Artykuły

Najlepsze te małe kina, gdzie wszystko się zapomina... Historia życia w kilku aktach. Niemcy - przekręty... Szwecja - dużo by opowiadać... Zobaczcie sami. Ja miałem swoją historię... FC Cafe Opera United to brzmi dumnie! Każdy ma swoją historię... Zobaczcie, co mi się przydarzyło.

14 styczeń 2005 roku, Sztokholm.

- Przemyśl to.
- Przemyślałem to i to bardzo dokładnie. Dokładniej, niż się spodziewałeś. Ja po prostu nie mam innego wyjścia.
- Ale dlaczego?
- Nie mogę powiedzieć... Naprawdę nie mogę. Chciałbym, ale to może mi zaszkodzić. Póki jestem tutaj, nie mogę nic mówić.
- Dobrze, Zvezdan, nie nalegam, nie zmuszam Cię. Masz problemy, to nie trzymam Cię tutaj.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, Kenth. Jak tylko dostanę się do Włoch to zadzwonię. Obiecuje! Pozdrów przy okazji Kollberga.
- Pozdrowię. Szerokiej drogi!
- Do usłyszenia!
Odszedł. Wsiadł do swojej zdezelowanego, starego Fiata. Po chwili już go nie było. Stał tylko jeden elegancko ubrany mężczyzna, rozmyślający nad przyszłością swego klubu...

10 luty 2005 roku, Norymberga.

- Co Pana skłoniło do rezygnacji z posady managera Norymbergi, panie Varzini? - spytał dziennikarz.
- Przepraszam, ale co Pana do cholery obchodzą moje powody do rezygnacji?! - skontrował rozgniewany tym pytaniem Varzini.
- Czy Pana odejście jest w jakiś sposób powiązane z aferą sędziowską w Niemczech? - jak z nieba spadł drugi dziennikarz.
- Nie. Po prostu źle się czuję w Norymberdze. Czy to jest tak trudno zrozumieć, że komuś się może nie podobać w tej waszej zasranej Szwablandii?! - ryknął basem w odpowiedzi na pytanie.
- Prawdziwego profesjonalistę poznać po tym, że potrafi rozdzielić problemy prywatne z zawodowymi - zaryzykował drugi dziennikarz.
- A pier***** się Pan, ja się k**** spieszę!! - wykrzyczał prosto w twarz drugiemu dziennikarzowi, po czym przyśpieszył kroku.
- A gdzie się pan wybiera? - drążył dalej dziennikarz, z trudem utrzymując tempo Varziniego.
- Wyjeżdżam stąd.
- Można wiedzieć gdzie? - spytał znów drugi dziennikarz.
- A co Cię to obchodzi? Wał Wam do mojego życia prywatnego!! Jeszcze jedno takie pytanie, a będziesz kolejnym pobitym dziennikarzem!
- Tylko spróbuj...
Prasa jakoś się uspokoiła. Już nic nie pisali o odejściu Varziniego z Norymbergi po niecałych 7 miesiącach. Możliwe, że było to powiązane z tajemniczym zaginięciem na jakiś czas dwóch dziennikarzy z "Kickera". Ja nie wiem, nie interesuje się takimi sprawami. Jestem narratorem i za to mi płacą, nie obchodzą mnie jakieś zaginięcia. Wspominam o tym jedynie z czystego obowiązku, dla świętego spokoju.
Varzini odszedł z Norymbergi. Jako oficjalny powód swojej rezygnacji napisał:

“Wybaczcie. Źle się czuję w Norymberdze, tak w mieście, jak i w drużynie. To nie jest drużyna dla mnie. Nie mogę żyć w takim stresie, nerwach, szyderstwach i złośliwościach. Potrzebuję odskoczni w jakiejś małej drużynie. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe.”

Mały klub. To jest to, co naprawdę lubię w swoim życiu - prowadzić małe kluby. W tych gigantycznych molochach, zatrudniających masę ludzi, obracających wielką kasą, jakoś nie potrafię prowadzić. Nie mam zupełnie poczucia kontroli, podejmuję złe decyzje. Dlatego zmieniłem miejsce zamieszkania. Z Norymbergi na Sztokholm.
Prawdę mówiąc, miałem tę posadę już od dłuższego czasu na oku. Wiedziałem, że sytuacja nie jest najlepsza, więc zaatakowałem, gdy odszedł ich manager, Zvezdan Milosevic. Ich prezes, Kenth Bergman, poszukujący managera, był bardzo ucieszony, gdy dowiedział się, że dość znany Paolo Varzini, manager o kilka klas lepszego 1.FC Nuernberg złożył swoje podanie. Sprawa została dogadana w 2 dni i 10 lutego 2005 roku wylądowałem w Sztokholmie. A kim się zaopiekuje? Drugoligowe FC Cafe Opera United.

