Artykuły

Czerwone Róże - część 1
demrenfaris 23.02.2008 23:25 21463 czytelników 0 komentarzy
6
Nadszedł mecz z Wigan. Według bukmacherów jesteśmy murowanym faworytem spotkania. Mimo to, nie zamierzam eksperymentować. Wychodzi „tradycyjna” jedenastka:

Friedel /k/ - Edman - Davino - Nelsen - Emerton - Mokoena - Reid - Righters - Pedersen - Derbyshire - McCarthy

Dziwić może tylko środek pola – nie gra ani Savage, ani Tugay. Turek musi odpocząć, natomiast Savage mógłby tylko złapać kolejną kartkę w tak mało prestiżowym i – nie oszukujmy się – prostym spotkaniu, jak to z WA.

Mecz, zgodnie z przewidywaniami miał jednostronny przebieg – przeważaliśmy niemal przez całe 90 minut. Jednak trafiliśmy tylko raz – Derbyshire w 36. minucie – i skończyło się na skromnym 1-0. Ważne są jednak cenne trzy punkty. Piłkarzem meczu został autor asysty – Maceo Rigters.



Rzut oka na terminarz – łatwo. 3-0, choć pierwsza bramka padła dopiero po godzinie gry. Cieszy postawa Cruza – autora dwóch bramek i Savage’a – strzelca jednego gola (piękny strzał zza linii pola karnego).

Ogólnie mogę być zadowolony z postawy zespołu w ostatnich meczach:



Postawa bloku obronnego – świetna – od czterech meczów nie straciliśmy gola! Widać nieszczęsne spotkanie z ManCity przemówiło do rozsądku defensorom – są skoncentrowani przez całe spotkanie i nie popełniają głupich błędów. Na pewno znaczenie miał też „lifting taktyczny” poczyniony przeze mnie po meczu z WHU (0-3). W każdym razie – jest (odukać) dobrze.

Niestety – na Stanford polegliśmy gładko 0-2. Gole strzelili nam Drogba już w 2. minucie gry, oraz Carvalho w 74.. Jakby tego było mało asystent zwrócił mi uwagę na frustrację aż trzech kopaczy:



Cała trójca z miejsca powędrowała na listę transferową. Skoro nie grają, to niech taki z nich będzie pożytek. Niemniej – zdziwiony jestem postawą Ooijera – co prawda nie grał dużo, niemniej jednak nie obiecywałem mu bycia „Key Player” przed sezonem. Szkoda, tym bardziej że to wartościowy zawodnik (wartościowy jako zmiennik, niestety z uwagi na 33 wiosny na karku nie ma szans na wysoką kwotę transferową).

Patrząc na tabelę możemy być umiarkowanie usatysfakcjonowani – zajmujemy 12. lokatę, jednak do 6. miejsca (obiecane przed sezonem puchary) tracimy 4 punkty. Da się zrobić. Mam nadzieję, że niedługo osłabnie Portsmouth, które okupuje wysoką, 5. pozycję. Na czele oczywiście „Czwórca” – prowadzi ManU, za nim Arsenal, Chelsea i Liverpool.

Na kilka godzin przed meczem dostałem faks… od Chrisa Spychera, obrońcy niemieckiego Frankfurtu. Okazało się, że Bruno Berner – formalnie zawodnik Blackburn (nie dostawał pensji od 6 miesięcy) może wrócić do klubu, gdyż zakończył rekonwalescencję! Po 8 miesiącach leczenia kontuzji i kolejnych trzech rehabilitacji wreszcie możemy skorzystać z lewego obrońcy reprezentacji Szwajcarii. Jednak nie będzie on mógł liczyć na miejsce nawet na ławce rezerwowych – mamy Edmana, a jego zmiennikiem jest Warnock. Cóż, Bruno powędruje – wzorem Ooijera – na listę transferową. Ewentualna kwota, jaką musiałby zapłacić chętny na włączenie do składu Bernera to zaledwie 250 tys. funtów, więc liczę na duże zainteresowanie.

