Artykuły

Z miłości do... #2
Rafael 26.04.2005 22:04 1360 czytelników 0 komentarzy
4
I. Spotkanie po latach...

- Oj tak, jest naprawdę ładna... - krótko podsumował, sącząc przy tym drinka, Juan Carlos Cruz. Zdjęcie robiło na nim wrażenie.
- To jak? Mogę na Ciebie liczyć? - błagalnym głosem spytał Cristiano.
- A niby jaką ja mam mieć w tym rolę? - rzucił rozleniwionym głosem.
- Posłuchaj mnie... Ona jest Peruwianką, jest fanką piłki nożnej, uwielbia twoją drużynę. Jak inaczej mogę zrobić na niej wrażenie, jak nie prowadząc jej ukochany team do sukcesów?
- Nooo... nie wiem, nie wiem. Nasz klub ma swoje tradycje, przeszłość. Jest zdobywcą wielu tytułów...
- A nie znasz mnie?! Przecież wiesz, że nie jestem pierwszym lepszym Mietkiem The Żulem z ulicy! Mam doświadczenie w fachu, prowadziłem kilka drużyn... - Głos Cristiana załamał się. - Błagam, jesteś moją ostatnią nadzieją! Musisz mi pomóc! Jak Ty potrzebowałeś mojej pomocy, to nie pytałem, czy jesteś odpowiedni, czy nie! Jak miałem Ci kasę pożyczyć, to nie pytałem, czy jesteś wypłacalny! Dla mnie liczyło się twoje dobro... Przecież jesteśmy przyjaciółmi, nie?
- No jesteśmy... - odparł z lekką dozą niepewności, ale i zrezygnowania. Pociągnął spory łyk ze szklanki, otarł wąsa. - A co z tym drugim? Jak to mu tak było... Varzinim?
- On się nie liczy! Jest za głupi, żeby wpaść na taki plan, jaki zrodził się w mojej głowie! Nigdy nie wpadnie na pomysł jak ją poderwać...
- Więc czemu się tak śpieszysz?
- Bo jak nie on, to ktoś inny, bardziej wpływowy, może mi ją zająć! To jest plan niecierpiący zwłoki. Od twojej decyzji zależy mój los, moje życie...
- Skoro to takie ważne... Ty zawsze mnie wspierałeś w trudnych chwilach, pomogę i ja Tobie. Znasz wszystkie procedury, więc chyba wiesz, co masz robić? Zaczniesz od... hmmmm... A wiesz, wpadnij jutro. 20 gramy mecza ze słabiakami, u siebie. Wymarzony moment na debiut. Potem 13 dni wolnego, bo grają reprezy. Zapoznasz się ze składem i będzie fajnie...
- Jesteś moim Bogiem! - wykrzyknął Cristiano, rzucając się na Cruza. Nie opiszę tu tych zbereźnych rzeczy które robili ze względu na niepełnoletnich czytelników tego opowiadania. Zresztą sami możecie sobie wyobrazić jak to jest, gdy ktoś Wam otwiera furtkę do miłości... Wielkiej miłości...

JOHAN SOTIL! - wykrzyknął tłum. Nie bez powodu zresztą... 22-letni snajper strzelił właśnie wyrównującą bramkę dla walczącego o mistrzostwo Universitario, w meczu ze słabym Union Huaral. Do 76 bowiem minuty to Huaral niespodziewanie wygrywał w wyjazdowym meczu po golu Daniela Maldonado. Już w 4 minuty później podwyższył Paolo Maldonaldo na 2-1 dla Universitario. Dwie pary ciekawych oczu nie zwracało jednak swej uwagi tylko na strzelców bramek.
- Dobry jest - wymruczał Rafael Castillo.
- Lepiej spójrz, jak ładnie gra na lewej stronie del Solar - odrzekł Paolo Antonio Varzini. Obaj siedzieli na potężnym, 70-tysięcznym stadionie, śmiesznie wypchanym 814 kibicami. Na telebimie pojawiła się twarz managera Universitario, z której wyraźnie zeszło napięcie. Oczy Paola utkwiły na chwilę w sporych rozmiarów monitorze na stadionie. Nagle rzuciły się gdzieś na ławkę trenerską.
- Nie... To nie może być on... - wyszeptał przerażony. Spojrzał na murawę. Obserwowany przez nich Fernando Daniel del Solar właśnie wrzucił piękną piłkę do Jeana Franco Ferrari’ego. Ten, nie namyślając się wiele, uderzył przepięknie, nie dając szans golkiperowi przyjezdnych.
- No fakt, teraz to zamastaszył. Można by go do kadry powołać, mamy drobne problemy na lewej stronie... - zamyślił się Rafael.
- Co? Emmm... Tak, jasne! Wspaniały pomysł... - zbity z tropu Paolo starał się trzymać klasę. Po chwili zorientował się, że stoi z rozdziawioną mordziuchną, zwaną popularnie "karpikiem", wpatrując się bezsensownie w ławkę trenerską, na której trwała właśnie drobna impreza z okazji zwycięstwa.
- Paolo, pobudka! - wykrzyknął asystent, ładując mu sójkę pod żebro. - Trzeba się
śpieszyć z powołaniem gościa, dzisiaj ostatni termin!
- Idziemy. Pogadamy sobie trochę z nim... - zakomenderował Varzini.