14.02.2005 r., Castel di Sangro

Kenth, mój najwierniejszy towarzyszu...


nDziękuje Ci za list z informacją o trenerze oraz za troskę wobec mnie. U mnie wszystko dobrze, jakoś udało mi się dotrzeć do Castel di Sangro. Wynająłem małe, całkiem przytulne mieszkanko, które nie powinno się zbytnio rzucać w oczy. Wiesz, dalej mnie poszukują... Jak na razie z mizernym skutkiem.

Varzini? Całkiem dobry wybór. Z tego co pamiętam, kawałek świata już zwiedził. Nie podoba mi się tylko to głupie odejście z Norymbergi. Czuję, że za tym kryje się coś poważniejszego, niż złe samopoczucie Herr P0nurego. To jest jedyna plama, jaką odnotowałem u niego. Mam nadzieje, że nie wywinie Ci żadnego numeru.

Pozdrawiam
Zvezdan

PS A te włoskie dziewczyny...

Varzini powraca do trenerki!

Paolo Varzini zaskoczył cztery dni temu piłkarskie Niemcy. Przypomnijmy - chodzi o rezygnację z posady trenera 1.FC Nuernberg. Jako usprawiedliwienie podał, iż "źle się czuje w Niemczech". Czy ma to może związek z aferą sędziowską?

Nowe światło na odejście Varziniego i oświadczenie "o odpoczynku od piłki nożnej" rzuca fakt, że dzień później został on trenerem drugoligowego, szwedzkiego zespołu piłkarskiego FC Cafe Opera United. Prawdopodobnie więc Varzini planował to już od dłuższego czasu. Czyżby ucieczka przed aferą sędziowską? Ciąg dalszy sprawy o 20.10...". Eurosport

- Kłamliwe, podłe psy! - wykrzyknąłem, gdy tylko usłyszałem od prezesa o tym niusie.
- Chcą Cię wrobić i zemścić się... - odpowiedział spokojnie Lennart Kollberg, dyrektor zarządzający, czyli po mojemu Kolejna Wielka Szycha W Małym Klubie, Z Którą Trzeba Obchodzić Się Jak Z Jajkiem, Żeby Nie Wylecieć Na Zbity Pysk. Wydawało mi się jednak, że słyszę w jego głosie ironię.
- Nie musisz w to wierzyć... - rzuciłem odważnie do KWSWMKZKTOSJZJ, obawiając się, czy nie wykona na mnie tej części mojego określenia, która bardzo mi nie będzie odpowiadać, czyli "wylecieć na zbity pysk" - Proponuję, aby mówiąc niedelikatnie, olać te pały i zająć się klubem, który powinien być dla nas przecież najważniejszy. A przynajmniej dużo ważniejszy, niż jakieś tak głupie newsy.
- Może dla Ciebie są głupie, ale dla nas stanowczo nie. Przecież jesteś naszym pracownikiem, więc chcemy wiedzieć, co inni o Tobie sądzą - skontrował Kollberg. - Prawda, Kenth?
- Spokojnie. Proponowałbym jednak, aby dać wolną ręke panu Varziniemu i nie stresować go dodatkowo. Jeśli chcesz, interesuj się tym, co mówią w telewizji i co piszą w gazetach. Dla mnie się liczy to, co ktoś robi, a nie to, co o kimś piszą - rzekł Bergman, spoglądając na nich. To spojrzenie, tak uspokajające...zmuszające wprost do zachowania spokoju... Do przemyślenia pewnych spraw.

Więcej słów nie padło. Przynajmniej ja nic więcej nie słyszałem. Wyszedłem.

Rozmowa trwała...

- Mam się odpowiednio "zaopiekować" naszym managerkiem? - zapytał szeptem Kollberg, obawiając się, że Paolo gdzieś tutaj czatuje i przysłuchuje się ich rozmowie.
- Nie. Nie chcę, żeby czuł na sobie jakąś presję. Wystarczą media i prasa.
- To tylko obserwacja i zdobywanie informacji o nim...
- Inwigilacja. Skoro to takie niewinne, to po co chcesz go sprawdzać?
- Oj, chcę wiedzieć z kim mam do czynienia.
- Nie ufasz mu, tak?
- To nie tak...
- To jak? - zapytał przekornie, z uśmiechem, jak mały dzieciak, pytający o coś ojca.
- Ehh... Po prostu mi pozwól. Obiecuje, że nie zrobię nic złego i nie dam mu okazji do podejrzeń - błagalnym tonem zwrócił się do prezesa.
- Dobra. Niech będzie. Tylko uważaj...
- Dzięki. Jutro zacznę.