Spotkania z ManCity nikt na Edwood nie będzie miło wspominał. Zdecydowałem się ustawić zespół defensywnie, by całkowicie zneutralizować główną broń Citizens – Stiliana Petrova. Okazało się, że gospodarze postanowili zagęścić środek pola – Eriksson ustawił zespół w formacji 1-4-4-1-1, a więc z „fałszywym napastnikiem”, w osobie Elano. Jednak uważałem, iż krycie tegoż zawodnika (według scouta największej gwiazdy City) załatwi sprawę. Nie myliłem się – całkowicie zdominowaliśmy środek pola. Elano nie istniał. Furiackie ataki podopiecznych byłego selekcjonera reprezentacji Anglii rozbijały się co rusz o naszą szczelną obronę. Samba grał wyśmienicie, Nelsen niewiele odeń odstawał. Niestety, jedna kontra w wykonaniu Stephena Irleanda – i czar prysł. 40. minuta, gol do szatni. Wszyscy byli przybici, wkurzeni, źli na siebie nawzajem – to nie był zespół, który – niedawno przecież – wygrywał z Galatasaray 3-0.

Dopiero w okolicach 70. minuty obudziliśmy się – było za późno. Atakowaliśmy, jednak potwornie nieskutecznie. Pod koniec, gdy czerwony kartonik ujrzał Mokoena – uwolnił się Elano, który omal nie podwyższył wyniku. Jednak nie miałoby to znaczenia – przegraliśmy 0-1 i żegnamy się z Pucharem Ligi.



A za trzy dni mamy grać z Evertonem, pomyślałem. Dobrze, że na Edwood – może publiczność zmotywuje moich rozkojarzonych podopiecznych. Mój nowy scout (pozyskany z Portsmouth za bagatela 200 tys. funtów) złożył na moje ręce raport dotyczący The Toffies :



Nie mam zamiaru lekceważyć zagrożenia ze strony Artety, więc zadecydowałem, że przydzielę mu zawodnika. Jako, że Hiszpan gra w Evertonie na lewej pomocy, więc potrzebny mi świetnie kryjący prawy obrońca. Emerton – z racji słabych atrybutów defensywnych – odpadł na samym początku. Wahałem się pomiędzy Ooijerem i… pomijanym Henhozem. O ile dobrych stron Holendra nie muszę chyba przytaczać, o tyle co do osoby Henhoza należą się drobne wyjaśnienia. Otóż… jest on najlepiej kryjącym zawodnikiem w kadrze, ma też niezbędne doświadczenie – nadaje się jak nikt. Jest jednak problem – szybkość. Atrybut na poziomie 4 odstrasza nawet w Conference… ale znalazłem i na to lekarstwo – Szwajcar zagra ultradefensywnie. Do tego zrezygnowałem z rajdów na bramkę przeciwnika. Co do doboru środkowych obrońców – z racji niewiarygodnej szybkości Yakubu oraz Johnsona – zagrają Samba… oraz Nelsen, najszybsi stoperzy w kadrze. Coś jeszcze? Zrezygnowałem – jako, że lewy defensor Evertonu jest bardzo słaby – z Reida, rozgrywającego drużyny, na rzecz Rigtersa, który jest przysposobiony bardziej ofensywnie. Dla równowagi zdjąłem Pedersena – w jego miejsce wstawiłem Dunna, który przejął obowiązki Reida. W środku zagrają Savage oraz Tugay, natomiast napastnikami będą wracający do łask M. King i Roque, zadziwiający formą przed meczem z Chelsea.

Podziałało. Mecz był – co prawda – bardzo wyrównany, jednak moje założenia obronne okazały się strzałem w dziesiątkę – rozbijaliśmy ataki Toffies jeden po drugim. Jednak po raz kolejny zawiodła ofensywa – King grał, jak zawsze zresztą – fatalnie. Mimo wszystko, pozytywnie zaskoczył Dunn, lepiej radzący sobie na rozgrywającym niźli chimeryczny Reid. Henhoz natomiast – kapitalnie wyłączył z gry Artetę, któremu to szkoleniowiec Evertonu musiał zmienić stronę – odtąd był prawym pomocnikiem, co jednak niewiele zmieniło – minusem było wyłączenie Edmana z ataku. Henhoz był już niepotrzebny, więc zszedł z boiska w przerwie – zastąpił go Warnock, nominalnie lewy obrońca. Edman zszedł na prawą stronę, natomiast Stephen miał szaleć na lewej. Zmodyfikowałem też taktykę – ustawiłem grę z kontry i podania na Santa Cruza. Miejscami było groźnie, jednak nie drżałem o wynik – cierpliwie czekałem. I stało się – piękne podanie McCarthy’ego (wszedł w 70. minucie za Kinga), sam na sam z bramkarzem, lob i… 1-0 na Edwood! Szaleństwo. Przyjezdni na ostatnie 5 minut zmieniają ustawienie na 4-2-4. Będzie ciężko – cofam obronę i pomoc, gramy na czas. Nagle – w 91. minucie meczu idzie kontra – szybkie 3 podania, Rigters wchodzi „przebojem” w pole karne… i Yobo go fauluje! Jedenastka! Do piłki podchodzi Santa Cruz – strzela – 2-0! Wygrana 2-0! Szał radości na trybunach – jesteśmy już 7. w lidze!





