Nadszedł mecz ze Szwedami. Przed spotkaniem mówi się, że jesteśmy stuprocentowymi faworytami, a nasza porażka będzie blamażem. Nie zamierzam się okrywać hańbą, więc rozpracowywałem rywala od dość dawna. Przed meczem na wyjeździe nie będzie miał przed nami tajemnic. Sądzę, że jesteśmy przygotowani na zwycięstwo, choć w rozmowie z dziennikarzem przyznałem, iż AIK może nam sprawić trochę kłopotu
„Trochę” to zdecydowanie za mało powiedziane. Co prawda już w 26. minucie
Santa Cruz trafił do siatki Szwedów, potem zaś
McCarthy miał 3 sytuacje, w których stawał oko w oko z golkiperem AIK, to jednak w 41. zespół nadział się na kontrę. Było 1-1. Bez paniki – gramy lepiej, mamy gigantyczną przewagę, wygramy… Na drugą połowę wyszliśmy w bojowych nastrojach. Przez pierwszy kwadrans praktycznie nie schodziliśmy z połowy przeciwnika. Jedna kontra… i przegrywamy. Zakląłem z cicha. Cały misterny plan legł, zniszczyły go dwie akcje rywali. Mało brakowało, a niesieni dopingiem kibiców Szwedzi dobiliby nas. Jednak nadal wydawało się, że to Blackburn kontroluje grę. Wynik się nie zmienił, chociaż
Pedersen w 88. minucie miał wyborną okazję. Trafił w poprzeczkę i zły sen stał się rzeczywistością.
Nadszedł trzeci wyjazd z rzędu. Tym razem mieliśmy się zmierzyć z Tottenhamem na White Heart Line. Będzie ciężko… Bukmacherzy nie dają nam szans, podobnie zresztą jak eksperci:
Na przekór wszystkiemu zdominowaliśmy Tottenham! Tylko co z tego, skoro oni mają Robbiego
Keane’a? Przegraliśmy 0-1 i dołujemy. Wniosek po tym meczu jest jasny – trzeba coś zrobić ze skutecznością! Będzie to o tyle trudniejsze, że aktualnie mamy dwóch zdrowych napastników –
Santa Cruz nabawił się urazu, i nie zagra przez 2 tygodnie. Jak nie urok to sraczka...
Podjąłem rozmowy z Watford, dotyczące kupna Marlona
Kinga, supersnajpera Championship… Mam nadzieję, że przystaną na moje warunki (kupno w ratach).
Zostałem mile zaskoczony – przyjęto moją propozycję nader szybko – wystarczyło… 10 godzin. Zaoferowałem już kontrakt, mam nadzieję, że
King zasili moją drużynę przed meczem ligowym z Boro. Na szczęście mamy przerwę na reprezentację – czas działa wybitnie na moją korzyść. A propos – asystent zdał mi raport z występów moich kopaczy w swoich kadrach. Jestem umiarkowanie zadowolony.
Szczególnie cieszę się ze zwycięstwa Norwegii nad Argentyną i dobrej postawy
Pedersena. Według asystenta dobrze spisał się
Mokoena, jednak on nie ma pewnego miejsca w podstawowym składzie.
Udało się sfinalizować umowę w dniu meczu. Jako, że kontuzjowany jest
Cruz, to
King wskoczy do składu niejako „z marszu”.
Mam nadzieję, że w nadchodzącym meczu dokona się wreszcie jakiś przełom w naszej grze. Powody? Wreszcie jesteśmy faworytami bukmacherów. No, i wreszcie gramy w lidze na Edwood. Czy to zmotywuje piłkarzy? Okaże się...
Co ciekawe, ekspert postępuje „wbrew bukmacherom” – według niego Boro jest faworytem, gdyż posiada znacznie lepszych piłkarzy. Moi podopieczni muszą więc udowodnić, że ekspert się myli. Dodatkowa motywacja!
Mecz zaczął się fatalnie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego wykonywanego przez
Downinga wykorzystał
Woodgate, i przegrywaliśmy 0-1. Potem „standardzik" – bicie głową w mur, z tym że teraz to
King pokazał się z nie najlepszej strony. Szok na Edwood, tak nieskutecznie grającego Blackburn nie widziano dawno.