Ten uspokajający wzrok prezesa podziałał na mnie mobilizująco. Był swego rodzaju nagrodą dla mnie. Metaforycznie, gdyż prawdziwą nagrodą było jego zaufanie.

Jeszcze tego samego dnia, pełen energii, postanowiłem przyjrzeć się dokładniej terminarzowi. Sparingów brak, pierwszy mecz ligowy za +- 60 dni. Decyzja mogła być jedyna: 4 mecze przed sezonem. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Po jednym faksie dostały następujące kluby: Assyriska (2 liga, dom), GAIS (2 liga, dom), Norrkoping (2 liga, wyjazd), <
B>Hacken (2 liga, wyjazd). Założenie sparingów było bardzo proste: zapoznać się z umiejętnościami poszczególnych grajków chociaż w stopniu minimalnym przed sezonem, żeby wiedzieć, komu powiedzieć "pa pa", a kogo całować po nogach. To drugie jednak, w przeciwieństwie do pierwszego, jedynie w myślach, gdyż wykonanie czegoś takiego groziłoby obniżeniu mego autorytetu. Co innego w wypadku zarządu: ich to tylko po nogach całować, wazeliny ładować ile wlezie, a jak się skończy, to choćby olej i żel do włosów, byle tylko było im dobrze i myśleli "ale z tego Varziniego spoko gość". Powracając jednak do tematu sparingów, miałem tylko jeden problem. Niby ustalałem, że zagram w domu, ale ja nawet dokładnie nie widziałem stadionu w środku. Czym prędzej pognałem naprawić swój błąd. Godzinna wycieczka uczyniła mnie dużo mądrzejszym. Wiem teraz, że nasz wspaniały stadion to "Kristinebergs IP". Mieści on aż 2145 osób, z czego 400 osób może sobie siąść. Inni muszą niestety stać. Spokojna głowa jednak, nie ma się co nimi martwić. Jak im się znudzi stanie, to popróbują wisieć. Byle nie na sznurku obwiązującym szyję. Wracając jednak do tematu (drugi czy trzeci raz... kiepsko coś ze mną), mocno się zmartwiłem widząc ten stadion. Pomijając ryzyko zawiśnięcia niektórych kibiców (tych znudzonych, jak i zdesperowanych tym, że stadion będzie zapchany i nie obejrzą popisów swej drużyny na żywo... Tak, wiem, marzenia). Czuję, że może być kiepsko z kasą. Już teraz jest zresztą kiepsko, gdyż w budżecie jest tylko Ł40 tysięcy, z czego na transfery mam aż Ł80 tysięcy (cosik tu nie pasuje, prawda? Mniejsza o to...). Lepsze to, niż nic. Jakoś przeżyje.

Myślałem, że przeżyję, póki nie obejrzałem swojej kadry. Tam czekał na mnie podstępny los, wprawiając mnie w szok. Team jak najbardziej poukładany, dobrzy zawodnicy, pasujący pod moją koncepcję. Większość kulturalna, miła i otwarta względem nowego managera. Jeden nawet wyskoczył z dość pokaźnych rozmiarów butelką "Jasia Wędrowniczka" oraz propozycją, aby w końcu oblać moje zatrudnienie. Wszak nie opijaliśmy tego. Jeszcze tego samego dnia, pod wieczór, dokonaliśmy zbereźnego czynu alkoholowego rozprawiczenia mnie. Z wiadomych powodów nie opiszę go tutaj. Powiem tylko tyle, że graliśmy następnego dnia sparing z Assyriską. Moich chłopców głowy - po rozprawiczeniu mojego gardła poprzez alkohol - nadal bolały, gdyż polegliśmy w tym meczu. Wynik brzmiał na zakończenie 0:1. O tyle ciekawy remis, że przeciwnicy grali od 41 minuty w 10. Zadecydował rożniak w 90 minucie, podczas którego największą przytomnością wykazał się Kelmendi, mijając moich, dyskutujących o wczorajszym balu oraz grających w karty bramkarza z napastnikiem i strzelając fuksiarską bramkę. To był tylko sparing, więc nie ma się co martwić. A przynajmniej ja tak sądzę...

Pierwszy porządny trening niestety wyprowadził mnie z błędu. Potęgą Cafe Opera nie jest. Przygnębiająco spora część ledwo, ledwo kontroluje piłkę. Na ich tle pozytywnie wyróżnia się geniusz Wallinder, nasz "strajka" oraz "Da Grejt Bramkarzen, Co Wszystkie Piłki Prawie Broni I Zapewne Doprowadza Tym Napastników Przeciwnika Do Kurwicy". Szkoda tylko, że na meczu jeden z rezerw dostał "ciut poniżej brzucha"...