Święto na ławce trenerskiej Universitario nie miało końca. Przemycona butelka alkoholu właśnie miała pójść w ruch, gdy nagle zjawiły się dwie tajemnicze postacie. "Ławkowi biesiadnicy" niespokojnie drgnęli. Jeden z nich odważył się spojrzeć prosto w oczy przybyłemu. Natychmiast zerwał się i wyskoczył z otwartymi ramionami do niego.
- Paolo! Mój drogi, co Ty tutaj robisz?! - przywitał swego znajomego z zakłamanym uśmiechem i fałszywą grzecznością.
- Nie emocjonuj się tak, Cristianie. Wierz mi, na pewno nie z tęsknoty tu przybyłem. Swoją drogą, mnie również ciekawi co porabiasz w Peru - ciągnął spokojnym, nie zdradzającym emocji głosem, opatrzonym w wiadomym miejscu nutką ironii.
- Ach, postanowiłem się wyrwać na jakiś czas z Włoch. Dość miałem tej durnej, defensywnej piłki. Każdy w końcu potrzebuje jakichś zmian. A Ty, jak się spodziewam, na wakacjach. Jak tam twoja drużynka? - złośliwie zakończył.
- Możemy to nazwać czynnymi wakacjami. A ja właśnie w sprawie tej mojej drużynki...
- Czekaj, niech zgadnę. Skautujesz moich graczy, bo ktoś Ci się tutaj podoba! - wykrzyknął dumnie.
- Aj, rozszyfrowałeś mnie - zamartwił się Paolo. - Interesuje mnie del Solar. Potrzebny mi dobry lewy pomocnik...
- Wydaje mi się, że mi również jest potrzebny ten dobry lewy pomocnik. Innymi słowy - nie mam zamiaru go nigdzie puszczać - głos Veriniego stracił sztuczną grzeczność.
- Nawet na zgrupowanie?
- A co? Może Ty jesteś selekcjonerem Peru, co? - zapytał z drwiną. Varzini sięgnął do kieszeni, wyciągnął swoją legitymację, wystawiając mu ją przed nos jak policjant.
- Paolo Antonio Varzini, selekcjoner reprezentacji Peru... - poczuł się, jak krnąbrny bachor postawiony przed tablicę, recytujący oficjalne przeprosiny za jakieś wyrządzone szkody. Verini momentalnie pobladł. - Myślisz, że Ci ją odpuszczę? Mylisz się... Oj, mylisz się. Wystarczająco wiele razy niszczyłeś moje życie, odbijałeś mi dziewczyny, rujnowałeś przyjaźnie... Tym razem Ci tego nie popuszczę.
Te tak dobrze znane, stalowoszare oczy swego dawnego przyjaciela, Varziniego, utkwiły teraz w nim, jak w największym, najgroźniejszym przeciwniku. Teraz zrozumiał, jak czuli się jego wrogowie, z którymi rozprawiał się siłowo. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, selekcjoner, wraz ze swym asystentem, byli już poza stadionem.