Nastroje na trybunach są okropne. Fani mogą się odwrócić od drużyny lada dzień. Tak więc musimy pokonać AIK w jak najlepszym stylu. W tym celu zmodyfikowałem taktykę, na bardziej ofensywną:
Spotkanie rozpoczęło się wybornie. W 50 sekundzie meczu wynik otworzył bowiem Benni
McCarthy! 1-0 na Edwood, kibice oszaleli, mimo że przecież szwedzka drużyna to – nie ukrywajmy – średniak. W czwartej minucie Edwood znów wybuchło – po przedryblowaniu trzech piłkarzy australijski skrzydłowy – Brett
Emerton, podał do
Benniego, a ten podwyższył wynik spotkania na 2-0. Trzy minuty później wszystko było pozamiatane. Znów
Emerton – tym razem po dośrodkowaniu, i znów
McCarthy – z półwoleja. 3-0 i szał widowni. Blackburn szaleje! W 10. minucie zaczęło się robić NIEREALNIE! Znowu
Emerton – tym razem z kontry – fenomenalny drybling, prostopadłe podanie do reprezentanta RPA i mamy 4-0! Coś niesamowitego! Cztery asysty
Emertona i cztery gole
McCarthy’ego. Przesunięcie Australijczyka do pomocy było wyborną decyzją. W 23. minucie skończyła się passa
Emertona. Tym razem to…
McCarthy podawał, a akcję wyśmienitym lobem zakończył
Santa Cruz. SZOK! Wynik po pierwszej połowie:
McCarthy pobił też klubowy „rekord” (jedna bramka to żaden rekord).
Zakończyło się okienko transferowe. Nie jestem zbyt zadowolony ze wzmocnień, jednak jak na fundusze, którymi dysponowaliśmy jest nieźle.
Co ciekawe z okienka korzystały głównie słabsze zespoły, widać możni zostawiają fundusze na zimowe transfery.
Teraz trzeba się przygotować do spotkania z Sunderlandem prowadzonym przez Roya
Keane’a. Mecz będzie dość trudny, zważywszy na to, że gramy na wyjeździe, to gospodarze mogą nam napsuć sporo krwi.
W międzyczasie odbyły się dwa losowania – 1. rudna Pucharu UEFA, wpadliśmy na Izraelczyków z Maccabi:
Oraz Trzecia Runda Pucharu Ligi – tutaj naszym rywalem będzie… sam Liverpool (!):
Na razie jednak mecz z drużyną
Roya. Zdecydowałem się na małą przepychankę z byłą gwiazdą Manchesteru i reprezentacji Irlandii. Stwierdziłem, że Sunderland nie ma najmniejszych szans w starciu z moją ekipą i nie mogę się doczekać meczu.
Sunderland, co ciekawe – jest faworytem bukmacherów. W sumie nic dziwnego – zajmujemy dopiero 19. lokatę w lidze… a Sunderland jest 20... Jednak wierzę w swój zespół – w spotkaniu z AIK pokazaliśmy prawdziwe oblicze. Powiedziałem piłkarzom, że oczekuję wygranej, i mam nadzieję, że spełnią moje życzenie i pokonają tego outsidera.
Rozpoczęło się świetnie – po centrze
Tugaya z rzutu rożnego, piłkę przyjął
Roque, obrócił się i huknął nie do obrony. Wynik 1-0 utrzymał się do końca połowy, mimo niemal nieustannych ataków naszej drużyny. W drugiej połowie to Sunderland przejął inicjatywę i miejscami było całkiem niebezpiecznie. Udało się jednak dotrwać i utrzymać rezultat. Pierwsze zwycięstwo w sezonie!
Dzięki wygranej dwaj moi piłkarze zostali wybrani do jedenastki kolejki:
Czas spojrzeć na tabelę. Wygramoliliśmy się ze strefy spadkowej – to znaczący plus. Jednak patrząc na pozycję drużyny, przez pryzmat przedsezonowych obietnic – mieliśmy zdobyć przepustki do europejskich pucharów – nie jest dobrze. Jestem jednak pełen nadziei.
Dwie wygrane cieszą, ale teraz czeka nas naprawdę trudny sprawdzian. Musimy odrobić zaległy mecz z Liverpoolem (liga). To będzie nasze pierwsze spotkanie z drużyną tzw. „Wielkiej Czwórcy” Premiership. Szczerze mówiąc – mam duże wątpliwości co do tego, czy uda się ugrać chociaż punkt z The Reds – w tym sezonie przegrali tylko raz, z MU. Dobrym omenem jest jednak remis podopiecznych Beniteza z Portsmouth w ostatniej kolejce – po wyrównanej grze. Drużyna z Fratton Park pokazała nam jak można grać z potentatem. Co ciekawe, gola strzelił… niechciany u nas
Bentley. Cóż, uznałem że mamy lepszych zawodników, więc teoretycznie powinienem się cieszyć...
