Artykuły

Ofensywny Greuther Fürth
mcgregor 26.09.2003 22:33 1104 czytelników 0 komentarzy
6
Pewnego słonecznego dnia siedziałem sobie na tarasie popijając kawę i przeglądając Kickera wpadło mi w oko kilka zdjęć i wywiad z prezesem Greuther Fürth – Dennisem Schnoorem. Mój niemiecki nie pozwolił mi za bardzo pojąć tekstu i nie zrozumiałem zbyt wiele. Powodem mojego większego zainteresowania było głośne zdjęcie z posady Eugena Hacha – zarządzającego klubem menedżera z pełnym bagażnikiem białego proszku. Domyśliłem się, że nie chodzi o mleko w proszku. Konsekwencje były zrozumiałe. Hach poszedł w ślady znanego menedżera z Leverkusen i tym sposobem Greuther Fürth zaczął rozglądać się za nowym człowiekiem. Zainteresowany zaistniałym wydarzeniem odpaliłem swojego laptopa i czytam w sieci: „Greuther Fürth manager sacked”. Koniec końców Greuther Fürth ma problem. Hmm. Już długo nie miałem kontaktu z menedżerką. Być obserwatorem i pasywnie udzielać wywiadów wystarczy. Z drugiej strony mam wejść w jakieś gówno związane z gangiem narkotykowym? Może właśnie trzeba nowego świeżego oddechu. Wprawdzie liga niemiecka to tendencyjnie beton na murawie a moje przejścia w Premiership to przede wszystkim podobny ostry charakter i ciągła walka. Stwierdziłem ostatecznie, że koniec łapania much i jestem gotów przejąć klub próbując sił w Niemczech. Uruchomiłem swoje kontakty spośród znajomych a moja kandydatura znalazła się na biurku prezesa. Na efekt nie czekałem długo.
22 czerwca 2001 z otwartymi rękami prezes Schnoor czekał na mnie pod swoim budynkiem drugoligowego Greuther Fürth. Powitanie zdziwiło mnie niezmiernie. Na konferencji prasowej pojawiło się kilka osób z gazet lokalnych i po 10 minutach było po spotkaniu z mediami. Nie dający mi żadnych szans już na wstępie prezydent miasta machnął na mnie ręką, a wsiadając do auta dorzucił „Nic tu po nas. jakiegoś polaczka zatrudnili i chcą z nim góry przenosić”. Po oficjalnym powitaniu przyszedł czas na rozmowy przy zamkniętych drzwiach.
- „Zrób wszystko żebyśmy nie spadli do regionalnej ligi. To podstawowy cel. Masz niezły skład, dobrych trenerów i w miarę zgrany kolektyw. Na brak pieniędzy nie będziesz narzekał. Wprawdzie nie mogę Ci dać całej puli na ten sezon ale w miarę jak klub będzie piął się w tabeli postaram się o odpowiednie zaplecze finansowe. Na wstępie masz do dyspozycji Ł300K. Życzę długiej kariery w naszym klubie”
Tak mniej więcej Schnoor określił mój start. Muszę przyznać, że początek imponujący, choć wiedziałem, że najgorsze jeszcze przede mną. Niestety w odróżnieniu od prezesa moim celem było wejście do Bundesligii ale o tym wolałem nikogo nie informować. Nadgorliwość czasem bywa gorsza od faszyzmu.
Po rozeznaniu aktualnego składu doszedłem do wniosku, że muszę drużynie przedstawić moje założenia taktyczne a co za tym idzie ustawienia personalne, wymagania i wywiązanie się od powierzonej roli. Pierwsze spotkanie z piłkarzami odbyło się z długopisem w ręku. Taktyka narzucona przeze mnie spotkała się z dużym entuzjazmem aczkolwiek nie brakowało krytyki. Zbyt ofensywnie. Z dwoma DC i jednym DMC daleko nie zajdziemy itd. Prasa grzmiała: „Gruether Fürth bez obrony”. „Na odstrzał”. „Regionalna już za rok”.
Odciąłem się od tych bzdur. Z gazetami w ręku przywitał mnie trener bramkarzy.
-„Ładnie Cię spisali na straty. Ale tak między nami to dasz popalić naszym goalkeeperom.”
Widać nie wszyscy jeszcze zrozumieli po co tutaj przyszedłem. Wprawdzie podstawowe założenia klubu to nie spaść niżej ale o tym to ja nawet nie wspominam. Na szczęście prezes miał więcej optymizmu i wiary w moje umiejętności.
Taktyka 2-1-3-2-2 z głęboko wysuniętymi skrzydłowymi ma przynieść masę goli, licząc zarazem na małe straty z tyłu. Oczywiście przy takiej taktyce nie trudno będzie uniknąć wyników 5:5 ale myślę, że nasze armaty będą lepsze od przeciwników. Po rozeznaniu potencjału i siły całego teamu sięgam do mojego notesu. Ostatecznie udaje mi się sprowadzić do klubu Juskowiakia znającego już
niemiecki, młodego Pinheiro z Marinhense, wysokiego obrońcę Galce z Agro Kiszyniów, Macedończyka Aliu, Kameruniany Mounge i Amadou, Irlandczyka Kavanagha, Szwajcara Hilfikera i weterana Ulfa Kirstena, którego przyjście wywołało poruszenie wśród kilku piłkarzy. Skład wyjściowy na pierwszy sezon to:

Mounge - Juskowiak
Caillas
Birlik
Rosler - Azzouzi - Ruman
Mamic
Galca - Amadou
Reichold

Rezerwy: Pinheiro – Lisiński, Akhmedov – Reichel – Kummerle, Surrman, Burkhartd – Campous, Birk - Aliu, Ognjenovic.
