Artykuły

New Generation #1
Rafael 25.08.2005 00:12 2115 czytelników 0 komentarzy
1
New Generation, część pierwsza, czyli...

Tania Sensacja

by Rafael


Główne osoby powieści:

Narrator - jak to typowy narrator, wyjaśnia wszelakie zawiłości, prezentuje naszym oczom samym tekstem piękno, wygląd budowli, ludzi, pór roku, zapoznaje nas z postaciami, przybliża wszystkie informacje, których nie ujawniły nam charaktery bardziej zarysowane i mówiące. Jest jak ojciec przy łóżku dziecka, który, ciągle zapracowany, wyjawia mu całą tajemnice bajki. Lubi wtrącać się do postaci autora.

Ireneusz Bogówiecki - nieszczęśliwy dziennikarz bez życia prywatnego, opisujący tytułową "Tanią Sensacje", która z czasem może przerodzić się w coś, co powali na kolana czytelników. Jego postanowieniem jest stworzenie dzieła idealnego, które zawładnie jego czytelnikami i sprowadzi na niego blask reflektorów. Dotychczas próbował kilka razy, teraz ma być to ostatnia szansa.

Franciszek Załojski - główny twór, wokół którego opiera się koncepcja Bogówieckiego, dążąca do stworzenia wielkiej sensacji na miarę światową. Z początku udaje mu się to połowicznie, gdyż sprawa znajduje rozgłos jedynie wśród niewielkiej rzeszy czytelników, reszta traktuje ją jedynie jako tanią sensację bez ciągu dalszego. Wiele osób twierdzi, iż Zamojski, urodzony w Katowicach, jest jedynie tworem wyobraźni zwariowanego pisarzyny bez sukcesów, są to jednak tylko domniemania.


I.
- Przez połowę swego marnego życia marzyłem o dwóch rzeczach. Celem, niejako motorem napędowym mojej egzystencji, było założenie szczęśliwej rodziny oraz granie w piłkę nożną. Z rodziną jakoś, poprzez wir pracy i moje zaślepienie, nie udało się. Piłkę nożną oglądałem co najwyżej w telewizji, a i to od święta, gdyż, jak wcześniej napisałem, czasu miałem niewiele dla samego siebie. Singiel, który robi karierę dziennikarską, to w obecnych czasach aż nadto spotykany schemat. Ja nie odbiegam od niego zbyt wiele.

Mimo tych niepowodzeń, na polu pracy udawało mi się coraz więcej. Coraz śmielej stawiałem czoło swojemu obowiązkowi, którym było pisanie dla renomowanej gazety sportowej, której nazwy tu nie podam. Za reklamę wszak powinno się płacić. To wyrobiło we mnie swego rodzaju ambicję, chęć tworzenia i działania. Nie poddawałem się nigdy, nie odpuszczałem szefowi, nasze starcia przechodziły wręcz do czarnej historii redakcji.

Teraz zaś przyszedł czas na genialny plan. Wpadłem na pomysł iście piekielny, sensację wartą pierwszej strony w gazecie. Czyż bowiem jest coś, co działa dobitniej na ludzi, niż współczucie? - Bogówiecki zadał sam sobie w myślach to retoryczne pytanie na zakończenie tegóż genialnego wywodu o swej wielkości. Geniusz, iście geniusz musiał kryć się pod tą małą, niesforną, ludzką postacią. Szatan wręcz, ku przerażeniu ojca Rydzyka oraz wiernej Gwardii Trwam, dotującej jego działania, potępiającej pomioty Belzebuba, Żydów, kontrolerów biletów w komunikacji miejskiej i Bóg sam raczy wiedzieć kogo jeszcze. Wydawać by się nawet mogło, iż jest to czyste szaleństwo. W tym szaleństwie jednak była metoda. Metoda, która bezlitośnie działa na serca i wyobraźnie, niczym wspomniany o. Maybach, próbując z nas wyciągnąć, jak z kury znoszącej złote jaja, jak największe zyski.

Jak na żądanie, za oknem zachmurzyło się. Ponury granat nocy zasnuł się jeszcze chmurami, tu i tam słychać było stłumione krople padające na Ziemię, huczące o parapet jak nadchodząca burza. A może to jednak burza? Huknęło, grzmotnęło, zabłysło i znów szelest liści pomiatanych, gniecionych przez potężne wichry.

W sekundzie, gdy rozbłysło się, za oknem Ireneusz ujrzał czarną kulę z gdzieniegdzie rozrzuconą bielą. Serce wolniejsze jest jednak niż mózg, i gdy ten już rozpoznał jego serdecznego przyjaciela za szybą, Mariusza, ono dopiero zaczynało się bać. Czym prędzej, gdy się uspokoił, podbiegł do frontowych drzwi, by otworzyć Mariuszowi.