- O kurczak... Niezła laseczka - zauważył Paolo i nie omieszkał podzielić się swym spostrzeżeniem z towarzyszącym mu Kollbergiem, gdy młodziutka, seksowna blondyneczka przeszła przez główny korytarz siedziby klubu. Wydawało mu się, że uśmiechnęła się do niego.
- Faktycznie. Niezła. Na dodatek
moja córka - odparł ze spokojem Kollberg.
- Hmmmm... To może wróćmy do głównego tematu naszej rozmowy? - zaproponował po chwili Varzini.
- Na czym skończyliśmy?
- Na rozpijaniu zespołu...
- A tak, fakt. Wracając do tematu, rozumiem, że taki bal tuż przed meczem to był jedynie jednorazowy wyskok, tak?
- Oczywiście.
- I teraz już wiesz, że nie powinieneś robić takich imprez w takim momencie?
- Oczywiście.
- Mam nadzieje, że to, co mówię, dotarło do Ciebie. A teraz wracaj do pracy.
- Oczywiście...

Ochrzan za rozpijanie zespołu. Widzieliście go! Myśli, że nie widziałem jego "Jasia Wędrowniczka" na biurku, którego chciał zakamuflować tą tandetną lampką?! I myśli, że mu uwierzę, że ta seksblondyna to jego córka. Takiego wała, chce mnie pogrążyć i tyle! Trzeba się zmobilizować przed meczem...

W klimacie ostatniego zdania wyprawiłem moim piłkarzom przemówienie. Było wiele mądrego gadania, więc nie będę go tutaj przytaczał. Obawiam się, iż niektórzy mogą tego nie zrozumieć.

W klimacie burzy medialnej przyszło mi rozgrywać kolejny sparing z GAIS, w domu. Prasa aż huczała od plotek dotyczących mojej osoby, a ja akurat miałem grać. Nie podziałało to jednak deprymująco ani na mnie, ani na moich piłkarzy, którzy gładko pokonali GAIS 3:0. Bramki strzelali Wallinder (x2) i Petrovic (x1).

Dwa kolejne sparingi, z Norrkoping i Hacken zakończyły się remisami. W pierwszym wypadku było 2:2 (gospodarze strzelili bramkę z karnego w 92 minucie!), do czego walnie przyczynił się Unal, Yasar oraz fenomenalnie broniący tego dnia Ohrlund (nota 9, MoM). Drugi mecz to aż 6 bramek. Wychodzi po 3 na ekipę. Podobnie jak w meczu z GAIS, 2 bramki strzelił Wallinder, jedną zdobył Torstensson.

Po tych meczach spokojnie mogłem ocenić kadrę Opery. A na nią składają się następujący gracze:




Kjell Jonsson, BR, 25 lat, Szwed - Jeden z dwóch bramkarzy Cafe Opera. Prawdę mówiąc, nadal nie jestem przekonany który będzie bronił. Kjell odznacza się wysokim wskaźnikiem znaczenia, dobrą koncentracją. Na dodatek jest piekielnie waleczny. Atrybuty bramkarskie na średnim poziomie, wystarczające na 2 ligę szwedzką.



Daniel Ohrlund, BR, 23 lata, Szwed - Drugi bramkarz Cafe Opera, wypożyczony z AIK. Bramkarz zdeterminowany, wprowadzający wiele do zespołu, silny, skoczny i wytrzymały. Stoczy zapewne ostry bój o miejsce między słupkami.



Daniel Arnefjord, O LŚ, 25 lat, Szwed - Solidny obrońca. Przy obecnym systemie obrony nie widzę jednak dla niego miejsca bliżej, niż na ławce. Powinien być jednak dobrym zastępcą, gdy któremuś z obrońców coś złego się stanie.



Magnus Olsson, O LŚ, 25 lat, Szwed - Solidny obrońca, trochę lepszy jednak od Arnefjorda. W moich planach występuje jako środkowy obrońca.



Jonas Forsberg, O Ś, 20 lat, Szwed - Młody, ale w miarę dobry. Wadami jest kiepskie przyspieszenie, równowaga oraz słaba siła. Głównym atutem jest jego zdrowie. Według mnie ławeczka.



Peter Motas, O/DP P, 18 lat, Szwed - Rezerwa. Za młody, za słaby.



Peter Holm, O/DP PŚ, 22 lata, Szwed - Wypożyczenie z Hammarby. Bardzo dobry zawodnik, imponuje stabilnością swych umiejętności. Praktycznie nie ma nigdzie jakiś gwałtownych załamań ani wielkich wzlotów. Cechą wyróżniającą są dalekie wyrzuty z autu. Najchętniej widziany na prawej pomocy, na zmianę z Mutumbą.