- Kto to tak właściwie był? - zapytał Rafael, gdy siedzieli już w samochodzie Paola.
- Stary znajomy z czasów szkolnych. To z nim przeszedłem okres szkolny, to z nim się przyjaźniłem, to jemu zawsze pomagałem, czy to w lekcjach, czy z jakąś dziewczyną.
- To jednak nie wyglądało na rozmowę przyjaciół po latach.
- Przyjaźniłem, a nie przyjaźnie się. Po tym, co zrobił, nie ma szans na przyjaźń.
Paolo zamyślił się. Zapanowała na krótką chwilę cisza.
- To kogo nam jeszcze brakuje? - zapytał Varzini.
- Prawdę mówiąc, to nikogo. Mamy 25 graczy, którzy wystarczą nam na mecze z Wenezuelą oraz Ekwadorem.
Zapisana kartka, którą trzymał Castillo, była niczym innym, jak listą zawodników na najbliższe mecze reprezentacji Peru. Według Varziniego o sile zespołu miało stanowić 3 bramkarzy, 10 obrońców, 6 pomocników oraz 6 napastników. Byli to:

Bramkarze:
Erick Delgado, Oscar Manuel Ibanez, Miguel Miranda.

Obrońcy:
Alfonso Dulanto, Emilio Martin Hidalgo, Jose Alberto Moisela, Juan Pajuelo, Cesar Miguel Rebosio, Guillermo Salas, Santiago Roberto Salazar, Jorge Antonio Soto, Jose Alberto Soto, Walter Vilchez.

Pomocnicy:
Marco Ciurlizza, Juan Elias Cominges, Roberto Palacios, David Soria, Carlos Alberto Zegarra, Fernando Daniel del Solar.

Napastnicy:
Jefferson Farfan, Jose Paolo Guerrero, Abel Augusto Lobaton, Flavio Maestri, Andres Mendoza, Claudio Pizarro.

Tak mecze te, jak i cała reszta w eliminacjach, to dla
nas jedna wielka pietrucha. Szansy na wyjście z grupy praktycznie nie ma...


Kwalifikacje do MŚ – Ameryka Południowa


- Jedno jest pewne: Bóg nie jest Peruwiańczykiem.
- Kogo obwinia Pan za tak słabe wyniki z wcale nie tak silnym przeciwnikiem, mając w perspektywie wyjazd do Brazylii?
- W meczu z Wenezuelą nie popisali się, niestety, Palacios oraz Zegarra (obaj nie zdobyli bramki z karnego - przyp. red.). Mecz życia rozegrał zaś Rafael Edgar Dudamel, bramkarz naszych przeciwników (ocena pomeczowa: 9, wybrany zawodnikiem meczu - przyp. red.), broniąc 9 strzałów w światło bramki z naszej strony. Szkoda, że Miranda nie obronił strzału Juana Arango z 15 minuty. Mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. Ekwador to już inna bajka. Po dwie bramki z każdej strony (Maestri `19, Caicedo 76 [og] - Borja `31, Asencio `79 - przyp. red.), nasze, momentami, walenie głową w mur, dobra postawa przeciwników. Jedyny wspólny element, to popisy bramkarza rywali, który zgarnął notę tylko o jedno oczko niższą, niż jego kolega z Wenezueli. MoM`em jednak od niego nie odstawał. Wyraźnie brakowało nam, zawieszonego za kolejną żółtą kartkę, w meczu z Wenezuelą, Farfana.
- A co z Brazylią? Jakieś prognozy dotyczące wyniku tego spotkania?
- Jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli, Brazylia zaś zaszczytnie zajmuje miejsce lidera. Uzyskała przewagę punktową, dzięki której wyjazd do Niemiec ma zapewniony. Jedyną szansą dla nas jest rezerwowy skład Pareiry, który będzie pewno chciał sprawdzić jeszcze kilku graczy przed tym ważnym wyjazdem. Jest to jednak szansa bardzo nikła - Brazylia nawet w rezerwowym składzie jest potężna. Z teoretycznie słabszą Wenezuelą nie uporaliśmy się... A to na dodatek wyjazd.
- Spore zaskoczenie wywołała decyzja o powołaniu Fernando Daniela del Solara. Może nam Pan powiedzieć skąd w ogóle pomysł, aby powoływać, nie ukrywajmy, piłkarza dość starego i słabego, na dodatek na lewą pomoc, gdzie mamy silnych Palaciosa i Hidalga. Zawsze jest jeszcze David Soria.
- Proszę zauważyć, że tylko Soria jest w wieku 27 lat, czyli tym samym, co del Solar. Hidalgo jest rok starszy, wychwalany na lewo i prawo zaś Palacios ma na karku aż 32 lata!
- Nie może Pan jednak powiedzieć, że klasą dorównuje chociaż, najmłodszemu z tego grona, Sorii. Powiedzmy sobie to wprost: del Solar jest piłkarzem słabym. Dziwnym zbiegiem okoliczności w kadrze znalazł się również Juan Marcelo Jaime, również z Universitario. Niedawno ich managerem został, również Włoch, Cristiano Alessandro Verini. Czyżby zmowa dwóch Włochów?
- Proponuję skupić się nie na teoriach spiskowych, a na reprezentacji Peru. Nie chcemy przecież psuć chłopakom nastroju...
Eurosport


