Artykuły

Ofensywny Greuther Fürth cz.5
mcgregor 25.10.2003 14:59 1301 czytelników 0 komentarzy
5
Sezon 2005/2006

Cel zarządu: Mistrz Niemiec
Mój cel: patrz cel zarządu
Puchary: Najlepiej powtórzyć sezon czwarty ale nie kosztem mistrza kraju

Po spektakularnym wyczynie jaki jest zdobycie pucharu Europy zarząd był gotów zażądać ode mnie mistrzostwa kraju. Tego się spodziewałem. Sezon temu miałem się utrzymać w lidze. Teraz moim celem jest zdobycie srebrnej tacy i nie wydaje się to w tym sezonie zbyt trudne. Szczególnie, że mój zespół zasilili nowi piłkarze i to nie byle jacy.

Odeszli
No cóż. Jak co roku są ludzie, których widmo mistrzostwa Niemiec i Pucharu Europy wystraszyło. Puchar Europy nie związał z naszym klubem takich piłkarzy jak:
Aliu – Tirol 3,5M
Dani – Atletico 7.5M
Wanchope – Mboro 10,5M
Aganzo – Schalke 6M
Micoud – Arsenal 2M

W ten sposób zostałem zbesztany na dywaniku prezesa jak dziecko, które zjadło trzy snickersy przed obiadem:
Prezes: „Co ty wyprawiasz?!? Sprzedałeś najlepszych z ataku! Kto ma wywalczyć mistrza Niemiec?!? Co Ty sobie wyobrażasz? Jak będzie wyglądał skład na następny sezon?” I tak dalej i tak dalej. Uszy mi więdły od tych wrzasków.
JA: „Już skończyłeś? To teraz polej. Chciałbym przy okazji jak tu jestem przekazać Ci listę osób, która przyłączy się do nas w walce o trofeum. Oto ona”:

Nowi piłkarze w klubie
Giorgos Pomaski – PAOK - Ł230K
Miroslaw Szymkowiak – Wisla - Bos
Martin Petrov – Wolfsburg - Bos
Thomas Buffel – Feyenoord - Ł4.2M
Nick Wullings – NEC - Bos
Dimitris Nalitzis – AEK - Bos
David Collins – Chesterfield - Ł100K
Jesper Gronkjćr – Middlesbrough - Ł5M
Patrick Kluivert – Barcelona - Ł5M
Christian Vieri – Inter - Ł2M

Wydanie ponad 15 baniek spowodowało, że zarząd na 10 milionów możliwych wykłada już tylko jeden milion. Thomas Buffel z Feyenordu za 4M Lewy pomocnik przyda się w konstruowaniu ofensywnych akcji. Patrick Kluivert z Barcelony lat 30. Gwiazda holenderskiej piłki nie błyszczała ostatnio i jego kolega Frank Rijkaard sprzedał nam Kluiverta za 5M (18M po 50m)
Christian Vieri z Interu Mediolan lat 33. Cuper postawił na młodych a Krystian chciał zagrać szukając swojej drugiej młodości.
Schnoor czytał coraz wolniej listę i przy ostatnim nazwisku zatrzymał się.
P: „Vieri??? Pogięło Cię??? Cristian Vieri?????? To na pewno ten Vieri, który gra w Interze???”
Ja: „Raczej grał”.
P: „Ale... przecież... no ja pier...... nie mogę”
Ja: „A jednak! I warto było tak drzeć ryja na mnie?
P: „No dobra ale skąd miałem wiedzieć, że Vieri z Kluivertem zgodzą się kopać piłkę u nas w Bundeslidze? Przecież to dla nich podwórko treningowe”
Ja: „Wydaję Ci się. Ostatni sukces zrobił swoje. Kwestia siana mój drogi i niczego więcej. Lepiej nie pytaj ile musiałem dać jednemu i drugiemu aby łaskawcy zechcieli na mnie patrzeć.”
P: „W porządku ale czy nie uważasz, że mogą podejść zbyt lekceważąco? To przecież mega gwiazdy”
Ja: „Myślę, że najlepszą odpowiedzią jest ten puchar, który stoi w szklanej gablocie. Po za tym postawiliście mnie pod ścianą zdobycia mistrza kraju, to ja poszedłem po najlepszych. Proste jak drut.

I faktycznie Vieri i Kluivert przy Grzybowskim, Rumanie i Hajcie wyglądali jak z kosmosu. Jednak ostateczna jedenastka na sezon wyglądała tak:

