Tak samo jak i przed czterema laty, FC Brasov odpada w półfinale Pucharu UEFA. Tym razem podopiecznych Grefkowicza wyeliminował HSV Hamburg. W dwumeczu padł remis 3-3, jednak niemiecki zespół zdobył gola na wyjeździe, a ta sztuka nie udała się zespołowi polskiego menadżera.

"Możemy mówić o wielkim pechu. Myślę, że tak samo jak przed czterema laty, tak i teraz zasłużyliśmy na awans do finału. Futbol jednak nie jest sprawiedliwy, ale cóż nic już na to nie poradzimy. Mam nadzieję, że za rok odegramy jeszcze większą rolę w Europie" - powiedział Grefkowicz.

Pierwszy mecz odbył się w Hamburgu i wygrali go gospodarze 2-0. Mecz zaczął się dla nich idealnie, gdyż w drugiej minucie Laionel zdobył gola, przepięknym strzałem z dystansu w samo okno. Nie minęło 12 minut a Millan zdobył drugiego gola dla gospodarzy. Wydawało się, że niemiecki zespół wygra bardzo wysoko, jednak wtedy 'pałeczkę' przejął FC Brasov. Podopieczni Grefkowicza dominowali aż do 60 minuty, bo właśnie po godzinie czasu gry z boiska wyleciał Bicfalvi. Po tym zajściu do końca meczu nic nie uległo zmianie i spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy 2-0.

W rewanżu podopieczni Grefkowicza pokazali charakter prawdziwego wojownika. Już w czwartej minucie Claudiu Dragu zdobył gola dającego prowadzenie. Wydawało się, że FC Brasov zmierza po pewną wygraną, jednak wtedy Manuel Fisher zdobył wyrównującego gola, który zapewnił HSV'owi remis do przerwy 1-1. W przerwie meczu polski menadżer odmienił swój zespół. W 52 minucie Onur uderzył z rzutu wolnego w poprzeczkę, ale piłka wpadła pod nogi Martiala Yao i ten wpakował ją pewnie do siatki. Nie minął kwadrans, a sędzia przyznał gospodarzom rzut karny, który na gola zamienił Coulibaly. Zespół Polaka naciskał do końca meczu jednak zwycięskiej bramki nie udało się już strzelić i mecz zakończył się wynikiem 3-1. Ostatecznie w dwumeczu padł remis 3-3, jednak dzięki bramce na wyjeździe do finału awansował HSV.

Niemcy zagrają w finale z Manchesterem City, który wygrał oba mecze z Bayer'em Leverkusen.