Informacje o blogu

Manifest użytkownika fmgracz

Ten manifest użytkownika fmgracz przeczytało już 1565 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Są takie chwile, które pamiętamy przez całe życie. Są symbole, które na stałe wpisują się w komórki nerwowe naszego mózgu. Maniacy Football Managera mają ich na pewno sporo. Bo jak zapomnieć o swoich ulubionych zawodnikach, odkrytych talentach, zdobytych pucharach i dramatycznych meczach? Wspomnienia te wywołują nagminne uśmiechy, a czasami przyprawiają o zawstydzenie.

Mogę z dumą oświadczyć, że posiadam wiele takich wspomnień. Pamiętam dzień, w którym pierwszy raz zagrałem w CM-a 03/04. Podniecony niczym młody Werter przed spotkaniem z Lottą, wybrałem FC Barcelonę i wkroczyłem w świat, w którym spełniają się marzenia. Początki nie były jednak łatwe. Przed oczyma mam niebieskie tło, a na nim niezliczone ilości tabelek, statystyk i cyferek, które nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia. Co więcej, poczułem lekki niepokój, jakbym wylądował na lekcji matematyki. Przebrnąłem jakoś przez morze danych, w które nie zamierzałem się wgłębiać. Wreszcie nadszedł czas na pierwszy mecz w menedżerskiej karierze. Moja głowa pełna była wyobrażeń o pięknej grafice meczowej, oczywiście w 3D. Miałem nadzieję ujrzeć facjaty swoich zawodników. Gdy moim oczom ukazało się boisko wypełnione kulkami, pomyślałem, że to miejsce, gdzie dokonuje się ustawień taktyki, gdzie wydaje się polecenia piłkarzom. Kulki poruszały się jednak, a czas meczu płynął. Mina zrzedła niesłychanie. Mam oglądać mecze pomiędzy niebieskimi, a czerwonymi kulkami? Przecież to średniowiecze w porównaniu do nowej FIFY – pomyślałem. Nie wiedziałem wtedy, że przez następne lata, kulki te będą wprawiać mnie w podniecenie, powodować szybsze tętno, a także sztywnienie wszystkich członków ciała (tego najważniejszego członka też).

 

Strach pomyśleć, co by się stało, gdybym wówczas zrezygnował i wyłączył grę. Możliwe, że zniechęcony pierwszymi minutami, nie wróciłbym już nigdy do rozgrywki. Być może, wyszłoby mi to na dobre. Na pewno miałbym więcej czasu dla rodziny i znajomych, ale z drugiej strony, nie pisałbym tego tekstu. Przede wszystkim byłbym uboższy o wspomnienia, które zawdzięczam FM-owi. Chciałbym podzielić się z Wami tymi właśnie retrospekcjami, które dziś niejednokrotnie wywołują śmiech na moich ustach.

Doskonale pamiętam dzień, w którym prowadzone przeze mnie Getafe, zmierzyło się w finale z FC Porto, a stawką był Puchar UEFA. Nie chcę Was zanudzać przebiegiem meczu, ponieważ sami grywacie w FM-a i zapewne wiele już widzieliście. Napiszę tylko, że batalię wygrałem w rzutach karnych. Chciałbym opisać, co działo się ze mną, po tym wiekopomnym zwycięstwie. Z osoby niezbyt wylewnej, nie potrafiącej wyrażać emocji, przemieniłem się na chwilę w wulkan energii, który po latach letargu i uśpienia, eksplodował pełną mocą. Po decydującym rzucie karnym, który przechylił szalę zwycięstwa na moją korzyść, wystrzeliłem z fotela, jak z procy. W radosnych podskokach wybiegłem z pokoju, a z moich ust wydobywały się ciężkie do scharakteryzowania odgłosy. Z całym impetem wtargnąłem do dużego pokoju, w którym siedziała moja młodsza siostra. Niczym nieskrępowany, chwyciłem w ręce wazon z sztucznymi kwiatami i zacząłem podnosić go w górę, ku niebu, a raczej ku sufitowi. Bezbronny wazon całowałem niczym prawdziwy Puchar UEFA. Bez reszty oddałem się radosnemu pląsowi, a moich spontanicznych ruchów tanecznych, pozazdrościliby nawet najlepsi choreografowie. Poziom endorfin był tak wysoki, że kompletnie nie przejmowałem się obecnością siostry. Pamiętam tylko jej wytrzeszczone oczy, jakimi wpatrywała się w moje niecodzienne poczynania. Wkrótce świętowanie sukcesu przeniosło się do mojego pokoju i trwało w najlepsze. Jeszcze tego samego dnia, siostra powiedziała rodzicom o moim podejrzanym zachowaniu. Długo musiałem ich przekonywać, że jestem zdrowy psychicznie i nie potrzebuję pomocy specjalisty. Na szczęście udało mi się rozwiać ich wątpliwości i nie wylądowałem na oddziale zamkniętym. Czy faktycznie wszystko było ze mną w porządku? Nie mogę o tym zapewnić. A zresztą, kto w swoim życiu nie doświadczył jakiś anomalii psychicznych, niech pierwszy rzuci kamień.