Niestety, L’pool pokazał pazur już na początku meczu. 16. minuta, dośrodkowanie z rzutu rożnego, piłkę przejmuje
Gerrard na 25 metrze, strzela i 1-0. Do końca połowy wynik się nie zmienił, a mój zespół kontynuował tradycje z początku sezonu – stwarzał sytuacje, by ich nie wykorzystywać.
W 63. minucie nastąpił zwrot akcji – czerwony kartonik ujrzał…
Gerrard. To był sygnał do ataku – wprowadziłem trzeciego napastnika. Koszmar. Do 83. minuty graliśmy kapitalnie, stwarzaliśmy sytuacje, gol był tylko kwestią czasu. I wreszcie kontra, podanie do
Torresa… i 2-0. Dziękuję za taką grę.
Ooijer się wybitnie nie popisał. Do końca wynik się nie zmienił, a ja byłem wściekły.
Nasza sytuacja robi się niewesoła – znów jesteśmy w strefie spadkowej. Fachowcy zastanawiają się nad naszym losem – gramy bardzo ładny futbol, przeważamy… a jednak kroczymy od porażki do porażki, wygrywając tylko z najsłabszymi, po notabene słabych meczach. Czuję, że się pożegnamy z wieloma zawodników w przyszłym okienku… Jako pierwszy do odstrzału pójdzie gruziński stoper
Khizanishvili, wyceniany na 3 miliony funtów, a wystawiony za 1,5 miliona. Może ktoś się skusi.
Tymczasem grały reprezentacje. Jak widać nie mogę być w pełni zadowolony z występów moich podopiecznych:
Pedersen zrehabilitował się jednak drużynie narodowej, strzelając 3 gole w meczu z Grecją. Szkoda, że u nas nie ma takiej skuteczności – w meczu z The Reds zmarnował dwie świetne okazje do strzelenia bramki.
Tymczasem nadszedł dzień meczu z Derby – 14. zespołem ligi. Jako, że gramy u siebie, powinienem liczyć na wygraną… ale po takim spotkaniu jak z Liverpoolem, sam nie wiem co o tym sądzić…
Ku mojemu zdziwieniu – wygraliśmy pewnie, i (niemal) bezproblemowo. Sytuację mogła skomplikować czerwona kartka
Mokoeny z 85. minuty – już po kontaktowym golu dla rywali. Tak się jednak nie stało i drugie zwycięstwo w sezonie stało się faktem. Dobrym pomysłem okazało się wstawienie do składu
Robertsa – kosztem
Santa Cruza oraz
Davino – kosztem słabego
Nelsena.
Na mecz z Maccabi przygotowałem nową taktykę:
Mam nadzieję, że będzie funkcjonować, tak jakbym sobie tego życzył – tzn.
Reid będzie faktycznym rozgrywającym,
Pedersen zostanie bardzo wysuniętym skrzydłowym, który jednak zapierdziela po całym boisku, a
Tugay (
Savage) stanie się człowiekiem od czarnej roboty. By taktyka funkcjonowała potrzebni są ofensywnie usposobieni obrońcy – i ja takich mam.
Edman i
Emerton stali się gwiazdami drużyny – Australijczyk popis dał w meczu z AIK, natomiast
Edman pracuje rzetelnie, nigdy nie schodząc z dobrego poziomu.
Dwumecz z Maccabi – Izraelczycy są szczególnie niebezpieczni u siebie – trzeba uważać, nie można zlekceważyć ich tak, jak zlekceważyliśmy Szwedów na wyjeździe. Musimy walczyć od pierwszej minuty, najlepiej nie schodzić z połowy rywala – zarządziłem, że zawodnicy nie mogą się oszczędzać – gramy na 100%, narzucając gigantyczne tempo spotkania rywalom. Czemu zdecydowałem się na tak ryzykowne zagranie (zmęczenie będzie ogromne, a jedna kontra może wszystko zaprzepaścić)? Otóż pierwszy mecz gramy, niestety u siebie – możemy mieć kłopoty z mobilizacją – a na wyjeździe odrabiać strat się nam nie uśmiecha. Niemniej – wierzę w swój zespół, i wierzę w nową taktykę, przygotowaną specjalnie na ten mecz (jak zda egzamin to niewykluczone, iż spróbuję zagrać nią w lidze).
Miałem rację. Kłopoty z motywacją były – piłkarze grali (mimo nakazów) bardzo ospale – jednak taktyka zdała egzamin. Świetnie współpracowali napastnicy, wybornie (tak jak chciałem) skrzydła. Ponadto bardzo dobra gra bocznych obrońców. Skończyło się na 2-0 (
McCarthy zawodzi mnie nieustannie). Z dobrej strony pokazał się boczny napastnik
Derbyshire – strzelec dwóch bramek. Ogólnie – spokojne zwycięstwo, po dobrej grze. Idzie ku dobremu?