Vieri Kluivet


Grzybowski Nikiforenko Van der Meyde

Dovnar Kim Nam Umit Ozat

Tieku Tokene

Pinheiro


Ktoś by mógł powiedzieć, że skład jest nierówny poziomem. Jednak oprócz armat z przodu plecy nie są takie słabe jak nazwiska. Przekonamy się czy czasem to nie będzie sezon najmniejszych strat goli.
Tradycyjnie wygrywam w ćwierćfinale Pucharu Ligi z Bayernem 2:1 po golach Tyca i Petrova,
żeby w półfinale odpaść z Leverkusen 0:2. Za przeciwników w meczach towarzyskich wybrałem sobie Newcastle 3:1, PSG 3:2 i Real Madryt 0:2. Jak się okazało tylko Real potraktował ostro tą konfrontację ale nadal mamy europejski wymiar siły i potencjału. Cieszy fakt, że we wszystkich meczach zagrali prawie sami ławkowicze.
Zanim rozpoczęliśmy sezon zagraliśmy jeszcze Super Puchar z Barceloną ale argentyńskie tango Savioli skończyło się dla nas fatalnie 1:4.
Już w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec z Dreznem zremisowałem 3:3 a skuteczność w karnych pozbawiła mnie kilku siwych włosów. Odpadamy na wstępie z pucharu krajowego ale to dla mnie marna wiadomość, bo w perspektywie wysokie cele zarówno w kraju jak i w Europie. Tuż przed meczem postanawiam wpaść do Opola aby spotkać się z trójką znajomych menadżerów. Jednym z nich jest BARTOSH, który zastanawia się czy nie wystawiać Collinsa obok Vieriego. Stawia na skuteczność młodego Anglika. Ja jednak nie po to sprowadziłem Kluiverta, żeby Holender siedział na ławce. Nie mogę ryzykować, zresztą David Collins przyszedł na statusie rotacyjnym więc nie będzie strzelał z dupy że siedzi na ławce. Jego czas przyjdzie - zapewniam BARTOSHA. Liga Mistrzów niby spadła na drugi plan ale wyniki uzyskiwane nie pozwalały myśleć inaczej. Gramy pierwsze spotkanie z Galatasaray w Turcji. Kocioł ugotował nas na 1:2 (Nikiforenko) i wracamy bez punktu. Przed własną publicznością deklasujemy Deportivo 3:0 po golach Kima, Kluiverta i Petrova. Kolejny mecz z Celtikiem Glasgow miał jeszcze większy odgłos. 5:1 z mistrzami Szkocji nie wygrywa każdy. Vieri z Kluivertem zagrali koncert, na który przyszło ponad 20 tys. ludzi. Schnoor tylko patrzył jakie cuda się dzieją i kiwając głową pytał czy to nie sen. W rewanżu w Glasgow remis 2:2 był dobrym wynikiem ale to co się stało tydzień później wstrząsnęło całymi Niemcami i Turcją. Rozjeżdżamy na miazgę Galatasaray 7:0 na własnym stadionie a przyjezdni Turcy patrzyli na stadion z otwartymi ustami jak na szopkę betlejemską.



Pogrom Turków przyniósł zwolnienie trenera Galaty. U nas jak zwykle dym w mediach, spekulacje, że idziemy po drugi z rzędu tytuł najlepszej drużyny na starym kontynencie. Moi piłkarze zagrali jak z nut a Turcy nawet nie mogli patrzeć na ten blamaż. Prawie usiedli na murawę pod koniec meczu mówiąc „wystarczy Panowie”. To było naprawdę niesamowite.
David Collins w debiucie trafia dwukrotnie do siatki Trier w wygranym przez nas 3:1. inauguracyjnym meczu. Ze Stuttgartem Collins w parze z Petrovem dali szkołę gry w ataku. 3:0 i trwa dobra passa. A słowa Bartosha nabierają mocy. Niestety z Bayernem nie było tak ciekawie, a Pizzaro potwierdził klasę ładując nam hattricka. Dramatyczne spotkanie miało miejsce w meczu z Dortmund. Do 90 min. remisowaliśmy 1:1. Ostatnia akcja meczu to podanie Dovnara w pole karne, gdzie od obrońców świetnie uwolnił się David Collins. Anglik znalazł czas i miejsce na celne uderzenie powalające Borussię. 2:1 a Sammer z zaciśniętymi zębami wyskoczył prawie na boisko. Świetna końcówka umacnia nasze pierwsze miejsce w tabeli a Collins zostaje graczem września co szokuje mnie, klub, miasto i samego piłkarza. Ależ młody Anglik świetnie zaaklimatyzował się w Niemczech. To co wyprawia na boisku jest porównywalne do Jordana w NBA. Łatwość z jaką trafia do siatki i wykończenie ma naprawdę rewelacyjne.
W LM na Riazor remisujemy z La Coruna 0:0 ale kolejny mecz gramy z Juventusem o pewny awans do drugiej fazy. Sezon wcześniej Juventus zebrał od nas 5:1 w torbę i podejrzewam, że Lippi będzie szukał zemsty. Ale Juventus leży nam elegancko. Jestem ciekaw kto i ile postawiłby na powtórkę z rozrywki. Wyniku nie powtórzyliśmy ale rezultat 5:2 jest nadal miażdżący. Sorry Lippi ale musisz coś zmienić. Włochy wzniosły lament. Działacze Juventusu opędzają się od papparazzi. Media w Turynie wieszają psy na kilkukrotnym mistrzu Serie A u nas już po 60 min było po meczu. Kluivert, Gronkjaer, Nikiforenko, Kim Nam i Van der Meyde dali taki popis, że aż
trudno pomyśleć, że nie mamy wygrać pucharu Europy. Z Benfiką remis daje nam awans do drugiej fazy i kolejny zastrzyk finansowy. W pucharze Interkontynentalnym przegrywamy po karnych z Sau Paulo (0:0) (2:3).
Czas na Bundesligę. Wygrane z Koln 2:0 i M’Gladbach 1:0