- Witaj Irku! Spójrz, jaka paskudna pogoda! Akurat
musiało się rozlać, jak do Ciebie szedłem - wykrzyczał z uśmiechem na powitanie, zdejmując przeciwdeszczową pelerynę. W jego dłoni widać było grubą, skórzaną teczkę. Po chwili wręczył ją odrętwiałemu dziennikarzowi. - To są informacje o tym gościu, o którego Ci chodziło. Wiesz, trudno było coś o nim znaleźć. Pewno wiele z tego, co tu jest, wiesz już sam, ale myślę, że kilka rzeczy o Załojskim Cię jednak zaskoczy.

Zapowiada się długa noc - pomyślał Bogówiecki, zapraszając przyjaciela dalej. Gdy gość wstąpił do toalety, łapczywie otwarł teczkę, jakby była mieszaniną ambrozji, Heinekena i Tary Reid w jednym. Albo przepustką do sławy.

Dokładnie w tej chwili człowiek-klucz w osobliwym planie kładł się spać, pomny tego, iż następnego dnia czeka go wytężona praca umysłowa.

II.
Niebo pojaśniało. Ciemny granat chmur, które spowiły Diest szczelną pokrywą, powoli przemieniał się w mieszaninę srebra i wody, rażąc wręcz swym kontrastem z resztą. Poprzez obłoki rozlewała się powoli ciemna czerwień i żółć ze wschodu - oznaka nadchodzącego dnia. Gdy pierwsze promienie zaczęły muskać okna bloków, chmury poszły w niebyt. Słońce rozszalało się na dobre, budząc ludzi, rażąc ich w oczy od samego rana. Wśród tych obudzonych znalazł się też Franciszek Załojski, nie przez przypadek jednak, a z czystego obowiązku. Musiał bowiem wcześniej wstać, aby przygotować się na godzinę 6. Dokładnie o tej porze rozpoczynał się prowadzony przez niego i jego asystenta trening.

Zgniłozielony Volkswagen Passat wyruszył piętnaście minut przed ustaloną godziną spod bloku. Na chwilę przed wyznaczonym przez niego samego czasem pojawił się pod stadionem. "Kolejny dzień pracy rozpoczął się..." - rzucił niewiadomo do kogo, gdy spacerowym krokiem przechodził przez jedno z boisk treningowych prowadzonej przez niego drużyny piłkarskiej. Warande, znajdujący się trochę wyżej na wzniesieniu, prezentował się pięknie, skąpany w złotych kosmykach słońca. Moment po tym zjawiło się 16 mężczyzn, ubranych w piłkarskie stroje. Jan Fets, asystent, który pojawił się niczym duch, natychmiast nakazał rozgrzewkę, samemu dyskutując z Załojskim.

- Źle się dzieje, Franciszku. Mamy szesnastu chłopa, ledwo na pierwszy skład, a nawet ławki nie mamy zapełnionej. Rezerwy szczupłe, głównie złożone z 17-latków, nie dadzą rady nawet w 3. lidze. Trzeba w końcu coś zrobić!

- Spokój. Mam listę osób, z którymi masz skontaktować się w sprawie kontraktów. Wstępne oferty pozwoliłem sobie już wysłać - tu podał Fetsowi niewielką kartkę A5, zapisaną kilkoma nazwiskami.

- Wydaje mi się, czy te nazwiska brzmią dziwnie polsko? Robisz zaciąg swoich rodaków? - zapytał Fets z nutką rozbawienia.

- Ręcze Ci, iż są oni warci naszych trudów. Na dodatek w większości za darmo. Za resztę, myślę, też nie wybulimy za wiele.

- Mam nadzieję, Franciszku. Guido raczej nie chciałby, abyśmy spadli. Dopiero co awans był, cieszymy się, bo jesteśmy w 3. lidze belgijskiej, a tu grom z jasnego nieba i relegacja... Nie, to by się staremu nie spodobało.

Obaj umilkli, gdyż na boisku treningowym pojawił się waszmość z aparatem fotograficznym, w kamizelce i z notatnikiem pod pachą. Co najdziwniejsze, płynnie mówił po polsku.

- Franciszek Załojski, jak mniemam - rzucił na przywitanie. - Jestem Ireneusz Bogówiecki, redaktor Faktu. Robię reportaż o polskich menedżerach w zagranicznych ligach, może wspomógłby mnie pan wywiadem? - spytał, a w oczach pojawiła się prośba.

Oniemiały Załojski spojrzał nieprzytomnie na Polaka, po czym poinformował asystenta, aby ten poprowadził trening na "macie".

- Wolno wiedzieć, na czym polega ten tajemniczy trening na macie? Czyżby coś z dziedziny sztuk walki? kung-fu? Ale jak to przydaje się na boisku? - pytał gorliwie zaciekawiony.

- Otóż, drogi panie Ireneuszu, zasada jest strasznie prosta - rzekł tajemniczo. - Rzucam moim chłopcom piłkę ze słowami "Mata i grajta". Janku, zajmij się proszę treningiem, a ja z kolegą porozmawiam troszkę - uśmiechnął się, prowadząc Bogówieckiego ku stołówce
klubowej.

- Więc powiada pan, że prowadzi KTH Diest...

Głosy jakby rozmazały się. Obaj oddalili się, nie dając nikomu podsłuchać swej rozmowy.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution