Informacje o blogu

Manifest użytkownika German

FK Geležinis Vilkas

LFF II Lyga

Litwa, 2013

Ten manifest użytkownika German przeczytało już 1142 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

***

Ciemności egipskie, głośno grająca muzyka , do okoła pełno kobiet, napatrzeć się nie można. Starałem się przez większość czasu, być nie zauważonym. Po cichu bałem się, że cały czas do klubu może wpaść Jasaitis. Praktycznie od dwóch miesięcy namawiał mnie na wspólny wypad. On rozwodnik, ja bez kobiety od ponad sześciu lat. Pijąc drugiego drinka, wstałem od stołka i przeciągając się lekko, kroczyłem ku szatni. Wówczas, mężczyzna stojący w cieniu, wystawił ku mnie dłoń i powiedział:

- Nigdzie nie idziesz.
- C-co jest?
- ENDRJU!!! Haha! To ja, Aleks! Tylko nie mów mi kurwa, że się przestraszyłeś! – krzyknął, rozkładając ramiona.




 
Nie wierzyłem w swoje własne nieszczęście. Akurat gdy wychodziłem, spotkałem Jasaitisa. Wiedziałem, że ta noc będzie długa, a ranek niemożliwy do przeżycia.
 
-Czemu nie odbierałeś telefonu jak do Ciebie dzwoniłem?
-Dzwoniłeś do mnie? Kiedy?
-No z godzinkę temu! Nie wiedziałem, że Cię tutaj spotkam! Poczekaj tutaj chwilę, kupie nam coś do picia! –
mówił wyraźnie rozbawiony Jasaitis.


Usiadłem w boksie i rozejrzałem się. Ku mojemu zdziwieniu Jasaitis kroczył dumnie przez parkiet, z dwiema pięknymi blondynkami. Jedna z nich usiadła obok mnie i sączyła przez słomkę jakiś zielony trunek.

- Poznaj Yelenę i Maję. Maja, Yelena to Andrius, mój szef! Hehe!

Będąc trochę zaskoczony obecnością i Jasaitisa i tych panienek przez pierwsze dziesięć minut nie wiele się odzywałem. Dopiero kolejna dawka alkoholu zmobilizowała mnie na tyle, żeby zapomnieć o codziennych trudach w pracy i innych problemach. Zdziwiony byłem rozrzutnością i lekkim stylem bycia Jasaitisa. Od tej strony go nie znałem. Wydawał się być oschły, dążący swych racji, twardy i nieustępliwy, w ową noc zaprzeczył wszystkiemu. Przez resztę wieczoru bawiliśmy się świetnie,hasłem zabawowej nocy było ,,BO DZIŚ PIJEMY, MELANŻUJEMY, BO DZIŚ PIJEMY SCHLEJEMY SIĘ!''. Zajebiste momenty, zamienione w obrazki wycięte jak z filmu, ulubiona muzyka, i picie do rana. Tak właśnie było. 

Następnego dnia, popołudniu, spotykając się na treningu z Aleksandrisem powspominaliśmy wspólnie spędzony wieczór. Nawet nie pamiętałem, o tym, że po wyjściu z klubu Venus, poszliśmy do baru z naszymi ,,koleżankami’’. Dziwne, że wszystko to, nie skończyło się w moim mieszkaniu.
 
-Widziałem was w Venusie. Ale żeście zamiatali parkiet!- Powiedział, śmiejąc się i odbijając piłkę Tautvydas Rackus.

-A Ty co? Gdzie żeś był, że Cię nie widzielim?- zapytał Jasaitis.
-No na górze cały czas z dziewczyną byłem- rzucił krótko.

Ciekawy byłem, jakie zdanie na ten temat miałby Pankratjev i reszta sztabu, tym bardziej, że klub do którego najczęściej wybierają się pozostali wojskowi nosi nazwę Geleżinis VIlkas i jest ozdobiony gadżetami epoki radzieckiej, i z pewnością, nie jest to miejsce gdzie można się rozerwać. Na szczęście dzisiaj go nie było, obowiązki służbowe pozbawiły go obecności na dzisiejszym treningu, więc martwiłem się na zapas.