Podobnych odchyleń od normy, powodowanych FM-em było całe mnóstwo. Komicznie musiało wyglądać, gdy krążyłem po dużym pokoju i z uśmiechem na twarzy, powtarzałem imiona i nazwiska swoich efemowych podopiecznych. W myślach odświeżałem skład mojej drużyny, wymieniając piłkarzy od bramkarzy do napastników i odwrotnie. Podczas tych rytuałów, nie raz podskakiwałem z radości, gdy z różnymi akcentami wymawiałem nazwiska swoich największych gwiazd oraz talentów. Ofiarą moich ceremoniałów padła nawet młodsza siostra, którą przymuszałem do powtarzania za mną, nazwisk moich zawodników.




Gdy wstawałem rano do szkoły, nie mogło obyć się bez uruchomienia FM-a. Czasu brakowało na mycie zębów i śniadanie, ale koniecznie musiałem obejrzeć listę swoich zawodników. Przyjemność czerpałem z samego patrzenia, a zielone strzałki, oznaczające dobre morale piłkarzy, napawały serce radością. Również moja „strzałka” kierowała się ku górze, mimo iż za moment musiałem wyjść do szkoły i przeżywać wielogodzinną rozłąkę z moimi milusińskimi. Z piłkarzami zżyłem się niesamowicie, ale trudno się dziwić, skoro spędzałem z nimi swoje urodziny, czy też Sylwestra. Zawsze prowadziłem tylko jeden klub, nigdy nie grałem kilku karier jednocześnie. Chciałem skupić się na tej jedynej drodze do sukcesu, by podporządkować jej lwią większość swojego wolnego czasu. Nie włączałem gry, gdy nie byłem przekonany, że jest to odpowiedni czas. Musiałem być pewien, że przez najbliższe godziny, nikt i nic nie przeszkodzi mi w rozgrywce. Nie miałem zamiaru robić nic na chybcika, a każdą chwilę w grze, chciałem należycie przeżyć i celebrować.

Napisałem na początku, że Football Manager spełnia młodzieńcze marzenia. Przenosi nas do innego wymiaru, w którym możemy poczuć, że zmieniamy historię futbolu. Może wielu osobom wydaje się to śmieszne, ale w tym świecie da się poczuć, że naprawdę obcujemy z największymi sportowcami i obracamy grubymi milionami. Ja zachowuję w pamięci wszystkich piłkarzy, którzy mieli zapisane moje nazwisko w rubryce ulubionych osobistości. Byłem bliskim przyjacielem takiej gwiazdy, jak Javi Martinez. Ileż to razy schlebialiśmy sobie wzajemnie? Ile piwek wysączyłem w jego towarzystwie? Dzisiaj Javi gra w Bayernie Monachium i wymieniany jest wśród najlepszych defensywnych pomocników na świecie. Przypominam sobie, gdy stał u progu wielkiej kariery, w prowadzonym przeze mnie Athletic Bilbao i łezka kręci się w oku. Javi, jeśli czytasz ten tekst, napisz kiedyś do byłego trenera, a przede wszystkim przyjaciela. Będę czekał.

Jak widzicie, dzięki FM-owi zdobyłem niezwykle cenne znajomości. Gorzej przedstawiały się relacje z realnymi znajomymi. Football Manager wpłynął bez wątpienia na moje interakcje z kolegami. Koleżanek nie miałem, więc przynajmniej tutaj problem nie istniał. Nie brakowało osób, które chciały zburzyć mój związek z FM-em. Usłyszałem między innymi, że mecze rozgrywane są w systemie binarnym, a o zwycięstwach i porażkach decyduje to, czy komputer wylosuje 0, czy może 1. Natomiast pewien jegomość oznajmił mi, że w jego wersji FM-a, Javi Martinez sprzedał się Realowi, a moje nazwisko nie widnieje wśród ulubieńców piłkarza. Te nieudolne i żałosne próby zniechęcenia mnie do FM-a, nie miały najmniejszych szans na powodzenie.

W pamięci utkwiła mi też rozmowa z człowiekiem, który twierdził, że jestem uzależniony od Football Managera. Próbowałem go przekonać do swych racji i opowiadałem o zdobytych trofeach i odkrytych talentach. Adwersarz wysłuchał mnie cierpliwie, by niebawem przejść do ofensywy. A dziewczynę masz? - zapytał. Skwitowałem to milczeniem i nie zamierzałem przejmować się. Football Manager opóźnił proces mojego dojrzewania i dziewczynami zacząłem interesować się dopiero pod koniec liceum. Dziś, gdy przypominam sobie to pytanie o dziewczynę, przychodzi mi na myśl scena z filmu Indiana Jones, gdy tubylec wymachuje przed Indianą maczetą, a ten wyciąga giwerę i spokojnie załatwia delikwenta. Wówczas to ja byłem tubylcem, który brutalnie sprowadzony został do parteru. 

W dniu dzisiejszym chętnie wracam do tych wspomnień, które bawią, a jednocześnie wzruszają. Na potrzeby powyższego tekstu, zainstalowałem FM-a 2008 i wgrałem kilka save-ów, które od lat przechowuję na przedpotopowym pendrive. Powróciłem do przeszłości i poczułem się młodszy o kilka dobrych lat. Na ścianie mojego pokoju znów zawisł mistyczny dywan, a w rogu pojawił się reprezentatywny półkotapczan. Przeniosłem się do sielskich czasów, gdy moimi jedynymi problemami były spadki formy w FM-ie, słabe oceny w szkole oraz kłótnie z kolegami. Kolejność oczywiście nieprzypadkowa.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.