłem ojca, spakowałem swoją skromną kolekcję ubrań, umyłem się i mogłem wyruszyć w podróż do Europy.

................................................................................................................................................


Witaj Europo, żegnaj Ameryko...

W drodze na lotnisko, wypytałem o wszystko Martina. Jak jest w Czechach, jak sobie poradzę z językiem i co ja tam będę robił.

Odpowiadał krótko, ale wyjaśniając wiele rzeczy:
- Podobno masz korzenie polskie, mówisz trochę po polsku?
- Pewnie, że umiem, ojciec chciał, abym umiał ten język
- To nie będziesz miał problemów z językiem, mówią bardzo podobnie.
- No dobra, ale co ja będę tam robił?
- Będziesz zamiatał szatnie, czyścił ubikacje, czyści boisko. Na razie tylę mogę Ci oferować. Jeśli pójdziesz do szkoły zobaczymy.
- A co z moim ojcem? Wystarczy mi pieniędzy, aby mu wysyłać choć trochę pieniędzy?
- O to się nie martw, ja co miesiąc będę mu wysyłał pieniądze w twoim imieniu. To co zarobisz, będzie należeć do Ciebie
- Nie żartuj sobie, nie pozwolę, abyś to Ty finansował moją rodzinę. To ja powinienem na nią zarabiać.
- Nie denerwuj się, to tylko tak na początek, gdy dostaniesz wyższe stanowisko będziesz mógł sam sobie radzić
- Ale ile to potrwa?
- Nie wiem, najpierw musisz skończyć szkoły: podstawową, gimnazjum, potem liceum.
- Ale ja się nie pytam jakie, ale ile będę je zdawał
- Najkrócej jakies 12 lat.
- Co!?
- Jak tam wolisz, możesz wracać do domu i siedzieć na tym zadupiu. Do końca życia będzie patroszyć ryby, nic z tego nie mając.
- Nie powiedziałem, że nie jadę. Przeraziło mnie tylko te 12 lat.
- To jak wszystko uzgodnione?
- Nie wiem, muszę się jeszcze zastanowić.
- Będziesz się zastanawiał w samolocie.
 
Tak też się stało, na lotnisku czekaliśmy na nasz samolot. Gdy w końcu nadeszła nasza kolej, wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Gdy koła oderwały się od podłoża, moje życie zaczęło się na nowo...

 

 

P.S Prawdopodobnie, nie będę prowadził tego klubu. Zaznaczyłem go tylko dla tego, żę było to wymagane, aby opublikować manifest.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.