Świetnie, choć postronnego obserwatora dziwiłoby 11 goli w 12 meczach (i 14 straconych!) jak na 7. miejsce. Mnie nie martwi – pokazaliśmy dobrą grę, i to jest najważniejsze. 7 miejsce oznacza Intertoto, więc to, z czym zaczynaliśmy sezon. Do WHU tracimy jednak zaledwie 1 oczko, więc wierzę, iż odrobimy stratę i zakwalifikujemy się bezproblemowo do PUEFA.

Podczas gdy ja grałem z Evertonem, moje rezerwy podejmowały ManCity… i mecz zakończył się iście hokejowym wynikiem – 5-4!



Trzeba się będzie lepiej przyjrzeć strzelcom bramek (i nie tylko im, w Kadrze B mamy bardzo utalentowanych obrońców). Nawiasem mówiąc – zespół prowadzi w Lidze Rezerw, strzela masę bramek – może któryś zawodnik (niekoniecznie z wysokimi atrybutami) okaże się lekiem na naszą nieskuteczność?

Dobrą wiadomością przed następnym meczem jest to, że mamy wreszcie czas na odpoczynek – spotkanie odbędzie się za 8 dni. Złą wiadomością jest to, że gramy z Arsenalem Londyn. Będzie bardzo ciężko, niemniej jeśli się sprężymy – pokonamy Kanonierów. Tak się dobrze składa, że mój nieoceniony asystent był na ich meczu z Portsmouth – zakończonym… bezbramkowym remisem. Jeśli będziemy grać w podobny sposób co oni – pokonamy drużynę Arsena Wengera. Opanować środek pola – to nasze zadanie.

Do przerwy – 1-1! Pierwsza bramka padła już w 3 minucie meczu – po błyskawicznej kontrze Derbyshire stanął oko w oko z bramkarzem i nie zmarnował tej okazji. Prowadziliśmy 1-0 na Fly Emirates Stadium! Radość nie trwała długo – reprezentant Togo, Emmanuel Adebayor doprowadził do wyrównania kilka minut później. W dalszej części pierwszej odsłony Kanonierzy nie umieli wykorzystać przewagi – dociągnęliśmy remis do szatni.

Czar prysł w 70. minucie – błąd Nelsena, który pośliznął się na grząskiej murawie FES wykorzystał Chorwat Eduardo, strzelając bramkę na 2-1. Nadzieję na korzystny rezultat wywiał nam z głowy ostatecznie Van Persie – ustalając wynik w 76. minucie.

Nadszedł czas przerwy reprezentacyjnej – mam nadzieję, że moi piłkarze nie przyniosą wstydu klubowi – mam w tym interes – dobre występy w kadrze zwielokrotniają wszakże wartość kopacza (a pieniądze są nam bardzo potrzebne – zresztą, komu nie są…).

Na zawodnikach – generalnie – nie zawiodłem się. Jak zawsze bramkę strzelił King (dobrze, że chociaż w kadrze trafia). Dobre występy zaliczyli jeszcze Santa Cruz, oraz Pedersen – autor dwóch asyst w przegranym spotkaniu z Turcją (2-3).

Zakończyły się Eliminacje ME 2008 – największą niespodzianką jest awans Anglii (hły, hły :P). Do Austrii jadą też Polacy – mimo porażki 0-3 z Portugalią, kadra pozbierała się i zwyciężyła w Helsinkach, zremisowała z Belgią u siebie oraz pokonała Serbię w Belgradzie (po golach Smolarka, Niedzielana oraz Iwańskiego).