Grigiskes to kolejny rywal, który stawał nam na drodze, do zdobycia awansu. Był to także ostatni mecz kwietnia i sposobność, aby wpaść na wyższe miejsce w tabeli i nawiązać równą walkę z Szawlami i Rodikilisem.  Zdecydowałem wspólnie z kumplami, że nie będziemy rotować składem, i w najbliższym meczu zagra zdecydowanie najlepsza ekipa jaką byliśmy wstanie wysłać. Do bramki wracał Normantas, który był w naszych oczach zdecydowanym numerem jeden. 

D. Normantas (k), Biskys, Jefisov, Renusas, Grigaitis, Baguzis (85’ Rackus) , Stanikaitis, Arlauskis, Birskys, Paulauskas (85’ Lekevicius), Klimavicius

Mecz zaczęliśmy od zmasowanych ataków, zdecydowałem,  że nie ma co szachować się z rywalami, i należy wybić im dobry wynik jak najszybciej z głowy. Niestety, pech nas nie opuszczał i dwa razy piłka odbiła się od słupka. Przewaga jaką osiągnęliśmy w pierwszej i w drugiej połowie meczu, nie starczyła nawet na jedną bramkę. Zremisowaliśmy wygrane spotkanie. Zero do zera. Głupia strata punktów, już kolejna w tym sezonie. W szatni i w drodze do parkingu, który znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej od budynku sportowego słychać było tylko i wyłącznie takie dialogi:

-Co?! Co miałem zrobić? Popieprzyło was już równo, stoję kurwa sam, nie, po co podać? Po co?
-Ja pierdole, idziesz z piłką w pole karne, obok masz Paulę, to Ty nie wiem, stoisz pięć minut i uderzasz.
-No ale ile razy Ci mówiłem […]



I tak przez całą drogę. Sytuacje jak zwykle ratowali Jasaitis z Pankratjevem, ja nie zawracając uwagi na starszych, cały czas rozmawiałem z młodymi. Ostatni mecz, pierwszej rundy graliśmy z Rodiklisem. Pogoda zmieniła się jedynie na tyle, że zamiast śniegu padał deszcz, i szarpał niesamowicie silny wiatr. Czekała nas zatem wycieczka do Kowna, ale przedtem 2-tygodniowa przerwa w rozgrywkach. Do boju wracamy więc dopiero w maju.

Półtora godzinna wycieczka do Kowna przebiegła tym razem sprawnie, i co najważniejsze bez niemiłych niespodzianek. Krążyły słuchy, że na dzisiejsze spotkanie przyjdzie nawet 300 osób z czego może dziesiątka po naszej stronie. No, zanosiło się na najwyższą frekwencję, odkąd pracuję z zespołem. Cieszyłem się podwójnie, bo udało się załatwić to, abyśmy zagrali na głównym stadionie Atletasa. Fajnie, że tym razem na mecz pojechał mój ojciec wespół z prezesem. Czułem, ze to spotkanie prestiżowe, zamykające rundę, i trzeba się w nim spisać na 110%. Powiedziałem to swoim piłkarzom w szatni. Korzystałem z rad jakich udzielał mi Pankratjev. Starałem się być stanowczy, i coraz bardziej wpływać na to co dzieje się w naszych szeregach. 




Wychodząc na murawę poczuliśmy niedzielny klimat owego spotkania. W rzeczywistości oglądających było chyba nawet więcej niż przypuszczaliśmy. Mimo wszystkiego tak mała grupka kibiców, na tym starym po ZSSR’wskim stadionie robiła wrażenie. Pierwszy raz w tych rozgrywkach widziałem tak dobrze przygotowaną oprawę meczową. Kibice wyposażeni w czerwone koszulki, dwie duże flagi, a nawet race odpalone tóż przed pierwszym gwizdkiem. Wszystko stało na najwyższym poziomie, w głównej mierze dzięki sponsorowi drużyny. Rodiklis to jedna z największy firm marketingowych na Litwie, i organizacja imprez sportowych, to dla nich drobnostka. Zresztą, nawet nie zdążyłem dobrze wypakować wszystkich toreb z autobusu, a już grupka bezzębnych gówniarzy wciskała mi pakiet długopisów, gumek, proporczyków i innych gówien z logiem firmy. Atmosfera, chociaż piknikowa, nastrajała do dobrej gry, i to nie tylko gospodarzy. 