Dobrą wiadomością przed meczem z WHU jest to, że do składu wraca
Savage, po 5 (sic!) spotkaniach zawieszenia (w PUEFA i w lidze). Złą jest to, że żółte kartki wyeliminowały świetnego ostatnio
Mokoenę. Mówi się trudno, ale dopiero co zaleczyliśmy stratę jednego, to drugi się nam wysypał… Przynajmniej (odpukać) kontuzji nie ma, chociaż nie jest to nic dziwnego – aplikuję piłkarzom minimalne obciążenia treningowe.
Każde dziecko na Wyspach wie, że najbardziej niewygodnym rywalem w Premiership – jest West Ham. Zabójcze kontry w wykonaniu Craiga
Bellamy’ego oraz Deana
Ashtona niejednemu potentatowi ligowemu zalazły za skórę. Na przykład nam.
Mecz przypominał bitwę – obie drużyny kąsały się co rusz, piękne akcje przeplatały się z fatalnymi kiksami… ale to WHU ma
Bellamy’ego. Ten mecz można by podsumować tak: futbol to gra, w której 22 facetów ugania się za szmacianą piłką, a na końcu i tak wygrywa WHU. Cóż, ta drużyna nigdy mi nie leżała, pomyślałem, i zadecydowałem nie rugać zawodników. Chociaż było za co:
Mecz z The Reds w Pucharze Ligi był fenomenalny. Wygraliśmy spotkanie – dwie bramki strzelił
Santa Cruz. Przeciwnicy zdołali odpowiedzieć tylko trafieniem
Voronina – jesteśmy w kolejnej rundzie! Świetnie zagrał powracający do łask
Nelsen, który totalnie zneutralizował
Torresa. Niestety, znów zawiódł
McCarthy, który myślami jest już chyba w Londynie – ostatnio huczno od plotek o rzekomym zainteresowaniu Tottenhamu jego osobą. Juande
Ramos nie zaprzecza, więc jest szansa, że nasze konto zasili całkiem spora sumka.
W kolejnej rundzie przyjdzie się nam zmierzyć… z Manchesterem City, który podejmujemy już za kilka dni w lidze. Liczę na korzystny rezultat – i wierzę, że jest w naszym zasięgu, mimo że zespół Citizens jest wyżej w tabeli.
Mecz świetnie się zaczął – szybko strzeliliśmy gola – trafił…
Santa Cruz, który chyba wreszcie się odblokował. Do końca pierwszej połowy wynik nie zmienił się. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania – w 72. minucie drugie trafienie zaliczył Roque. Niestety – dekoncentracja w ostatnich dziesięciu minutach okazała się fatalna w skutkach – straciliśmy dwa gole, a katami okazali się
Elano – w 82. oraz
Vassel w 87... Szkoda straconych dwóch punktów, ale trzeba pochwalić zespół za waleczność i dobrą grę.
Do jedenastki kolejki został nominowany
Emerton, który nie spuszcza z tonu i prezentuje się wciąż bardzo dobrze.
Rewanż z Maccabi miał być formalnością. Co ciekawe – media stawiały gospodarzy w roli faworytów (fanatyczni kibice robią swoje). Jednak – faktycznie, mecz okazał się być nader łatwy. Rozjechaliśmy Izraelczyków 4-0 nazbyt się przy tym nie męcząc. Gole strzelali
McCarthy (chciałoby się rzec – wreszcie!),
Derbyshire,
Dunn oraz – z karnego –
Savage. Co ciekawe, bramki padały w ostatnich dwudziestu minutach.
Tuż po meczu oświadczenie wydał Henhoz – zażądał wystawienia go na listę transferową. Jako, że jest to dopiero 8. środkowy obrońca w klubowej hierarchii wystawiłem go bez żalu. Myślę, że potencjalnych kontrahentów nie zrazi suma odstępnego – 100 tys. funtów to cena raczej niewygórowana jak na czynnego reprezentanta Szwajcarii.
Niesamowitym wydarzeniem w klubowej historii jest liczba powołanych – 17! Aby tylko nie przywieźli ze zgrupowania urazów…
Jednak przed reprezentacyjną przerwą trzeba jeszcze zagrać z Aston Villą, 13. zespołem ligi. Villans grają u siebie – a na Villa Park są zawsze niebezpieczni.
