[quote="mahdi"]@tts0 - napisałeś tyle niegłupich zdań, że nietaktem z mojej strony byłoby na nie odpisywać natychmiast i negować bez dłuższego zastanowienia. A że akurat dzisiaj przygotowuję nowy projekt na FM Revolution, to nie bardzo mam czas:-) Jedno zdanie - nie zaprzeczysz, że rozdział dóbr na świecie nie jest sprawiedliwy...
Nie jestem osobą zasklepioną w swoich poglądach, nie jestem też doktrynerem z klapkami na oczach i chętnie podejmuję merytoryczną dyskusję. A dyskusja z Tobą jest prawdziwą przyjemnością![/quote]
Mamy swoje w miarę ugruntowane poglądy, w miarę otwarte umysły, a że są to poglądy skrajnie odmienne, to i dyskutuje się przyjemnie.
Dodam jeszcze, niejako na dowód owej otwartości umysłu, że ja nawet widzę przewagę - o zgrozo - pewnych rozwiązań socjalnych, ale tylko w pewnych warunkach, o których na koniec. Najpierw przyklad owej przewagi. Edukacja. Nie jest prawdą, że gdyby rzucic edukację na wolny rynek, tj. sprywatyzować szkoły, zlikwidować ministerstwo edukacji i obniżyć podatki o te zredukowane koszta, to ludzi nie byłoby stać na posyłanie dzieci do szkoły. Mogę z pełną odpowiedzialnością(wynikającą z doświadczenia życia w kilku krajach zachodnich) powiedzieć, że stać byłoby na to wszystkich rodziców... dosłownie wszystkich... jesteśmy na takim etapie rozwoju. Oczywiście, nie wszystkich byłoby stać "bezpśrednio", tj. nie każdy mógł wyjąć z kieszeni co miesiąc - załóżmy - te 500 zl na czesne dla dziecka, ale gdyby wziął na ten cel pożyczkę, to specjalnie by nie zbiedniał, ani nie miałby problemów z jej późniejszą spłatą. Tym niemniej, biorąc pod uwagę, że dzisiejsze pizdowate społeczeństwo zachodnie ceni sobie przede wszystkim tzw. bezpieczeństwo socjalne oraz mój osobisty negatywny stosunek do kredytów w systemie finansowym nie opartym na standardzie złota, widzę pewne zalety tzw. bonu edukacyjnego, tj. równej kwocie pieniędzy wydzielonej z podatków na każde dziecko, ktorą można wydać jedynie na usługi edukacyjne. Dzięki temu unikniemy ryzyka, że dzieci, których rodzice tego kroku jednak nie podjęli, będą pozbawione szans na szkolną edukację.. Oczywiście, że byłoby drożej niż wtedy, gdybyśmy jednak sami placili, bo trzeba zatrudnić urzędników, którzy te podatki zbiorą, a później rozdzielą na ten cel. Bo podniesienie podatków pociąga za sobą podniesienie cen... ale chuj tam... naprawdę stać nas nawet na to, zeby rozwijać się - dajmy na to - w tempie 9% rocznie, a nie - 10 czy 11%, bo przy takim poziomie rozwoju oznacza to dla nas, że pierwszy Europejczyk stanie na Marsie za - powiedzmy - 10 lat, a nie za 7-8. Nie jest to jakaś wielka tragedia dla ludzkości. Dlaczego zatem jednak odrzucam nawet ów bon edukacyjny? A no dlatego, że aby ten system działał efektywnie, tzn. nie szkodził zbyt mocno, światem rządzić musialyby anioły, które nie nakładałyby na nas zbyt dużych podatków, które nie zabierałyby zbyt duże częsci tych podatków dla siebie, w końcu - które nie rozbudowywałyby w nieskończoność owego systemu(często - o zgrozo - w dobrej wierze. tutaj wyjaśnione to dokładnie, pół żartem pół serio: https://www.youtu(...)dCC7IAOE)... niestety, jak wiadomo, na świecie aniołów nie ma, są tylko ludzie, a zdaniem jednego z polskich przywódców często k*rwy a nie ludzie, co oznacza, że nigdy nie unikniemy czynników, które przykrywają korzyść tego rozwiązania zwiększając jednocześnie jego szkodliwosć. Dlatego ja wolę, żeby nawet te 1%, może 5% dzieci odcierpiało potencjalny brak edukacji szkolnej(nawiasem - wielkiej tragedii i tak nie będzie. Jesteśmy na tyle rozwinięci, że praktycznie wszyscy potrafią czytać, pisać i wykonywać podstawowe działania matematyczne, dlatego owego dzieciaka z pewnością nauczą tego rodzice, dziadkowie etc. na wlasną rękę. Po za tym, są jeszcze fundacje, ludzie dobrej woli, kościoły, które z chęcią zajmą się bardziej zawansowanym kształceniem takich dzieci)... a więc wolę to niż niszczenie gospodarki, które uderza w 100% ludzkości(nawet jeśli nie od razu, to z pewnością kiedyś).