dają nam coraz większą przewagę w tabeli. Spekulacje we wszystkich mediach wskazują na nas jako numer jeden w walce o srebrną tackę. No w końcu to było celem numer jeden zarządu. Prasa oblewa miodem Kluiverta, Nikiforenkę i Pinheiro. Ten ostatni prawie cały sezon obrażony na mnie broni jednak dobrze. Nie tak dobrze jak bym chciał zagrał portugalski bramkarz przeciwko Schalke 04 Gelsenkirchen. Do 80 minuty prowadziliśmy 2:1 żeby przegrać. Luizao w 89 remisuje a w 90 min Pinheiro fauluje Milevskiego i zostaje usunięty z murawy. Dovnar (nie miałem bramkarza w rezerwach) nie obronił strzału i 2:3 trochę mnie połechtało gdzieś w głębi. Pomimo świetnej passy bardzo wpieniają mnie porażki w meczach właśnie z Schalke, Bayernem i Dortmund.
Serią MOMów popisuje się Andrey Dovnar z Wolfsburg, Aachen i Werderem. Kumpel Nikiforenki zna lepiej już niemiecki jak ja, a w obronie swoimi warunkami fizycznymi nie ustępuje najlepszym.
Porażki z Bielefeld i FCK to wynik eksperymentów w obronie ale przekonałem się po raz kolejny i nie mam żadnych oporów ażeby uznać Kim Nama za najlepszego tacklera jakiego poznałem dotychczas na świecie. Najpierw rozprawiłem się z Leverkusen 3:0 gdzie Patrick Kluivert popisał się klasycznym hattrickiem. Następnie rozprawiłem się na wyjeździe z HSV 5:0 i ponownie hattrick Kluiverta. U siebie pokonaliśmy Brunszwik 2:0 po golach Petrova i Nikiforenki. I kiedy myślałem, że trzy mecze bez straty gola to już max, wygraliśmy 2:0 w trudnym dla nas Stuttgarcie. W bramce koncertowo grał Petr Cech pozyskany z Rennes za 5M. Zakup trafiony idealnie, bowiem nie wiadomo co mi wymyśli charyzmatyczny Pinheiro.
Rozpoczęliśmy drugą fazę pucharów i na wstępie przyjechał do nas Liverpool. 3:0 i odsyłamy Jerzego z kwitkiem i notą 4. Houlier ma już powoli dość słabego Dupka i coś wydaję mi się, że w kolejnych meczach Kirkland dostanie szansę na występy w pucharach. Rewanż wprawdzie udany dla The Reds (1:2) ale to nas nie podłamuje. Jedziemy do Rangers po trzy punkty. Niestety ale tylko punkt wywieziony. Prezes Schnoor jednak z wielkim optymizmem podchodzi do rewanżu. Nie myli się, bo 5:1 i kolejna masakra Szkotów nie przyniosła chluby niebieskim. Tym razem Vieri miał coś do powiedzenia pokonując trzykrotnie Klosa. W lidze jak to w lidze. Nudno tak prowadzić w tabeli ośmioma punktami. Klepiemy Trier 4:0 (Vieri x2, Buffel, Kluivert), Hertha 3:2 (Kluivert x3 i to jest trzeci hattrick w sezonie Patricka), oraz Werder 3:0 Van der Meyde, Umit, Buffel. W takiej sytuacji teoretycznie najlepiej byłoby postawić na parę Kluivert Collins, gdyż Vieri ma cholernie ciężkie życie w Niemczech. Trzymam jednak Włocha w pewności, że jest niezastąpiony. W innym przypadku nie znam reakcji Schnoora i samego Vieriego. Szefostwo klubu postawiło cel, który w zasadzie jest już osiągnięty. Bez specjalnego wysiłku maszerujemy po mistrza Bundesligii. Skład gwiazd samoczynnie niszczy jak walec na drodze każdego przeciwnika pewnie zmierzając do celu. W sumie pozostało mi się skupić na Lidze Mistrzów. Tu z kolei też nuda, bo na kolejkę przed końcem mamy awans do ćwiartki w kieszeni. Czekamy na losowanie. Kiedy zobaczyliśmy po otworzeniu czerwonej kulki napis Schalke 04 parsknęliśmy wszyscy śmiechem. Schalke w lidze jest na szóstym miejscu i to właśnie były klub Tomka Hajty będzie naszym przeciwnikiem w ¼ LM. Co za los. Do meczu przystępujemy z komfortem obeznania co potrafi Schalke i jak grają niebiescy. Jednak nie uwzględniliśmy stylu i różnicy z jaką podopieczni Assauera wychodzą na ligę a jak grają w pucharach. Dostajemy w dupę 0:3 w pierwszym meczu a ja jestem kompletnie rozbity. Trzy bramki w siatce Pinheiro na Arena auf Schalke i żeby było ciekawie bramkarz przy żadnej bramce nie zawinił. Nowe
brazylijskie nabytki zwracają się w Schalke. My mamy trzy gole do odrobienia. Jedne z treningów poświęcam na spotkanie przy tablicy. Chcę sprawdzić stan psychiczny zawodników przed rewanżem. Rozpoznaje morale i nastawienie do najważniejszego jak się okazuje meczu w sezonie. Każdy ma zapewnioną wizytę u psychologa. W końcu dochodzi do spotkania całej drużyny. Na spotkaniu są wszyscy. Po spokojnym omówieniu siły i taktyki Schalke zadaje pytanie: „Kto chce grać w półfinale?” Wszyscy o dziwo jednocześnie podnoszą rękę. „... to mi się podoba. Zdajemy sobie sprawę wszyscy jak tu jesteśmy, że mamy strzelić co najmniej trzy bramki ... – tu popatrzyłem w stronę bramkarzy ... – i nie stracić ani jednej. Panowie w rękawicach uśmiechnęli się pod nosem. Kiedy wszyscy opuszczali salkę podszedł do mnie asystent Skapin. Portugalczyk długo wahał się aż w końcu zaczął:
A: Słuchaj, może by tak pogadać ze Schnoorem. Mając takie układy w UEFA prezes może wykonać dwa telefony i w meczu z Schalke mamy swojego sędziego.
G: Słucham? Ja chyba źle jeszcze rozumiem po niemiecku? Co Ty powiedziałeś? Czy ty czasem nie masz jakichś powiązań z Ryśkiem z Opola? Wybij sobie to z głowy!
A: No pewnie! Bo już widzę jak wygrywamy z Schalke 4:0, kurna nie zgrywaj bohatera. Schalke ma w tym sezonie paczkę lepszą od ROMY i REALU opartą na południowcach. Wyobrażasz sobie ich wysoką porażkę.
G: Mógłbyś wkurzać kogoś innego? Kumpli, rodzinę, jadowite gady. Jeżeli mamy naprawdę zespół o kosmicznym potencjale to pokażemy go w środę i koniec. Nie chcę z Tobą o tym gadać. Masz u mnie wielki minus.