- I gdzie ten twój genialny del Solar, Paolo? - rzekł z ironią Rafael Castillo, gdy w 26 minucie na noszach boisko opuścił rzeczony zawodnik, grający i tak bardzo słabo (na 4). Universitario przegrywało z prawie najsłabszym w lidze Cienciano, po golu z 7 minuty autorstwa Miguela Angela Mosto.
- Problem jest jeden. Gdzie jest to Universitario z debiutu naszego geniusza Veriniego? - z przekąsem rzucił, siedzący na trybunach Paolo.
- Och, zapewne drobny kryzys.
- Drobny? Za drobny kryzys uważasz wyjazdową wtopę 1:3 Coronelem Bolognesi?
- Bramkarz ma problem? Na 4 strzały ze strony CB, wpuścił 3 bramki. Widzisz przecież, że dzisiaj gra rezerwowy Flores?
- Ba, gra wyśmienicie. Na razie mój MoM...
Druga połowa rozpoczęła się. Do "chłopaków z ławki, ale na boisku" (Candia za del Solara), dołączyli właśnie Ferrari i Carranza (odpowiednio: Pereda i Ore). Zmiany te zaowocowały po części bramką Ferrariego w 64 minucie. Genialna wrzutka Carranzy z wolnego nie poszła na marne. Verini nieznacznie się uśmiechnął, co natychmiast uchwyciły kamery. W minutę później nie było mu już tak
do śmiechu, gdy Sotil trafił w słupek. Rzucający się na sędziego Arboleda mocno utrudnił Cienciano zachowanie 1 punktu. Za sprzeczki z głównym dostał drugą czerwoną kartkę.
- Ostatnie 15 minut z przewagą jednego gracza. Czuję, że strzelą... - wymamrotał Varzini. Mimo tej przepowiedni, mimo doliczenia dodatkowych 4 minut, wynik brzmiał nadal 1:1.

II. Na fali wznoszącej...

- Pić albo nie pić, oto jest pytanie... Dla mnie nie proste jest to rozważanie.
Jeszcze raz spojrzał na szklankę wypełnioną herbatą. Nie dymiła, zdawała się chłodna. Pierwszy łyk dał znać o tym, iż jest to jedynie zgrabna iluzja przewrotnego, perfidnego losu. Poparzone usta zdawały się wręcz wyć z bólu, na przekór temu, iż gardło wypełnione było gorącym, złocistym płynem. Nie czekając wiele, nieszczęśnik przełknął szybko swe nieszczęście z wyraźnym grymasem twarzy.
- No, moja droga, postoisz sobie jeszcze trochę w oknie...

5 kolejnych pozycji w terminarzu zapełniło się wynikami. Verini z niemałą dumą wpisywał wyniki, strzelców bramek oraz skład. Ta wspaniała seria ustawiła go wszak na 2 miejscu w tabeli, tuż za Alianzą Lima. Miał ku uciesze jeszcze jeden, poważny powód. A było to 20 kwietnia...

