Artykuły

Moja Świątynia cz.2 - Stara miłość nie rdzewieje
Pucek 20.06.2009 23:36 8191 czytelników 0 komentarzy
5

Persona non grata

Był wiosenny wieczór, kiedy swoim samochodem zaparkowałem przy ulicy Traugutta, tuż przy stadionie. Czerwiec w Gdańsku zawsze pachniał specyficznie. Czułem wolność, solidarność i szansę na zmiany. Stałem przed drzwiami wejściowymi do siedziby klubu - w środku mogłem liczyć tylko na siebie, na cud i na swoje motto. Szybko sprowadził mnie na ziemię zamknięty zamek. Na szczęście z czasów, kiedy biegałem tutaj z biało - zielonym szalikiem owiniętym na szyi, zostało mi w pamięci to, że do gabinetu prezesa można dopchać się jeszcze od strony stadionu. Maciek Turnowiecki był niemalże moim rówieśnikiem. Znaliśmy się z czasów kibicowania, a zaprzyjaźniliśmy się podczas wyjazdu na mecz do Gdyni, kiedy obaj urwaliśmy się z liceum. Wtedy też idąc przez centrum miasta spotkaliśmy kibiców drużyny przeciwnej - nie oddaliśmy barw, ale mocno oberwaliśmy. Duma mieszała się z zażenowaniem i smutnym poczuciem normalności. Nie krzyczeliśmy, spokojnie podziwialiśmy gdyńskie kamienice, nikogo nie zaczepialiśmy. Po chwili byliśmy poobdzierani, ja straciłem dwa zęby, a Maciek miał wybite palce. Przez nasz rodzinny Gdańsk także przechadzali się kibice Cracovii, Lecha czy właśnie Arki, ale nigdy, zupełnie nigdy nie interesowała nas walka na pięści - liczyła się piłka i doping. To na trybunach i na murawie, a nie na ulicy, pokazywaliśmy, kto jest lepszy. Choć obok nas zasiadali też kibice, a może nie bójmy się tego określenia – bandyci, którzy w imię swoich obsesji palili szaliki i przerywali mecze. Ale to, co muszę im oddać, to na pewno ich zaangażowanie w rozwój klubu, organizowanie wyjazdów, akcji charytatywnych i przede wszystkim wierność i doping na całego. Nie wszystko jest czarne albo białe.

Wszedłem do pokoju prezesa. Właśnie, szefa klubu, już nie starego, dobrego przyjaciela, a kogoś, z kogo oczu można byłoby wyczytać „I po co tu znowu przychodzisz pismaku?!” Niestety, rozmowa była cięższa niż sobie to wyobrażałem. Ale pan Turnowiecki powiedział, żebym pojawił się na jutrzejszym zgromadzeniu zarządu, przedstawił swoją osobę i wygłosił jakieś expose. Dodał, żebym nie liczył na nic innego, oprócz tego, że dostanę od kogoś w gębę. CV miałem beznadziejne. Dziennikarz jeszcze wczoraj piszący o Lechii brutalnie i przesadnie, do tego bez kompletnego doświadczenia trenerskiego, bez obycia w środowisku, bez kontaktów z menedżerami zawodników, skautami, z kibicami także na pieńku ze względu na publikacje w „Gazecie”.

Obudziłem się wcześnie rano w hotelowym pokoju. Do domu nie chciałem wracać. Od pewnego czasu nie lubiłem się widzieć z ojcem. Właściwie od kiedy z uporem maniaka jeździł na protesty Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność. A dokładnie od momentu, kiedy powiedziałem mu, że widząc takich jak on i jego pijana, opłacana świta protestujących w Warszawie i wymachujących flagą i symbolem wolności wszystkich Polaków, mam poczucie obrzydzenia. Zostawmy to. Ubrałem swoją drogą i najlepszą marynarkę, jeszcze zmieściłem się w ulubionej białej koszuli w niebiesko – srebrne paski, do tego zielony krawat i gustowne buty. Ten strój zawsze dodawał mi uroku i pewności siebie, której dzisiaj potrzebowałem jak nigdy.

Spotkanie zaczęło się fatalnie. Po moim wystąpieniu, kiedy przedstawiłem dalekosiężne wizje i plany, a  także to, od czego chciałbym zacząć już od jutra, ignorancja członków zarządu podpowiadała mi, że nic z tego być nie może. Wstawił się za mną tylko przedstawiciel drużyny - bramkarz a zarazem ktoś, kto naprawdę oddał swoje serce Lechii, czyli Mateusz Bąk. Maciek, a dzisiaj bardziej pan Turnowiecki, kazał mi wyjść i zaczekać za drzwiami. Dyskusja za ścianą była burzliwa, ale nie dochodziły do mnie żadne konkretne wypowiedzi. Ktoś uderzył pięścią w stół, pewnie Mateusz, bo nie był to salonowy chłopak z manierami na poziomie Sztokholmu, a prawdziwy facet, o którym można by powiedzieć „to jest gość”. Po chwili nastała cisza. Jakiś starszy mężczyzna poprosił mnie do środka, już po chwili miałem usłyszeć wyrok, zabrać się stąd i wracać do Krakowa. Ktoś w niebie chyba nade mną czuwał, choć w Boga nie wierzyłem. Zdarzył się mój osobisty cud i dostałem tę pracę. Ten starszy mężczyzna, który zaprosił mnie do środka, powiedział, że daje mi trzy kolejki ligowe i wylecę z hukiem. Odparłem, że jeżeli dzisiaj życzy mi źle, to od teraz źle życzy też Lechii Gdańsk. Wróciłem do hotelu, otworzyłem butelkę dobrego wina, do którego picia samotnie przywykłem z biegiem lat, i zacząłem intensywnie układać wszystko w głowie.

Nie pozwól snom zamieniać się w koszmary

Przyszedłem na pierwszy trening. Do tej pory futbol znałem z trybuny, z prasy i z telewizji. Teraz to ja miałem szansę pokazać się widowni, dziennikarzom i zawitać na ekrany. Po południu czekała mnie konferencja prasowa, ze względu na zawodowe doświadczenie było to dla mnie właściwie nic. Znałem wszystkie zagrywki kolegów po fachu, wiedziałem, jak nasze gazety interpretują i ukazują całej Polsce wypowiedzi ludzi z piłkarskiego świecznika. Jednak to poranek był dla mnie wyzwaniem. Spotkałem się z piłkarzami i sztabem szkoleniowym. Wspólnie zaczęliśmy podejmować decyzje. Nie mogłem nikogo przekonać wybitnymi, fachowymi treningami. Nie grzeszyłem też znajomością rynku i potencjalnych wzmocnień. Zacząłem od efektownej przemowy, która oprócz tego, że płynęła z serca była niejako ubezpieczona przez... to okropna prawda, ale zagrywki public relations. Musiałem ufać swoim współpracownikom. Przede wszystkim liczyłem na Tomka Kafarskiego, o przyszłości reszty trenerów i skautów zamierzałem zdecydować w najbliższych dniach.