Filip Bergman, O/P PŚ, 25 lat, Szwed - Poszukiwany przez policję oraz grupki kibiców z przeciwnych
klubów. Zarzuty? Bardzo dobra gra na prawej obronie, powstrzymywanie większości ataków. Nagroda za jego głowę to gruszki na wierzbie oraz możliwość spędzenia romantycznej, upojnej nocy z naszą napaloną, 56-letnią seksbombą - sprzątaczką, panią Zdzisławą.



Markus Karlsson, O/P L, 24 lata, Szwed - Kolejny poszukiwany. Tym razem jednak chodzi o straszenie przeciwników na lewej pomocy. Na razie nie schwytany, gdyż główne siły koncentrują się na Bergmanie.



Frederik Ingel, DP LŚ, 17 lat, Szwed - Wypożyczony z AIK, raźno pomyka na lewej pomocy, niepokojąc piłkarzy drużyny przeciwnej. Czasami potrafi niepokoić również swoich współtowarzyszy. Jak na ten wiek, dość dobry.



Gabriel Petrovic, DP Ś, 19 lat, Szwed - Nie wiem który to wypożyczony z AIK. Wiem tylko, że jest to jeden z najlepszych pomysłów. Młody Szwed dostaje honorowe miejsce na pozycji defensywnego, środkowego pomocnika. Poszukiwany przez policję za nieuczciwe przewidywanie przeszłości (przewidywanie: 15).



David Nordbeck, P PŚ, 25 lat, Szwed - Środkowa pomoc jest mu pisana. Waleczny, potrafi współpracować z zespołem, bardzo pracowity oraz posiadający umiejętność koncentracji w dowolnej chwili.



Joakim Hagernas, P Ś, 24 lata, Szwed - Drugi środkowy pomocnik. Powinien wprowadzić wiele świeżości do zespołu. Środek pomocy powinien być mocnym punktem drużyny, trudnym do zaskoczenia i zdekoncentrowania. Zwłaszcza, iż Joakim jest mistrzem koncentracji.



Andreas Ingel, P Ś, 21 lat, Szwed - Wyrównany pomocnik, powinien być zastępcą któregoś z wyżej wymienionych. Możliwe, że będzie grał za naszego mistrza koncentracji. Trzeba to będzie rozważyć...

Daniel Jansson, OP L, 26 lat, Szwed - Poszukiwany przez ultrasów Opery (To my mamy w ogóle kibiców?!) za dąsanie się o odrzucanie ofert transferowych. Obecnie chłopak "ma problem z głową" i potrzebuje się ustabilizować. Gdy to się jednak stanie, może już być za późno i pan Daniel może powędrować do rezerw.

Martin Mutumba, OP/N PŚ, 18 lat, Szwed - AIK po raz kolejny. Chętnie widziany na prawej pomocy, głównie za udane nękanie piłkarzy przeciwnika w sparingach.



Johan Wallinder, N PŚ, 28 lat, Szwed - Wróg numer jeden moich przeciwników. Zaimponowały mi jego bramki oraz agresja z jaką gra. To nie jest grzeczny chłopczyk, który pokornie będzie słuchał, co do powiedzenia mają przeciwnicy. Raczej pierwszy skład. Oczywiście do czasu, aż nie złapie go policja. Zarzuty? Zmuszenie do zdarcia wielu gardeł kibiców podczas meczu, cieszących się z jego goli, lub klnących na niego soczyście.



Daniel Lundkvist, N Ś, 24 lata, Szwed - Waleczność, współpraca, znaczenie i...nic więcej poza tym. Ławeczka.



Tolga Unal, N Ś, 18 lat, Szwed - Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony statystykami nie zachwyca. Z drugiej, strzelił bardzo ładną bramkę. Na razie rezerwowy, który może będzie wchodził podczas meczu.



Erik Sundin, WN Ś, 25 lat, Szwed - Widzę go raczej jako zastępcę dla innych lub kogoś, kto wejdzie pod koniec wygranego meczu, żeby nie przemęczać innych. Czas pokaże...

Mikael Torstensson, WN Ś, 19 lat, Szwed - Młody, przyszłościowy gracz. Gra w reprezentacji U-21, więc możliwe, że coś z niego wyrośnie. Melodia przeszłości?

yasar.jpg border=0>

Ozgur Yasar, WN Ś, 22 lata, Szwed - Ostatni z napastników, raczej ławeczka. Wyróżnia się jedynie siłą.

Pasuje mniej więcej do mojej taktyki, według której dostępu do bramki bronić będzie głównie bramkarz, wspomagany trzema obrońcami (O Ś, O L i O P). Między obroną a pomocą właściwą, grać będzie jeszcze defensywny pomocnik. Pomocników będzie czterech. Skrzydłowi oczywiście wbiegają do przodu a jeden z pomocników środkowych ma za zadanie zapędzać się pod bramkę przeciwnika, aby wesprzeć dwóch napastników. Wydaje mi się, iż jest proste i dość jasne. Na wszelki wypadek wykorzystam jednak cały dostępny czas przed debiutem w lidze na wbicie taktyki do głowy moim patałachom. A czasu zostało wcale nie tak wiele - 21 dni.