- Swoją obecność na stadionie zadenucjowała Maria Julia Mantilla Garcia, najpiękniejsza kobieta świata w roku 2004. Swoją decyzję motywuje tym, iż są to derby jej ulubionej drużyny, CDU San Martin de Porras (USMP). Czy nie obawia się Pan dekoncentracji swych piłkarzy?
- Jest mi niebywale miło, iż osoba tak znana i wpływowa, jak Miss World, zagości na naszym skromnym Monumental de Ate. Mam przy tym jednak nadzieję, iż moi gracze nie będą się ciągle rozpływać, myśląc o tym, niewątpliwie, pięknym gościu, ba, liczę na potężną mobilizację naszych piłkarzy. USMP będzie miało z nami ciężką przeprawę... Pamiętajmy, na widowni zasiądzie również selekcjoner reprezentacji Peru, Paolo Antonio Varzini. W tak ważnym meczu, przy tak wybitnych osobistościach, piłkarze po prostu muszą się odpowiednio pokazać.
- Jeszcze kilka dni temu słyszeliśmy, iż w meczu nie zagra Ysrael Zuniga.
- Czy zagra, powiedzieć nie mogę. Nie chcę zapeszać. Walka o zdrowie Zunigi trwa nieustannie...
- Na koniec standardowe pytanie: jaki wynik Pan typuje?
- Skromne 2:0 w pełni by nas usatysfakcjonowało. Typerem jednak nie jestem, więc określić tego nie mogę.


- Według mnie dużo lepiej by było, gdybyś po prostu poszedł ubrany w taki garnitur, jak na większość meczy - odsapnął zrezygnowany Marcelo Trobbiani. Cristiano wyskoczył jak oparzony z przymierzalni.
- Powaliło Cię?! Suty Cię pieką, czy co?! Rozumiesz, kto tam będzie?! Ona! Ona, chłopie! Nie mogę iść ubrany jak lump przecież! - rozdarł się na heretyka.
- Emmm... Chciałbym Ci tylko zwrócić uwagę, że jesteśmy w miejscu publicznym... Ona zaś nie jest całym światem... A trzeba też skład ustalić, bo inaczej dostaniemy solidnie w dupsko i na nic Ci będzie ten garnitur.
- Dobra. Byle szybko... A jak myślisz, ten krawat mi pasuje?
- Ustalaj lepiej...

Cień uśmiechu przemknął na jego twarzy. Spojrzenie zaostrzyło się, jak nóż utkwiło w Ysraelu Zunidze. Leżący w polu karnym Johnny Martin Vegas utkwił spojrzenie w ziemię. 22 minuta, a on puścił pierwszą bramkę, autorstwa Ysraela.
- Cholera... - wysapał po chwili.
- Wyluzuj. Jeszcze im trzaśniemy - pocieszył go kapitan, Juan Alexis Ubilluz. Ukradkiem spojrzał na lożę VIP`ów, na której zasiadała ONA. Słowa, które chwilę temu wypowiedział, straciły nagle znaczenie w porównaniu ze smutną jej facjatą. Smutek spotężniał, gdy Zuniga 5 minut później przełamał po raz drugi ręce Vegasa, ustalając wynik na 2:0. Pierwszy obudził się Pablo Luguercio, który bramce Universitario próbował w całym meczu zaszkodzić aż 4 razy. Niestety, z kiepskim skutkiem. Mina siedzącej na widowni Marii nie zmieniła się do końca meczu.
- Ten del Solar jest jednak dobry. 4 ostatnie występy genialne, ciągle jest sercem drużyny, na 12 meczy (1 z ławki) ma 5 asyst. Ładny wynik... - zamyślił się Rafael
Castillo. Próbował się podzielić swoimi uwagami z Varzinim, ten jednak nadal oczy miał utkwione w NIEJ.
- Ona... ona...
Nie dokończył jednak, gdyż z łzami w oczach obiekt jego zainteresowania umknął.
- Del Solar - wymruczał Castillo, wskazując na schodzącego piłkarza.
- Tak. Oczwiście! Bierzemy, bierzemy...

Verini wrócił do teraźniejszości. Spojrzał na laptopa. Wszystko było wpisane. Spojrzał na zegarek.
- Cholera, 2 godziny! Herbata!
Herbaciany kubek po chwili znalazł się w jego objęciach. Zbyt łapczywe spojrzenia mogły ujrzeć najnowszy wpis w dzienniku.