Trening poprowadził mój asystent, a ja przyglądałem się poszczególnym zawodnikom i w głowie układałem pierwszą jedenastkę. Lechia była beniaminkiem, ja ani zarząd nie wiedzieliśmy, o co będziemy walczyć w sezonie 2008/2009. Minimum było utrzymanie, a maksimum... puchary? Czyli marzenia. W świat poszła obietnica o górnej połowie tabeli, a prasa typowała nas na trzynaste miejsce w Ekstraklasie. Na wzmocnienia nie dostałem ani złotówki, musiałem liczyć na ewentualne „grosze” ze sprzedaży obecnych zawodników. Wytypowany przeze mnie zespół prezentował się następująco:

Bramkarze: Mateusz Bąk, Paweł Kapsa
Prawi obrońcy: Ben Starosta, Paweł Rosiński
Lewi obrońcy: Arkadiusz Mysona, Maciej Osłowski
Środkowi obrońcy: Tomasz Midzierski, Hubert Wołąkiewicz, Peter Cvirik, Jacek Manuszewski
Prawi pomocnicy: Marcin Kaczmarek, Jakub Kawa
Lewi pomocnicy: Łukasz Surma, Piotr Wiśniewski
Środkowi pomocnicy: Łukasz Trałka, Marko Bajic, Karol Piątek, Andrzej Rybski
Napastnicy: Maciej Kowalczyk, Maciej Rogalski, Jakub Zabłocki, Paweł Buzała

Od razu, w swoim notesiku podkreśliłem nazwiska piłkarzy, których przydałoby się zastąpić sprowadzając nowe twarze. W drużynie Lechii U-21, która miała w przyszłym sezonie rywalizować w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, zauważyłem kilku obiecujących zawodników, byli to m.in. bramkarz Kaj Ziółkowski i napastnik Robert Hirsz. Natychmiast postanowiłem pozbyć się 35-letniego Piotra Cetnarowicza, 33-letniego Macieja Kalkowskiego, 31-letniego Artura Andruszczaka, 27-letniego Frane Cacica i 25-letniego Piotra Trafarskiego. Jeszcze przed moim przyjściem do klubu Łukasz Trałka zdecydował się na dołączenie do Polonii Warszawa wraz z końcem przyszłego sezonu. Na dzisiaj był to mój najlepszy piłkarz - wraz z Maciejem Kowalczykiem i Mateuszem Bąkiem.

Pierwszy dzień w klubie był niezwykle pracowity. Musiałem jeszcze ułożyć plan sparingów do rundy jesiennej. Zaczniemy od meczu z Podbeskidziem 25 czerwca, potem czeka nas tournee do Niemiec, gdzie zmierzymy się z Bahnlingen, Chemnitz, Kickers Offenbach oraz SC Paderborn. Po powrocie do Gdańska zagramy ze Stalą Stalowa Wola oraz Nielbą Wągrowiec. Nowym kapitanem zespołu została legenda Lechii oraz mój ulubieniec Mateusz Bąk, zastępować miał go Jacek Manuszewski. Głównym rozgrywającym miał stać się od tej pory Łukasz Trałka. Pierwszeństwo w wykonywaniu rzutów karnych należało do Macieja Rogalskiego.

Wieczorem zostałem oficjalnie przedstawiony jako nowy trener Lechii Gdańsk i spotkałem się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Momentalnie rozpętała się dyskusja o ewentualnych wzmocnieniach, ktoś zasugerował Roberta Szczota, co skwitowałem jednoznacznym dementi. Tytuł artykułu poświęconego wydarzeniom na Traugutta na oficjalnej stronie internetowej Lechii brzmiał „Bachłaj w świecie marzeń”. Niezwykle symboliczne i prawdziwe, ale ja powoli zacząłem rozmyślać o tym, czy to szczęście kiedy spełniają się twoje najskrytsze sny, bo wychodząc na murawę naszego stadionu widziałem ogrom pracy, jaki czeka mnie, aby kiedyś, w środku nocy, nie obudzić się zalany potem i przerażony, że cud zamienił się w makabrę.

Pomożesz?

W klubie miałem jednego skauta. Był nim Roman Kaczorek. Ale oprócz tego, że co tydzień pobierał pensję, to miał beznadziejne kompetencje. Z pracy w „Gazecie” i objeżdżania co kolejkę każdego stadionu w Ekstraklasie miałem w głowie jednego chłopaka, który bardzo często zasiadał niedaleko mnie i coś notował. Był poszukiwaczem talentów, ale stałej pracy nie miał, żył z profitów jakie przynosiło mu załatwianie umów dla młodych graczy. Raz nawet współpracował z nami przy opracowywaniu cyklu artykułów na temat polskich młodych talentów. Chwyciłem za telefon i niebawem okazało się, że pierwszym nabytkiem mojej Lechii jest 37-letni skaut, Tomasz Szymański. Wspólnie zaczęliśmy przyglądać się ewentualnym wzmocnieniom. Tomek opracował listę piłkarzy bez kontraktu, za których nie musiałbym płacić żadnemu klubowi. Zresztą i tak nie miałbym czym. Polski rynek prezentował się beznadziejnie, bo nie szukałem bramkarza (Radosław Janukiewicz, Tomasz Bobel) ani napastnika – weterana (np. Paweł Kryszałowicz), a sprowadzić wartościowego zawodnika zza granicy, nawet z kartą w ręku, było niezwykle ciężko. Obejrzałem CV kilkudziesięciu piłkarzy, telefonowaliśmy do kilkunastu, ale wyglądało to mniej więcej tak, jak wyjście na randkę bez portfela. Mogłoby być ekstra, romantycznie i obiecująco, jednak mimowolnie wraz z każdym ruchem robiliśmy z siebie idiotów. To byli profesjonaliści, grając w piłkę zarabiali na życie, a mi brakowało ważnego argumentu – pieniędzy. I tak zidiociały trener i ogłupiony skaut liczyli na niespodziankę. Na chwilę odłożyłem transferowe poszukiwania i zająłem się organizowaniem pieniędzy na zakup zawodników. Dałem sobie na to czas do końca pierwszego tygodnia lipca.

Nieoficjalny debiut i wyjazd do Niemiec

Sparingi zaczęliśmy od zwycięstwa 3:0 nad Podbeskidziem. Na trybunach zasiadło tego dnia 2800 widzów, co patrząc na pojemność całego stadionu (10000) było niezłą prognozą frekwencji podczas meczów ligowych. Moi podopieczni zagrali całkiem przyzwoite spotkanie – spokojnie operując piłką, grając krótkimi podaniami i kontrolując w pełni przebieg gry. Decydujące ciosy zadali Bajic, Zabłocki i Rybski. Niestety na 5 tygodni straciłem Piotrka Wiśniewskiego, który skręcił kostkę. Szkoda, bo w meczu z drużyną z Bielska – Białej pokazał się z dobrej strony, zwłaszcza przy bramce Jakuba Zabłockiego, kiedy minął dwóch rywali i zaliczył asystę.

Kolejny mecz to popis strzeleckich umiejętności moich zawodników. Rozwalcowaliśmy Bahlingen 8:0. Świetny mecz rozegrali Rogalski i Kaczmarek. Jednakże oprócz budowania morale i niezłej atmosfery na tournee żadnych korzyści to spotkanie nam nie przyniosło.