Taktyka oparta na trzech środkowych pomocnikach z mocnym wsparciem skrzydeł to klucz do sukcesu. Przy założeniu, że mało który klub zagra trzema napastnikami, krycie jeden na jednego plus dobry Positioning powinno zaowocować w częste łapanie pułapek offsajdowych. Krótko mówiąc stawiam na pierwszą piątkę, po cichu licząc na pierwszą trójkę, która wchodzi do Bundesligi.

Sezon 2001/2002
Zorganizowałem trzy spotkania towarzyskie aby sprawdzić cały skład. Na początek przegraliśmy z Bochum 2:4 (Juskowiak, Birlik) i Hugo Pinheiro chyba nie do końca chciał jeszcze grać w bramce bo zagrał na 4. Kolejny mecz z Dortmund to mocny sprawdzian naszej drużyny i fantastyczna gra Hilfikera w bramce. Z dobrej strony pokazał się defensor Galca i trzech egzekutorów. Czech Ruman, doświadczony Marokańczyk Azzouzi i Andrzej Juskowiak. 3:2 dla Greuther Fürth podziałało mobilizująco podwyższając automatycznie morale całego klubu. Sam zdziwiony patrzyłem na bezradnego Kollera, Rosickiego i Amoroso. Ostatni towarzyski mecz graliśmy z regionalnym Chemnitz przegrywając 1:2 ale Juskowiak udowodnił, że zakup Polaka to strzał w sam środek dziesiątki. Przegrana zasługą słabego występu totalnych rezerw nie miała jakiegoś większego znaczenia. Zaczynamy sezon od meczu u siebie z Lubeck, gdzie gospodarze w końcówce ratują remis 2:2 (Azzouzi, Amadou). Ten ostatni zalicza MOMa a ja mogę być zadowolony z postawy całego zespołu. Pierwszy wyjazd do Mannheim potraktowaliśmy poważnie. Zwycięstwo 3:1 (Juskowiak, Caillas, Ruman) i pełna kontrola w polu pozwoliła pozytywnie i trzeźwo patrzeć w przyszłość. Juskowiak zagrał na 10 i Polak potwierdził formę z meczy towarzyskich. Następny mecz u siebie gramy z Mainz. W drużynie wdarła się pewność siebie i rozluźnienie. Po 30 min. przegrywamy 0:2 ale nie ma u nas piłkarza do zmiany! Po prostu my gramy a oni strzelają bramki. W 69 min. goście tracą Bulajica a my potrafimy odpowiedzieć tylko jednym trafieniem Aliu 90’. Porażka 1:2 u siebie i nie wykorzystana przewaga liczebna pozostawia niedosyt. Za to kolejne trzy mecze to 7 punktów ale za to z kim! Jedziemy na Wilhelm-Koch Stadium do St. Pauli. Spadkowicz z poprzedniego sezonu ma nadal silny skład i czeka nas ciężka przeprawa. Nikt jednak na stadionie nie przypuszczał, że po 12 min. będziemy prowadzić 2:0 po golach Rumana i Birlika. Kontaktową bramkę strzela Held w 72 min. i gospodarze poczuli krew. Jednak znakomicie dysponowany czech Ruman ładuje pod poprzeczkę w 90 min. i ustala końcowy wynik 3:1 dla Greuther Fürth. Niestety tracimy w tym meczu Juskowiaka i Mounge, co oznacza praktycznie brak napadu w kolejnym meczu z Karlsruhe. Jesteśmy na czwartym miejscu a po miesiącu mojej pracy ucichła fala krytyki a zaczęto powoli mówić o sensacji „polskiego grania” i związanych z tym rezultatów. Na potwierdzenie słów nie czekamy długo. Na Playmobil Stadion przyjeżdża silna paczka z Zagłębia Ruhry. Mój napad z tytułu urazów zmieniony całkowicie i tego obawiam się najbardziej. Wystawiam pozyskanego Ognjenovica w parze z Aliu. Jeden z drugim nie dość, że nigdy razem nie grali to jeszcze mówią innymi językami. Trudno. Gram kim mogę grać. Efekt? 3:0 po hattricku Aliu, któremu nie potrzebny był język i zgranie z Jugolem. Po efektownym zwycięstwie nad Karlsruhe, prezes Schnoor rozpromieniony ściska mnie jak brata. Prasa jak chorągiewka rozpisuje się w samych superlatywach o zabójczej taktyce i czystego konta w ostatnim meczu. Co za naród – uspokajam atmosferę
kwitując, że to dopiero początek sezonu. „Aliu odkryciem sezonu”. „Instynkt menedżera”. Ciekawym zjawiskiem był fakt, że Aliu faktycznie strzelił trzy gole ale bez żadnej asysty i to naprawdę podnosi jego wartość. Wprawdzie zastanawiałem się, czy Macedończyk z dryblingiem 20 to przesada ale widzę, że jednak chłopak znakomicie łączy prędkość z prowadzeniem piłki. Do klubu zaczynają wpływać gratulacje za udany początek i postawę klubu w lidze. Zaczynają także przychodzić nowe twarze. Komplet trenerów stanowi już skład: Moraes, Hollmark, Lindemann, Martini i Dressel. Sprowadzam „swoich” ludzi: Tyca, Rychlewicza, Rogowskiego i Lisińskiego, tłumacząc dobrym przygotowaniem i świetną przyszłością. Wszyscy na hot prospect mają stanowić przyszłość klubu. Po każdej fali radości następuję ciche dni. Wyjazdowy remis z Oberhausen 1:1 (Ognjenovic) to sukces gdyż strzelec bramki stracił prawo do gry w 50 min. faulując brutalnie Ganeę. Sam poszkodowany wymierza jedenastkę a my stosujemy obronę Częstochowy ze skutkiem pozytywnym. Mecz z Brunszwikiem miał charakterystyczny przebieg cios za cios. Zaczęło się 0:1. Po dwóch minutach Aliu doprowadza do remisu. W 42 min. obejmujemy prowadzenie 2:1 ale do przerwy wynik 2:2 ustala Rische. O trzech punktach dla gospodarzy zadecydowała akcja z 71 min. kiedy to Choji pogrąża nas strzałem z głowy inkasując trzy punkty. Porażkę nadrabiamy niesamowitym występem przed własną publicznością przeciwko Nurnberg. Jaca po lewej jak zwykle szalał wylewając dwa litry potu ale tego wieczoru to nasi skrzydłowi grali jak z nut. Głównie za sprawą asyst Caillasa i Hagnera urządzamy sobie festiwal pokonując Norymbergię aż 4:1 po dwóch bramkach Juskowiaka, Azzouzi i Roslera.
Andrzej zalicza 10 i MOMa a stadion bijąc gromkie brawa dziękuje za znakomity spektakl. Kolejna strata to wbity w ziemię Amadou. Jednak to nie rzutuje na morale zespołu. Jesteśmy na drugim miejscu za solidnym Cottbus, który pewnie zmierza do Bundesligi. Dotychczasowe moje osiągnięcia zmieniły diametralnie moją pozycję w klubie. Her Swistun znalazł niepodważalny autorytet wśród wielu piłkarzy określany przymiotnikiem „extremly competent”. Na konferencji prasowej przeciskałem się aby dojść do swojego stanowiska a gdy usiadłem w końcu zaczął się grad pytań:
D: „Czy wobec tak wspaniałej postawy klubu można liczyć, że Greuther Fürth znajdzie się wśród drużyn kandydujących do awansu do Bundesligii ?”
Ja: „Na to pytanie odpowiem wiosną. Teraz po prostu idzie nam dobrze i niech to będzie dobry prognostyk przed zakończeniem sezonu”
D: „Czy aktualny skład jest w stanie powalczyć o pierwsze trzy miejsca, czy będzie Pan szukał wzmocnień”
Ja: „Na razie nie mam planów rozbudowy składu. Gramy solidny futbol z przekonaniem. Mamy dobrych rzemieślników i nie widzę na razie potrzeby wzmocnień”
D: „Dlaczego w meczach wyjazdowych nie gra Pan ostrożniej z tyłu. Przegraliśmy po zbyt ofensywnym ustawieniu z Mainz i Brunszwikiem”
Ja: „Ale o tym, że wygraliśmy w Mannheim i St. Pauli 3:1 to już Pan zapomniał ? Gramy ofensywnie. Zgoda. Ale przy dobrze dysponowanych obrońcach nic złego z tyłu nie może się nam wydarzyć”
D: „Jakie są Pana plany na ostateczne miejsce w tabeli ?”
Ja: „Przy aktualnym składzie i możliwościach powalczymy o pierwszą piątkę ?”
D: „ Czy o trójkę ?”
Ja: „Awans w tym sezonie jest możliwy ale przy dużej dozie szczęścia i maksymalnego poświęcenia całego klubu”
Po konferencji do swego gabinetu zaprosił mnie prezes Schnnor. Po pierwszym zamoczeniu ust w smacznym burbonie zaczął jakże miłą dla ucha wypowiedź”
„Grzegorz. Nie będę ukrywał, że jesteśmy tu wszyscy zachwyceni grą naszego klubu. Nie mam żadnego zastrzeżenia co do Twojej pracy. Niemal perfekcyjnie dobrałeś skład korzystając z różnych narodowości. Udanie zmazujesz plamę po ostatnim menedżerze i nie ukrywam, że nie spodziewałem się takich wyników i wysokiego miejsca w tabeli.”
– miód sączył się już od kilku ładnych minut, kiedy to prezes doszedł do kluczowego momentu rozmowy. „Długo myślałem o całej tej sytuacji i ... – tutaj wstrzymał oddech - ... postanowiłem zasilić klub na transfery i wyłożyć sumę Ł3M do Twojej dyspozycji. Klub stoi naprawdę wysoko a bez zastrzyku gotówki ciężko będzie utrzymać się w tej części tabeli. Co ty na to ?”
Siedziałem w fotelu ze szklanką burbonu w ręce i stwierdziłem, że lepiej nie mogłem trafić. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć i palnąłem krótko: „Wiesz. Powiem krótko. Hach był idiotą. Oczywiście jestem w stu procentach zadowolony z decyzji o zasileniu konta. Od jutra zabieram się ostro do roboty”.