Przed meczem z Portsmouth zaspali klubowi skauci – informują, iż „nie mieli okazji obejrzenia zespołu w akcji”. Cholera – za co ja im płacę? Trzeba będzie polegać na własnych zdolnościach rozpracowywania rywali, co – boję się – może się okazać brzemienne w skutkach i zaważyć na wyniku spotkania. Jednak największym zmartwieniem jest kontuzja Nelsena – może i nie spisał się w meczu z Londyńczykami, jednak to nadal klasowy piłkarz. Najpewniej – zagra Ooijer (do Davino straciłem zaufanie).

Holender – faktycznie – zagrał w tym meczu… jednak na prawej obronie, nie zaś jako stoper. Dlaczego? Z obawy przed skrzydłowymi rywali – Emerton jest zawodnikiem przysposobionym ofensywnie, sprawdziłby się przeciwko rywalowi zagęszczającemu środek pola – nie zaś – jak Portsmouth, grającego systemem 4-3-3, z naciskiem na skrzydła.

Już w 15. minucie gola strzelił David Dunn – piękny, soczysty strzał z 18 metrów (po podaniu McCarthy’ego). W przerwie – ku mojemu zdziwieniu – Portsmouth zmieniło ustawienie na 4-2-2. Obawiałem się tej zmiany, przewidywałem że moi zawodnicy mogą mieć problem z przykryciem drugiego napastnika – szybkiego Benjaniego. Lekarstwem na obronę… był atak – po pięknym podaniu Benniego (2 asysta) piłkę do siatki skierował Derbyshire (wszedł w połowie za Roque). Na odpowiedź gości trzeba było czekać do 70. minuty – strzał Diopa sparował co prawda Friedel, ale z dobitką Kanu – nie miał szans. Bronimy się – cofam linię obrony, wyłączam ofensywne funkcje bocznym obrońcom – staram się dotrzymać wynik. 92.minuta – rozpaczliwa wrzutka w pole karne – za mocna. Edman – mający już na koncie żółtą kartkę… popycha Bentleya, który wykorzystując sytuację teatralnie upada. Czerwona kartka i jedenastka! Koszmar na Edwood! Do futbolówki podchodzi Mendes, strzela… Friedel BRONI! Dobitka… 2-2. Klnę pod nosem. Zwycięstwo wymsknęło nam się z rąk.



Mecz z Żyrondystami nie miał historii – przegraliśmy z kretesem (0-4). Popełniłem wiele błędów – od wystawienia Emertona w pierwszym składzie (potem i tak doznał kontuzji) przez głupie eksperymenty taktyczne, po słabe zmiany. Nie wyszło i tyle – trzeba zapomnieć.

Mimo porażki mamy duże szanse na awans – Francuzi są pierwsi, mają 6 pkt., ale rozegrali 3, a nie tak jak my 2 mecze. Druga jest drużyna ze Stambułu (sytuacja taka jaką mają Żyrondyści, ale z gorszym bilansem bramkowym), a trzecia Fiorentina, która – podobnie jak my – rozegrała 2 spotkania, zdobywając 3 oczka. To z nią przyjdzie się nam zmierzyć w najbliższym czasie.

Mecz z Newcastle miał sprawić, że kibice zapomną o blamażu z Bordeaux w Pucharze UFEA. Jako, że będziemy gospodarzami tego spotkania – jestem dobrej myśli. Postanowiłem wypróbować nowe rozwiązanie – Samba na prawej stronie defensywy (wariant w razie świetnego lewoskrzydłowego rywali, którym okazał się N’Zogobia). Udało się – nie dość, że Afrykanin zagrał bezbłędnie, to pokonaliśmy podopiecznych Sama Allardyce’a pewnie – dwoma bramkami. Strzelali McCarthy w 7. minucie oraz Pedersen 10 minut później.