Spotkanie z Chemnitz ułożyło się po naszej myśli. Spokojnie prowadziliśmy 1:0, kiedy tuż przed przerwą, w doliczonym czasie gry bramkę zdobył Kellig. W drugiej połowie potężnym uderzeniem z ponad 30 metrów popisał się Becker. Chemnitz prowadziło 2:1. Wtedy postanowiłem wprowadzić kilku rezerwowych. Już za chwilę z rzutu wolnego uderzył Karol Piątek i było 2:2. W 84. minucie zwycięstwo zapewnił nam Andrzej Rybski. Najlepszy na boisku był napastnik Maciej Rogalski. To było moje trzecie zwycięstwo z rzędu, od kiedy objąłem Lechię. Seria cieszyła, ale punktów przecież nie zdobywaliśmy. Ostatecznie ze wzmocnieniami postanowiłem poczekać do pierwszych meczów ligowych. Jeżeli wyniki podpowiedzą nam konieczność sprowadzenia kilku zawodników, to jeszcze raz z Tomkiem przejrzymy rynek transferowy. Jeżeli nie, to zostaniemy z obecną kadrą do końca rundy. Na razie wyniki są obiecujące,  zobaczymy co będzie dalej.

Lechia ma się dobrze. Nawet bardzo dobrze. Kolejny sparing, kolejne zwycięstwo. Rozjeżdżamy Kickers Offenbach aż 6:0, ponadto gramy bardzo dobry futbol. Tym razem na miano najlepszego piłkarza zasłużył Łukasz Surma. Już gdzieś zaczynam się przygotowywać na pierwszą kolejkę ligową, którą rozegramy w Chorzowie z tamtejszym Ruchem. Jednak do rozpoczęcia Ekstraklasy pozostały nam sparingi z Paderborn, Stalą Stalowa Wola oraz Nielbą Wągrowiec.

Według bukmacherów faworytem do mistrzostwa Polski jest Wisła, za nią Lech, Legia i... Górnik Zabrze wspierany przez firmę ubezpieczeniową Allianz. Eksperci sugerują, że utrzymanie będzie dla nas wielkim sukcesem. Boisko na pewno zweryfikuje wszelkie typy, analizy i zapowiedzi, ale zielony to przecież kolor nadziei, nie? Jestem dobrej myśli. Tymczasem gramy z Padeborn. Mecz wyglądał podobnie do tego z Chemnitz – ledwo, ledwo udało nam się wygrać. Tym razem 2:1. Bramki zdobywali kolejno: Maciej Kowalczyk, Daniel Bruckner oraz Łukasz Surma. Ten ostatni drugi raz z rzędu był najlepszy na boisku.

„Sprzedałeś Lechię za kilka srebrników”

Wróciliśmy do Polski, do Gdańska, w dobrych humorach. Wyniki na pewno podbudowały nasze morale, a mi chyba udało się przekonać zawodników do ofensywnej, ale też siłowej gry. Miałem stuprocentowe poparcie wśród piłkarzy, sami mówili, że tak dobrej, rodzinnej i braterskiej atmosfery to oni w Lechii nie pamiętają. Na wstępie spotkałem się z Maćkiem i Tomkiem. Obaj pytali mnie o konieczność wzmocnień, ja odpowiedziałem, żebyśmy na razie zaczekali z transferami definitywnymi, a może rozglądnęli się za kimś, kto mógłby zostać wypożyczony do naszego zespołu. Zanim jednak rozpoczęliśmy przeglądanie rynku spotkała mnie niemiła niespodzianka. Już wspominałem, że mogę mieć na pieńku z kibicami. Okazało się, że niestety byłem dobrym prorokiem. Transparent z napisem „Sprzedałeś Lechię za kilka srebrników” mówi zupełnie wszystko. Cóż, mogłem obronić się tylko i wyłącznie dobrą formą piłkarzy i oczywiście wynikami. Na razie byłem na dobrej drodze, a gdzieś w duchu myślałem sobie „Ja jeszcze wam pokażę!” Nigdy, ale to nigdy nie wstydziłem się i nie próbowałem ukrywać swojej przeszłości, była zupełnie jak tatuaż – mogła wyjątkowo szpecić albo dodawać uroku. Trener z dziennikarską przeszłością – niby naiwne i niemożliwe, ale to działo się tu i teraz. To była moja świątynia, spełniało się moje marzenie. Jednak doskonale wiedziałem, że był to dopiero początek drogi.

Pracoholizm

W szkole mówili mi, że jestem leniem z ogromnym potencjałem, ale tak chyba motywuje się każdego. Nic to nie dawało. Nie lubiłem się uczyć dla ocen. Nie raz i nie dwa widziałem i gdzieś pod nosem śmiałem się z tych wszystkich, którzy dla zapełnienia zwykłej rubryki na kartce papieru, byli gotowi oszukiwać, kłamać i nawet kraść. Wykłócali się między sobą, pluli i psuli sobie dni tylko dlatego, że przez chwilę, na jakiś moment „coś im odbijało”. Istny dom wariatów albo intelektualny pustostan. Coś zupełnie innego dotyczyło mojej kariery zawodowej – byłem samotnym człowiekiem, praktycznie bez żadnego życia osobistego, lubiłem czytać książki o filozofii, etyce i pijać wino. Dobre wino. Mogłem więc w pełni oddawać się pracy – tak było w „Gazecie”, tak miało być w Lechii. Po każdym treningu i meczu w Niemczech analizowałem grę poszczególnych piłkarzy i do późnych godzin nocnych przesiadywałem z asystentem Tomaszem Kafarskim rozmawiając o rywalach, którzy czekali na nas w ligowych potyczkach. Zawsze na meczach pojawiałem się w garniturze, koniecznie w krawacie w barwach klubowych. Lubiłem być elegancki, ale jeszcze bardziej podobał mi się szacunek, z jakim odnosili się do mnie piłkarze. Szczególnie ci starsi, jak Maciej Kowalczyk, Jacek Manuszewski czy Łukasz Surma. Nigdy nie dali mi odczuć tego, że jestem jakimś dziennikarzyną znikąd. Szanowaliśmy się wzajemnie - ale zaraz, zaraz to dopiero początek, idzie nam dobrze - a co będzie jak przegramy kilka meczów i pęknie pompowany balonik? Wtedy dopiero poznaje się prawdziwych facetów, prawdziwych menedżerów, trenerów. Doskonale wiedziałem, że każdy mój dzień w klubie to spore wyzwanie, ale te najcięższe dopiero były przede mną.

Wstanie z popiołów feniks silny jak lew!

Stadion przy ulicy Traugutta liczył 10 000 miejsc. Kibice zdążyli już wykupić 6500 karnetów, co dawało mi gwarancję, że jeżeli nie będą pomagać mi, to chociaż pomogą moim piłkarzom. Choć w zasadzie to powiązane. Prezydent Gdańska, którym od 1998 roku jest pan Paweł Adamowicz, w jednym z wywiadów przyznał, że budowana Arena Bałtycka w przyszłości przysłuży się także mojej Lechii. Przeprowadzka na 44 000 stadion była planowana na 1 stycznia 2011 roku. Póki co graliśmy tam gdzie zawsze i ograliśmy po beznadziejnej pierwszej połowie Stal. Mecz zakończył się wynikiem 2:0, ale po raz pierwszy byłem niezadowolony z postawy moich zawodników.

Po spotkaniu z Nielbą zaczęliśmy jeszcze dokładniejsze przygotowania do mojego pierwszego, oficjalnego spotkania za sterami Lechii. Dobry sygnał dali piłkarze młodszego zespołu, którzy rozprawili się z Ruchem aż 3:0. Takim samym wynikiem zakończył się nasz ostatni sparing.