Sport Boys - Universitario 0:1 [Sotil `90]
Hernandez sent off `33 - Bernales sent off 45`, Ferrari injured `65

Dalsasso (9, MoM) - W. Galliquo (7), J. Galliquo (7), Pajuelo (7), Flores (7) - Pereda (8), Ferrari (7) [65` Ore (7)], Bernales (6), Maldonaldo (8) - Sotil (7), Farfan (7) [58` Benitez (7)]


Dzień konia - tylko tak mogę nazwać mecz z Sport Boys. Dalsasso potwierdził tym występem swoją wysoką formę, broniąc wszystko, co tylko się dawało, a nawet więcej. Przebudził się też i Sotil, przyprawiając managera Boysów o palpitację serca i zmuszając go do użycia następujących, nieocenzurowanych słów, słyszanych przez moje ciut za czułe ucho - "Jebany cheat!". Właśnie w takich chwilach dziękuje Bogu, że prowadzę drużynę zwycięzców. I że nieczęsto zdarzają mi się takie sytuacje, które są przeciwko mojej osobie. To już jednak inna bajka...

Universitario - Deportivo Wanka 3:1 [Pereda `5, `42, Cevasco `25 - Minan `34]

Dalsasso (6) - W. Galliquo (7), J. Galliquo (7), Pajuelo (7), Flores (7) - del Solar (10), Pereda (10, MoM), Cevasco (7) [80` Candia (7)], Ore (6) - Sotil (7), Farfan (7) [`80 Benitez (7)]


"Na co nam stary, bynajmniej nie jakiś bardzo dobry, del Solar" - pytały peruwiańskie pismaki, gdy Fernando pojawił się w kadrze na dwa ostatnie mecze Peru. Dzisiaj potwierdził, że podłe pismaki się lekko przeliczyły. Del Solar potwierdza, iż lewa flanka w klubie należy tylko do niego. Niewykluczone, że niedługo tak samo będzie w reprezentacji. To jednak "long way to final"...

Atletico Universidad - Universitario 2:4 [Rojas `3, Marquillo `22 - Sotil `10, `54, Zuniga `63, `74]
Cardenas injured `45

Dalsasso (7) - W. Galliquo (8), J. Galliquo (8), Pajuelo (8), Flores (8) - del Solar (8), Pereda (10), Cevasco (8), Ore (6) - Farfan (5) [56` Zuniga (8)], Sotil (10, MoM)


Aby wygrać w takich rozmiarach z wcale nie tak słabą drużyną, potrzeba bardzo dobrej gry całego zespołu, nie jednostki. Cel ten został wypełniony w 95%. Jedyną postacią wyróżniającą się in minus jest moja przyszłość, Ore oraz nieulubieniec, Farfan. Dalsasso za wiele winić nie można, gdyż zawaliła w głównej mierze obrona. To były dwa wypadki przy pracy, po których obrona grała już fenomenalnie. Dalsasso wyrównał zaś z "6" na "7" dzięki dwóm udanym obronom.

Sotil, Sotil... Bez niego i Zunigi mój atak jest tragiczny. Farfan okropnie. Dobrze, że był Johan, on tam sobie zapolował na duszę bramkarza. Na nic gościowi cyrograf za czyste konto, mój as był bezlitosny. Później, w nerwach na Farfana, wpuściłem drugiego asa, Zunigę. Nie pożałowałem...

Universitario - USMP 2:0 [Zuniga `22, `27]

Dalsasso (8) - W. Galliquo (7), Pajuelo (5), Dominiguez (7), Jaime (7) - del Solar (8), Pereda (7), Ferrari (9, MoM), Maldonaldo (7) [53` Flores (6)] - Farfan (7) [`83 Sotil (7)], Zuniga (8)


El Fenomenalo miażdży USMP. W meczu Sotil grał dopiero od 83 minuty, zatem nie zdążył mnie uszczęśliwić. Zrobił to jednak jego partner, Zuniga. Wspaniała postawa Ferrariego, który udowadnia swą przydatność w linii pomocy jako wbiegający. Słabo Pajuelo, który jednak roboty strasznie dużo nie miał. Dalsasso nadal na wysokim poziomie. Ratował to, co wpuszczali obrońcy. Wiele się zatem nie napracował...