D. Normantas (k), Biskys, Jefisov (74’ Lukosevicius), Renusas, Pinkevicius (86’ Strenskis), Baguzis (44’ Bogdanavicius), Stanikaitis, Arlauskis, Birskys, Paulauskas, Klimavicius 


Doping tutejszych pomógł naszym rywalom, chyba aż nader szybko. W 9 minucie tracimy bramkę, rywale jakoś za sprytnie rozegrali ten rzut wolny, nie połapał się w tym wszystkim Jefiosv no i jest co jest. Jeden do zera. Wymownym ruchem, pokazuję palcem na zegarek, odwracam się i zaczynam monolog ,,Jak to się stało?’’. 

- PATRZ KURWA! – Nie wiem kto, ale krzyknął na tyle, że obróciłem się napięcie i spojrzałem na płytę boiska. Moi zawodnicy cieszyli się z bramki! Llekko zgłupiawszy, zakasałem rękawy i pobudziłem resztę zespołu do działania. Zaraz później, otrzymałem dokładny raport od Jasaitisa, jak to nas Klimavicius dokończa dzieła po zajebistym podaniu Arlauskisa. Niestety, z każdą minutą idzie nam co raz gorzej, i jeszcze przed przerwą tracimy bramkę, i dwóch zawodników: Baguzisa i Arlauskisa, który do pięknej asysty może dopisać sobie głupio zarobioną drugą żółtą kartkę. Co dwa, takiego koloru kartoniki oznaczają, wiedzą wszyscy. Baguzis wyleciał z boiska, wrzeszcząc jak opętany, po gwałtownym wejściu jednego z naszych rywali. Kontuzja musiała być groźna, bo minęło chyba z 5 minut, zanim udało się go doprowadzić do linii bocznej. Mina mojego ojca- Bezcenna. Lepiej tej połowy zakończyć się nie dało. 

W szatni odbyła się standardowa gadka. Baguzisa zastępuje Bogdanavicius, który przez blisko 10 minut tłumaczył mi, że nigdy nie grał na prawej obronie. Pankratjev uspokoił naszego nerwusa, nadając mu rolę Daniela Alvesa. Ten wyraźnie zadowolony z takiego porównania już jako pierwszy pojawił się na płycie boiska. 


Myślałem, że grając w dziesiątkę i po poważnym osłabieniu, można co najwyżej uszkodzić kilku zawodnik rywali, a tak o, dla złośliwości. Cała druga połowa była pod tak wielkim dyktandem przeciwników, że modliłem się o jak najmniejszy wymiar kary. Cudów w bramce nie było, dramatyczny interwencji obrońców w stylu Matsa Hummelsa też. Mieliśmy po prostu szczęście. Nie wiem co stało się gospodarzom, ale nie potrafili oni wykorzystać praktycznie niczego. Rzut wolny z osiemnastu metrów? Poprzeczka. 3-krotne wyjścia sam na sam z Normantasem? Same pudła i śmiech tych kolorowych kibiców.  Nie wiem, może te wietrzysko zdmuchiwało piłkę w trakcie lotu? Mówią, ze niewykorzystane sytuacje się mszczą, i do 80 minuty mogłem te powiedzenie włożyć w między bajki. Nagle, przełom! Moje krzyki: ,,NA KONTRE, NA KONTRE GRAMY!’’ przyniosły skutek.  Lukosevicius, prowadzi piłkę w środku pola, podaje do Stanikaitisa, pędzi niczym szalony w pole karne. Po dwóch sekundach biegu, spotyka się z bramkarzem, słyszę głosy ,,SZALENIEC!’’ Stanikaitis strzela, piłka wpada do siatki i mogłem odetchnąć z ulgą. W duszy ciche ,,Jest kurwa!’’ i szybka rada od moich kochanych współpracowników.  Schodzi Pinkevicius, za niego Strenskis, i stosujemy obronę Częstochowy. Dziesięć minut zwykłej kopaniny, i zabieramy z tego cyrku jeden punkcik. Uff, oby jak najmniej takich spotkań, proszę.



Zabieram zgrzewkę wody, podchodzi do mnie prezes i podaje dłoń.

-Kapitalny mecz! KA-PI-TAL-NY! No, dzisiaj mieliśmy sporo szczęścia, nie uważasz?- zapytał, marszcząc brew. Przypominał mi w tym momencie mojego byłego nauczyciela od fizyki, który miał zawsze ten sam wzrok, gdy pytał nieprzygotowanego ucznia o sposób na rozwiązanie zadania z swobodnego spadku jakiejś materii.
-Taaak, sporo.
-No synu, w takich spotkaniach nabiera się doświadczenia!

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.