Tak wyglądała pierwsza próba przejścia Schalke przez mojego własnego asystenta. Dzięki Bogu nie muszę iść na urlop przed tym meczem.
Nadszedł czas rewanżu. W Gelsenkirchen prasa trąbi o naszej sile, możliwościach ale w kontekście ostrożnej gry, nie dają nam raczej szans. My wprawdzie podchodzimy do tego meczu raczej zesrani w majty, bo zdobyć trzy gole oznacza otworzenie się i wystarczy jedna kontra aby powiedzieć „Żegnaj Ligo Mistrzów”. Jak na złość do meczu nie wykurował się Vieri i postanawiamy, że w dobrej kondycji jest Bułgar Petrov, który dość ciekawie zachował się na spotkaniu z psychologiem.

Psy: Jakie prawdopodobieństwo dajesz na awans Greuther Furth ?
Pet: 90 %
Psy: Dlaczego tak dużo ?
Pet: Bo jesteśmy w stanie wygrać różnicą trzech goli. Mamy silną drużynę a najlepiej o tym przekonały się Juventus, Galatasaray i Glasgow.
Psy: Czy jesteś na tyle silny, żeby wyjść i walczyć o półfinał ?
Pet: Tak. Jestem w stanie poprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Psy: Gdyby okazało się, że zwycięstwo zależy od Ciebie, podjąłbyś się wyzwania?
Pet: Tylko czekam na to. Powiem więcej to jest moja realna szansa, gdyż mamy kilka kontuzji w ataku a ja nie gram na co dzień.
Psy: Jak znajdujesz Kluiverta jako swojego wspólnika w linii napadu?
Pet: Jestem zaszczycony grać w tej samej drużynie co Patrick.
Psy: Jaki dasz wynik gdyby po trafieniu miały na Ciebie czekać milion funtów i nowy Mercedes ?
Pet: 5:1

Odtworzenie kasety zszokowało nas wszystkich. Petrov bowiem czekał pół sezonu aby po przejściu z Wolfsburga dostać swoją szansę. Najgorsze cholera, że Bułgar nie grał zbyt wiele w ważnych meczach a ten mecz jest cholernie wysokiej rangi. W ostatni wieczór przez meczem dzwoni do mnie BARTOSH!
B: No co u Ciebie? Całą Europa czeka na Waszą odpowiedź jutro!
Ja: Tak? No to ja właśnie szykuje się do niej dość ostro i mam kilka orzechów do zgryzienia.
B: Mam dla Ciebie dobre wieści. W Schalke jest dym. Słaba postawa w lidze stawia ich trenera pod ścianą.
Ja: No to akurat wiem i to nie jest dobra wieść. Pewnie będą gryźć trawę jak kombajn podczas żniw aby coś osiągnąć chociaż w pucharach.
B: Poczekaj! Sprawa dotyczy przecież Bundesligi. Jeżeli w pierwszym meczu wygrali 3:0 to teraz na bank wystawią drugi skład, bo już w niedzielę czekają na nich aptekarze w Leverkusen.
Ja: Wiesz co? Nawet z drugim składem Schalke będziemy mieli problem.
B: Nie wątpię. Tylko musisz
siąść na nich od pierwszej minuty i pomimo chimery Pinheiro postaw na niego. On gra najlepiej w meczach o wszystko. Mówię Ci. Aha weź Collinsa na ławkę.
Ja: Tak też miałem zamiar zrobić. No cóż, raz się żyje ale coś nie mam optymistycznego przeczucia.
B: Spokojnie. Jak będziesz prowadził do przerwy 2:0 są Twoi. Powodzenia i nie dziękuj.

