Runda trzecia – środkowi obrońcy 1/2
Rapechuck nie miał nawet chwili na zastanowienie się, poganiany przez oczekujących na swoją kolej konkurentów. W związku z tym nie dziwi, że nawet nie wyjechał z Mediolanu, a jego wyborem jest Lucio.
Lucio gra z Zanettim w jednym zespole, więc postawiłem na zgranie i zrozumienie. Z drugiej strony i tak chyba najlepszy OŚ z nam dostępnych.
Rondel najwyraźniej miał wykupiony bilet w tę i z powrotem z Londynu do Liverpoolu, bo po zgarnięciu Glena Johnsona wrócił do Chelsea, żeby zabrać Davida Luiza.
Kolejny defensor – David Luiz również pochodzi z londyńskiego klubu, jednak zdecydowałem się na jego angaż z powodu gry w jego poprzedniej drużynie – Benfice Lizbona, której prowadzenie przed laty dostarczało mi wiele pozytywnych emocji.
Grzechoo wreszcie wyjechał z Włoch i przeniósł się z gorącej Italii do Rosji, a konkretnie do Machaczkały, skąd zabrał Christophera Sambę.
Obrońców mam niemal dokładnie takich, jakich chciałem, z tym wyjątkiem, że pierwszym moim wyborem był Benedikt Hoewedes, ale ta kandydatura została uznana za nieprawidłową (Schalke skończyło sezon na 3. miejscu) i w jego miejsce wskoczył Samba.
Pucek wybrał się do Francji i do Krakowa ściągnął Dejana Lovrena, zawodnika Olimpique Lyon.
Z wielkim smutkiem obserwowałem pożegnanie Chorwacji z Euro 2012. Jednak Lovrena tam w ogóle nie było. W klubowej piłce jest piłkarzem Lyonu. Mierzy 188 cm wzrostu, nieco przypomina mi Corlukę, ale jest silniejszy i bardziej dynamiczny.
Szemek mimo że wybierał dopiero piąty, w mojej skromnej opinii podjął najlepszą decyzję. Ciekawe że Rondel wyżej cenił Brazylijczyka Luiza nad opokę reprezentacji Anglii – Johna Terry’ego.
Niekwestionowany lider. Doświadczony i ograny, człowiek skała. Gdyby tylko był szybszy, ale jak mówią – "lepiej dobrze stać, niż głupio biegać". Kolejny piłkarz, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Profesjonalista, świetny w odbiorze i grze głową, silny – chociaż jak na obrońcę niezbyt skoczny. Jestem bardzo zadowolony, że będzie w moim teamie.
Podobnie jak poprzednik, wybrałem się do Anglii i ponownie wybrałem gracza raczej niedocenianego. No bo jak inaczej nazwać Fabricio Colocciniego? Argentyńczyk to klasa sama w sobie, a mimo to gra w Newcastle, które jednak nie należy, przynajmniej na razie, do największych klubów. Również w reprezentacji Argentyny nie zrobił furory, ledwie 34 występy w kadrze to niewiele jak na takiego zawodnika.
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