Szanowny Panie Bergman

Najsamwpierw chciałbym Pana z tegoż oto miejsca gorąco pozdrowić. Równie gorąco chciałbym pozdrowić Pana Varziniego, waszego obecnego managera.

Przechodząc do meritum sprawy...Jestem w posiadaniu bardzo ciekawych informacji dotyczących przeszłości Pana Varziniego. Jeśli sądzi Pan, iż chodzi tylko o głupio nagłośnionej w mediach aferze sędziowskiej w Niemczech oraz kojarzeniem z nią osoby Varziniego, jest Pan w sporym błędzie.

Jeśli chce Pan się dowiedzieć czegoś więcej, proszę przybyć za 3 dni do knajpy nieopodal siedziby klubu o godzinie 17:30. Obiecuję, iż nie zawiedzie się Pan.

Pozdrawia
Lone Wolf

Czas. Sekundy, minuty, godziny, dnie, miesiące, lata...Tak szybko upływają. Momentami aż za szybko. Przekonałem się o tym sam. 21 dni przed debiutem w FC Cafe Opera United upłynęły mi błyskawicznie. Nie pamiętam nawet dokładnie co się wtedy działo. Z ważniejszych wydarzeń mogę wspomnieć o rozdaniu numerów na koszulki, wbijanie taktyki moim podopiecznym do głowy oraz dziwne zachowanie prezesa Bergmana. O ile kłótnie przy koszulkach nie przeszkadzają mi zbytnio, gdyż mają raczej akcent humorystyczny, o ile jestem zadowolony z wbicia taktyki moim podopiecznym, o tyle w kwestii zachowania prezesa tego już nie mogę powiedzieć. Jest jakiś taki dziwny...Dziwnie na mnie spogląda, dziwnie ze mną rozmawia, dziwnie się zachowuje. Zdarza mu się znikać na kilka godzin gdzieś. O, dzisiaj też gdzieś idzie! Zdenerwowany skubaniec... Pewno jest zestresowany tym, że dzisiaj debiutuję. Co ciekawe, ja również jestem zestresowany, zapewne dużo bardziej od niego, ale jakoś tak dziwnie się zachowuje. A, wierzcie mi, dziwnym człowiekiem jestem.
Prasa umilkła na temat tak mojego rzekomego udziału w aferze w Niemczech, jak i na temat samej afery.
Niedługo przed meczem mieliśmy również malutkie typowanko u bukmacherów. Swoje typy przedstawił Totalbet.com. Według niego absolutnym faworytem do awansu jest Hacken (1-1). Tuż za nim plasuje się Norrkoping (5-4), trzecie miejsce zajął Oster (6-4), przed Enkopings (2-1), Vasta Frolunda (2-1) oraz GAIS (2-1). Nasze szanse są określane jako 500-1. Spadek według niego jest bardzo realną kwestią, w przeciwieństwie do awansu.

Walki w 2 lidze szwedzkiej pod moją wodzą mieliśmy rozpocząć wyjazdowym meczem z Brommapojkarna 14 kwietnia 2004 roku. W meczu wystąpić miały moje najsilniejsze armaty - takie mocne uderzenie na początek powinno poprawić moje notowania u prezesa. Na poprawę notowań u tego zgrzybiałego dziada, Kollberga, nawet nie liczę - jedzie na mojej opinii i będzie to robił cały czas, niezależnie od sytuacji. To jednak nie sprawiało mi jakichś wielkich zmartwień. Miałem na głowie inny problem - Wallinder. U czołowego gracza zespołu pojawiły się problemy z kondycją, więc postanowiłem wprowadzić go dopiero w okolicach 60 minuty. A ja prezentowała się kadra na Brommapojkarna?

GK - Ohrlund
DC - Karlsson
DC - Olsson
DC - Bergman
DMC - Petrovic
ML - Ingel
MC - Hagernas
MC - Mutumba
MR - Holm
FC - Yasar
FC - Sundin

Na ławce zasiadł Jonsson (postanowiłem zaufać Ohrlundowi), Forsberg, Nordbeck (liczę na jego grę, zwłaszcza po sparringach), Wallinder (problemy z formą) i Arnefjord. Zadania dodatkowe dla Ingela, Holma i
Mutumby (wszyscy wybiegają do przodu, Mutumba wbiega w atak)