Tak naprawdę to jeszcze tego samego dnia postanowiłem usiąść i rozpisać wydatki. Postanowiłem zainwestować w bazę i zaplecze. Skład dopóki gra dobrze nie wymaga poprawek. Następnego dnia zatrudniłem pięciu skautów i od razu odesłałem ich do swoich krajów po najlepszych piłkarzy. Po przeglądzie trenerów wymieniłem jednego zatrudniając starego znajomka Baffoniego odpowiedzialnego za dobre przygotowanie kondycyjne. Kolejne moje kroki to osobiste przeszukiwanie bazy potencjalnych piłkarzy, chcących dołączyć do naszego klubu. Holender Trustfull i Mokoena z RPA to wsparcie w razie „W” jeszcze wyszarpani z darmowej listy. Na mecz z Aachen jadę pewnie po zwycięstwo, gdyż potencjalny spadkowicz nie powinien sprawić niespodzianek. Po golach Juskowiaka i Mounge wywożę trzy punkty na wagę pierwszego miejsca. Głupią czerwoną kartkę zobaczył Mamic już w doliczonym czasie gry i z Reutlinger musiał zagrać rezerwowy Reichel. Odbiło mi się czkawką kiedy po 90 minutach na tablicy widniał wynik 2:3 dla gości. Gole Juskowiaka i Aliu dawały remis gdy w 70 min. Garcia wtłacza frędzlem piłkę do siatki Hilfikera i przegrywamy znowu u siebie w głupi sposób. Zakląłem pod nosem tracąc fotel lidera. Po wyjazdowym zwycięstwie nad Ahlen 3:1 (2xMounge, Ruman) wnioskuje, że taktyka nasza paraliżuje gospodarzy. Częściej wygrywamy na wyjazdach niż u siebie. Kolejny mecz został okrzyknięty bitwą o 6 punktów. Prasa w Fürth miała co pisać. „Jusko vs Wichniar” albo „Polski pojedynek” czy „Kto zatrzyma Artura ?”. Trzecia Arminia przyjechała faktycznie w najsilniejszym zestawieniu z Murawskim, Wichniarkiem i Vatą. My w składzie: Hilfiker – Lisiński, Galca (Amadou kontuzja) – Reichel (Mamic kartka) – Rosler, Azzouzi, Trustfull – Caillas, Ruman – Aliu, Juskowiak. Ja z kolei nie mogłem skorzystać z Mounge, Mamica i Amadou. Mówi się trudno, wygrywa się 4:1. W czwartej minucie było 2:0 dla Greuther. Caillas i Aliu zaczęli jak z nut. Dwie akcje i dwa gole. W 17 min. kontakt strzela Janic ale to jedyna bramka gości w tym meczu. W 71 min Trustfull wykorzystuje wspaniałe podanie Caillasa, który zalicza MOMa. W 90 min. Vata zmieniony za beznadziejnego Wichniarka (z resztą nie tylko dziś) uderza pięścią Lisińskiego w polu karnym, za co zostaje wyrzucony z boiska. Karnego strzela kolego z defensywy Galca i wynikiem 4:1 wracamy jako numer jeden. Efektownie zaczął się listopad pomimo ciężkiego kalendarza trzeba było sprostać rywalom. Następny mecz, także arcyważny gramy z czwartym Union Berlin. Piłkarze ze stolicy w cieniu Herthy nie byli jednak takim cieniem w drugiej lidze. Mając solidny zespół zasłużenie zajmują wysoką czwartą pozycję i nie wiem czemu ale obawiam się, że po 4:1 z Bielefeld teraz będzie o wiele gorzej. Miałem nosa. Ristic na 0:1 ale Galca głową strzela na remis i na drugą połowę wchodzimy z 1:1.w 69 min. Assis pokonuje Hilfikera i naciskam jeszcze mocniej ryzykując tyły. Kiedy już Berlin miał wywieźć jakże cenne trzy punkty Petr Ruman dostaje podanie na prawą stronę i postanawia z pierwszej piłki uderzyć na bramkę Beuckerta. Bramkarz zaskoczony decyzją czecha nie sięga piłki, która grzęźnie w siatce. Na trzy minuty przed końcem meczu 2:2 i wynik się nie zmienia a ja pomimo remisu jestem naprawdę szczęśliwy. Dziękuję chłopakom za walkę do końca, a nazwisko Rumana grzmi na
stadionie jeszcze przez dobre kilka minut. Czech naprawdę zasługuje na pochwałę. Jego ambicja i wola walki zostaje wynagrodzona. Do klubu dwa dni później przychodzi fax o treści: „Petr Ruman powołany do kadry narodowej na mecz towarzyski przeciwko Szwecji” Szok i konsternacja. Drugoligowy prawy pomocnik jedzie na zgrupowanie kadry. Prezes przeciera oczy ze zdumienia a sam Ruman z wypiekami na ustach sam nie wie co ma powiedzieć. W sumie nie wiem dlaczego wszyscy się dziwią skoro Ruman aktualnie ma średnią notę 7,84 a na 12 meczy ma 6 goli, 5 asyst i 4 MOMy. W Burghausen potwierdza się efekt ustawienia drużyny. Mecz kończy się wynikiem 4:3 dla nas i to my strzelamy o bramkę więcej. Kto wpisał się na listę strzelców ? Oczywiście Ruman, Galca, Caillas i Mounge. Tu należy powiedzieć dwa słowa na temat Evgenniego Galca’i. Prowadząc kiedyś Everton szperałem talenty w drugiej lidze angielskiej napotykając na top goals scorers. I kiedy zobaczyłem w pierwszej piątce Galcę, zdumiony nie mogłem uwierzyć, że obrońca rodem z Mołdawii jest piątym strzelcem DIVISION 2. Wysoki jak drabina dryblas ze świetnymi warunkami kondycyjnymi nie boi się włożyć nogę między młot a kowadło. Doskonale komponuje się z twardą niemiecką rzeczywistością. Całkiem poprawny Jumping i Heading pozwalają wygrywać na luzie główkowe pojedynki i na to liczę najbardziej. Jego trzecia bramka zdaje się potwierdzać moje słowa a osobiści liczę na jego dalszą karierę nie koniecznie w Bundeslidze ... Wracając do zmagań ligowych. Listopad pomimo cholernie ciężkiego kalendarza nie jest taki czarny jak zapowiadano w prasie. W najbliższy weekend gościmy lidera tabeli idącego łeb w łeb z nami – Energie Cottbus. Mecz na naszym stadionie to kolejna potyczka o sześć punktów. Cottbus już bez Kałużnego to nie ta sama drużyna ... oczywiście o niebo lepsza. Miriuta, Rink i Piplica mieli straszyć naszą obronę. W ataku wystawiam Aliu z Mounge. O tym dlaczego nie wystawiłem Juskowiaka wszyscy dowiedzą się z prasy ale po meczu. Już w krew weszło Aliu strzelanie bramek w pierwszych minutach meczu. Do przerwy 1:0 ale tuż po wznowieniu gry Trustfull podwyższa na 2:0 i zdaje się, że kibice Greuther Fürth po tym meczu oszaleją z radości. W 65 min. bramkarz Energie Andre Lenz fauluje w polu karnym Trustfulla a Mounge okazuje się pewnym egzekutorem jedenastki. 3:0 w meczu z Cottbus i schodząc z murawy obskakują mnie dziennikarze i fotoreporterzy. Czuję się nieswojo. Próbuję wyjść gdzieś bokiem ale dopada mnie komentator DSF łapiąc za garnitur mówiąc: „Można dwa słowa na żywo ?”. Ulegam presji i sile napisu DSF, po czym poprawiam krawat i staję do wywiadu.