Przejechaliśmy ponad 540 kilometrów, żeby w pojedynku z dziesiątą drużyną poprzedniego sezonu pokazać, że nie będziemy w tym sezonie piłkarskim chłopcem do bicia. Każdy z moich zawodników miał coś do udowodnienia, bo debiuty są niezwykle ważne – bardzo często układają przyszłe scenariusze, a już na pewno są czymś szczególnym, elementami do których wracamy z sentymentem. Każdy piłkarz pamięta swój pierwszy mecz, każdy wspomina pierwszą randkę lub ten dzień, w którym pierwszy raz się upił. Choć drugi przykład niestety często wiąże się z trzecim. Na konferencji prasowej nie kryłem optymizmu, bo nie ma nic gorszego od przegrywania meczów jeszcze zanim się rozpoczną – w szatni albo na treningach. Teraz moje motto nie miało należeć tylko do mnie. Musiało stać się myślą przewodnią każdego z piłkarzy mojego zespołu, bez wyjątku.

Już w 11. minucie objęliśmy prowadzenie po trafieniu zza pola karnego Łukasza Trałki. Niedługo po rzucie rożnym na 2:0 mógł podwyższyć Kowalczyk, jednak zmarnował swoją szansę. Pierwsza połowa upłynęła pod nasze dyktando. W drugiej części meczu obudzili się podopieczni Bogusława Pietrzaka, co w 67. minucie udowodnił Maciej Scherfchen trafiając do bramki strzeżonej przez kapitana Lechii, Mateusza Bąka. Po przerwie na boisku pojawili się w ekipie gospodarzy wspominany wyżej Scherfchen, a także Baran oraz Haftkowski, ja także skorzystałem ze zmienników wprowadzając Manuszewskiego, Rybskiego i Zabłockiego. W szatni powiedziałem piłkarzom, że osiągnęliśmy dobry wynik i z zadowoleniem możemy wracać do Gdańska i oczekiwać na przyjazd GKS-u Bełchatów.

Ponadto w Ekstraklasie grali:
Polonia Bytom – Górnik Zabrze 2:0
Cracovia Kraków – Jagiellonia Białystok 2:1
Legia Warszawa – Odra Wodzisław 2:0
Piast Gliwice – Arka Gdynia 2:0
Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 2:1
Lech Poznań – Polonia Warszawa 0:1
GKS Bełchatów – ŁKS Łódź 4:0

A zatem liderem po pierwszej kolejce został zespół... z którym mieliśmy zmierzyć się już w następnej rundzie spotkań. No to może strącimy ich z fotela lidera?! Po raz kolejny dobrze spisali się piłkarze Lechii U-21, którzy pokonali Bełchatowian 2:0.

Lechia Gdańsk zasłużyła na wygraną. Tak w największym skrócie mógłbym podsumować spotkanie z GKS-em. Przy 7 500 widzów Biało – Zieloni rozprawili się z goścmi, ostatecznie zwyciężając 2:0. Bramki zdobywali Kowalczyk oraz Zabłocki. Ten drugi mógł jeszcze podwyższyć wynik meczu, lecz w doliczonym czasie gry instynktowną interwencją popisał się Łukasz Sapela. Z dobrej strony pokazał się prawoskrzydłowy Marcin Kaczmarek, który zgodnie został wybrany najlepszym piłkarzem meczu.

Na innych boiskach:
Górnik – Śląsk 2:2
Jagiellonia – Ruch 1:2
ŁKS – Polonia B. 1:1
Polonia W. – Piast 2:0
Arka – Legia 2:0
Odra – Cracovia 1:0

Po tej kolejce przypadła nam rola wicelidera ligi, za plecami Polonii Warszawa. Drugie spotkanie z rzędu przegrała drużyna z Białegostoku. Naszym następnym rywalem miała być Polonia Bytom, która zajmowała bardzo dobre trzecie miejsce w tabeli. Tymczasem Wisła Kraków w 3. rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów trafiła na belgijski Anderlecht Bruksela. Ja i moi piłkarze wybraliśmy się na Śląsk, do Bytomia, żeby powalczyć o 3 punkty i pozycję lidera. Na Stadion im. Edwarda Szymkowiaka tego dnia przyszło niemal 6000 kibiców. W pierwszej połowie Polonia całkowicie zdominowała przebieg gry, a potwierdzała to bramka zdobyta przez Rafała Grzyba w 20. minucie meczu. W szatni próbowałem natchnąć zespół do lepszej gry i chyba mi się udało. Tego dnia szczęście ewidentnie było po naszej stronie - w 71. minucie rzut karny na bramkę zamienił Maciej Rogalski... a już 9 minut później Paweł Gil po raz kolejny wskazał na „wapno” i znowu bez skrupułów „jedenastkę” wykorzystał wyżej wspomniany napastnik. W 80. minucie prowadziliśmy więc 2:1. Kilka chwil później na samotny rajd środkiem boiska zdecydował się piłkarz Polonii Hubert Jaromin, który po strzale w lewy róg bramki strzeżonej przez Mateusza Bąka doprowadził do wyrównania. 5 minut przed regulaminowym końcem meczu z rzutu wolnego wprost do Łukasza Trałki dośrodkował Karol Piątek i znowu prowadziliśmy! Taki wynik utrzymał się do końca, a zawodnikiem meczu został wybrany zdobywca ostatniej bramki. Po spotkaniu na łamach prasy kapitan zespołu entuzjastycznie pochwalił mnie za natchnienie drużyny do odrabiania strat.

Wyniki Ekstraklasy:
Bełchatów – Jagiellonia 3:1
Lech – Górnik 2:0
Piast – Wisła 1:3
Polonia – Arka 3:0
Śląsk – ŁKS 3:0
Cracovia – Legia 1:2
Ruch – Odra 2:3

Mecz z Polonią Bytom wykazał nasze braki zwłaszcza w formacji defensywnej. Na kolejny dzień umówiłem się z Tomkiem, aby po raz drugi przejrzeć rynek transferowy w poszukiwaniu wzmocnień. Udało nam się zaklepać transfer definitywny środkowego obrońcy Michała Karwana za 18 000 funtów, a także złożyć ofertę wypożyczenia pomocnikowi Tomaszowi Kupiszowi. Do ostatecznych rozstrzygnięć w sprawie kadry na całą rundę jesienną dojdzie w ostatnim tygodniu sierpnia.

Od tego momentu przygotowywaliśmy się na mecz z zaprzyjaźnionym Śląskiem Wrocław. Kibice Lechii od kilku tygodni czekali na przyjazd Wojskowych. Podczas meczu z Bełchatowem wysłannicy „Lwów Północy” zbierali na oprawę oraz ugoszczenie przyjezdnych. Dla nas, oprócz potencjalnie miłej atmosfery na trybunach, nic się nie zmieniało. Śląsk, podobnie jak my, po trzech kolejkach był rewelacją Ekstraklasy zajmując drugie miejsce w tabeli. Już w 30. sekundzie meczu mogliśmy prowadzić, ale swojej szansy nie wykorzystał Marcin Kaczmarek. Zemściło się to na nas w 11. minucie, kiedy do naszej bramki trafił Patryk Klofik. Po zdobyciu prowadzenia Śląsk zupełnie oddał nam pole gry, jednak żaden z napastników nie potrafił wykorzystać swoich szans. Szczególnie zawodził Maciej Rogalski. Na szczęście w 64. minucie zza pola karnego trafił Maciej Kowalczyk. Rzuciliśmy się do ataku, doskonałą szansę po rzucie rożnym zmarnował środkowy obrońca Hubert Wołąkiewicz. W międzyczasie boisko opuścił Tomasz Midzierski, który po raz kolejny zawodził w defensywie. W 77. minucie swoją szansę dostał Zabłocki, ale do końca meczu nie stworzył sobie żadnej dogodnej sytuacji. Po ostatnim gwizdku arbitra tablica wyników na stadionie przy ulicy Traugutta wskazywała 1:1.