Mecz o wszystko – tak zapowiadane było spotkanie z Fiorentiną. I tak w istocie było. Kto przegra – żegna się praktycznie z turniejem. O sytuacji w grupie już pisałem – nie było zbyt wesoło, jednak szanse były. Balonik sukcesu był napompowany bardzo mocno. Jak się później okazało – zbyt mocno. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Zaczęło się fatalnie – szybka akcja Włochów, przejęcie piłki przez Mutu, dośrodkowanie na Pazziniego… piłka przeszła dalej, odbiła się od murawy i trafiła wprost pod nogi Santany. 0-1. Posypały się mocne słowa. Zmiana ustawienia na bardziej ofensywne – odrabiamy straty. W 30. minucie było blisko. Kapitalny rajd Dunna zakończony prostopadłym zagraniem do Roque… ale ten marnuje okazje. Napieraliśmy, spychaliśmy gospodarzy na ich połowę i… zapominaliśmy o obronie. W 42. minucie rywal skrzętnie to wykorzystał. Kontratak zapoczątkowany stratą piłki przez Mokoenę wykończył Pazzini. Gol do szatni, nastroje morowe. W przerwie poddałem pod wątpliwość ambicje zawodników – może pomoże… Nie pomogło. Przez ponad pół panował zastój, bijatyka w środku pola. Moi zawodnicy nie wykorzystywali żadnej stworzonej przez siebie okazji (których było jak na lekarstwo). Impas został przerwany w 84. minucie… przez Fiorentinę, która nie pozostawiła złudzeń co do końcowego wyniku spotkania. 0-3. Najprawdopodobniej odpadamy, jako że Galatasaray pokonało Valarengę (pauzuje w następnej kolejce, a mieliśmy lepszy bilans bezpośrednich spotkań).



W zaledwie 3 dni później przyszło się nam mierzyć z Reading. Nie obiecywałem sobie wiele przed tym meczem – trzeba było wywrzeć dobre wrażenie. Jednak skończyło się świetnie – mimo, że pierwsza odsłona nie przyniosła bramek, to końcowy wynik brzmiał jednoznacznie – zwycięstwo 3-0! Trafiali snajperzy – Roque, Derbyshire oraz McCarthy. Spotkanie to dało nam powody do radości… i stonowanego optymizmu przed meczem z MU.

Optymizmu nieuzasadnionego, jak się później okazało – dostaliśmy po tyłku hardo – 0-3. Mecz praktycznie bez historii, był swoistym pokazem bezsilności z naszej strony.



Swoją drogą ciekawie prezentuje się forma drużyny w ostatnich spotkaniach:



Jak widać forma jest chwiejna i nieustabilizowana. Gramy chimerycznie, dlatego też po konsultacji z kapitanem zespołu zarządziłem zebranie zespołu.

Mamy czysto teoretyczne szanse na awans, jednak zdecydowałem się wystawić pierwszy skład, czas wreszcie wygrać kilka spotkań pod rząd. Według moich obliczeń, by wygrać potrzebujemy… zwycięstwa pięcioma bramkami oraz przegranej Fiorentiny 0-4 (nie liczą się bezpośrednie spotkania).

Pierwsza połowa za nami… i prowadzimy 2-0, przy takim samym wyniku w Bordeaux! Bilans nadal mamy niekorzystny – to fakt, niemniej jednak awans przybliżył się do nas znacząco. Niestety – wygłup Mokoeny z 46 minuty – czerwona kartka – może wszystko zaprzepaścić.

W 47. minucie trafiają Francuzi! 3-0! W moich zawodników wstąpiły nowe siły. Szybka akcja, prostopadłe podanie do Benniego, szarża w polu karnym i… jedenastka! Do futbolówki podchodzi sam poszkodowany i strzela! Szał radości na Edwood! Prowadzimy trzema bramkami! Jednak Włosi nadal mają korzystniejszy bilans (o 2 gole). W 61. minucie kolejne trafienie Bordeaux! Kolejna runda blisko – nacieramy z furią na Norwegów, jednak ci bronią się wszystkimi siłami. 7 minut później straty odrobione. Hat-trick  Chamakha – pięć do zera. Jednak my nadal nie możemy sforsować bramki rywali. Wprowadzam Derbyshire’a. Wreszcie, na 4 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry – trafiamy. Derbyshire! 4-0! Awans! Teraz dotrwać i modlić się o bezsilność Fiorentiny. Dochodzi 93. minuta – mecz w Bordeaux zakończony! 1/16 Pucharu UEFA! Niesamowite, wręcz nierealne!