DSF: „Moje gratulacje. Czy Greuther Fürth zagra z Bayernem w przyszłym sezonie ?” – pyta z uśmiechem redaktor.
Ja: „Może ... w pucharze Niemiec” – spokojnie odpowiadam
DSF: „Chodzi mi o doskonalą formę całego klubu i coraz bardziej realną szansę na wejście wś®ód najlepszych w Niemczech”
Ja: „Cóż. Szansę są ale w listopadzie nie możemy mówić o awansie, skoro mamy tylko 7 punktów przewagi nad drugim zespołem. Cały czas mam świadomość, że każde zwycięstwo przybliża nas do tego celu ale staram się nie ulegać emocjom”
DSF: „Czy w klubie jest presja awansu ?”
Ja: „Czuje się pewną atmosferę napięcia. W końcu prowadzimy w tabeli. Nie mniej jednak nie wiem czy jesteśmy w stanie grać na pełnych obrotach cały sezon. Na pewno trafią się jeszcze bardzo trudne mecze, z którymi będziemy musieli sobie poradzić”
DSF: „Dlaczego nie gra Andrzej Juskowiak? W pierwszych dwóch miesiącach był to podstawowy napastnik strzelający na zawołanie. Dziś z Cottbus nawet nie usiadł na ławce”
Ja: „No i widzi Pan. Czy coś się stało ? Czasem trzeba dać szansę innym.” – skwitowałem ciężkie pytanie.
DSF: „Życzę powodzenia i nie opuszczania pierwszej trójki w tabeli”
Ja: „Dziękuje”
Sprawa Juskowiaka jest prosta jak drut. Przed meczem z Cottbus dostaliśmy ofertę na
Juskowiaka do Boavisty za ... 300K. Juskowiak jest wart 250K. Ma 34 lata i gra jeszcze dobrze jak na swój wiek. Nie po to Polak sprowadza Polaka żeby za chwilę go oddać praktycznie za darmo. Na koncie mam ponad 2M i co mi po 300K jak zabraknie mi dobrego piłkarza. Oczywiście odrzuciliśmy ofertę jako „totally unacceptable” ale Andrzej grał kiedyś w Sportingu i nagle mu się przypomniało, że może wrócić do Portugalii. Próbowałem wybić mu to z głowy ale ten uparł się i koniec. Po rozmowie z prezesem obraził się na nas a my daliśmy mu odpocząć na dwa tygodnie. Przemyśli, wróci, może zmieni nastawienie do piłki.
Tymczasem w kolejnym meczu rozjeżdżamy Duisburg charakterystycznym 4:3 po jednej bramce młodziutkiego Irlandczyka Kavanagha i hattricku Mounge. Kameruniana w pełni zaadaptował się w Niemczech w miarę szybko ucząc się języka. Grudzień zaczynamy od remisu z Trier uratowanym przez Trustfulla. Ponownie Mainz okazało się niewygodnym rywalem, z którym przegrywamy 1:3. Jedyną bramkę strzelił Mounge ale kolejne trzy gole dla miejscowych pogrążają nas i lądujemy na drugim miejscu w tabeli. „Jak to w życiu bywa po remisie i porażce przychodzi zwycięstwo” - tak powiedziałem w wywiadzie przed meczem z St. Pauli, które przyjechało na rewanż za ostatnie lanie na terenie rywala. Z St. Pauli przyjechało 2 tys. kibiców pałających zwycięstwa swojej jedenastki bardzo gorzko dotkniętych porażką u siebie 1:3. Grając u siebie mieliśmy różne mecze. Ale takiego przebiegu meczu nie spotkałem nigdy w swojej karierze ... W meczu padło osiem bramek z czego tylko jedną strzelili goście. St. Pauli doznało największej porażki w historii klubu a nasi kibice sześć razy śpiewali jeszcze jeden bo wynik 7:1! zabiło wszystkich w Niemczech. Na tym poziomie rozgrywek nie zdarzają się cuda. Ale my gramy jak z nut. Mounge strzelił 5 goli z czego dwa z karnego. Aliu i Ognjenovic dorzucili po jednej. Oczywiście nie mogło się obejść bez strat w ludziach. Mamic i Rosler po za murawą na dwa tygodnie. Klub jednak miał swój dzień.