Tak grali rywale:
Arka – Cracovia 2:1
Jagiellonia – Polonia B. 0:0
Odra – Bełchatów 0:0
Wisła – Polonia 1:2
ŁKS – Lech 4:3
Legia – Ruch 2:2

Bełchatów – Legia 2:3
Piast – ŁKS 2:0
Polonia B. – Odra 1:1
Polonia W. – Górnik 2:1
Śląsk – Jagiellonia 3:0
Wisła – Arka 3:0
Ruch – Cracovia 2:1

W pierwszym meczu Pucharu Polski mieliśmy się zmierzyć w Bydgoszczy z tamtejszym Zawiszą. Przed spotkaniem odwiedzili mnie wysłannicy Banika Ostrawa, aby zapytać o ewentualny transfer Macieja Rogalskiego. Doskonale wiedziałem, że to jeden z moich najlepszych piłkarzy, a więc zażądałem dość zaporowej kwoty – 700 000 funtów, na co działacze czeskiego klubu odpowiedzieli ofertą opiewającą na 250 000. Oczywiście w porozumieniu z Maciejem Turnowieckim odrzuciłem tę propozycję. Rogalski potwierdził swoją wysoką wartość zdobywając hat-tricka w meczu z Zawiszą, który ostatecznie wygraliśmy 3:1. Ponadto w Pucharze Polski bez większych niespodzianek, do kolejnych rund przeszli głównie faworyci swoich spotkań. W kolejnej rundzie mieliśmy zagrać z Lechem Poznań, który dosłownie przed momentem, wyeliminowany przez Crvenę Zvezdę Belgrad, pożegnał się z Pucharem UEFA. Do Ligi Mistrzów po raz kolejny nie dostała się Biała Gwiazda, która uległa Anderlechtowi w dwumeczu aż 4:0.

Piąta dla nas, a dla niektórych drużyn szósta kolejka ligowa. Gramy w Gdańsku z Piastem – jesteśmy naturalnym faworytem spotkania, jednak do przerwy utrzymuje się bezbramkowy remis, a naszą bramkę strzałami z dystansu bombarduje Kamil Wilczek. Po przerwie Macieja Kowalczyka zmienia Paweł Buzała, ale pierwszy na listę strzelców wpisuje się Maciej Rogalski, który w 59. minucie potężnym półwolejem pokonuje Kasprzika. Potem na 2:0 podwyższa wspominany wcześniej Buzała. Ostatecznie wynik meczu na 3:0 ustala Maciej Rogalski. Swoim skautom po tym spotkaniu kazałem zwrócić szczególną uwagę na Kamila Wilczka oraz Bartłomieja Wazelina. Kto wie, być może któryś z nich jeszcze kiedyś wybiegnie na murawę w biało – zielonej koszulce Lechii Gdańsk. Mój napastnik Maciej Rogalski był obserwowany przez samego Franciszka Smudę oraz skautów z Ołomuńca, Liberca, Pilzna i Teplic.

Ekstraklasa:
Arka – Ruch 1:0
Cracovia – Bełchatów 2:0
ŁKS – Polonia W. 1:0
Odra – Śląsk 1:1
Górnik – Wisła 1:3
Jagiellonia – Lech 0:2
Legia – Polonia B. 2:1

Sierpień już za nami!

W polskiej Ekstraklasie liderem jest Polonia Warszawa z 15 punktami zdobytymi w 6 meczach. Za jej plecami Legia z dwupunktową stratą oraz Śląsk tracący trzy oczka. Czwarte miejsce przypadło rewelacyjnej Lechii Gdańsk, która skazywana na pożarcie w 5 meczach zdobyła 11 punktów. Regularnie zawodzi Wisła Kraków, pokonana już dwa razy, oraz Górnik Zabrze – jeden z faworytów do mistrzostwa kraju, który zdobył zaledwie dwa punkty w 6 spotkaniach. Nie zachwyca także dwunasty w tabeli Kolejorz. Najlepszymi strzelcami są wspólnie Roger (Legia) i Rogalski (Lechia) – obaj zdobyli po 4 bramki. Asysty stały się domeną napastnika Wisły Pawła Brożka, który ma ich już 5 w swoim tegorocznym ligowym dorobku. Graczem meczu najczęściej (3 razy) wybierany był serbski napastnik Polonii Bytom Marjan Jugovic. Najwyższą średnią ocen może pochwalić się Roger oraz Paweł Brożek. Menedżerem miesiąca uznano opiekuna Czarnych Koszul Jacka Zielińskiego. Ponadto zdobywcą Superpucharu Polski w sezonie 2008/2009 została Legia Warszawa, która pokonała Wisłę 2:1. Te same zespoły pozostały w europejskich pucharach, Legioniści mieli zmierzyć się z Club Brugge, a Biała Gwiazda z Udinese Calcio.

Na rynku transferowym w Polsce najwięcej wydał i zarobił Lech Poznań. Wielkopolanie kupili trzech piłkarzy (Marcelo Costę, Grzegorza Bartczaka oraz Bartłomieja Dudzica) za 1.1 mln funtów, a sprzedali za 1.4 mln funtów tyle samo zawodników (Djurdjevic, Injac, Murawski). Bardzo skromnie wyglądają przy tym ruchy transferowe Lechii Gdańsk, wzmocnionej Michałem Karwanem i Bartłomiejem Wazelinem. Biało – Zieloni pozbyli się Andruszczaka, Sobańskiego, Szałęgi, Kalkowskiego oraz Godlewskiego. Najdroższym zespołem w Ekstraklasie jest Lech Poznań oraz Wisła Kraków – kadry obydwu klubów wyceniane są na 6 mln funtów. Lechii w tej klasyfikacji przypadła dziewiąta pozycja i wartość na poziomie 1 mln. Znacznie lepiej prezentuje się drużyna z Gdańska jeżeli chodzi o posiadaczy karnetów – wprawdzie Lech sprzedał ich 12 000, Wisła 8000, a Biało – Zieloni 6000, ale ten wynik ze względu na status beniaminka oraz pojemność stadionu daje im bardzo dobrą trzecią lokatę.

A co słychać na kontynencie? Zdobywcą Superpucharu Europy został Manchester United, który 2:0 pokonał Zenit. Liderem Premiership z kompletem zwycięstw jest Arsenal, w Championship prowadzi Swansea. Bundeslidze przewodzi Bayer Leverkusen z 9 punktami zdobytymi w trzech spotkaniach, fatalnie radzi sobie Hertha Berlin, która z dwoma oczkami okupuje ostatnią pozycję. W ligach portugalskiej, greckiej, holenderskiej, hiszpańskiej oraz włoskiej rozegrano za mało spotkań, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski na temat formy zespołów.