Estudiantes de Medicina - Universitario 1:0 [Panigutti `18]
W. Galliquo sent off `41

Dalsasso (8) - W. Galliquo (6), Pajuelo (7), J. Galliquo (7), Jaime (7) - del Solar (9, MoM), Pereda (
6), Ferrari (7), Maldonaldo (7) [82` Flores (6)] - Sotil (7), Zuniga (7) [`82 Farfan (7)]


Średnie ukoronowanie męczarni. Gdyby nie wyproszenie z zabawy Galliquo, kto wie, może wyrównalibyśmy. Jedno jest pewne, Pereda w wyjściowej jedenastce co, conajmniej, wielkie nieporozumienie. Wspaniały występ del Solar ukoronował MoM`em, Dalsasso zaś dwoił się i troił, stawał na rzęsach i w przerwach, grając z obrońcą w karty, wróżył z fusów gdzie poleci piłka. Już za samo opanowanie trudnej sztuki klnięcia na dziurawą obronę, wróżenie i granie w karty w tej samej chwili, należy się wysoka nota. Z drugiej strony dziwię się na krzyki Gustava. Jaka niby ma być nasza obrona, jak nie dziurawa, skoro gramy w 10...


Peru – tabela ligowa


III. Bo wreszcie przyszedł maj, zrobiło się gorąco, ktoś teraz o mnie dba...

Właściwie, to ten maj jeszcze nie przyszedł, ale jest już bardzo blisko. Od świeżego powietrza, miłej, wiosennej (temperaturowo właściwie letniej...) atmosferze dzielił nas tylko mecz z Cesar Vallejo (A). Chłopcy z Trujillo już się chyba doczekać nie mogli, myślami będąc już właściwie na wakacjach. Będąc ich managerem, za taki numer pewno też ich bym wysłał na wakacje. Wieczne...

Trujillo zostało niegościnnie przywitane. Miast zimnej herbaty i lodów dla piłkarzy, czekał Johan Sotil. Już w 3 minucie mój ukochany "strajka" wprawił w niemałe zakłopotanie obrońców, którzy zostali zwyzywani przez bramkarza, Juana Pretella. Bo jak to, oni pozwalają na rajd czołowemu napastnikowi Universitario? Takich błędów się nie wybacza, takich sytuacji się nie marnuje, czego dowodem jest bramka "na powitanie". Już w dziesięć minut później armata przyładowała drugą bramkę, po bliźniaczo podobnej akcji. W 42 minucie popisał się zaś kapitan Pajuelo, zdobywając dla nas trzecią, ostatnią w tym meczu bramką. Bardzo dobrze zakończony dla nas mecz miał o tyle wielkie znaczenie, iż dokładnie 1 maja, 4 dni później, mieliśmy grać z... Alianzą Lima, liderem! Spotkanie o tyle pikantne, iż jest na terenie Allianzy. Wielkie derby Limy...

Każda gazeta w Peru, dziennik, tygodnik, pisało o tym meczu. "Spotkanie na szczycie", "Pojedynek tytanów" - to tylko dwa z wielu tytułów, jakie ujrzałem w gazetach. Wczytując się głębiej, mogłem ujrzeć szczegółowe wyniki poprzednich spotkań, ostatnie potyczki obu drużyn, przewidywany skład, szanse, wywiady... Ciężko było określić faworyta. Sam spodziewałem się naprawdę gorącego meczu, praktycznie o 6 punktów (wtedy pozostaną 3 punkty do 1 miejsca). Liczyłem na, conajmniej, wyrównany mecz, zakończony 1 bramką dla którejś ze stron. Głupcem byłem...

