Informacje o blogu

Asystent wkracza na salony.

New England Revolution

Major League Soccer

USA, 2008/2009

Ten manifest użytkownika Chemikpil przeczytało już 998 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Wtorkowe popołudnie, właśnie dojeżdżamy na lotnisko. W ciszy i spokoju czekamy na odprawę. Do meczu pozostały dwa dni, więc będzie jeszcze czas na trening, przyswojenie się z tamtejszą murawą. Oczywiście jak to w życiu bywa, nasz samolot wystartował "zgodnie" z planem. 2 godziny opóźnienia, jednak klasa biznes wszystko wynagradza. Po mimo moich obaw (nienawidzę latać samolotem, aż cud że przyleciałem do ameryki cało) lot przebiegał spokojnie i w dobrych nastrojach zameldowaliśmy się w hotelu. Zmęczony podróżą oddałem się w ręce snu, to samo zalecając zawodnikom.
- Jutro czekają nas dwa treningi, poranny i popołudniowy. Musimy zmazać tą plamę z Houston. Przyda wam się sen - uśmiechnąłem się i poszedłem do swojego pokoju.
Do Chicago nie mogłem zabrać kilku moich podstawowych graczy, w tym kapitana Ralstona, który w ostatnim meczu doznał kontuzji. Jakoś będziemy musieli sobie bez niego poradzić, choć jest to poważne osłabienie. Ranek nie należał do najpiękniejszych. Za oknami lało jak z cebra, no ale trenować trzeba, meczu przez to nie odwołają. Kondycyjnie nikt nie narzekał, psychicznie było już ciut gorzej. Porażka różnicą trzech bramek boli, a w dodatku ta przed własną publicznością. Pozostawał mi mieć tylko nadzieję, iż piłkarze mają w sobie tyle motywacji by jutro pokazać się z jak najlepszej strony i zatrzeć złe wspomnienia z ostatniej kolejki. Po porannych ćwiczeniach, dałem chłopakom czas wolny, niech mają trochę przyjemności. Pod wieczór czekał nas ostatni trening, więc postanowiłem go wykorzystać taktycznie.
Nadszedł sądny dzień. Wiedziałem że kolejny blamaż to gwóźdź do mojej trumny, pozostawało mi wybrać: gramy na maksa i liczymy że wygramy, bądź bronimy się cały mecz, czego osobiście nie lubiłem gdyż jest to zabójstwo futbolu. W szatni przed wyjściem na płytę boiska, na tablicy wywiesiłem po bazgraną kartkę i przemówiłem:
- Panowie to jest nasza jutrzejsza taktyka. Jak pewnie zauważyliście, została ona zmodyfikowana lekko. Zagramy jednym napastnikiem - przemawiałem dalej zadowolony że mam takich słuchaczy - ale za to pewniej w obronie. Nie ukrywam że nie jesteśmy w wielkiej formie, a przeciwnik jest wymagający, w dodatku kibice raczej nam nie pomogą...
- Bo ich tu niema - wtrącił Joseph, a w szatni wybuch lekki śmiech.
- Tak, dokładnie Shalrie - mówiłem dalej - słuchaj teraz bo to będzie tyczyć się ciebie. Ralston nie zagra więc ty oczywiście jesteś kapitanem. Ten zaszczyt to nie tylko opaska i możliwość kłótni z sędzią, to również odpowiedzialność, na tobie teraz spoczywa cały ciężar gry. Wieżę w Ciebie ja jak i reszta zawodników. Jeżeli już ty odpuścisz to niema dla nas ratunku - na chwile zamilkłem, po czym zwróciłem się do Badilly - Gabriel i  reszta spółki, twardo w obronie, nie możemy już popełniać takich błędów jak z Houston. Taylor jesteś na szpicy, ale nie znaczy to że stoisz tam jak kołek, razem z Jeffem i Andreim panujecie w środku i rozsyłacie piłki na boki a tam już wiedzą co mają zrobić - spojrzałem na moich skrzydłowych.
- Tak oczywiście.
- Ok, wiem że nie najlepiej nam wyszedł start, ten mecz również nie będzie należał do udanych jak zagramy tak samo. Panowie więcej wiary i odwagi. Mamy szansę, tylko trzeba dać trochę od siebie. - Tymi słowami zakończyłem monolog i odesłałem swoich podopiecznych na mecz.

Bałem się jak nigdy, nie chciałem znowu przegrać a zmieniłem przecież taktykę. Obawy były uzasadnione ale piłkarze pokazali mi że wiedząc robią. Od początku Chicago atakowało, a my dzielnie się broniliśmy. W 16 minucie po jednym z kontrataków, Catro władował piłkę do siatki a stadion ucichł, co nie przeszkadzało nam w radości. To jednak był początek dreszczowca. Choć nasza taktyka sprawdzała się w obronie to brakowało nam ataku. Nie mogliśmy wyprowadzić żadnej składnej akcji, a gdy już się udawało to piłka najczęściej lądowała na trybunach. W przerwie zagrzewałem do dalszej walki zawodników, i przeprowadziłem jedną zmianę: Twelmmana zastąpił Mansally. Po gwizdku sędziego, ponownie atakowali gospodarze a my czasem szczęśliwie, a czasem pewniej odpieraliśmy te ataki. Jednak pech nas prześladował i tym nie mogliśmy podnieść rąk w geście triumfu po ostatnim gwizdkiem. Tuz przed końcem strzałem z poza karnego naskoczył nas McBride i uratował remis. Szkoda, choć lepszy punkt niż ich brak, ale po minach piłkarzy było widać rozczarowanie.

 





Kolejne spotkanie już niebawem i ponownie czeka nas lot, tym razem do Kansas. Miałem coraz więcej problemów, gdyż taktyka była dobra w obronie ale nieskuteczna w ataku. No ale w końcu od tego tu jestem by takie problemy rozwiązywać.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.