Polonia, Lech, Wisła, czyli test wytrzymałości

Wrześniowe zmagania rozpoczniemy od wyjazdowych meczów Pucharu Ekstraklasy, kolejno z Ruchem i Śląskiem Wrocław. Ponadto w naszej grupie będziemy rywalizować z Legią Warszawa. Niebiescy przy ulicy Cichej przegrali z nami 1:2 po bramkach Kowalczyka i Rosińskiego. Kilka dni potem ulegliśmy Śląskowi 2:3, mimo że kapitalny mecz rozegrał Marcin Kaczmarek. Bramki dla Lechii zdobyli Kowalczyk oraz wspomniany wyżej prawoskrzydłowy. To była moja pierwsza porażka za sterami klubu z ulicy Traugutta. A już sześć dni później mieliśmy zagrać z Polonią, dotychczasowym liderem, w Warszawie.

Przy Konwiktorskiej Lechii nie udało się po raz kolejny zaskoczyć ekspertów. Niestety przegraliśmy 2:4. Jednym z nielicznych pozytywów mogła być postawa Macieja Rogalskiego, który strzelił dwa gole i został samodzielnym liderem w klasyfikacji strzelców. Szczególnie rozczarowali mnie Łukasz Surma oraz nowy nabytek Michał Karwan. W Polonii kapitalną partię rozegrali Gołębiewski, Kaźmierowski i Piątek, ale to mojemu napastnikowi przypadło miano gracza meczu. Doznaliśmy drugiej porażki z rzędu i pierwszej ligowej od sześciu spotkań. Trudno było więc o optymizm przed wyjazdem do Poznania, na spotkanie z Lechem.

Tak grali rywale:
Bełchatów – Ruch 3:0
Górnik – Arka 1:1
Lech – Odra 2:0
Polonia B. – Cracovia 1:0
Wisła – ŁKS 0:0
Śląsk – Legia 0:1
Piast – Jagiellonia 1:0

Zaczęły się pierwsze kłopoty z dyscypliną w zespole. Z niewiadomych przyczyn trening opuścił Jakub Zabłocki, za co został ukarany pozbawieniem dwutygodniowej pensji, czyli dokładnie 3 200 funtów. Dwie porażki z rzędu, a przed nami mecze w Ekstraklasie z Lechem i Wisłą, do tego spotkanie w Pucharze Ekstraklasy z Legią. Dobre nastroje raczej nie wchodziły w grę.

Zaczęliśmy od wzajemnej wymiany ciosów z lekkim wskazaniem na Kolejorza. Jednak w 29. minucie świetne podanie Bena Starosty wykorzystał Maciej Kowalczyk i prowadziliśmy 1:0. Taki wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy. Po 4 minutach od rozpoczęcia gry mój prawy obrońca sprokurował rzut karny, który na bramkę zamienił pomocnik Marcelo Costa. Jedenaście minut później było już 2:1 dla Lecha po trafieniu z dystansu tego samego gracza. Nie będę cytował słów, jakie wykrzyczałem, kiedy w doliczonym czasie gry, dokładnie w 93. minucie, sprytnym strzałem popisał się Łukasz Trałka i zapewnił nam jeden punkt na bardzo, bardzo ciężkim terenie.

Ekstraklasa:
Ruch – Polonia B. 1:1
Arka – Bełchatów 1:2
Jagiellonia – Polonia W. 0:3
ŁKS – Górnik 1:0
Odra – Piast 1:0

Przed nami znowu mecz przyjaźni przy Traugutta. Tym razem odwiedzi nas „druga połówka” z Krakowa, czyli Wisła. Na trybunach będzie święto, ale gdzieś w głębi duszy marzę o wyrwaniu trzech punktów faworytowi. Ponad 7 500 kibiców było świadkami niezłego widowiska i dobrej postawy Biało – Zielonych oraz Białej Gwiazdy. Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. Worek z bramkami kwadrans po przerwie otworzył popularny Łobo, a kilka minut później wyrównał najlepszy strzelec Ekstraklasy Maciej Rogalski. Niestety w czasie meczu, ze względu na urazy, musieli zostać zmienieni Karwan i Kaczmarek, ponadto poobijani zostali Trałka i Kowalczyk. Jak widać w „meczu przyjaźni” nie brakowało ostrych starć.

Na innych boiskach:
Legia – Lech 1:0
Cracovia – Śląsk 1:0

Wracamy do Pucharu Polski, gdzie czeka nas znów mecz z Lechem. Ze względu na urazy nie zagrają: Karwan, Trałka, Kaczmarek i Kowalczyk. Sytuacja wygląda na beznadziejną, ale pocieszać nas może to, że rywali podejmiemy na swoim stadionie. Na ostateczne rozstrzygnięcie potrzebowaliśmy 120 minut. Wprawdzie już w 4. minucie bramkę zdobył Rogalski, ale 32 minuty później wyrównał Arboleda. Ten sam Arboleda po uderzeniu Łukasza Surmy pomógł piłce wpaść do bramki w drugiej połowie dogrywki. Wygraliśmy z jednym z największych rywali. Morale urosły i oczywiście awansowaliśmy do kolejnej rundy Pucharu Polski. W innych spotkaniach raczej bez niespodzianek, chociaż na przykład Jaga odpadła z Górnikiem Polkowice, ale trzeba mieć na względzie beznadziejną formę zespołu z Białegostoku, który z jednym punktem okupował ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy. W kolejnej rundzie Pucharu Polski zmierzymy się z Piastem.

Tymczasem w lidze:
Lech – Cracovia 0:1
ŁKS – Arka 1:0
Polonia B. – Bełchatów 0:0
Śląsk – Ruch 4:1

Po bramce Zabłockiego 1:0 pokonaliśmy Legionistów. Nasz napastnik przerwał także passę Jana Muchy 386 minut bez puszczonej bramki. Zawodnikiem meczu wybrany został Bajic. Za sobą mieliśmy najcięższe sprawdziany. Przegraliśmy tylko raz – z Polonią Warszawa. Zajmowaliśmy szóste miejsce w tabeli, ale w przypadku zwycięstwa w zaległym meczu mogliśmy liczyć na trzecią lokatę. Końcem miesiąca liderem pozostawały Czarne Koszule, które zgromadziły w ośmiu spotkaniach 21 punktów i z tym dorobkiem wyprzedzały Legię oraz Śląsk. Najlepszym strzelcem z siedmioma trafieniami pozostawał Maciej Rogalski. Najwięcej asyst - po pięć - zgromadzili Paweł Brożek oraz Sebastian Mila. Najczęściej (trzy razy) wybierany graczem meczu był Marjan Jugovic. Najwyższa średnia ocen należała do Pawła Brożka. Najbardziej bramkostrzelnymi zespołami w lidze były kolejno: Polonia, Śląsk i Lechia. O defensywę oprócz Czarnych Koszul nie musiały się martwić zespoły Wisły i Legii, które straciły najmniej bramek. Najwyższa frekwencja to zasługa kibiców Kolejorza, Górnika i Wisły. W polskiej Pierwszej Lidze liderem został Widzew Łódź, przed GKS-em Jastrzębie oraz Górnikiem Łęczna.

W Premiership wciąż liderem pozostawał Arsenal, który wyprzedzał Aston Villę i Tottenham. W Championship Swansea zmienili piłkarze Ipswich. W Grecji najlepszy był zespół Iraklisu Saloniki. W Hiszpanii komplet 5 zwycięstw zaliczyli piłkarze Valencii i z 15 punktami zajmowali 1. miejsce w tabeli. Holenderska liga toczyła się pod dyktando Twente. W Bundeslidze kroku Bayerowi postanowił dotrzymywać zespół z Bremy. Portugalczycy nie byli zdziwieni postawą faworytów do mistrzostwa – FC Porto wygrało wszystkie pierwsze pięć meczów. W Serie A Juve o jedno oczko wyprzedzało Romę oraz Inter.