Sam mecz był komedią. Jak inaczej nazwać 13 żółtych kartek (7 dla Brommapojkarna, 6 dla nas) i 2 czerwone (po jednej na stronę). Gospodarze rozpoczęli film od bramki z rzutu wolnego w 5 minucie. To podziałało na ambicję moich piłkarzy, którzy z animuszem ruszyli na bramkę przeciwnika. To, co się działo przez 60 minut było dla mnie szokiem. Bramkarz przeciwników, Jimmy Muller, wyciągał wszystkie strzały moich napastników. Genialne obrony przed oblężeniem wyraźnie zdenerwowały moich piłkarzy. W 5 minut wcześniej wprowadziłem Nordbecka za Mutumbę oraz Wallindera za skarżącego się na uraz (psychiczny... wiecie, jakie piętno na psychice pozostawiają takie szatańskie obrony? Jak czuje się napastnik, który chce, ale nie może?) Sundina. Pomimo zmian niewiele się zmienia. Moi piłkarze, rozjuszeni, ciągle strzelają w bramkę Mullera. Ten zaś z największą satysfakcją wkurwia mnie i moich piłkarzy, broniąc to. W 75 minucie Bergmanowi puściły nerwy, co zaowocowało drugą żółtą i w konsekwencji tego czerwoną kartką. Moi gracze nagle ucichli. Do piłki dochodzili gospodarze, którzy w ciągu 2 minut (79, 81) zdobyli dwie kolejne bramki. Sędzia, aby udowodnić, że nie jest sprzedającą się kurwą, wyrzucił na 3 minuty przed końcem również i piłkarza przeciwników, Henrikssona.

Karę jednego meczu zawieszenia dostał Bergman, kontuzji zaś nabawił się Petrovic.

Już za 3 dni graliśmy z GAIS na wyjeździe, więc nie mogliśmy się przejmować takimi głupimi przegranymi. Najbardziej żałowałem, iż nie mogę skorzystać z tych dwóch graczy. W efekcie zmieniłem swoją taktykę. Na GAIS zespół został ustawiony pod 4-4-2, co okazało się ruchem dość dobrym. W ataku musiałem wystawić dwa najsilniejsze punkty ataku: Wallindera i Sundina. W pomocy na prawą stronę przeszedł Mutumba. Fredrik Ingel pozostał na lewej stronie. W środku pojawił się Andreas Ingel, który przepchnął Hagernasa bardziej w prawo. Teraz to Hagernas miał za zadanie wbiegać w atak. W obronie na prawej stronie zagrał Holm, właśnie za zawieszonego Bergmana. Obok niego, na środku, pojawił się też Arnefjord. Reszta obrony oraz bramkarz bez zmian.

Wynik zaś sporą zmianą. Po przegranej aż 3 golami nie spodziewałem się wielkiej rewelacji. Jedyna rzecz, na jaką liczyłem, to remis. Hagernas postanowił jednak zafundować nam coś więcej, do spółki z Arnefjordem oraz Ohrlundem. Hagernas otworzył wynik dopiero w 37 minucie, podłamał tym jednak dość mocno gospodarzy, którzy nie spodziewali się czegoś takiego od drużyny z 13 miejsca. Mocno obawiając się o wynik, udało nam się dowieźć do końca pierwszej połowy korzystny wynik. W drugiej połowie gospodarze ruszyli do ataku. Ich śmiałe, zuchwałe wręcz ataki, bardzo mnie denerwowały. W 51 minucie postanowiłem dokonać dwóch zmian: Za słabego Olssona (5) wszedł Forsberg, zaś za zmęczonego strzelca naszej bramki pojawił się Torstensson. W 58 minucie sędzia uznał, iż takiego wyniku być nie może. Efekt? Karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł Vennberg. Biedaczek jednak, przejęty swą rolą oraz oddelegowaniem go do karnego, przestrzelił. W 74 minucie sędzia nie miał wyboru i za faul bramkarza na piłkarzu (notabene taki sam, jaki my mieliśmy) podyktował karnego, tym razem na naszą korzyść. Arnjeford nie popełnił błędu Vennberga. Uderzył spokojnie, bez gigantycznych emocji. Taki wykalkulowany na chłodno karniak to wspaniała pożywka dla ego piłkarza które, niezależnie od wielkości, karmić trzeba. Swoje ego w tym meczu wykarmił jeszcze Ohrlund, skutecznie powstrzymując ataki przeciwnika i słusznie zbierając MoMa z oceną 9.

Na fali wznoszącej, z uśmiechem na twarzach dowiedzieliśmy się, że naszym przeciwnikiem w Pucharze Szwecji będą amatorzy z klubu Sunnana. Przedtem jednak czekały nas 2 potyczki domowe: Atvidaberg i Vastra Frolunda. Jak czas pokazał, ci pierwsi nie okazali się jakimiś wyjątkowo trudnymi przeciwnikami...