Po tym telefonie jakoś nabrałem werwy do pracy. Mocna kawa pozwoliła mi do północy analizować poprzednie występy Schalke w pucharach. Właściwie BARTOSH! miał rację mówiąc o odpuszczeniu. Liga w końcu dla gościa z cygarem staje się ważniejsza w perspektywie utraty pracy. Oto składy jedenastek rewanżowego spotkania:

Greuther 2332: Pinheiro – Dovnar, Kurth – Ozat, Kim Nam, Weber – Buffel, Nikiforenko, Meyde – Petrov, Kluivert
Schalke 4132: Rost – Carnell, Milevskiy, Laursen, Kamphuis – Poulsen – Rodrigo, Robert, Alves – Luizao, Fabiano.

My standardowo taktycznie przygotowani na napór ale wybrałem szybkich i twardych pomocników od walki przez całe 90 albo i 120 minut. Schalke nie zaskoczyło mnie ustawieniem na kontrę. Łatwo jest bronić wyniku 3:0. Mecz jednak rozpoczął się od ataków Schalke. Już zdążyłem rozeznać taktykę przyjezdnych. Jak najdalej od własnej bramki. Przez pół godziny piłka bezustannie przebywała w środkowej części boiska. Dopiero w 36 min Frank Rost nie zbyt udanie wybił piłkę z piątki. Nikiforenko przejmując futbolówkę zagrał doskonale do Petrova a Bułgar strzela od słupka na 1:0. Patrzę na zegar. 10 minut do przerwy. Kuchnia jakby tak jeszcze raz. Niestety 1:0 to wszystko co w pierwszych trzech kwadransach udało się nam strzelić. W szatni miałem głowę sześć na dziewięć. Nie pozostawiłem cienia wątpliwości. Jeżeli udało się w końcu strzelić jednego gola to jeszcze dwa nie jest jakimś cudem. Przekonywujące to nie było bo sam się zastanawiałem co mówię. Jednak w 60 min. Bułgar chyba zrozumiał po co dostał nominacje i wywiad z psychologiem nie był bzdurą wyssaną z palca. Akcję jak po sznurku rozpoczął Meyde z Kimem. Po wymianie piłek w środku boiska Holender znalazł Kluiverta przed polem karnym a ten natychmiast z pierwszej piłki odegrał do Petrova. Bułgar też nie zastanawiał się długo. Huknął jak z armaty i Rost po raz drugi wyciąga piłkę z siatki. Po tym golu wszyscy stoimy. Nie potrafię ukryć nerwów. 2:0 i jesteśmy naprawdę blisko dogrywki. Schalke po wznowieniu wyraźnie przeszło do ataku. Tyle, że obrona grała doskonale. Każde zagranie jednak pod naszym polem karnym to wstrzymanie oddechu, a ja nie mogę wytrzymać tej presji. Po przejściu gości do ataku zrobiło się dla nas więcej miejsca na 40-tym metrze. Pięć minut po drugim trafieniu Bułgar otrzymuje długie podanie od Webera. Petrov nie czekając aż Laursen zabierze mu piłkę zaskakuje wszystkich po raz trzeci lobem z woleja z 20 metrów. Rost wyciągnął się jak pająk ale nie sięgnął piłki i ... W momencie kiedy piłka wpada do siatki wylatujemy jak z procy rozrywając gardła. 3:0!!! i wszystko zaczyna się od początku. Czuję, że teraz nic złego nie może nam się stać. Petrov gra jak na haju a moją decyzję o postawieniu na Bułgara oceniam jako najlepszą w swojej karierze. Nawet nie zdążyliśmy ochłonąć po trzecim golu jak w 69 minucie Kluivert wygrywa główkowy pojedynek z Poulsenem ostro strzelając na bramkę. Rost instynktem wybija przed siebie piłkę a Van der Meyde znalazł się tam gdzie powinien. 4:0!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! a na ławce nikt nie może w to uwierzyć. Stadion dosłownie ryczy: MARTIN PETROV, MARTIN PETROV, MARTIN PETROV. Piłkarze Schalke biegają zagubieni jak trampkarze. Próbują mimo wszystko strzelić choć jedną upragnioną bramkę, która by nas podłamała. Nic takiego jednak nie ma miejsca. Wygrywamy dwumecz 4:3 po wspaniałym meczu Petrova. Lecę do Bułgara osobiście. Martin wskakuje na mnie jakby strzelił piątego gola. Schnoor z fajką szuka Kluiverta i Meyde aby po holendersku pogratulować. Nikt nie schodzi ze stadionu. Spiker stracił głos. Jakiś gość z mikrofonem szuka chętnego do wywiadu ale amok dopadł nawet jego. Szaleństwo trwa jeszcze
