Gram dwudziesty sezon Alicante (FM 11 - oldchool rlz, mój najulubieńszy efem, w skisłą piętnastkę pograłem może miesiąc i nie będę się nad nią rozpisywał, bo wszystkie hejty zostały wyżej wymienione), oczywiście w PD (drugie miejsce na zakończenie sezonu), LM. W nowym sezonie pierwsze miejsce od początku, tylko jeden remis, mój napastnik królem strzelców, napierdalam Atletico 4:0. Zapisuję grę, pasek doszedł do końca, a tu nagle jeb! Brakło prądu. Myślę sobie chuj, miałem tak kilka razy, a save działał. Ale no ja pierdolę - "zapisana gra nie została wczytana". Gdyby to był drugi, piąty, siódmy sezon, NO ALE KURWA DZWUDZIESTY?! Miałem ochotę zapłakać, został na mnie wylany kubeł wody zimnej jak syberyjskie łagry. Próbowałem wszystkiego, na nic. Ale patrzę w folderze z sejwami, cosik jest, sprawdzę zatem. No jest zapis, ale 1,5 roku w tył. No dobra, przebolałem, chociaż do dzisiaj łezka w oku się kręci, kiedy pomyślę o tym ostatnim, jakże w chuj dobrym sezonie.
Zacząłem grę te 1,5 sezony w tył, myślę sobie to drugie miejsce powinno być, skład dobry. I co? I chuj. Sparingi udane bardzo, ale kiedy zaczęła się liga... Na dzień dobry wpierdol od Sevilli, ale to się zdarza. Później dwa wymęczone zwycięstwa po 1:0 z jakimiś Valladolidami, porażka z Atletico. W LM w grupie z Dortmundem dwa niewykorzystane karne w przeciągu trzech minut (zawodnik, który w zeszłym sezonie strzelał każdego karnego, teraz dwa razy strzelił jak ostatnia pizda w środek bramkarza). Kontuzji w chuj, cała obrona rozsypana, jak zawsze traciłem najmniej bramek, teraz mam bilans na minusie i 10 miejsce w tabeli. Napastnicy nie strzelają nic, napierdalają zza szesnatski po trybunach. Przed chwilą udało mi się wymęczyć 1:0 z Zaragozą po karnym w 93 minucie. Niby to dopiero szósty mecz, ale jak dalej będzie to tak wyglądało, to sezon będzie skurwiały.
Ale grał będę dalej, bo chęć bycia w świecie efemowskiego splendoru jest twarda i harda jak ma pogarda do tej gry.
Najnowsze posty