Na Atvidaberg miałem znów Bergmana i Petrovica. Ten mecz miał być powrotem do taktyki z feralnego meczu z Brommapojkarne.
Petrovic niestety przez swe morale pozbawił się możliwości wejścia na ten sprawdzian. Tym razem musiał się nacieszyć oglądaniem naszych zmagań z trybun. A zmagania były to wspaniałe. Wystarczy rzucić okiem na skład, jaki w tym meczu wybiegł: wspaniały Ohrlund w bramce, genialne trio w obronie - Karlsson, Bergman i Holm, w pomocy martwiący się od początku sezonu Jansson, fenomenalny Nordbeck, wbiegający Hagernas oraz wciąż zadziwiający na prawej stronie Mutumba. Uzupełnieniem tej wspaniałej listy był atak: Wallinder i Sundin. Skład iście morderczy (oprócz tego nieszczęsnego Petrovica). Jedynym słabym punktem w moim mniemaniu była lewa pomoc, na której miał zagrać beznadziejny w kwestii morale Jansson. Ten jednak już w 13 minucie zmusił mnie do zmiany swego zdania o nim, strzelając pierwszą bramkę. Następna, w 27, była jedynie kwestią czasu i umiejętności Wallindera. Wallinder popisał się również w 42 minucie, strzelając swoją drugą bramkę. Do szatni schodziliśmy we wspaniałych humorach. Na drugą połowę tylko na 2 minuty wybiegł Sundin i Hagernas. Postanowiłem zmienić trochę taktykę i zagrać tylko jednym napastnikiem, przenosząc tego drugiego na obronę. W miejsce Sundina wszedł więc Arnefjord, Hagernasa zastąpił zaś Torstensson (zamiast wbiegającego MC był teraz wbiegającym AMC). Goście wykorzystali to, że eksperymentuję z taktyką w 73 minucie. Strzelcem jedynego gola dla Atvidaberg był Hellstrom. Wyniku żadna ze stron nie zdążyła zmienić, co oznaczało naszą wygraną w stosunku 3:1, co oczywiście mocno ucieszyło mnie oraz moich podopiecznych. Wyróżniona została postawa w meczu Holma, który to dostał MoMa.

Życie układa się nieprzyzwoicie dobrze...

Mecz z Vastra Frolunda zapowiadał się dość ciężko. Wszak są to liderzy. Atutem było to, że przyjeżdżają na nasz teren. Atut ten wykorzystaliśmy w 100%, zdobywając 2 bramki i zachowując w tym meczu czyste konto. W 32 sekundzie prowadzenie dał nam Sundin, w 80 minucie podwyższył zaś niezastąpiony Wallinder. Człowiekiem meczu został nie kto inny, jak Ohrlund (znów ocena 9). Z 5 miejsca przeskoczyliśmy na 4 i w szampańskich humorach wybraliśmy się na mecz z Sunnaną. Pomimo tego, że to Sunnana była faworytem w tym meczu (!!), wystawiłem raczej drugi garnitur. Z podstawowych graczy w widowisku wziął udział Ohrlund, na wypadek, gdyby inni zawiedli, Mutumba, Olsson, Bergman, Ingel (Fredrik) oraz Hagernas. Drugi garnitur w ataku, czyli Torstensson i Unal, okazał się niezbyt dobrym posunięciem - żaden z nich nie strzelił gola. Nie musieli. Gole strzelali inni. Karuzela rozpoczęła się w 10 minucie, gdy Fredrik Ingel strzałem w okno pokonał bramkarza przeciwników. W 13 minut później sędzia wskazał na wapno. Karnego na gola zamienił Bergman. W 50 minucie Hagernas dobił nieszczęśników wspaniałą bramką. W Sunnanie zostawiliśmy 3 bramki, co w pełni nas satysfakcjonowało. Po meczu 10-tki załapali Hagernas (MoM) oraz Ingel (Andreas). Strzelec jednego z goli, Fredrik Ingel, dostał jedynie oczko mniej. Nasz kapitan, Ohrlund, zagrał tym razem "tylko" na 8.

Już w następnym meczu Ohrlund miał dużo więcej do roboty, niż w pucharowcu z Sunnaną. Wyjazd do Enkopings skończył się dość lekkim 0:1. Gospodarze przez cały mecz przeważali i tylko Ohrlundowi mogę zawdzięczać, że straciliśmy tylko 1 bramkę. Chłopcy są trochę przemęczeni chyba. Trzeba zastosować większą rotację.

MoMa tym razem zebrał Petrovic (9). Ohrlund zagrał na tą samą ocenę, to jednak Gabriela postanowiony wyróżnić.

W międzyczasie dowiedziałem się, iż 2 czerwca 2004, w kolejnej rundzie pucharu szwecji zmierzymy się z Elfsborgiem...Nie muszę opisywać swego szczęścia, prawda?

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.