dobrych parę godzin. Do mnie nie dotarło jeszcze wyeliminowanie Schalke. W końcu podchodzi do mnie Schnoor i krzyczy jakby dotyczyło to wygranej w totka.
P: Stary przecież 0:3 to wynik nie do przejścia. Nie mogę w to uwierzyć.
Ja: No i widzisz. To jest właśnie piłka nożna.
Kątem oka widzę asystenta Skapina, który wygląda jakby dostał kijem golfowym po nogach. Po nieśmiałych podejściach do zawodników widać skruchę po niepotrzebnym dialogu przed meczem. Sam nie bardzo wierzyłem szczerze mówiąc w awans do półfinału ale jednak wiara czyni cuda. Brazylijski napad Luizao, Fabiano nie był w stanie nawet poważnie zagrozić naszej bramce. Czterech niebieskich obrońców okazało się nieporozumieniem. Przez pierwsze 60 minut Schalke ograniczało się raczej do obrony i to był podstawowy błąd. Fakt jest taki, że to my gramy w półfinale ... z Lazio Rzym. A niech to. Pokonałem już w swojej karierze Juve, Inter. Teraz czas na Lazio. Tymczasem w lidze pokonujemy M’Gladbach 3:1 i Koln 3:0. Mistrzostwo Niemiec wydało się betką w tym sezonie. Zarząd klubu nie ma najmniejszych wątpliwości co do mojej pracy w klubie. Zastanawiamy się wszyscy, czy jesteśmy w stanie powalczyć o drugie, bardziej spektakularne zwycięstwo w LM. Pierwsze spotkanie z Lazio Rzym gramy u siebie i to mi się nie podoba. Jakakolwiek strata bramki będzie jak podwójny cios. Liczymy bardzo na naszą linię defensywy. Mecz rozpoczął się po myśli Włochów. Juan Sebastian Veron trafia na 0:1 po przepięknym strzale z dystansu. Ostra walka zaowocowała w kartki i kontuzje. Wdeptany w ziemie Couto osłabia Rzymian. Dobrze tak małpie, a Martin Petrov dał po raz kolejny powód do radości, kiedy to po składnej akcji lewą stroną Bułgar wykończył akcje Buffela. Z remisem 1:1 pojedziemy do Rzymu i nasza sytuacja nie wydaje się łatwa ale lepszy remis niż 0:3. Rewanż miał niezwykły przebieg. Kontuzje kilku obrońców z pierwszego meczu spowodowały, że Mancini musiał skorzystać z ławki.
W rewanżu przez 80 minut Lazio waliło głową w mur i wszyscy znają powiedzenie nie wykorzystanie sytuację lubią się mścić. Jednak abyśmy awansowali to my musieliśmy strzelić gola nie tracąc żadnego. Pod tym powiedzeniem w 87 min podpisuje się Van der Meyde. Doskonale obsłużony przez Buffela Holender nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Załamani Włosi usiedli na nas i dwie ostatnie minuty wyglądały jak hokej na naszym polu karnym. Klasyczny zamek i wybijanie piłek. Koniec końców to my wygraliśmy ten mecz 1:0 i zagramy w finale z FC Barceloną. Szał 5 tys. fanów przybyłych do Rzymu zamknęło usta Włochom. Greuther Furth – obrońca tytułu jak dotąd broni skutecznie trofeum sprzed roku. Teraz będzie okazja zmierzyć się z silną paczką Rijkarda. Całe szczęście, że nie gramy na Nou Camp.
Dwa ostatnie mecze mogłyby się wydawać najtrudniejsze w sezonie, gdyby nie fakt, że mistrza mamy już w kieszeni. Bayern jednak poległ 2:0 po golach Petrova i Collinsa a Schalke zremisowało z moimi rezerwami 2:2 (Naizilis, Ailton)
Finał Ligi Mistrzów 2005 pomiędzy Greuther Furth a Barceloną brzmi niewiarygodnie ale drugi raz z rzędu „nieznany” jak dotąd na arenie europejskiej niemiecki klub zagra o największe trofeum starego kontynentu.

Finał Ligi Mistrzów w tym roku gramy w Wiedniu. Wszystko - ale totalnie wszystko przemawia za Barceloną. Zaczynając od stadionu kończąc na Nisterlooyu, Savioli i D’Alessandro sprowadzonych przez Rijkaarda. Dlaczego Ferguson puścił Nistelrooya do Barki za 15M to wie tylko sam Szkot. No ale Holender wart według mnie co najmniej 30M zagra przeciwko nam w Wiedniu. Konkretnie:

Barcelona 4-4-2: Buffon – Silvestre, Samuel Ferdinand, Pablo – D’Alessandro, Davids, Kaluzny, Quaresma – Nistelrooy, Saviola.
Greuther 2-3-3-2: Pinheiro – Tieku, Weber – Dovnar, Kim Nam, Ozat – Buffel, Nikiforenko,van der Meyde – Vieri, Kluivert.