Jeszcze tego dnia w klubie odbieram telefon. Sekretarka zapowiada ... prezydenta miasta. P: „Moje gratulacje. Ale Pan rozpalił nadzieję. Całe miasto tonie w piwie z wielkimi nadziejami. Mam nadzieję, że dołączy Pan do nas ?”
Ja: „Dziękuje nie skorzystam. Nie za wcześnie na świętowanie ? Jakoś nie zauważył mnie Pan 22 czerwca. A tak w ogóle jak już jesteśmy na telefonie to kiedy rozbudowujemy stadion ?”
Cisza w słuchawce... „No cóż... eee... hmm, pomyślimy jak tak dalej pójdzie to coś trzeba będzie z tym zrobić”. I tak się urwała rozmowa z łysym grubasem przypominającym Reinera Calmunda. Gość z ratusza błysnął inteligencją aż powiało nietaktem, próbując przejść ze mną na Ty i to teraz, w takim momencie. Byłby to pierwszy człowiek dający pieniądze za moją głowę, gdyby nie prowadzenie w tabeli. nie mniej jednak 7:1 zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Duet Mounge – Aliu zaczął funkcjonować perfekcyjnie. Szkoda, że straciłem Roslera, który w ostatnim meczu zapodał aż 4 asysty. Odbiło się to w wyjazdowym meczu z Lubeck przegranym przez nas 1:2. Po golu Aliu wprawdzie prowadziliśmy ale blok defensywy nie utrzymał naporu i gospodarze rzucili się na nas strzelając dwukrotnie celnie. Słabiutko zagrali skrzydłowi Caillas i Ruman, ale ja nadal będę na nich stawiał. W pierwszą rocznicę urodzin mojego syna gramy u siebie z Mannheim. Lepszego prezentu nie mogłem sobie wyobrazić. Kavanagh otwiera worek z bramkami a po 10 kolejnych minutach popis daje Chińczyk Xie, który jako rezerwowy napastnik strzela dwa gole. Siedzący na trybunach w foteliku Michał wprawdzie rozbeczał się jak Licht zmniejszył rozmiary porażki ale Azzouzi poprawił mu humor stawiając jasno sprawę na 4:1. Kolejny sukces i kolejne trzy punkty.
Miesiąc luty zaliczam do najlepszych a to z prostego powodu. Komplet punktów z takimi drużynaki jak Karlsruhe (4:2), Brunszwik (3:1), Union Berlin (2:1) i Oberhausen(4:2). Wprawdzie w żadnym z tych meczy nie udało się zdobyć premii bramkarzowi za „clean sheet&
#8221; ale liczą się punkty. 27 lutego prezes klubu Schnoor zwołuje naradę. Spokojnie się na nią wybieram, bo po takich wynikach czego złego można się spodziewać. Nie mylę się za nic. Oto kilka słów szefa:
„Witam kochani ...” (wszystko jasne i żeby nie wylewać tego godzinnego miodu konkretnie) „... powinniśmy wszyscy wyciągnąć wnioski co do dotychczasowych wyników i uzmysłowić sobie nasze miejsce w niemieckiej piłce...” (Walił niemieckim aż nóż sam otwierał się w kieszeni) „... Do tej pory zamiataliśmy podwórko drugiej ligi. Byliśmy dostarczycielami punktów ...” (O mój Boże. Ale się prezes rozczulił. Przemówienie mu z tego wyszło) „ ... nadeszła chwila prawdy dla wielu z nas. Zaczynamy dostawać propozycje sponsorów, nasza aktualna postawa w lidze wymaga pewnych zmian ...” (no słucham, słucham) – „... Chciałbym Was poinformować, że wczoraj wezwał mnie prezydent miasta ... i otrzymałem dokumenty dotyczące przyszłości naszego klubu. Bez względu na to czy awansujemy do Bundesligii czy nie, nowy sezon zaczynamy grać na nowym obiekcie o pojemności 22 tys. z czego 16 tys. z zadaszeniem. Oprócz nowego stadionu przeznaczam na wydatki transferowe ... Ł6M !!!”
Zamarłem. Prezydent, stadion, 6M ... nie oddychałem. Ale numer. To ja po nim jadę jak po burej suce a on proszę bardzo. Pstryk i jest. Niech go drzwi. Honorowy gość jak nikt. Ale nas wypasł. Tylko, zaraz, moment ... „Słuchaj Dennis” – przerywam ogólną euforię - „Czy prezydent ma jakieś plany co do naszej gry, czy doboru personalnego ? „Nie, skądże. Powiedział mi nawet, że jest już człowiek w którego rękach Greuther Fürth nie zginie ha ha ha” – zakończył śmiechem i walnął mnie w plecy. Nadal nie wiem czy coś złego się stanie jak nie awansuje. Cóż trzeba grać dalej ale na transfery poczekam do maja, czerwca węsząc po kończących się kontraktach.