Beniaminek czyni cuda

W pierwszej październikowej kolejce Ekstraklasy zmierzyliśmy się z ŁKS-em, który przy Traugutta wdeptaliśmy w murawę, wygrywając przekonująco i wysoko 5:0. Tradycyjnie trafiał Maciej Rogalski, dla którego były to ósme i dziewiąte trafienia w rozgrywkach tegorocznej Ekstraklasy. Ponadto dwie bramki dołożył Buzała i jednym, efektownym golem zza pola karnego popisał się Marcin Kaczmarek. Przyszła też pora na rewanż na Śląsku w czwartym grupowym meczu w ramach Pucharu Ekstraklasy. Poprzednio we Wrocławiu przegraliśmy 2:3 - tym razem Wojskowi przyjechali do Gdańska. W 62. minucie po efektownym rajdzie do bramki Śląska trafił Paweł Buzała i wynik 1:0 utrzymał się do końca spotkania.

Grała Ekstraklasa:
Legia – Polonia W. 1:1
Odra – Wisła 1:2

TRÓJMIASTO JEST NASZE! Taki tytuł nosiła oprawa zorganizowana przez fanów Lechii na spotkanie z Arką Gdynia. Moi piłkarze potwierdzili to na boisku zwyciężając po trafieniu Macieja Rogalskiego. Mateusz Bąk pozostaje niepokonany od 444 minut. Miałem osobistą satysfakcję z wygranej w tym meczu, ponieważ wreszcie chyba przekonałem do swojej osoby najzagorzalszych fanów. Oczywiście, stara miłość nie rdzewieje, a teraz naprawdę zrealizowana i odnowiona, błyszczy pełnią blasku. Lechia Gdańsk rozgrywa jeden z najlepszych sezonów w swojej historii. Póki co, zajmujemy czwarte miejsce w tabeli, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Odważnie i optymistycznie patrzymy w przyszłość.

Oprócz nas grały inne drużyny:
Górnik – Odra 2:0
Lech – Bełchatów 2:2
ŁKS – Jagiellonia 4:2
Piast – Ruch 0:1
Polonia W. – Cracovia 2:1
Śląsk – Polonia B. 1:0
Wisła – Legia 1:1

Wyjazd do Zabrza, na mecz z beznadziejnie spisującym się Górnikiem, miał być lekki i przyjemny. Wszystko zaczęło się bardzo dobrze – po raz kolejny w tym sezonie Marcin Kaczmarek idealnie dośrodkował do Macieja Rogalskiego i było 1:0 dla Lechii. Zabrzanie nie mieli zespołu, byli tylko zlepkiem niezłych piłkarzy (Pazdan, Bonin, Strąk, Zahorski) opłacanych przez firmę ubezpieczeniową Allianz, jednakże to wszystko wystarczyło na gdańszczan i Górnik na własnym terenie zdobył jeden punkt po bramce Bonina. Na nic zdały się wejścia Wazelina, Wiśniewskiego i Buzały. Jedenastą bramkę w jedenastym meczu ligowym strzelił Maciej Rogalski i póki co stawał się głównym faworytem do tytułu króla strzelców Ekstraklasy.

Ekstraklasa:
Piast – Legia 0:0
Polonia – Odra 4:2
Wisła – Jagiellonia 8:0

Złapaliśmy zadyszkę. Mecz w Białymstoku z Jagą, która do tej pory w dwunastu ligowych kolejkach zdobyła zaledwie jeden punkt, miał należeć do tych łatwiejszych. Niestety zaliczyliśmy drugi remis z rzędu, na dodatek z drużyną ze strefy spadkowej. Pocieszeniem była forma Rogalskiego, który w zremisowanym 1:1 mecyu zdobył kolejną bramkę. Póki co po dwunastu kolejkach zajmujemy czwarte miejsce, ze zdobyczą 21 punktów. Wyprzedzają nas Legia, Śląsk i Polonia.

Grali rywale:
Arka – Śląsk 1:3
Bełchatów – Piast 2:1
Odra – ŁKS 0:0
Polonia B. – Lech 0:0
Ruch – Polonia W. 2:0
Cracovia – Wisła 2:0
Legia – Górnik 2:1

Puchar Polski. Wróciliśmy do Gdańska i wróciła dobra forma. W obecności 6000 widzów pokonaliśmy Piasta Gliwice i awansowaliśmy do kolejnej rundy. Najlepszy strzelec do swojego dotychczasowego dorobku dołożył jedną bramkę – w 19 meczach zdobył już 17 bramek, a zainteresowanie piłkarzem z dnia na dzień wciąż rosło. Należy dodać, że było to już 19 spotkanie z rzędu ze strzeloną bramką przez Biało – Zielonych. Kapitan Mateusz Bąk zaliczył w tym meczu czyste konto. W ćwierćfinale Pucharu Polski zagramy z Górnikiem Zabrze.

Był sobie wrzesień…

Minął mój kolejny miesiąc za sterami Lechii. Liderem Ekstraklasy, z przewagą sześciu punktów nad nami, pozostaje Polonia Warszawa. Najlepszym strzelcem z dwunastoma bramkami jest Maciej Rogalski i aż o sześć trafień wyprzedza Manuela Costę oraz Pawła Brożka. Najwięcej asyst (8) zaliczył Marcin Kaczmarek, o jedną ustępuje mu wspomniany przed chwilą napastnik Wisły. Graczem meczu najczęściej wybierany był Rogalski, a najwyższa średnia ocen należy do Pawła Brożka. Najwięcej kibiców ogląda Ekstraklasę w Poznaniu, Krakowie i Zabrzu. W Pierwszej Lidze ku wyższej klasie rozgrywkowej pędzi Widzew Łódź, za którego plecami tłoczą się Górnik Łęczna oraz Podbeskidzie Bielsko – Biała. Warto wspomnieć o Reprezentacji Polski trenowanej przez Leo Beenhakkera – Polacy pokonali Słowenię, San Marino i Czechy, ale ulegli Słowakom. Biało – czerwoni zajmują drugie miejsce w swojej grupie oraz dziewiętnaste w rankingu FIFA.

W Premiership Manchester United próbuje dogonić lidera z Londynu, Arsenal. Trzecia jest Chelsea. Kolejna zmiana na fotelu lidera Championship, którym pierwszego listopada jest Coventry City, przed Reading i Barnsley. Grecka liga wraca do normalności – Iraklis został wyprzedzony przez Panathinaikos. Zaś w Hiszpanii na mistrza szykuje się Valencia, wyprzedzająca Sevillę i Atletico. Barca jest piąta, a Real Madryt siódmy. W Eredivisie wciąż prym wiedzie Twente, przed Heraclesem i Heerenveen, słabo PSV, na miejscu piątym, oraz Ajax - oczko niżej. Za naszą zachodnią granicą na czele Werder, a za nim Wolfsburg, Karlsruher i Bayern. Co bardzo zaskakuje to fakt, że ostatnia jest Hertha, a przedostatni zespół Schalke 04. Tymczasem FC Porto straciło pierwsze miejsce na rzecz Bragi, której po piętach depcze Vitoria Guimaraes. W Serie A rządzi Roma, przed Juventusem i Interem. Milan na miejscu piątym.