Od razu należy powiedzieć kilka zdań na temat wyjściowych jedenastek. Hiszpanie zatrudnili Radka Kałużnego i to nie jest pomyłka o czym najlepiej
świadczy screen.



Obrona nic dodać nic ująć. Przed meczem zesrałem się dwa razy w pampersa bowiem doskonale znałem młodego D’Alessandro, Davidsa i Quaresme. O Ruudzie już nie wspomnę. U mnie Kluivert marzy o skopaniu tyłków chłopakom z Nou Camp za wszelkie krzywdy sprzed roku.

Początek meczu nie mógł lepiej dla nas się potoczyć. W ósmej minucie Buffon kładzie w polu karnym Buffela i Słowacki sędzia Ljubicic wskazuje na wapno a Buffon zaczerwienił się od kartki. Do piłki podchodzi Pinheiro i 1:0. Mecz po 10 minutach wydaje się ustawiony. W 31 min. Patrick Kluivert wprowadza kibiców z Furth w orgazm strzelając głową z rzutu rożnego na 2:0 a sam Holender wymierza karę za poniżanie go i częste sadzanie na ławce. Dziwne, że Rijkaard pozbył się tak łatwo swojego rodaka. Teraz może żałować. Żeby nie było wątpliwości kto tego dnia przyjechał po puchar. Sergey Nikiforenko po asyście Kluiverta ładuje na 3:0 a ławka zaczęła taniec radości. Jeszcze mecz nie dobiegł końca jak słyszę z tyłu brzęk szampanów gotowych do wystrzału. Moja drużyna nie miała żadnych problemów z pokonaniem utytułowanej Barcelony 3:0. Skład Hiszpanów teoretycznie zabijał. Obrona marzeń nie była w stanie nic zrobić po czerwonej kartce Buffona. Dramat Nistelrooya, który dostaje poważny policzek w pojedynku z Kluivertem. Tak to bywa w piłce. 3:0 po golach Pinheiro, Kluiverta, Nikiforenki szybko poszło w świat. Zgarniamy drugi raz z rzędu puchar Europy i to w sezonie można rzec konia albo raczej pegaza. Moja osoba zaczęła tracić na prywatności. Do klubu tonami napływały gratulacje. Zarząd jest zachwycony postawą klubu zarówno w lidze jak i w pucharach. Nic dziwnego po takich sukcesach. Nikt w klubie nie myśli o odejściu. Ci co mieli jakieś wąty nie pamiętają swoich problemów. Dwa tytuły wyniosły mnie w rankingu niemieckich menadżerów na pierwsze miejsce a na świecie zajmuje już szóste miejsce w tej klasyfikacji.

W aneksie do tego sezonu warto załączyć przygodę jaką przeżyłem od początku września 2005. Zdecydowałem się na złożenie swojej aplikacji na przejęcie reprezentacji Nigerii! Decyzję podjąłem w momencie, kiedy Nigeria wywalczyła sobie już awans do finałów mistrzostw świata w Niemczech 2006 a aktualnie przygotowujemy się do Pucharu Narodów Afryki. Przeglądając skład podziękowałem za uwagę wszystkim Nigerianom grającym na co dzień poza ligami z Europy. Powołałem za to kilku moich piłkarzy: AMRC Uche Kalu, DC Isaac Okoronkwo i AMFRC Julius Agahowa. Towarzyskie mecze z Togo, Tanzanią i Kamerunem wypadły wyśmienicie. Nie miałem żadnych kłopotów ogrywając rywali na pół gwizdka. Cieszy postawa Kalu, którego powołanie przyniosło nowy transfer. Mianowicie Feyenord odkupił Nigerianę z Wisły za 6M i duma rozrywa mi pierś, bowiem dawno takich interesów nie robiłem z rodakami z nad Wisły.

Oto skład na Puchar Narodów:

Ejide – West, Okoronkwo – Babayaro, Oliseh Sunday, Yobo – Aghahowa, Babangida, Kalu Uche – Kanu, Amokachi.