Tak podbudowanego i zmotywowanego zespołu nie widziałem od początku gry. Oby tylko chłopakom sodówka nie uderzyła pod sufit, bo odbije się to na wynikach. 2 marca graliśmy w Norymbergii. Przez całe 90 minut obydwie drużyny nie potrafiły znaleźć drogi do bramki. W końcu Jarolim strzela w 90 min. z głowy po krosie Popovica i Krzynówki cieszą się z wyniku. I kiedy gospodarze chcieli wymusić na arbitrze koniec meczu Aliu wykorzystał wiosenny sen obrońców i zapakował okienko jeszcze przed końcowym gwizdkiem meczu. 1:1 i adrenalina uszami się wylała. Stadion w Norymbergii zapełnił się Polizei. Jakieś zadymy powstały po naszym golu. Sędzia odprowadzany pod plexi zbiega z murawy. Szał totalny. Dwa gole w 90 min i podział punktów. W meczu z Ahlen po raz kolejny żółtek Xie pokazuje czemu się tutaj znalazł. Do 75 min. było 1:1 ale dwa gole Xie (76 i 89) pozwoliły zachować szansę na drugie miejsce. Mainz w tym sezonie notuje postęp i wyprzedza nas o 3 punkty. 1:1 z Reutlinger jeszcze nie zapowiadał początku końca walki o awans. Ale końcówka marca i cały kwiecień muszę zaliczyć do horroru z pierwszej półki. Chyba zbyt pewnie cała drużyna podeszła do meczu u siebie z Aachen. Drużyna, którą prowadzę przygotowała doskonały zamach na moje życie. Porażką na własnym stadionie 1:4 z Aachen przypłaciłbym zawałem serca. W tak ważnym momencie tracimy 3 punkty i to w jakim stylu. Przedostatni Aachen nie wymagał gwiazd po mojej stronie. Sprowadzony młodzian Lisiński z opolskiej Odry w 27 min. zostaje wyrzucony z boiska za atak z tyłu na nogi Bunzethaia. Wszystko by jeszcze mogło być normalnie gdyby nie fakt, że stało się to przy stanie 0:2. Grlic i Heniu Bałuszyński pogrążają nas a prasa zaczyna spekulować szanse na awans do Bundesligi. W sumie kwiecień należy skreślić z kalendarza. W Cottbus egzekucji dokonał Franklin a ławkowy Pinheiro zagrał na 4. 0:3 i jestem już trzeci. Po tym meczu nawet nie myślę o kolejnej wtopie z Burghausen. Jednak potrzebuje świeżego impulsu. Na dzień przed meczem dzwonię do dobrego znajomego BARTOSH!a, który na pewno podpowie jak zagrać w końcówce sezonu.
„Wystaw rezerwy z armatami na ławie. Nie graj ostro
bo się wykartkujesz. Czekaj do 60 min. Jak tylko przegrywasz atak środkiem i zmiany w pomocy. Cóż mogę Ci jeszcze powiedzieć. Aha, pod koniec meczu daj zmianę jakiemuś drągalowi i wrzucaj longiem na głowę. Może coś siądzie. Jak na mój gust to spokojnie utrzymasz się do awansu w trójce.”
Ja też mam taką nadzieję, ale piłka jest okrągła a bramki tylko dwie. Nie wypada mi inaczej jak grać u siebie na trzy punkty w drodze do sukcesu. Zapowiadam walkę i masę goli. W końcu cały sezon pracowaliśmy ostro na pierwszą trójkę. Powoli zaczynam wyjawiać swój sekret żądzy awansu do Bundesligii. Może teraz mi to pomoże. Na mecz przyszedł komplet, chcący oglądać pewne zwycięstwo nad 14th przeciętniakiem z Burghausen. Wychodzą na ten mecz Hilfikier (tutaj Pinheiro przeze mnie ukarany za 4 z Cottbus) – Galca, Amadou – Mamic – Kavanagh, Dekanosidze, Mokoena (kosmos z ławki) – Caillas, Ruman – Tyc Aliu. Tak tak Tadeusz Tyc. 21 lat syn sławnego Tyca z Opola. Jak ma strzelać to dziś. Na ławie siadają: Pinheiro, Juskowiak, Mounge, Azzouzi, Reichel, Xie. W 9 min. tracimy gola po szmacie Hilkifera ale 10 min później obrońca Amadou ładuje z głowy na 1:1. W 34 Aliu podwyższa na 2:1 i możemy spokojnie czekać na drugą połowę. Niestety. W 39 min. Hilkifer popełnia fatalny błąd wychodząc z bramki. Hobsch wpisuje się na listę po raz drugi i do szatni tylko 2:2. Po przerwie wchodzą: Juskowiak i Mounge. Efektów zero. Mało tego. W 66 min. wkładam nitroglicerynę pod język jak strzał pod poprzeczkę daje wynik 2:3 dla gości. Wchodzi Azzouzi, wszyscy do przodu, long ball, tylko jak strzelić dwie bramki w 20 minut ? Nic nie strzelamy a wynik 2:3 powoduje spadek na czwarte miejsce. Pełen stadion stoi w ciszy i patrzy na wynik. Ja też nie mogę jeszcze w to uwierzyć. Piłkarze rozkładają mi ręce ale ja czekam na bramkarza w szatni.
„Słuchaj Andreas. Chyba nie widziałeś tabeli przed tym meczem i Chyba nie zrozumiałeś swojej roli. Jak można dać sobie wbić trzy gole jakiemuś zasrańcowi. Przecież to się nie nadaje na Regionalną Ligę”.
Jesteśmy w trudnej sytuacji. Tracimy punkt do trzeciego Union Berlin a kolejne spotkanie gramy na ciężkim terenie w Bielefeld Jużw pierwszej minucie wynik spotkania ustalił Wichniarek, który bardzo chciał mi pokazać jak się gra w drugiej lidze. Gol Wichniarka okazał się dla nas pierwszym gwoździem do trumny a gra całego mojego zespołu naprawdę odbiegała od tej z całego sezonu. Ofensywne nastawienie nie przyniosło bramek, bo jak zwykle mecz życia zagrał bramkarz. Bardziej pech niż brak umiejętności zadecydował o piątym miejscu w tabeli. Po powrocie do Fürth patrzę z małym niepokojem na Schnoora ale ten zachowuje powagę sytuacji i nie wiesza na mnie ostatnich psów. Trudno Grzegorz miałeś szanse awansować w pierwszym sezonie. Cóż. Zrobisz to w drugim. I takim skwitowaniem przypomniał mi przecież, jakie były cele klubu na początku sezonu. Cieszy fakt, że prezes nie zmienił zdania co do wymagań wobec mojej osoby i ostatnie dwa mecze chłopcy już nie przegrali. W przedostatnim meczu Rosler w 85 min. ratuje remis 3:3 po czym ostatecznie możemy zająć maksymalnie czwarte miejsce. Wygrana ze zdegradowanym Trier 2:1 nie miała większego wymiaru. Zajmujemy 4 miejsce z ... punktem straty do Union Berlin, z którym w drugim sezonie już nie zagramy.