Tylko tyle i aż tyle...
Nie jestem osobą zasklepioną w swoich poglądach, nie jestem też doktrynerem z klapkami na oczach i chętnie podejmuję merytoryczną dyskusję. A dyskusja z Tobą jest prawdziwą przyjemnością![/quote]
Mamy swoje w miarę ugruntowane poglądy, w miarę otwarte umysły, a że są to poglądy skrajnie odmienne, to i dyskutuje się przyjemnie.

Dodam jeszcze, niejako na dowód owej otwartości umysłu, że ja nawet widzę przewagę - o zgrozo - pewnych rozwiązań socjalnych, ale tylko w pewnych warunkach, o których na koniec. Najpierw przyklad owej przewagi. Edukacja. Nie jest prawdą, że gdyby rzucic edukację na wolny rynek, tj. sprywatyzować szkoły, zlikwidować ministerstwo edukacji i obniżyć podatki o te zredukowane koszta, to ludzi nie byłoby stać na posyłanie dzieci do szkoły. Mogę z pełną odpowiedzialnością(wynikającą z doświadczenia życia w kilku krajach zachodnich) powiedzieć, że stać byłoby na to wszystkich rodziców... dosłownie wszystkich... jesteśmy na takim etapie rozwoju. Oczywiście, nie wszystkich byłoby stać "bezpśrednio", tj. nie każdy mógł wyjąć z kieszeni co miesiąc - załóżmy - te 500 zl na czesne dla dziecka, ale gdyby wziął na ten cel pożyczkę, to specjalnie by nie zbiedniał, ani nie miałby problemów z jej późniejszą spłatą. Tym niemniej, biorąc pod uwagę, że dzisiejsze pizdowate społeczeństwo zachodnie ceni sobie przede wszystkim tzw. bezpieczeństwo socjalne oraz mój osobisty negatywny stosunek do kredytów w systemie finansowym nie opartym na standardzie złota, widzę pewne zalety tzw. bonu edukacyjnego, tj. równej kwocie pieniędzy wydzielonej z podatków na każde dziecko, ktorą można wydać jedynie na usługi edukacyjne. Dzięki temu unikniemy ryzyka, że dzieci, których rodzice tego kroku jednak nie podjęli, będą pozbawione szans na szkolną edukację.. Oczywiście, że byłoby drożej niż wtedy, gdybyśmy jednak sami placili, bo trzeba zatrudnić urzędników, którzy te podatki zbiorą, a później rozdzielą na ten cel. Bo podniesienie podatków pociąga za sobą podniesienie cen... ale chuj tam... naprawdę stać nas nawet na to, zeby rozwijać się - dajmy na to - w tempie 9% rocznie, a nie - 10 czy 11%, bo przy takim poziomie rozwoju oznacza to dla nas, że pierwszy Europejczyk stanie na Marsie za - powiedzmy - 10 lat, a nie za 7-8. Nie jest to jakaś wielka tragedia dla ludzkości. Dlaczego zatem jednak odrzucam nawet ów bon edukacyjny? A no dlatego, że aby ten system działał efektywnie, tzn. nie szkodził zbyt mocno, światem rządzić musialyby anioły, które nie nakładałyby na nas zbyt dużych podatków, które nie zabierałyby zbyt duże częsci tych podatków dla siebie, w końcu - które nie rozbudowywałyby w nieskończoność owego systemu(często - o zgrozo - w dobrej wierze. tutaj wyjaśnione to dokładnie, pół żartem pół serio: https://www.youtu(...)dCC7IAOE)... niestety, jak wiadomo, na świecie aniołów nie ma, są tylko ludzie, a zdaniem jednego z polskich przywódców często k*rwy a nie ludzie, co oznacza, że nigdy nie unikniemy czynników, które przykrywają korzyść tego rozwiązania zwiększając jednocześnie jego szkodliwosć. Dlatego ja wolę, żeby nawet te 1%, może 5% dzieci odcierpiało potencjalny brak edukacji szkolnej(nawiasem - wielkiej tragedii i tak nie będzie. Jesteśmy na tyle rozwinięci, że praktycznie wszyscy potrafią czytać, pisać i wykonywać podstawowe działania matematyczne, dlatego owego dzieciaka z pewnością nauczą tego rodzice, dziadkowie etc. na wlasną rękę. Po za tym, są jeszcze fundacje, ludzie dobrej woli, kościoły, które z chęcią zajmą się bardziej zawansowanym kształceniem takich dzieci)... a więc wolę to niż niszczenie gospodarki, które uderza w 100% ludzkości(nawet jeśli nie od razu, to z pewnością kiedyś).
Tylko tyle i aż tyle...

Najnowsze posty