U bramkarzy też nie zawsze liczą się atrybuty... pamiętam, jak sprowadzałem Davariego do Szczecina. Na początku bronił świetnie, Malarze i inne Matusze Putnockie przy nim się chowają, ale jak za dobrze szło, zauważył że nie ma absolutnie nikogo kto byłby w klubie dla niego konkurencją to obniżył loty. I to nie to, że forma spadła, gość zaczął jawnie rywali lekceważyć i puszczał straszne szmaty mecz w mecz. To się wkurzyłem, posadziłem go na ławie, nie pamiętam już kogo wtedy wystawiałem, chyba jakiegoś totalnego ogóra z rezerw, albo jeszcze Słowika trzymałem w tych rezerwach... po kilku spotkaniach poza kadrą (nie uznaję trzymania na ławce bramkarzy :p) pozwoliłem mu wrócić. Nie to, że zaczął się skarżyć że nie gra, po prostu ominął kilka spotkań, wrócił.. i chyba zrozumiał, bo znowu bronił świetnie. Oczywiście świetnie jak na ekstraklasę, bo w europucharach już bywało różnie, ale to też zrozumiałe, w końcu nie może być tak, że wyciągam bramkarza z drugiej bundesligi, a on okazuje się lepszy od Oblaka.
A jeszcze co innego miałem ze Szczeną w Rennes. Przyszedł do mnie z Arsenalu w sezonie bodaj 18/19... albo 19/20? Nie chce mi się odpalać teraz gry by to sprawdzać. W każdym razie sporo czasu przesiedział na trybunach The Emirates, bo Weneger wolał w bramce Cecha, a Wojtka nikt po za mną o dziwo nie chciał. Przyszedł Wojciech za jakiegoś ręcznika z Francji, który bronił w kilku meczach i tak działał mi na nerwy, ale też jego atrybuty niczego innego nie obiecywały. Nie miałem wtedy wielkiej kasy, to było zimowe okno, Renn w strefie spadkowej (przyszedłem tam już w trakcie sezonu z Lubina) więc nie inwestowałem w drugiego bramkarza, te funkcję otrzymał mój francuski ręcznik, Szczęsny miał być absolutnym pewniakiem który zapewni dużą jakość w bramce, tak potrzebną przy słabej defensywie jaką dysponowałem, a na zmianę której nie było pieniędzy - nie wtedy. Pierwsze pół roku Wojtka we Francji nie należało do udanych. Brakowało spektakularnych parad, często zawalał bramki, gdy zagrał solidnie to można się było cieszyć. Myślę sobie, że nie ograny, tyle czasu trybuny... mimo wszystko graliśmy dobrze, zastałem w Rennes świetną ofensywę (Balotelli, Guideti, Lozano, Belhanda, Neres, Deleney...) i jakoś to się udawało, do samego końca goniliśmy europuchary, ale ostatecznie zabrakło kilku punktów. W lecie wypożyczyłem Grabarę - potrzebowałem jakiejś opcji rezerwowej, Kamil nie grał dla Liverpoolu nawet w pucharze krajowym, więc czemu nie. Akurat na tym save rozwijał się nienajgorzej, mimo braku gry. Pierwsze dwie kolejki i Szczęsny doprowadza mnie do białej gorączki, zwłaszcza w drugiej kolejce, gdzie zacięty mecz z OL przegrywamy po tym, jak Szczęsny wyrzucając piłkę trafia w skrzydłowego rywali, fundując mu tym samym setkę, której nie wybronił. Wkurzyłem się, postawiłem w bramce Grabarę. Kamil zagrał kilka spotkań, docenił szansę, bronił świetnie. Ale wiedziałem, że Szczena zasługuje na drugą szansę... w sumie kolejną. Pięć, czy sześć kolejek opuścił, w końcu wrócił do bramki i w końcu zaczął grać tak, jak się tego spodziewałem. W trakcie tamtego sezonu jeszcze go rotowałem z Kamilem, potem ten młodszy Polak wrócił na wyspy bo ja byłem już pewny tego, że Szczęsny nie zacznie zawodzić. Oczywiście znalazłem glona który zgodził się siedzieć na ławie, ale Wojtek w obecnym sezonie gra fenomenalnie. Już zresztą w tamtym to pokazywał, chociażby broniąć jedenastkę wykonywaną przez chyba Fabinho, czy innego pomocnika Monaco, który karne ocenione miał na 19.
Nie twierdzę, że to jakaś złota zasada, że taka rotacja zadziała zawsze. Dzielę się moim doświadczeniem - u mnie dwa razy zadziałała. I to pomimo tego, że patrząc na atrybuty bramkarze rezerwowi, którym dawałem szansę, Grabara i ten glon z rezerw Pogoni - oni byli zdecydowanie gorsi w każdym atrybucie. Ja sobie to tłumaczę tym, że taki Szczęsny czy Davari poczuli się zapewnie. Przyszła wielka gwiazda (reputacja zawodnika?) i on tu samą obecnością bramkę zamuruje. Ale jak nagle zobaczył, że grając gówno zostanie wygryziony ze składu przez byle glona, który okaże wdzięczność i chęć odpłacenia się dobrą grą za te 90 minut, może jedyne w jego "karierze" to wziął się w garść. Nie wiem czy FM ma tak zaawansowane mechaniki, ja sobie tak to tłumaczę, bo jakoś muszę.
Najnowsze posty