Wszystko zaczeło się rok temu.

Było słoneczne popołudnie na niebie kilka anorektycznych chmurek, wiatr czasem lekko podmuchał w twarz. Idealne otoczenie by spokojnie usiąść i rozkoszować się lekurą gazety. Od dwóch miesięcy rozsyłałem po różnych klubach w Polsce i nie tylko. Odzew nazwijmy to był marny. I podczas gdy ja rozkoszowałem się wszystkim co mnie otaczało zadzwonił telefon...Miłym i przyjaznym głosem odezwała się sekretarka z nieopodal położonego klubu zwanego "Wartą Poznań". Zaprosiła mnie jutro o 11 rano na spotkanie z panem prezesem. I nie było by nic w tym szczególnego gdyby nie to że z klubu nie przeciekały żadne informacje o zmianie trenera. Ale cóż takiej okazji nie chciałem ominąć. Następnego dnia już od rana nie mogłem znaleźć sobie miejsca, aż pojechałem na Drogę Dębińską. Pierwsze wrażenie było conajwyżej przeciętne, zaplecze klubu conajmniej zaniedbane, ale widać we wszystkich pracownikach pasję w tym co robią, i wiedzą co robią. Spotkanie z prezesem było niezwykle udane. Po czterdziestu minutach ustaliliśmy że ze względu na stan zdrowia obecnego trenera za 6 dni przejmę drużynę, i będe miał poprowadzić ją przez najbliższy sezon udowadniając wszystkim co naprawde potrafię...

A najlepsze miało nadejść...