Zabrałem na tą imprezę Daniela uwzględniając doświadczenie i jego drugą młodość jaką przeżywa w Montpelier. Nie ma to jak starzy znajomi. Amokachi z Westem i Babangidą przybili piątki a całość wyglądała bardziej jak plemię, które właśnie porzuciło swoje dzidy i wkładając stroje piłkarskie stanowi zagrożenie każdej afrykańskiej drużynie. W grupie czwartej żeby było śmiesznie znowu trafiliśmy na Togo, Kamerun i Kongo. Kamerun nawet może nas klepnąć, chociaż mówiąc szczerze nie mam ochoty oddawać punktów za darmo. Spotkanie z Kamerunem w grupie to według prasy przedwczesny finał a sytuacja naszych rywali w grupie nie jest najciekawsza, bo kto by chciał się znaleźć w grupie z Kamerunem i Nigerią. Rozpoczęliśmy od meczu z Kongo. 6:0 po golach Kanu x3, Agahowa x2 i Kalu pokazały, że Kongo nie jest takie silne jak wygląda na mapie. Z Kamerunem zagraliśmy traktując mecz faktycznie jak finał. Nie znałem za bardzo siły ataku Togo, więc z już z Kamerunem chciałem postawić sprawę jasno. 4:2 po golach Kanu x2, Agahowa i Kalu.
Wszystko jasne. Kamerun nie podołał a moi ludzie wprawiają mnie w stan totalnego upojenia. Zarząd w wyniku awansu do fazy pucharowej stawia wszystkim lody pistacjowe i to co wydaje się dla mnie śmieszne jest tutaj poważną zapłatą za sukces. Patrząc jak zbieranina czarnych facetów zażera się najlepszymi lodami pomyślałem, że za lody w Polsce żaden Feć nie przebrałby się na trening. Z Togo zagrały totalne rezerwy i pokonały rywali 3:0 a więc mogę liczyć na drugą jedenastkę. W ćwierćfinale zagraliśmy z RPA. Silniejsza paczka od Kamerunu z Zumą, McCarthym i Nomvethe także nie dała rady nic strzelić i w rezultacie skończyło się na 3:0 po trafieniach Babangidy i Agahowy x2. Agahowa po tym meczu został piłkarzem Parmy a jego wartość przekroczyła 16M, co trzeba przyznać zszokowało pół Afryki. W półfinale przeciwnikiem było Wybrzeże Kości Słoniowej. Nazwa groźniejsza od zawodników. Wprawdzie do Ivory Coast powołanie dostał już zarówno Aruna jak i Drogba ale to nas nie martwi. 1:0 po pięknej akcji Kalu Uche a były piłkarz Wisły odpłaca się na dobre. Nigeria zagra o puchar. Ważne jest znowu czyste konto co idzie na plus Okoronkwo, Westa i Ejide. Finał to spotkanie z silnym Egiptem, mającym nie wiele mniej gwiazd od naszych. Nazwiska wprawdzie nic nam nie mówią ale pół Saidów gra w Europie. Na ostatni mecz turnieju przyszedł komplet - 60 tys. kibiców. Nie wiem ile ludzi na świecie oglądało ten mecz ale kto go oglądał nie może żałować. Wygrywamy Puchar Narodów z Egiptem 1:0 a bramkę dającą zwycięstwo strzela w 89 min. Kalu Uche. Działacze Wisły chyba nie do końca przemyśleli transfer, choć 6M to i tak dużo jak na polskie realia. Uche strzałem pod poprzeczkę z 20 metrów zaskoczył egipskiego bramkarza a po tym golu nie zdążyliśmy policzyć ilości salt jakie wykonał Kalu. Kolejny Puchar do kolekcji i następne awanse spowodowały, że Nigeria w rankingu FIFA dźwignęła się aż o 4 miejsca lokując się na 16 pozycji, co według mnie jest absolutnym hitem. Nie bardzo mam pojęcie jak wygląda procedura ustalania rankingu ale Anglia na 132 miejscu jest chyba sporą niespodzianką.



Podsumowując swoją pracę w Greuther Furth w przeciągu pięciu lat:
1.Awans do Bundesligi 2002/2003
2.Załapanie się na Ligę Mistrzów i wysokie czwarte miejsce w Bundeslidze 2003/2004
3.Wygrany Puchar Ligi Mistrzów 2004/2005
4.Wygrany Puchar Ligi Mistrzów plus Mistrzostwo Bundesligi 2005/2006



Do tego dochodzi wygrany Puchar Narodów Nigerią 2006

Piłkarze, których naprawdę polecam na niemiecką ligę:
1.KIM NAM II– pozyskany z Chumnam za 300K od tego momentu zawsze będzie dla mnie numerem jeden w obronie.
2.Peter Ruman – AM RC. Świetny pomocnik. Wiele asyst i goli.
3.Weber – D/DM RC. Doskonały młody obrońca. Jego najlepsze sezony to numer 4 i 5
4.Sacha Rosler – AM/F LC. Świetny asysta. Także dużo goli już w pierwszym sezonie

Osiągnąłem co można było poważnego osiągnąć w Europie. Jedynie nie poszło nam w pucharze Niemiec, gdzie zawsze testowałem młodzież, nie przekraczając 24 roku życia. Czas na dalsze wojaże po Europie lub innym kontynencie. Schnoor nie mógł tego przeboleć, ale tak wygląda moja kariera. Przychodzę po wyniki, sukcesy i konkretne osiągnięcia. Myślę, że mój następca świetnie da sobie radę z takim składem. Co najważniejsze nikt dziś nie pamięta o dymie narkotykowym w Furth i całym zamieszaniu wokół „zabrudzonej” piłki nożnej. Prezydent miasta próbował mnie zatrzymać w klubie ale znając tego Niemca nie robił tego dla miłości do piłki tylko dla EURO, czy w ogóle mnie nie przekonał. To nie w moim stylu. Wprawdzie tłumaczę mu, że w menedżerce trzeba być bezwzględnym ale zarazem delikatnym w łączeniu interesów z piłkarzami. Niestety nie zrozumieliśmy się i w ten sposób opuszczam Niemcy pozostawiając Schnoora z pełną szafkę pucharów. Oby tylko biedak nie popadł w alkoholizm.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.