Drobne zmiany, niestety z musu, musiałem wprowadzić do składu. Ostatecznie wyjściowa jedenastka wyglądała tak: Dalsasso - Flores, J. Galliquo, Pajuelo, Jaime - del Solar, Ferrari, Bernales, Maldonaldo - Sotil, Zuniga. Z niemałymi obawami przyglądałem się linii obrony, przetrzepanej przez kiepską kondycję obrońców, lub wykluczenia. Zmartwiony spojrzałem na Zunigę, który dalej odczuwał trudy ostatniego meczu, w którym został po prostu skopany. Dopiero teraz, gdy Eduardo Abel Lecca gwizdnął po raz pierwszy, zrozumiałem, że tak naprawdę nie będzie łatwo. Moje wizjonerskie przemyślenia przerwał w 26 minucie Juan Jose Jayo, strzelając pierwszą bramkę dla Alianzy. "Kutewna jego mak!" - jak nie wykrzyknął Castillo... Drugi raz krzyknął, gdy w 37 sędzia podyktował karnego dla Alianzy. Gustavo Dalsasso, ten skubany sukinsyn, obronił to. Wiele jednak nie mógł poradzić w późniejszej części meczu. W 41 minucie bowiem ostoja defensywy, ba, kapitan, zebrał dwie żółte kartki. Nie ma to jak nerwy na sędziego... Mimo wszystko Dalsasso próbował walczyć o zachowanie wyniku 0-1. Nieskutecznie. Waldir Saenz, czołowy napastnik Alianzy, strzałem z głowy po czysto angielskim dośrodkowaniu, ustanowił wynik na 0-2, czym podpisał na siebie wyrok śmierci. W 72 minucie zaś Oscar Vilchez pokazał klasę, strzelając gola w długi róg po akcji sam na sam
. Z trójki skazanych na śmierć, dziś "nagrodę" w postaci przejażdżki stadionowymi noszami wygrał Saenz, trzaśnięty "z misia" w ramię. Szkoda, że egzekutor nie trafił w łeb...

Kap, kap... Szare, zasnute chmurami niebo żałośnie zapłakało. Piękne, dorodne, zielone liście drzew, ugięły się pod kolejnymi kroplami deszczu. Delikatny powiew wiatru skierował wiosenny płacz na twarz wędrowca, nie okrytą nawet peleryną, ani parasolem. Przeciągłe spojrzenie powoli przenosiło się z drzewa na drzewo.
- Masz rację. Tu jest pięknie - wyszeptał wędrowiec do swego towarzysza. Spojrzał na wylaną asfaltem dróżkę, obok której majestatycznie prężyły się "zielone płuca Katowic". Była mokra. Powoli zaczęli iść. Nie zważając na wszelakie kałuże, w przeciwieństwie do swego rozmówcy mijającego wszelkie większe "stawy", zamyślony spoglądał na piękno natury. Z zamyślenia wyrwały go słowa tego śmiesznego, małego człowieczka, który chciał odrzucić jego ofertę i zostać w tej zapyziałej Polsce. Teraz zrozumiał, dlaczego chciał zostać. Gdzieś z daleka, z "Filipin", doszła jego uszu cicha, gorzka, smutna muzyka.
- Czy teraz już rozumiesz, dlaczego chcę tu zostać?
Wysoki, opalony mężczyzna w płaszczu nieprzemakalnym zamyślił się jeszcze na chwilę. Powoli otwierał usta, jakby oznajmiając mu "jeszcze chwilę, tylko ułoże sobie ostatecznie myśli w głowie".
- Walentinie... Dlaczego Ty musisz być zawsze tak uparty i mściwy? Pamiętliwy jesteś aż do przesady.
- O co Ci chodzi?
- Musisz rozpamiętywać przeszłość? Nie możemy jeszcze raz złączyć swych sił w sojuszu i wzajemnie pomagać sobie, ba, współpracować ze sobą?
- Ty zaś musisz robić mnie w konia? Musisz mnie oszukiwać? Nie potrafisz powiedzieć wprost, o co Ci chodzi?
Deszcz nagle przestał padać. Niekończąca się chmura powoli zaczęła się przerzedzać. Pierwsze promienie słońca nieśmiało wykwitły na twarzach wędrowców, Paola i Walentina, przepuszczone wpierw przez dobroduszne drzewa. Czarne chmury zebrały się jednak nad głowami rozmówców.
- Sprawa jest prosta, jak włos Mongoła - powiedziawszy to, zaczął opowiadać całą historię. W miarę poznawania kolejnych faktów, twarz Walentina stawała się coraz bardziej nachmurzona. Gdy skończył, Walentin nadal zastanawiał się nad tym, co powiedział jego dawny przyjaciel.
- Rozumiem, że się zakochałeś. Rozumiem, że o nią walczysz. Nie rozumiem jednak po co mi o tym mówisz i jaki ja mam mieć w tym udział.
Na dobre rozegrały się "Filipiny", ożyły ptaki. Ożyła cała natura. Nagły podmuch wiatru strzasnął świeże krople deszczu. W ogólnym szumie nie usłyszałem ich słów...


Po deszczu...

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.