Podsumowując pierwszy sezon, odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Wprawdzie większa część miasta do dziś przełyka pigułkę czwartego miejsca ale doceniam tolerancje i wyrozumiałość wszystkich działaczy i piłkarzy. Nie było jakichś podtekstów, złośliwości, wytykania. Każdy z nas przeżył to we własny sposób. Wizja drugiej ligii w przyszłym sezonie to już dla co niektórych za dużo. Piłkarze, którzy szukali lepszych klubów i ciekawszych wrażeń postanowili odejść a ja nie zamykałem drzwi :
Azzouzi do Stuttgart (1M) – nie dało radę za więcej. Marokańczyk włożył dużo serca i mimo mojego oporu odszedł do Bundesligi. Trudno.
Xie do FCK (1.3M) – Chińczyk zagrał może 4 mecze. Wkurzył się i odszedł do Kosowksiego i ... Żurawskiego. Niezła kwota
jak na ławkowicza.
Mamic za Hajto – Kto powie „deal jak cholera” temu w zęby. Mamic zrobił miejsce Umitowi Ozatowi z Fenerbahce a pojawienie się Hajto oznaczało lity beton w obronie. Tomek stwierdził, że jak na 32-latka może odejść już do jakiegoś Greuther Fürth. Sorry Tomek ale jak nie będziesz zapierdalał to wylecisz. Zrozumieliśmy się ? I tak postawiłem na swoim. Wystarczą trzy piątki i jesteś pierwszy na liście transferowej. Koniec kropka.
Hilfiker do Aachen. Szwajcar spaprał mi Bundesligę. Nie mogąc mu patrzeć w oczy za 750K prawie oddałem go do Aachen. Niech teraz tam puszcza szmaty.
Największy deal zrobiłem z Ognjenovicem, którego sprzedałem za 2,5m do Atlasu. Serb siedział więcej niż grał a kwota zrobiła na mnie i tak nie małe wrażenie
Opolanin Lisiński postanowił wrócić do kraju z pożytkiem dla niego bo zagra w przyszłym sezonie w Amice Wronki.

Osoby, które zostaną zaszczycone grą na Playmobil-Stadion w drugim sezonie to:
1.Sergey Nikiforenko polecano tak bardzo przez BARTOSH!a. Szczerze mówiąc nie mam pomysłu na której pozycji go wstawić do mojej taktyki ale AMLC ma we krwi więc powinien sobie poradzić.
2.Bogdan Lobont – bramkarz pozyskany z Ajaxu za 1M ale pod warunkiem że po kolejnych 50 meczach ligowych Ajax skasuje 5M. Problem Koemana w tym, że Lobont nigdy nie zagra 50 meczy w Niemczech, no chyba że w tutejszym klubie szachowym. He He He
3.Ten sam numer robię z Drulicem. Saragossa dostaje do ręki tylko milionik a po 30 meczach ma dostać 6M. Postaram się Drulica nie wystawić w kilku meczach to może posiedzi u mnie cały sezon.
4.Aż 2M musiałem dać za rezerwowego Aston Villi Bosko Balabana, któremu spodobał się pomysł gry w pierwszym składzie Greuther. Aston Villa po 40 kolejkach miała otrzymać 4M. Nie sądzę, żeby moi ekonomiści pozwolili przejść tą barierę.
5.Pozyskałem także solidnego defensora z Ajaccio AC Ananko, który uzyskał notę 8,05 we francuskiej lidze.
6.Umit Ozat to pozyskany DMC z Fenerbahce za 500K znający już język i nie ukrywam że to właśnie Turek będzie grał u mnie pierwsze skrzypce w obronie
7.Do defensywy postanowiłem dołączyć drugiego francuskiego Kameruniane obrońcę z Grenoble, Bertin Tokene za 800K.

Drugi sezon miał być wzmocnieniem defensywy i ataku. Co do pracy Rumana i Roslera nie mogłem mieć zastrzeżeń, ponieważ zdali egzamin drugoklasisty. Myślę, że z Nikiforenką będą wspaniale stanowić trio w pomocy. W końu nadszedł ten moment rozmów z zarządem w sprawie oczekiwań klubu w drugim sezonie. Zaczęło się od niespodziewanych życzeń udanego sezonu oraz szampana i kontynuowania dobrej passy (???) Potem było już mniej ciekawie. Krótko mówiąc zarząd wydał się być bardziej stanowczy i ostatecznie określił sytuację wyjściową jako idealną do awansu do Bundesligii. Wymagania prezesa to awans (niekoniecznie z pierwszego miejsca). Dla mnie to nie nowość i nie okazałem zdziwienia stukając się z prezesem szampanem. Osobiście myślę, że droga do awansu nie będzie usłana różami ale twierdzę, że z Balabanem, Drulicem, Nikiforenką i Ozatem da mieszankę bardziej wybuchową niż w pierwszym sezonie Aliu, Mounge i Azzouzi.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.