Moje objawy były zasadne – czekał nas bardzo wymagający przeciwnik. Mecz był wyrównany, poszliśmy na wymianę ciosów. Jednak celowniki snajperów obu drużyn były dziś mocno rozregulowane – do przerwy było 0-0. Na drugą połowę wyszliśmy bojowo nastawieni, zaatakowaliśmy rywala od pierwszych minut. Na efekty nie trzeba było czekać długo – gola w 58. minucie strzelił…
McCarthy! Po tym trafieniu zdecydowałem, że będziemy bronić korzystnego dla nas rezultatu. Villans atakowali z furią, ale nie udało się im sforsować naszej bramki:
Humoru nie popsuła mi nawet czerwona kartka
Roque, która będzie go kosztować jeden mecz poza meczową szesnastką.
Odbyło się losowanie grup Pucharu UEFA los nie był dla nas zbyt łaskawy:
Żaden z tych zespołów nie jest po za naszym zasięgiem – to fakt. Ale spójrzmy na to obiektywnie:
Fiorentina – „Fiołki” zajmują w tym sezonie dopiero 11. lokatę w lidze. Rozczarowują kibiców – zresztą podobnie jak my. Jednakże z Włochami zawsze się trzeba liczyć – to nadal piekielnie mocna ekipa, myślę, że to faworyt grupy.
Gwiazda: Adrian
Mutu. Ten rumuński napastnik (z powodzeniem gra też na pomocy) to zdecydowanie najlepszy gracz Fiorentiny. Nie jest to typowy łowca bramek – atakuje raczej z głębi pola, strzela z dystansu. Była gwiazda m.in. Juventusu Turyn, czy Chelsea Londyn. Zna dość dobrze ligę angielską, co czyni go jeszcze groźniejszym.
Galatasaray – 3. drużyna tureckiej Superligi. Aktualnie prowadzi w lidze. Groźny zespół – jego najsilniejszym punktem jest zgranie piłkarzy. Niemal bez słabych punktów. W kwalifikacjach odesłali z kwitkiem węgierski Honved oraz… izraelski Beitar Jerozolima, mistrza tamtejszej ligi.
Gwiazda: Właściwie to zespół bez gwiazd. Ale najlepszym graczem tureckiej ekipy jest bez wątpienia Tobias
Linderoth. Ten szwedzki pomocnik, były piłkarz Evertonu jest zawodnikiem niemal bez słabych stron. Jest świetny technicznie, silny i wytrzymały, do tego waleczny i pracowity. Sprawdziłby się świetnie w Premiership, właśnie takiego piłkarza potrzebuje Blackburn. Trzeba będzie nań uważać – potrafi bezbłędnie zneutralizować nawet największą gwiazdę, a do tego jest obdarzony fenomenalnym przeglądem pola i celnym prostopadłym podaniem. Jak gdyby tego było mało – wybornie wykonuje rzuty wolne.
Bordeaux – 6. zespół francuskiej ekstraklasy. W drodze do fazy grupowej PUEFA pokonała łotewski Litex. Dołuje w Ligue 1. 14. miejsce i słaba gra wydają się dyskwalifikować Francuzów. Nic bardziej mylnego – koncentrują się na pucharach, zwykle nie mają problemu dojścia do 1/16 finału.
Gwiazda: Fabien
Barthez – oficjalnie zakończył karierę… ale wrócił. I uczynił to w wielkim stylu – koledzy zawodzą, a Fabien ratuje ich z opresji. Mimo zaawansowanego wieku nadal broni na najwyższym poziomie, za nic sobie mając krytykę nieprzychylnych mu – jak zawsze – ekspertów. Boję się, że może nas zatrzymać
Valarenga Oslo – mało mogę powiedzieć o tej norweskiej drużynie. Nie sądzę, by wyszła z grupy, niemniej w „pojedynczych” meczach może utrudnić nam życie. To drużyna rzemieślników, nastawiona na przeszkadzanie rywalom. Wcześniej wyeliminowała takie drużyny jak Anarthosi oraz… Spartak Moskwa (!). Szczególnie pokonanie tego ostatniego robi wrażenie.
Gwiazda: Zbyt mało wiem o tej drużynie, by móc określić gwiazdę drużyny. Natomiast zdecydowanie ponad przeciętność wybija się Rony
Johnsen, doświadczony norweski stoper, 65-krotny reprezentant kraju.
Tymczasem grały już reprezentacje. To, co mnie cieszy, to dobra postawa Marlona
Kinga w meczu Jamajki – strzelił gola i zaliczył 4 kluczowe podania. Ładnie, szkoda tylko, że kibice uważają, iż przynosi wstyd klubowi (!). Gola strzelił też
Roque, a w meczu RPA – Włochy, zakończonym wynikiem 1-1 (!!!) asystował
McCarthy.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