Jako, że czeka nas przerwa w rozgrywkach PUEFA – musimy skupić się na lidze. Dodatkowo, już za niecałe 2 tygodnie rozpocznie się okienko transferowe – liczę na silniejszą kadrę. Głównym celem jest Ghali – egipski pomocnik Tottenhamu Londyn, niedoceniany w klubie z WHL. Da się go wyciągnąć za zaledwie półtora miliona funtów, więc jest to nie lada okazja. Co do innych zakupów – wszystko zależy od funduszy, którymi będziemy dysponować (czyt. kogo się uda sprzedać).

Jednak przed nowym rokiem podejmiemy jeszcze trzy drużyny – Birmingham (wyjazd), Bolton i Fulham (na Edwood). Dodatkowo, 1 stycznia gramy z Liverpoolem na Anfield.

W dzień przed meczem z podopiecznymi Stevena Bruce’a odbyło się losowanie par 1/16 finału Pucharu UEFA. Los przydzielił nam…



Nie powiem, żebym był zadowolony z losowania. Atletico wygrało swoją grupę w cuglach, do tego bardzo dobrze radzi sobie w lidze. No cóż, skoro naszym celem jest triumf w rozgrywkach, to prędzej czy później los musiał nam przydzielić utytułowanych rywali. Na domiar złego – w następnej rundzie nie będzie łatwiej. Staniemy naprzeciw zwycięzcy dwumeczu Rennes – Stuttgart (przewiduję, że będziemy walczyć z mistrzem Niemiec, więc zacząłem już rozpracowywać tę drużynę).

Mecz z Birningham nie należał do łatwych. Gola strzeliliśmy już w 1. połowie – bramkę strzelił Samba (asysta Dunna z rzutu rożnego) w 42. minucie, jednak przez cały czas nie mogliśmy być pewni końcowego rezultatu. Niemniej – rywale nie zagrozili poważnie bramce Friedela, więc dowieźliśmy 1-0 do końca.



Jak widać – tracimy tylko 2 punkty do 4. Liverpoolu!

W meczu z Wanderers nie będę mógł skorzystać z Savage’a – tradycyjnie z powodu kartek. Do treningów – po długiej kontuzji – wraca Emerton, jednak z uwagi na marną kondycje nie ma szans na występ w spotkaniu.

Tymczasem ManCity oraz Newcastle zgłosiły wstępne zainteresowanie Stephenem Warnockiem. Proponują 3,5 mln funtów i myślę, że to uczciwa cena (Stephen jest tylko zmiennikiem Edmana). Gdyby udało się sfinalizować transfer na Edwood zjawiliby się dwaj nowi piłkarze – zapowiadany Ghaly oraz… Almunia, który miałby jednak zapisane przyjście do klubu dopiero latem.

Mecz z Boltonem wybitnie nam nie wyszedł. Rywale aż 4 razy trafiali do naszej siatki… ale sędzia zaliczył tylko jedno trafienie. W bramce rywali dwoił się i troił Jaaskalainen, uniemożliwiając skuteczny atak. Po raz kolejny tracimy – w sumie w głupi sposób – 3 punkty. Jeśli nadal mamy ambicje na 4. miejsce – musimy wygrać nadchodzące 2 mecze – z Fulham i z… Liverpoolem, do którego tracimy zaledwie 3 oczka. W środku tabeli jest ciasno, więc nie przejmowałbym się dopiero 9. miejscem w tabeli (co innego zarząd…).

Podsumowując – jestem umiarkowanie zadowolony po półmetku rozgrywek. Gramy całkiem nieźle (niestety, bardzo chimerycznie), awansowaliśmy do 1/16 Pucharu UEFA, jesteśmy na dobrej drodze do wywalczenia pucharów w roku następnym. Martwią tylko złe transfery – Centeno oraz Davino okazali się graczami za słabymi na Premiership, Marlon King – choć „na papierze” to świetny snajper – jest kompletnym niewypałem. Najlepszy zakup to oczywiście Edman, który wprowadził się do składu i bez kłopotu wygryzł Warnocka. Mam nadzieję, że nauczony doświadczeniami z poprzedniego okienka – tym razem trafię i Ghali będzie realnym wzmocnieniem.

Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.