Listopad 2008 – kryzys?

Na Traugutta przyjeżdża Odra, a na stadion przychodzi 8000 widzów. Prowadzenie już w 13. minucie zapewnia nam Wołąkiewicz, następnie trafia Trałka i jest już 2:0. Bramkę kontaktową zdobywa Hudek, a w 74. minucie wynik meczu ustala Marcin Kaczmarek. Wygrywamy 3:1 i awansujemy na trzecie miejsce w tabeli, pozostając za drużynami z Warszawy. Przed nami dwa wyjazdowe spotkania z Legią – pierwsze w ramach Pucharu Ekstraklasy, a drugie w trzynastej kolejce ligowej.

Pozostałe wyniki:
Górnik – Cracovia 2:1
Jagiellonia – Arka 0:1
Lech – Śląsk 4:1
ŁKS – Legia 0:2
Piast – Polonia B. 1:1
Polonia W. – Bełchatów 2:1
Wisła – Ruch 2:1

Mieliśmy ogromnego pecha ulegając Legii w pierwszym meczu. Prowadziliśmy 2:0, a przegraliśmy 2:3. Jednak gdyby porównać kadry obydwu zespołów, to wcale ten wynik nie powinien być dużym zaskoczeniem. Na dodatek na trzy tygodnie straciliśmy naszego podstawowego lewego obrońcę – Arkadiusza Mysonę, który skręcił staw kolanowy. Już za kilka dni znacznie ważniejsza, tym razem ligowa, potyczka z Legią Warszawa.

Niestety, drugi raz nie daliśmy rady Legionistom, którzy tym razem pokonali nas 3:1. Dwie bramki zdobył Rybus, a jedną Chinyama. Kolejną bramkę do swojej kolekcji dołożył Rogalski, ale to tego dnia było zdecydowanie za mało. Szczególnie zawiódł mnie Ben Starosta. W ligowej tabeli spadliśmy na czwartą pozycję.

Inne rezultaty:
Arka – Lech 2:1
Cracovia – ŁKS 1:0
Odra – Jagiellonia 3:0
Polonia B. – Polonia W. 1:1
Śląsk – Piast 3:0
Bełchatów – Wisła 1:0
Wisła – Lech 2:0

Wobec zwycięstwa Białej Gwiazdy w zaległym meczu z Lechem po czternastu kolejkach spadamy na 5. miejsce. Teraz zagramy z Ruchem w Ekstraklasie, a potem w ostatnim meczu Pucharu Ekstraklasy.

Ligowe pole minowe

Mamy pierwszą ofiarę braku wyników! Po przegranej z Wisłą zwolniony został Franciszek Smuda, którego zastąpi Stefan Majewski. Lech, typowany na trzecią pozycję w tabeli, zajmuje dotychczas zaledwie dziesiąte miejsce ze zdobyczą osiemnastu punktów w czternastu kolejkach.

Na naszym stadionie tym razem 7800 kibiców. Do przerwy po golu Fabusa przegrywamy 0:1, jednak ciągle stwarzamy sobie sytuacje bramkowe. W 58. minucie wyrównuje Kaczmarek, a w 83. wynik meczu ustala Wołąkiewicz. Po zwycięstwie 2:1 wracamy na czwartą pozycję.

Grali rywale:
Arka – Piast 1:0
Jagiellonia – Cracovia 0:0
ŁKS – Bełchatów 0:1
Wisła – Śląsk 1:1
Polonia W. – Lech 2:3
Odra – Legia 1:3

W Pucharze Ekstraklasy było znacznie łatwiej. Po dwudziestu minutach i golach Macieja Kowalczyka prowadzimy 2:0. Tuż przed końcem meczu bramkę zdobywa Trałka. Niestety w 92. minucie brakiem opanowania i frustracją popisuje się Maciej Rogalski, który wchodzi obunóż w rywala i z czerwoną kartką wylatuje z boiska.

A tak na finiszu prezentuje się faza grupowa Pucharu Ekstraklasy:

Wychodzimy z pierwszego miejsca, wcale nie będąc faworytem w pojedynkach z Legią, Śląskiem i Ruchem. Na dodatek jesteśmy bramkostrzelnym zespołem, przywołując maksymę Jerzego Engela, „gramy na TAK”.

W ligowym spotkaniu z Bełchatowem pierwszy raz w tym sezonie nie zdobywamy gola i mecz kończy się remisem. Szczególnie jestem niezadowolony z postawy najlepszego strzelca. Niestety, szum i kilka rajdów Pawła Buzały to było tego dnia zdecydowanie za mało.

Ekstraklasa:
Cracovia – Odra 1:1
Piast – Polonia W. 1:1
Polonia B. – ŁKS 4:1
Ruch – Jagiellonia 1:0
Śląsk – Górnik 4:2
Lech – Wisła 1:1
Legia – Arka 3:1

W ostatnim meczu ligowym rundy jesiennej zmierzyliśmy się w Gdańsku z Cracovią. Był to jeden z naszych największych rywali, obok Lecha i Arki. Zwyciężyliśmy pewnie i zasłużenie – dwa gole zdobył Marcin Kaczmarek, a jednego Arkadiusz Mysona. Rogalski nie trafił już do bramki rywala od 292 minut.

Inne wyniki:
ŁKS – Ruch 1:2
Arka – Odra 2:1
Górnik – Bełchatów 1:1
Piast – Lech 1:1
Polonia W. – Śląsk 2:0
Wisła – Polonia B. 2:0
Jagiellonia – Legia 0:2

Po siedemnastu kolejkach tabela Ekstraklasy, która miała wznowić swoje rozgrywki za 82 dni, prezentowała się następująco:

W czubie drużyny z Warszawy – Legia o cztery punkty wyprzedza Polonię, potem Śląsk i Lechia. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza typowani byli na dziesiąte miejsce w tabeli, a zespół z Gdańska na trzynaste. Jak widać eksperci bardzo się pomylili. Słabiutko spisuje się Wisła, która jest zaledwie piąta, Lech jeszcze gorzej. Fatalna postawa Jagiellonii stawia ją w roli faworyta do spadku. Najlepszym strzelcem jesieni z trzynastoma trafieniami jest Maciej Rogalski, a za nim, z dwiema bramkami mniej, plasuje się Chinyama. Asysty stały się domeną Pawła Brożka, który zgromadził ich dziewięć - o jedną więcej niż Marcin Kaczmarek. Najwyższą (7.46) oceną może pochwalić się Sebastian Mila, tuż za nim Paweł Brożek oraz Janusz Gancarczyk. Najczęściej, pięć razy, graczem meczu wybierany był Maciej Rogalski.

Osobiście jestem bardzo zadowolony z postawy swojej drużyny, ponieważ mimo braków kadrowych, zaledwie dwóch transferów i tego, że jesteśmy beniaminkiem, mamy ogromne szanse na zagranie w europejskich pucharach. Wszystko zależy od tego, czy moich piłkarzy z czasem nie przestraszy presja oczekiwań albo potencjalne wzmocnienia rywali. W zimowym okienku transferowym postaram się o jakieś nowe twarze, ale mając na uwadze ujemny bilans budżetu na pewno nie będzie to łatwe.

A na deser kilka tabel:

Pierwsza Liga
Premiership
Championship
Superleague
Primera Division
Segunda Division
Eredivisie
Bundesliga
Druga Bundesliga
Liga Sares
Liga Vitalis
Serie A
Serie B


Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.